9 grudnia 2023 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie został rozegrany mecz 18. kolejki Fortuna 1. Ligi pomiędzy Resovią a Zniczem Pruszków. To spotkanie było debiutem Rafała Ulatowskiego w roli trenera rzeszowskiej drużyny. Dlatego w tym tekście przedstawimy sylwetkę tego szkoleniowca.
Przed meczem
W poprzedniej kolejce Resovia nie rozegrała meczu. Miała rywalizować z Wisłą Płock, lecz ze względu na niekorzystne warunki pogodowe panujące w Rzeszowie spotkanie zostało przełożone.
Ostatni raz zawodnicy Resovii wybiegli zatem na boisku w 16. serii ligowych gier, kiedy mierzyli się w Lublinie z Motorem. Na ławce trenerskiej zasiadł wówczas Jakub Żukowski, który tymczasowo zastąpił Mirosława Hajdę, o którego odsunięciu pisaliśmy w naszych reminiscencjach po pucharowym meczu Resovii z Jagiellonią Białystok.
Znicz Pruszków przyjechał do stolicy Podkarpacia w bardzo dobrej dyspozycji. Drużyna Mariusza Misiury odniosła trzy zwycięstwa z rzędu, pokonując 1:0 kolejno Motor Lublin, Wisłę Płock i Odrę Opole.
Przed spotkaniem Znicz zajmował w tabeli trzynaste miejsce, mając sześć punktów przewagi nad Resovią. Jak już wspomniano, spotkanie to było debiutem Rafała Ulatowskiego. O tym, jak wyglądał ten debiut, napiszemy pod koniec naszego tekstu. Wcześniej opowiemy o dotychczasowym dorobku pięćdziesięcioletniego trenera i przybliżymy jego postać naszym czytelnikom.
U boku Beenhakkera
Chyba każdy trener marzy o pracy w reprezentacji swego kraju. Nowy szkoleniowiec Resovii dostąpił tego zaszczytu, kiedy w lipcu 2008 roku został asystentem Leo Beenhakkera, ówczesnego selekcjonera Biało-czerwonych. I chyba do dziś Ulatowski jest najmocniej kojarzony właśnie z obecnością w sztabie szkoleniowym kadry narodowej.
Funkcję tę urodzony w Łodzi trener objął po nieudanych dla nas mistrzostwach Europy rozgrywanych w Austrii i Szwajcarii. Był to bardzo trudny moment w historii polskiej piłki reprezentacyjnej, gdyż na wspomnianym turnieju nasz zespół zdobył tylko punkt i w kiepskim stylu zakończył udział na fazie grupowej.
Ulatowski był w reprezentacji przez niecały rok. Siedział na ławce u boku słynnego holenderskiego trenera podczas meczów eliminacji mistrzostw świata 2010. Z pewnością także dziś miło wspomina zwycięstwo 2:1 nad Czechami w Chorzowie oraz rekordową wygraną 10:0 z San Marino w Kielcach. Pracę z kadrą zakończył jednak przed finiszem eliminacji, a polska drużyna w walce o awans na mundial spisała się bardzo słabo.
Współpraca z byłym trenerem Realu Madryt dała jednak Ulatowskiemu mnóstwo doświadczenia. Był bowiem Beenhakker wielką osobowością w piłkarskim świecie. Obecny opiekun piłkarzy Resovii kilka miesięcy temu w wywiadzie udzielonym portalowi Weszło tak opowiadał o charyzmie Holendra:
Pamiętam odprawę Leo Beenhakkera przed meczem z Czechami na Stadionie Śląskim. Tak zaczarował nas wszystkich w szatni, że gdyby nakazał podbiec do ściany i przywalić w nią głową, byłbym pierwszy, który by do tej ściany podbiegł i w nią głową przywalił.
