W rozegranym 16 listopada 2024 roku meczu 18. kolejki Betclic 2. Ligi Resovia zmierzyła się z Wieczystą Kraków. Faworytem tego starcia była drużyna ze stolicy Małopolski. Retro Futbol było obecne na tym spotkaniu, przeto mieliśmy okazję do opisania kolejnych piłkarskich historii. Tym razem przyjrzymy się dwóm doświadczonym zawodnikom, którzy obecnie występują w drużynie prowadzonej przez Sławomira Peszkę.
Mający duże ambicje beniaminek jest w czołówce tabeli, lecz w ostatnich dwóch starciach poprzedzających przyjazd do Rzeszowa tylko remisował – najpierw u siebie z Olimpią Grudziądz, później na wyjeździe z Rekordem Bielsko-Biała. We wcześniejszych siedmiu meczach odnosił zwycięstwa, a ostatnią ligową porażkę poniósł 8 września z Podbeskidziem.
Resovia przeżywała trudny czas, lecz w ostatnim spotkaniu się przełamała, pokonując Wisłę Puławy, o czym więcej pisaliśmy tutaj. Zespoły z Rzeszowa i Krakowa mierzyły się ze sobą w lipcu, na inaugurację sezonu. Wówczas drużyna z Podkarpacia sprawiła niespodziankę, wygrywając pod Wawelem 1:0.
O tym, czy piłkarze Jakub Żukowskiego znów potrafili zaskoczyć, opowiemy w dalszej części tekstu. Wcześniej napiszemy nieco więcej o dwóch zawodnikach, którzy zapowiadany mecz rozpoczęli w pierwszej jedenastce Wieczystej, a wcześniej biegali po światowych boiskach z orzełkiem na piersi.
Bohater pamiętnego turnieju
Naszą opowieść zaczniemy od przedstawienia losów Michała Pazdana. Urodzony we wrześniu 1987 roku obrońca Wieczystej jest wychowankiem innego krakowskiego klubu – Hutnika. Jego kariera nabrała rozpędu po tym, jak zawodnik przeszedł do Górnika Zabrze. Na Górnym Śląsku Pazdan przeżywał jednak też trudne chwile, gdy jego drużyna spadała z najwyższej klasy rozgrywkowej, później jednak do niej wróciła.
Obecny gracz Wieczystej właśnie jako piłkarz Górnika zadebiutował w reprezentacji. Stało się to w grudniu 2007 roku, gdy kadra prowadzona przez Leo Beenhakkera w meczu towarzyskim pokonała 1:0 Bośnię i Hercegowinę. Z czasem do Pazdana przylgnął wymyślony przez słynnego holenderskiego trenera przydomek „Pirania”. W czerwcu 2008 roku krakowianin pojechał z drużyną narodową na rozgrywane w Austrii i Szwajcarii mistrzostwa Europy, lecz nie wystąpił tam w żadnym meczu.
Kolejny wyjazd na duży turniej Pazdan zaliczył osiem lat później. EURO rozgrywane we Francji było zarówno dla niego, jak i dla zespołu prowadzonego przez Adama Nawałkę bardzo udane. Polscy kibice do dziś wspominają imprezę, w której Biało-czerwoni doszli do ćwierćfinału, gdzie dopiero po rzutach karnych przegrali z Portugalią.
Nie byłoby awansu do najlepszej ósemki, gdyby nie świetna postawa bohatera tego tekstu. Pazdan został uznany przez UEFA oraz gazetę France Football za odkrycie tamtych mistrzostw i doczekał się nawet piosenki wychwalającej jego boiskowy kunszt. Utrzymany w humorystycznym klimacie utwór „Pazdan boy” szybko podbił Internet, zbierając aż 10 milionów wyświetleń w serwisie YouTube. Dwa lata później wychowanek Hutnika Kraków pojechał do Rosji na nieudane dla nas mistrzostwa świata. Ogółem w barwach narodowych rozegrał 38 meczów.
