5 lutego 2015 roku wydarzyło się to, czego najbardziej obawiał się prezydent Gwinei Równikowej Teodoro Obiang. Kompletna kompromitacja organizacyjna Pucharu Narodów Afryki w 2015 roku stała się faktem. I nie chodzi tutaj o wynik sportowy. Gospodarze – Gwinea Równikowa – dotarli bowiem aż do półfinału turnieju. Dramat wydarzył się na trybunach. Dzisiaj w Retro Futbol o półfinale Ghana – Gwinea Równikowa, który omal nie skończył się linczem. Dziś przedstawiamy Wam tekst opisujący skandal w Malabo.
Marzenie prezydenta
Teodoro Obiang, kontrowersyjny prezydent-dyktator Gwinei Równikowej, w 2015 roku znów zyskał możliwość poprawy wizerunku swojego reżimu w oczach międzynarodowej opinii publicznej. Znów, ponieważ 3 lata wcześniej Gwinea Równikowa również była gospodarzem Pucharu Narodów Afryki, a w zasadzie współgospodarzem (razem z Gabonem).
Pierwotnie turniej w 2015 roku miał być rozegrany w Maroko, jednak ze względu na postępujące zagrożenie związane z epidemią eboli w Maroku, Gwinea Równikowa zaproponowała awaryjne przejęcie organizacji turnieju. Afrykańska Konfederacja Piłkarska przystała na tę propozycję, więc Gwinea Równikowa stała się teatrem turnieju, tym razem już jako samodzielny gospodarz.
Obiang rządząc krajem od ponad 35 lat, chciał powrócić do narracji mówiącej o Gwinei Równikowej jako nowoczesnym i silnym afrykańskim kraju, co jednocześnie miało wpłynąć na poprawę jego wizerunku – skądinąd mocno kontrowersyjnego. Kult jednostki prowadzony przez państwowe media, doniesienia o porwaniach i torturach opozycjonistów lub nawet zabójstwa, ograniczenia w swobodzie wypowiedzi, niegospodarność i malwersacje publicznych pieniędzy czy klasyczny nepotyzm.
Wymieniać można długo, lecz teraz nie o tym. Duże międzynarodowe turnieje sportowe od kilkudziesięciu lat stanowią ważny element dyplomacji państw. Organizacja takiego wydarzenia tworzy środowisko koncyliacji politycznej, okazje do lobbingu w wybranych sprawach lub – przy odpowiedniej oprawie medialnej – poprawę wizerunku kraju i polityków. Puchar Narodów Afryki, niewątpliwie popularny turniej w Europie, przyciąga przed telewizory wiele osób. Poziom sportowy plus efektowne stadiony i pełne trybuny mogą dostarczyć na pewno więcej korzyści niż zmartwień.
Wydawać by się mogło, że duży turniej w małym terytorialnie kraju będzie stanowić ciekawą alternatywę dla społeczeństwa. Nie było jednak ono zainteresowane turniejem, co oznaczało raczej pustki na trybunach. Obiang pomimo próby zachęcania obywateli, by odwiedzać stadiony, nie miał pozytywnego wizerunku we własnym kraju. Dopiero nadzwyczajne wyniki reprezentacji gospodarzy i awans do półfinału turnieju spowodował, że arena wypełniła się kibicami. Mecz o finał z Ghaną miał stanowić piękną wizytówkę reżimu Obianga.
Faworyt z góry znany
Mecz w stolicy Gwinei Równikowej Malabo odbył się 5 lutego 2015 roku. Areną półfinałowego spotkania między reprezentacjami Ghany i Gwinei Równikowej było Nuevo Estadío de Malabo. Zdecydowanym faworytem spotkania według opinii publicznej i bukmacherów była drużyna Ghany. Na prawej obronie grał uznawany wówczas za duży talent zawodnik Augsburga Abdul Baba Rahman (w sierpniu 2015 roku wytransferowany do Chelsea), w środku tempo gry dyktował znany później z La Liga Mubarak Wakaso, a z przodu brylowali bracia Ayew. Starszy z nich, Andre, był wówczas gwiazdą Ligue 1 i Marsylii, a młodszy – Jordan – był zawodnikiem Lorient, tuż przed transferem do Premier League. Na ławce doświadczony Asamoah Gyan oraz młody i obiecujący gracz Frank Acheampong.