Praca w klubach
Pierwszą trenerską pracą Rafała Ulatowskiego było prowadzenie juniorów Łódzkiego Klubu Sportowego. Wcześniej bohater tego tekstu był związany z ŁKS jako piłkarz, lecz w roli zawodnika nie zrobił wielkiej kariery – po odejściu z Łodzi został graczem Bałtyku Gdynia. Kopał piłkę także kilka lat później na Islandii, gdzie spełniał się jako grający trener.
Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku miał okazję współpracować z późniejszym selekcjonerem Czesławem Michniewiczem. Był jego asystentem w Lechu Poznań i Zagłębiu Lubin. Z klubem z Dolnego Śląska obaj panowie zdobyli w sezonie 2006/2007 tytuł mistrza Polski. Później Ulatowski został pierwszym trenerem Miedziowych.
Na początku 2009 roku łodzianin objął stery na trenerskiej ławce GKS Bełchatów, zastępując Pawła Janasa. Doprowadził ten zespół do piątego miejsca w rozgrywkach Ekstraklasy. Jako pierwszy szkoleniowiec pracował też m.in. w Cracovii, Lechii Gdańsk i Miedzi Legnica.
Mocno związany był z Lechem Poznań. Pracował w „Kolejorzu” nie tylko jako asystent, ale również szef szkolenia akademii, a w 2018 roku, po odejściu Nenada Bjelicy, objął tymczasowo funkcję pierwszego trenera. Dobry wynik Rafał Ulatowski osiągnął z rezerwami poznańskiego klubu, wprowadzając je do drugiej ligi.
Uzależnienie od piłki
Jakub Białek i Jan Mazurek, dziennikarze portalu Weszło, zapytali Rafała Ulatowskiego we wspomnianym wywiadzie o to, czy umie odpoczywać od piłki nożnej. Nowy trener Resovii odpowiedział:
Absolutnie, nie ma takiej opcji. Nawet na weekend wyjeżdżam z aplikacją, w której monitoruję wyniki. Mam już taką przypadłość, że muszę wiedzieć o każdym spotkaniu, nawet jeśli nie jest mi to szczególnie potrzebne – kto wygrał, kto przegrał, kto strzelił gole, kto asystował, na którym miejscu w tabeli jest dany zespół.
Widać więc, że Rafał Ulatowski żyje futbolem każdego dnia. Zajmował się tą dyscypliną nie tylko jako trener. Przez ostatnie trzy lata, a więc po zakończeniu przygody z rezerwami Lecha, nie pracował w roli szkoleniowca. Był przy piłce m.in. jako ekspert telewizyjny. Komentował mecze i występował w studiu na antenie TVP Sport.
Przygotowując się do komentowania, oglądam całe mecze, nie tylko skróty. To najlepsza nauka, nie chcę ryzykować niewiedzy: że czegoś nie wiem, kogoś nie znam, przespałem jakiś wynik. Taki jestem, być może to efekt pracoholizmu albo perfekcjonizmu, ale to jest mój sposób działania – mówił na łamach portalu Weszło.
Cele w Resovii
Zaletą Rafała Ulatowskiego jest na pewno doświadczenie w pracy z młodymi piłkarzami. Na konferencji prasowej, na której przedstawiono nowego trenera Pasiaków, zwrócił na to uwagę prezes Resovii, Leszek Bartnicki:
Szukałem kogoś, kto będzie mógł swoje pozytywne piętno odcisnąć na młodych zawodnikach, których u nas nie brakuje, a którzy, mam wrażenie, nie dostawali szans albo dostawali ich zdecydowanie za mało.
Ulatowski na wspomnianej konferencji był bardzo pozytywnie nastawiony do nowego wyzwania. Zdradził, że po odebraniu telefonu z klubu nie zastanawiał się długo nad podjęciem pracy w stolicy Podkarpacia:
Decyzję podjąłem bardzo szybko. Postanowiłem uciec od obowiązującego schematu, że przed podjęciem pewnych decyzji dzwoni się do różnych ludzi, którzy byli w klubie, znają piłkarzy, sztab, uwarunkowania itd. Skupiłem się na tym, że chęć powrotu do piłki i mój entuzjazm przeważyły wszystkie inne rzeczy, które mogłyby mi w tym procesie zaszkodzić.