W klubowej karierze Pazdana również sporo się wydarzyło. Obrońca spędził trzy udane sezony w Jagielloni Białystok, później zaś przeszedł do Legii, z którą tuż przed wyjazdem na francuską imprezę zdobył mistrzostwo i Puchar Polski. Tytuł mistrzowski obronił w kolejnym sezonie, a następnie znów sięgnął po krajowy dublet.
W roku 2019 przyszedł czas na spróbowanie sił w zagranicznym klubie. Doświadczony stoper trafił do tureckiego MKE Ankaragucu SK. Do Polski wrócił po niecałych trzech sezonach, zostając po raz kolejny zawodnikiem Jagielloni i to właśnie ze stolicy Podlasia przeniósł się do Wieczystej, w której rozgrywa obecnie drugi sezon. Poprzedni zakończył się dla jego zespołu awansem na poziom centralny.
Twardziel z Bydgoszczy
Innym byłym reprezentantem Polski, który obecnie występuje w Wieczystej, jest Jacek Góralski. W kadrze zagrał 21 razy, zadebiutował za kadencji Adama Nawałki, w 2014 roku we Wrocławiu w zremisowanym 1:1 meczu towarzyskim ze Słowenią. Rywal ten był dla niego wyjątkowy, gdyż trzy lata później w Warszawie, znów w spotkaniu przeciwko Słoweńcom, tym razem w ramach eliminacji mistrzostw Europy, opisywany przez nas piłkarz zdobył jedyną bramkę w reprezentacyjnej karierze. W 2018 roku, podobnie jak wspomniany wyżej Pazdan, wziął udział w mistrzostwach świata.
Pomocnik słynący z twardej gry i boiskowego charakteru urodził się we wrześniu 1992 roku w Bydgoszczy. Pierwsze kroki w futbolu stawiał w tamtejszym Zawiszy. Kolejnymi klubami w jego CV były Victoria Koronowo i Błękitni Gąbin. Dłużej, bo przez cztery sezony, Góralski pograł w Wiśle Płock, a w Ekstraklasie zadebiutował jako gracz Jagielloni Białystok, do której przyszedł tuż po odejściu z niej Michała Pazdana.
W sezonie 2016/2017 świętował wywalczone z drużyną ze stolicy województwa podlaskiego wicemistrzostwo Polski. Później dane mu było zdobywać tytuły mistrzowskie, ale już poza ojczyzną. Bydgoszczanin najpierw sięgnął dwukrotnie po mistrzostwo Bułgarii z Łudogorcem Razgrad, z którym grał także w europejskich pucharach, następnie zaś odnosił sukcesy w Kazachstanie, gdzie z Kajratem Ałmaty był najlepszy w tamtejszej lidze oraz w krajowym pucharze.
Dzięki tym osiągnięciom reprezentant Polski zapracował na transfer do Niemiec i w 2022 roku został zawodnikiem VfL Bochum. Bundesligi jednak nie pobił, rozegrawszy w niej tylko cztery mecze. Niedawno udzielił na łamach „Przeglądu Sportowego” wywiadu, w którym powiedział, że i tak jest zadowolony z tego, iż dostał się do jednej z najmocniejszych lig w Europie:
Zacznijmy od tego, że już samo dostanie się do tych rozgrywek, jest sporym sukcesem. Wystarczy zobaczyć, ilu Polaków gra tam dziś: Jakub Kamiński, Kamil Grabara, Tymoteusz Puchacz, Robert Gumny, zanim doznał poważnej kontuzji. To wszyscy. Niemieckie kluby przed transferem obserwują kandydata przez kilka lat. Cieszę się, że ja tę selekcję przeszedłem.
Po epizodzie w Niemczech Góralski miał oferty z klubów ekstraklasowych, mógł także wrócić do Kazachstanu, wybrał jednak propozycję Wieczystej, co dziwiło wówczas wielu kibiców, ekspertów i obserwatorów. Wydawało się bowiem, że zawodnik wciąż ma predyspozycje do gry na najwyższym szczeblu, lecz zdecydował się na podpisanie umowy w Krakowie.