W drużynie Gwinei Równikowej próżno było szukać wielkich, lub w ogóle znanych nazwisk. Jeśli jacyś piłkarze z Gwinei Równikowej grali w Europie, to raczej w ligach pokroju maltańskiej, drugiej rosyjskiej lub estońskiej. Z ciekawszych nazwisk warto wymienić największą gwiazdę tej drużyny, pomocnika Javiera Balboę z Estorilu Praia w lidze portugalskiej (wychowanek Realu Madryt, między 2006 a 2008 rokiem zaliczył kilka występów dla pierwszej drużyny Realu), obrońcę Emilio Nsue (co ciekawe, na tym turnieju Nsue grał w ataku), który w 2015 roku próbował podbić angielskie boiska i występował w Middlesbrough i wraz z tym zespołem awansował do Premier League (choć wiele tam nie pograł) lub Iban Salvador – w 2015 roku mając 19 lat próbował odnaleźć się w Valencii, a dzisiaj kręci się w okolicach hiszpańskiej drugiej ligi.
Ghana zgodnie z planem
Mecz raczej nie należał do najbardziej porywających, był raczej jednostronny. Ghana większość spotkania atakowała bramkę Gwinei Równikowej, lecz przez pierwsze 40 minut nie mogła tej przewagi udokumentować. Po faulu w 41. minucie bramkarza reprezentacji Gwinei Równikowej na Appiahu, rzut karny wykorzystał Jordan Ayew. Swoją drogą – dzisiaj bramkarz na pewno nie pozwoliłby sobie na taką wycieczkę poza linię bramkową.
Tuż przed przerwą typową bramkę do szatni dla Ghany po podaniu Atsu zdobył Wakaso. Szybka kontra po nieudanym rzucie rożnym została bardzo ładnie wykończona przez Ghańczyków i na przerwę reprezentacja Gwinei Równikowej schodziła z bagażem dwóch bramek. Po zmianie stron Ghana miała kolejne sytuacje, ale w 55. minucie niemal stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Andre Ayew, a dwie minuty później swoją okazję zmarnował Appiah.
PRZECZYTAJ TEŻ: Henryk Kasperczak – z Mielca na podbój Afryki
Dobicie drużyny gospodarzy nadeszło w 75. minucie, kiedy to po serii nielogicznych decyzji zawodników Gwinei Równikowej bramkę dla Ghany zdobył Andrew Ayew po podaniu Appiaha. Ghana zgodnie z planem wypunktowała gospodarzy, a udział tychże w turnieju się skończył. I choć do końca spotkania pozostawało około 15 minut, to historia meczu została przyćmiona to, co nastąpiło po strzeleniu trzeciej bramki.
Skandal w Malabo, czyli lincz wisiał w powietrzu
Na trybunach atmosfera była napięta od samego początku spotkania. Kibice drużyny gospodarzy od pierwszej minuty byli nastawieni wrogo, by nie powiedzieć, że wręcz konfrontacyjnie wobec drużyny i kibiców Ghany. Sytuacja zaogniła się w okolicach 40. minuty spotkania, gdy sędzia Eric Otogo odgwizdał rzut karny dla Ghany.
Z trybun na murawę poleciały butelki w kierunku przyjezdnych piłkarzy oraz kibiców. Reakcję miejscowych kibiców dodatkowo inspirowała postawa ich drużyny, która bardzo ekspresywnie próbowała kwestionować decyzję sędziego. Pierwsza połowa upłynęła zatem pod znakiem obrażania i obrzucania gości z Ghany. Zawodnicy oraz sztab na ławce rezerwowych Ghany musieli oddalić się od trybun i podeszli bliżej boiska, by unikać lecących przedmiotów. Obrywało się także zawodnikom gospodarzy. Druga bramka, która wpadła tuż przed przerwą, dolała oliwy do ognia. Sytuacja była na tyle groźna, że wymagana była pomoc policji.
Eskorta i osłona policji towarzyszyła piłkarzom reprezentacji Ghany podczas schodzenia do szatni na koniec pierwszej połowy. 15 minut przerwy nie przyniosło uspokojenia i taka sama potrzeba zaszła na początku drugiej części gry. Agresywny tłum Gwinejczyków na trybunach nakręcał się coraz bardziej. Nie pomagały apele spikera tego meczu, nie pomagały apele reprezentantów Gwinei Równikowej. Im dłużej trwał mecz, tym sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Na boisku lądowały kolejne przedmioty, bezpiecznie nie mogli czuć się również kibice z Ghany, zgromadzeni w jednym miejscu – na północno-zachodnim krańcu stadionu. Aż w końcu przyszła bramka na 3 do 0. To już dla miejscowych kibiców było za dużo.