Czy wybór Rafała Ulatowskiego na trenera Resovii okaże się dobrą decyzją władz klubu? Z jednej strony może się on pochwalić niemałym nazwiskiem, rozpoznawalnością wykraczającą poza zaplecze Ekstraklasy, sporym doświadczeniem i ciekawym spojrzeniem na futbol. Z drugiej zaś przez trzy lata, nie pracował jako trener.
O tym, czy zatrudnienie Ulatowskiego było słusznym krokiem, przekonamy się za jakiś czas. Jego praca będzie dobrze oceniona tylko wtedy, gdy Resovia utrzyma się na drugim szczeblu rozgrywkowym. To główne zadanie stojące przed nowym szkoleniowcem.
Resovia – Znicz
Wracamy do zapowiadanego we wstępie meczu, by opowiedzieć, jak wyglądał debiut Rafała Ulatowskiego w roli trenera Resovii. Gospodarze zaczęli nieźle, ale na nic się to nie przełożyło. W dodatku przyzwoitą grę rzeszowian można było oglądać tylko na początku. Pierwsza połowa nie przyniosła ani goli, ani wielu ciekawych sytuacji.
W drugiej połowie nie trzeba było czekać na gola tak długo. Gdy w 54. minucie padła bramka, kibice Resovii nie mieli jednak powodów do radości, trafili bowiem goście. Po nieudanym wybiciu przez Adriana Łyszczarza piłkę przejął Krystian Tabara, który pokonał Michała Gliwę.
Resovia wyrównała już pięć minut później, gdy pięknym strzałem w okienko popisał się Marcin Urynowicz. Oba zespoły próbowały atakować, ale nie przełożyło się to na dobre okazje. W końcówce drugą żółtą kartkę otrzymał napastnik Resovii Maciej Górski.
Zawodnicy Mariusza Misiury zdążyli wykorzystać grę w przewadze. W czwartej z doliczonych minut decydującego gola strzelił Tymon Proczek. Na trybunach zapanowała konsternacja. Kibice Resovii nie kryli ogromnego rozczarowania. Znicz wygrał 2:1. Nie był to zatem udany debiut nowego szkoleniowca Resovii.
Bohater tego tekstu nie krył smutku na pomeczowej konferencji prasowej:
Myślę, że taki mecz powinniśmy potrafić zremisować. Sposób, w jaki podarowaliśmy pierwszą bramkę dla Znicza, wyrównanie po kapitalnym strzale Urynowicza i doliczony czas gry. To są właśnie nasze mankamenty, że nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji, jaka nam zagraża w doliczonym czasie.
Wcześniej wypowiadał się Mariusz Misiura, trener Znicza, jeden z najciekawszych szkoleniowców w Fortuna 1. Lidze. Był on, co oczywiste, w dużo lepszym nastroju niż opiekun gospodarzy:
Mój humor jest na pewno zupełnie inny niż wasz, ale na pocieszenie mogę wam powiedzieć, że w tym sezonie były momenty, że czułem się tak, jak wy i nie było momentu, że zwątpiłem w swoją drużynę, a wręcz przeciwnie – nawet mając serię przegranych czterech spotkań z rzędu, szukałem w tych spotkaniach pozytywów, czego wiele osób nie rozumiało. Momentami byłem nawet strofowany, żeby tego nie robić. A życie oddaje nam tę dobrą pracę, którą wykonujemy.