Jak wiadomo, Wieczysta dysponuje dużym budżetem, więc dzięki występom w jej barwach można solidnie zasilić konto. We wspomnianym wywiadzie Góralski nie ukrywał, że pieniądze były poważną motywacją przy wyborze klubu:
Ostatnio powiedziałem prezesowi Wojciechowi Kwietniowi, że stresuję się coraz bardziej, bo w Wieczystej zostało mi już tylko dwadzieścia jeden pensji. Niby to był żart, ale w sumie… to prawda. Nie jestem hipokrytą, nie ukrywam, że w piłkę gram głównie dla pieniędzy. To mój zawód i wykonując go, chcę zarabiać jak najwięcej.
Gdy w zeszłym sezonie Wieczysta wywalczyła awans na trzeci poziom ligowych rozgrywek, Góralski cieszył się w nietypowy sposób, który wzbudził niesmak wśród wielu osób obserwujących polską piłkę. W Internecie został opublikowany film, na którym były reprezentant Polski wypija „na hejnał” zawartość butelki. Zawodnik tłumaczył później, że nie znajdowała się w niej wódka, lecz woda i pewnie ma rację, gdyż tę pierwszą trudno byłoby wciągnąć na raz, utrzymawszy się w postawie stojącej.
Ci, co mnie znają, wiedzą, że alkohol piję rzadko, tylko kilka razy w roku. Nigdy też nie byłbym w stanie wypić na raz butelki wódki, a później cały wieczór stać na nogach. Zresztą mało który człowiek byłby. Natomiast jeśli ktoś będzie chciał upierać się przy jakiejś teorii, to tak zrobi i nie zmienię jego zdania. Powtórzę więc ostatni raz: w butelce była woda. Zamykam ten temat, bo wolę skupić się na przygotowaniu cieszynki, którą zaprezentuje światu po naszym kolejnym awansie – mówił piłkarz we wspomnianej rozmowie przeprowadzonej przez Sebastiana Staszewskiego.
Mecz w Rzeszowie
Wracamy do meczu zapowiadanego we wstępie, by opowiedzieć, jak w starciu z Resovią spisała się drużyna dwóch opisanych powyżej zawodników. Początkowo lepiej prezentowali się gospodarze, którzy stwarzali więcej okazji.
Ich ataki przyniosły efekt w 20. minucie, gdy precyzyjnym strzałem z ponad 20 metrów popisał się Radosław Bąk. Zawodnicy Jakuba Żukowskiego walczyli o kolejnego gola, bliski trafienia był między innymi Maciej Górski, ale w pierwszej połowie nie padło więcej bramek.
W drugiej części wszystko się odwróciło, choć najpierw Resovia mogła podwyższyć prowadzenie. Zmarnowała jednak dwie świetne sytuacje, a później zaczęła się dominacja Wieczystej. W 56. minucie wyrównał Goku, wykorzystując błąd w defensywie miejscowych. Kolejne trafienie gości nie zostało uznane, gdyż sędzia wyłapał zagranie ręką zawodnika krakowskiej drużyny, ale niecały kwadrans później było już 2:1 dla zespołu Sławomira Peszki, gdyż Jakuba Tetyka przelobował Manuel Torres. Na dziewięć minut przed końcem Hiszpan w efektowny sposób trafił po raz drugi, a w doliczonym czasie ustrzelił hat-tricka, ustalając wynik na 4:1 dla Wieczystej.