„Verengueza”
Nie hamowali się, zaczęli agresywnie atakować Ghańczyków zgromadzonych na trybunach coraz większą liczbą przedmiotów, leciało wszystko, co było pod ręką. Prawdopodobnie podjęli też próbę sforsowania dość lichych zabezpieczeń odgradzających jedną grupę od drugich. Kibice reprezentacji Ghany, by uniknąć kontaktu na trybunach, przedostali się na murawę, na której rozgrywany był mecz. Policja zabezpieczała ten manewr i w zgromadzonym pośpiechu cała grupa kibiców gości dotarła za jedną z bramek. Celem policji było spokojne asekurowanie grupy oraz wyprowadzenie jej tak, by nie prowokować kibiców gospodarzy. Sprawa stała się jednak bardzo poważna, w momencie gdy agresywny tłum otoczył z każdej strony dużo mniejszą grupę Ghańczyków. Licz wisiał w powietrzu.
Wobec takiego rozwoju sytuacji, sprawę w swoje ręce wzięła policja. Metody by opanować agresywny tłum były równie skuteczne, co brutalne. Służby na miejscu zdecydowały się na ryzykowny manewr niskim przelotem helikopterem nad trybunami – około 30 metrów nad głowami. Hałas i gwałtowne podmuchy wiatru wywołane przez śmigła spowodowały rozproszenie się tłumu.
Helikopter powrócił jeszcze trzykrotnie w akompaniamencie granatów dymnych. Z drugiej strony kibice gospodarzy odpowiadali czymkolwiek się dało. Kamienie leciały gdzie popadnie, obrywali również dziennikarze. Twitterowe konto ghańskiej federacji określiło te zdarzenia jako „strefę wojny”. Wszystkiemu przyglądali się zawodnicy, sędziowie, delegaci, media oraz przede wszystkim prezydent Teodoro Obiang.
W trakcie całego zdarzenia spiker wielokrotnie powtarzał słowo „verengueza”, czyli po hiszpańsku „wstyd”. Agresywne działania policji zaczęły słabnąć w momencie, gdy zorientowano się, że walczą już sami ze sobą. Około godziny 22:20 czasu miejscowego udało się opanować tłum, zabezpieczyć grupę kibiców z Ghany oraz dokończyć mecz, już przy niemal pustych trybunach. Kapitan reprezentacji Gwinei Równikowej – Emilio Nsue – przepraszał publicznie za ten skandal, choć nie było to jego winą. Być może słaba gra w wykonaniu reprezentacji gospodarzy sprowokowała miejscowych kibiców do takiego zachowania, ale umówmy się – to nie jest żadne usprawiedliwienie. To po prostu nie powinno się wydarzyć.
Być może pewnym wytłumaczeniem jest ogólne społeczne poczucie niechęci wobec swojego prezydenta. Negatywne emocje kilkudziesięciu tysięcy ludzi zostały skumulowane w jednym momencie w Malabo, a mecz piłkarski stał się tylko pretekstem, by zaatakować. Niestety celem tego ataku stali się niewinni niczemu Ghańczycy, jednak w pewnym sensie był to wyraz niechęci wobec Teodoro Obianga.
Słaba postawa reprezentacji w danym momencie oraz raczej obojętny Gwinejczykom turniej firmowany przez reżim Obianga stały się teatrem wyrazu sprzeciwu społecznego. Bezpośrednia konfrontacja i atak zorientowany na Ghańczyków poważnie naruszyły już i tak kiepski wizerunek reżimu prezydenta Gwinei Równikowej.
Organizacja turnieju sportowego zawsze wiąże się z grą interesów: bilans zysków i strat. Coś można ugrać, coś można stracić. Korzyści mogą być równie duże, co ryzyko. W przypadku Pucharu Narodów Afryki w 2015 roku Teodoro Obiang uległ pokusie wyeksponowania silnego i stabilnego społecznie państwa. Tymczasem błędne założenia o „miłości do futbolu” obywateli Gwinei Równikowej stały się mrzonką, a wydarzenia z piątego lutego na stałe wpisały historię turnieju oraz całego kraju. A świat zobaczył i zastanowił czy faktycznie w Gwinei Równikowej jest tak, jak przedstawiają to lokalne media. A sam skandal w Malabo przeszedł już do historii piłki nożnej.
ZOBACZ: George Weah – duma Afryki
MIESZKO RAJKIEWICZ
- https://www.theguardian.com/football/2015/feb/05/africa-cup-nations-ghana-equatorial-guinea-violence
- https://www.rfi.fr/en/africa/20150206-violence-erupts-equatorial-guinea-ghana-can-semi-final [/su_spoiler]
skandal w Malabo skandal w Malabo skandal w Malabo skandal w Malabo skandal w Malabo