Trener Misiura bardzo ładnie i pozytywnie wypowiadał się także o Rafale Ulatowskim, z którym w przeszłości miał okazję się spotkać, stawiając pierwsze kroki w zawodzie:
Był to dla mnie wyjątkowy mecz także ze względu na trenera Ulatowskiego, bo gdy robiłem licencję UEFA, trener Ulatowski był jednym z moich opiekunów i wykładowców, którzy inspirowali mnie do tego, żeby być w przyszłości trenerem. Bardzo chciałem dzisiaj wygrać. Bardzo zależało mi, żeby w bezpośrednim pojedynku, tak po sportowemu, wygrać z moim nauczycielem i z tego się bardzo cieszę. Z drugiej strony mu bardzo kibicuję, bo szanuję jego wiedzę, je podejście do piłki. Uważam, że jest niesamowitym pasjonatem i trzymam kciuki, żeby państwo razem z trenerem Ulatowskim w kolejnym meczu zapunktowali.
Piłka zimową porą
Warto w tym tekście poruszyć jeszcze jeden wątek. Dużo mówi się bowiem o rozgrywaniu meczów ligowych w grudniu. Taki termin rodzi sporo problemów. W ostatnim czasie kilka meczów na polskich boiskach zostało przełożonych.
Nawet jeśli spotkania dochodzą do skutku, często przyjemność z ich oglądania jest dużo mniejsza. Wielu ekspertów wypowiada się na ten temat bardzo krytycznie. Były reprezentant Polski Radosław Kałużny, w jednej z cyklicznych rozmów przeprowadzanych z nim przez Marcina Dobosza na łamach „Przeglądu Sportowego”, powiedział:
Brakuje jeszcze grudniowych rewanżów w Pucharze Polski. A te przecież kiedyś były. Nie chce mi się wierzyć, by nie można było zaplanować więcej meczów o sensownej porze roku.
Na konferencji prasowej po meczu Resovii ze Zniczem zapytałem Rafała Ulatowskiego o jego zdanie na ten temat. Trener rzeszowskiej drużyny zwrócił uwagę przede wszystkim na to, że o tej porze roku trudno znaleźć dobre miejsce do treningów:
Problemem nie jest zimno. Uważam, że boisko było dzisiaj bardzo dobrze przygotowane. Problem natomiast jest od poniedziałku do piątku. My nie mamy gdzie trenować. Warunki klimatyczne w Rzeszowie, gdzie pada śnieg, gdzie jest zimno, gdzie boiska są zmrożone, zlodzone, gdzie musimy używać sztucznych nawierzchni w różnych miejscach, powodują to, że piłkarze, na dobrą sprawę, dzisiaj, po całym tygodniu, pierwszy raz byli na dużym boisku. Trenowaliśmy w jednym miejscu w Świlczy, gdzie jest bardzo miękka, sztuczna nawierzchnia, a później trenowaliśmy u siebie na Wyspiańskiego, na twardym zlodzonym boisku. Takie są warunki. W związku z tym kłopotem dla zawodników może być przystosowanie się do trawy oraz aparat kostno-mięśniowy, czyli narażenie zawodników na niepotrzebne i zbyt częste zamiany nawierzchni. Ale nie usprawiedliwiam się, bo my nie dlatego dzisiaj przegraliśmy, że trenowaliśmy w jednym, drugim czy trzecim miejscu. Przegraliśmy, bo w kluczowym momencie zawiedliśmy samych siebie jako zespół. Nie obroniliśmy punktu, który powinniśmy byli obronić.
Kibice w wielu miastach kochają futbol, więc przychodzą na stadiony nawet zimą. Wiadomo jednak, że warunki zarówno dla nich, jak i dla piłkarzy są trudne. Na wspomnianym meczu Resovii każdy mógł napić się yerba mate. Był to na pewno dobry pomysł, dzięki któremu widzowie mogli się nieco rozgrzać. Chyba jednak wiele osób uważa, że warto wprowadzić zmiany w piłkarskim kalendarzu, by częściej grać, gdy na niebie świeci słońce, temperatura jest wyższa, a obok murawy nie zalega śnieg.