Pomeczowe echa
W drużynie Wieczystej roi się od gwiazd. Oprócz opisywanych w tym tekście Pazdana i Góralskiego występami w reprezentacji może pochwalić się także inny zawodnik tego klubu – Rafał Pietrzak. Obrońca zaprezentował się w narodowych barwach trzy razy. Z orzełkiem na trykocie biegał po boisku również obecny trener krakowskiej drużyny, pochodzący z Podkarpacia 44-krotny reprezentant Sławomir Peszko, który tak podsumował mecz z Resovią na konferencji prasowej:
Ten mecz miał dwie różne połowy. Słabo weszliśmy w mecz, brakowało też jakości przed polem karnym, a dobrze wiemy, jaką jakość ma nasz zespół. Nie było tej jakości widać w pierwszej połowie. Druga połowa była zdecydowanie inna. Czasem nie trzeba od razu reagować zmianami personalnymi, ale skorygować coś w ustawieniu i to zrobiliśmy. Wycofaliśmy trochę Goku, a wyszliśmy wyżej skrzydłowymi i napastnikiem. Bardzo dobrze to funkcjonowało.
Trener Resovii Jakub Żukowski rozpoczął pomeczową wypowiedź od gratulacji dla zwycięzców:
Chciałem pogratulować gościom zwycięstwa, konsekwencji i dążenia do uzyskania pozytywnego rezultatu. Mecz do 70. minuty był wyrównany, ale bramka wyrównująca, którą podarowaliśmy gościom trochę podcięła nam skrzydła. Od 70. minuty goście byli zdecydowanie lepszym zespołem i zasłużyli na zwycięstwo. W pierwszej połowie byliśmy zespołem nieco lepszym, zabrakło nam konkretów, podobnie jak na początku drugiej połowy, kiedy mieliśmy sytuacje. Wydaje mi się, że gdybyśmy je wykorzystali, to ten mecz zakończyłby się innym rezultatem, ale taka jest piłka.
Po zakończeniu konferencji prasowej prosto z szatni do dziennikarzy wyszedł Radosław Bąk, zdobywca jedynej bramki dla Resovii. Młody pomocnik mocno żałował, że jego drużyna, mimo dobrego początku zarówno pierwszej, jak i drugiej połowy, musiała uznać wyższość rywala:
Jest niedosyt. Szkoda, że przegrywamy ten mecz, bo dobrze weszliśmy w drugą połowę, mieliśmy dwie-trzy sytuacje, które mogły zamknąć mecz i dać trzy punkty. Sytuacja niestety potoczyła się inaczej i zostaliśmy bez punktów.
Piłkarz rzeszowskiego zespołu podkreślił, że zawodnicy Jakuba Żukowskiego w pierwszej części meczu zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, lecz później ich gra nie była już tak zadowalająca:
Uważam, że w pierwszej połowie wyglądaliśmy bardzo dobrze w defensywie, byliśmy bardzo dobrze zorganizowani, mieliśmy dobre okazje, niestety w drugiej połowie sytuacja potoczyła się nie po naszej myśli.
Bramka zdobyta w spotkaniu przeciwko Wieczystej była dla Radosława Bąka pierwszym trafieniem w tym sezonie. Mimo przegranego meczu występ 20-latka można ocenić pozytywnie, o czym mówił także sam zawodnik:
Indywidualnie jestem z siebie bardzo zadowolony, cieszę się, że zdobyłem bramkę, bo w końcu ciężka praca, której się poświęcam, owocuje.
Sześć dni po meczu z Wieczystą piłkarzy Resovii czekała wyjazdowa potyczka z Chojniczanką będąca dla nich ostatnim spotkaniem w tym roku. Radosław Bąk wierzył, że jego zespół odbuduje się po porażce z beniaminkiem i wywalczy na Pomorzu lepszy wynik:
Mam nadzieję, że przekujemy tę porażkę w trzy punkty, wywieziemy z Chojnic zwycięstwo i udanie zakończymy granie w tym roku, a potem naładujemy baterię na kolejny rok.
Sztuka ta zawodnikom rzeszowskiego klubu się nie udała. Podopieczni trenera Żukowskiego przegrali 1:2 i zimową przerwę spędzą poza strefą barażową. Wiosenne granie rozpoczną meczem z Zagłębiem Sosnowiec, które w zeszłym sezonie, podobnie jak Resovia, rywalizowało na zapleczu Ekstraklasy.