Sławomir Rutka – Trudna historia legendy Korony Kielce

Czas czytania: 6 m.
5
(7)

Ocenianie innych przychodzi nam bardzo łatwo. Warto jednak czasem przy tym spróbować zapoznać się z całą paletą barw, aby przekonać się, że nie wszystko w życiu jest wyłącznie czarne albo białe. Poznajcie historię Sławomira Rutki.

Sławomir Rutka – biogram

  • Pełne imię i nazwisko: Sławomir Rutka
  • Data i miejsce urodzenia: 16 kwietnia 1975, Jedlnia-Letnisko
  • Data i miejsce śmierci: 22 lutego 2009, Pionki
  • Wzrost: 181 cm
  • Pozycja: obrońca

Historia i statystyki kariery

  • Proch Pionki (1992–1994)
  • Radomiak Radom (1995)
  • MG MZKS Kozienice (1995–1997)
  • Korona Kielce (1997–1998)
  • Legia Warszawa (1999) – 8 meczów
  • 2000 Widzew Łódź – 10 meczów (2000)
  • Ruch Radzionków (2000–2001) – 13 meczów
  • Widzew Łódź (2001–2002) – 17 meczów
  • ŁKS Łódź (2002) – 16 meczów
  • Korona Kielce (2003–2008) – 21 meczów
  • Proch Pionki (2008–2009) – 1 mecz

Kariera trenerska

  • Proch Pionki (2008–2009)

Piłkarskie początki

Sławomir Rutka urodził się w Jedlni-Letnisko – małej miejscowości nieopodal Radomia. To tam stawiał swoje pierwsze kroki z piłką przy nodze, grając dla lokalnej Jodły. Jego talent wkrótce został dostrzeżony przez trenera Jerzego Leszczyńskiego, który sprowadził go do pobliskiego Prochu Pionki.

Nastoletni obrońca szybko stał się pewnym punktem zespołu, z którym wywalczył awans do III ligi. Do dziś jest to największy sukces w historii tego klubu.

Przez wiele lat swojej kariery szkoleniowej nie miałem takiego zawodnika jak Sławek. Oprócz tego, że miał wyjątkowy talent, to był bardzo pracowity. Nigdy nie było z nim żadnych problemów wychowawczych

WSPOMINAŁ SWOJEGO PODOPIECZNEGO TRENER JERZY LESZCZYŃSKI.

Przygoda Prochu na trzecim szczeblu rozgrywkowym trwała tylko jeden sezon. Zespół spadł z ligi, a Rutka przeszedł do drugoligowego Radomiaka Radom.

Klub zmagał się w tamtym czasie z ogromnymi problemami finansowymi. Nie tylko brakowało pieniędzy na wypłaty, ale ogólnemu zniszczeniu uległy nawet budynki klubowe, płyta boiska czy zaplecze socjalne. Zieloni sezon zakończyli spadkiem, a trudny okres wciąż jest określany przez kibiców najgorszym w historii Radomiaka.

Następne dwa lata Rutka spędził w MZKS Kozienice, z którym dwukrotnie zajął drugie miejsce w III lidze. Później trafił do Korony Kielce, a sam transfer należałoby określić jako przypadkowy.

Graliśmy wtedy w trzeciej lidze, przyszedł do nas nowy sponsor — Nida Gips. Pojawiły się plany awansu do drugiej ligi. W Kozienicach grał wtedy znakomity napastnik Grzegorz Seremak i nasi działacze postanowili kupić go do drużyny. Klub z Kozienic zaproponował, żeby dokooptować jeszcze Sławka Rutkę. Oba kluby doszły do porozumienia i ci zawodnicy znaleźli się w Kielcach. Jak się później okazało, transfer Sławka był strzałem w dziesiątkę, natomiast Grzegorz Seremak tutaj kariery nie zrobił i bardzo szybko opuścił nasz klub.

– opowiadał o wydarzeniu ówczesny kierownik drużyny Paweł Wolicki.

Rutka bardzo szybko wpasował się w charakter kieleckiego zespołu. Na boisku zawsze wyróżniał się walecznością, a jego warunki fizyczne tylko mu w tym pomagały. Przeciwnikom niezwykle trudno było go przejść czy przewrócić. Koledzy z zespołu nawet nadali mu przydomek „Łyda” ze względu na potężnie zbudowane nogi.

Działacze z Kozienic zapewne pluli sobie wtedy w brodę, że oddali bez żalu obrońcę, którym teraz interesowały się największe kluby w Polsce.

Piłkarz wkrótce trafił do Legii Warszawa, lecz nie zdołał się przebić do pierwszego składu. W ciągu pięciu lat Rutka reprezentował jeszcze barwy trzech innych pierwszoligowych klubów. Były to: Widzew Łódź, Ruch Radzionków i ŁKS Łódź.

Nie ma jak w Kielcach

I choć Łyda nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej, to wciąż otrzymywał oferty z I ligi. Ostatecznie postanowił wrócić tam, skąd wypłynął na szerokie wody – do Kielc. Z Koroną najpierw wywalczył awans do II ligi, a potem pierwszy w historii klubu awans na najwyższy poziom rozgrywkowy.

Sławek był piłkarzem całym sercem. Na boisku nie myślał o sobie, chciał wyłącznie dobra drużyny. W każdym meczu dawał z siebie wszystko, zawsze walczył do samego końca. Każde niepowodzenie bardzo przeżywał i każdy błąd brał na siebie, co bardzo rzadko było racją, ale tego typu był piłkarzem. Każdą porażkę przeżywał, ale gdy wychodził na kolejny mecz, nie widać było po nim tego, bo zawsze walczył, nawet jak sytuacja w meczu była już stracona.

– wspominał przyjaciel piłkarza Arkadiusz Bilski, który był kapitanem tamtej drużyny.

Po awansie do elity Rutka nie był już tak często wybierany do pierwszego składu. Wciąż jednak był uważany za ważną postać w zespole. Stawiano go młodym piłkarzom za wzór do naśladowania nie tylko jako sportowca, ale także jako człowieka. Członkowie tamtej ekipy zapamiętali go jako kulturalną, miłą i uczynną osobę.

Sławek Rutka był dobrym duchem w Koronie. Miał coś w sobie, taką charyzmę, pozytywne oddziaływanie na zespół. To było widać na każdym kroku, był dobrym kolegą, dobrym duchem w drużynie. Oddałby serce za Koronę i był w niej całym sercem

– opisywał piłkarza Paweł Wolicki.

Ta część kibiców, która nie kojarzy Rutki jako piłkarza, z pewnością pamięta piosenkę, którą śpiewał razem z kolegami na cześć Grzegorza Piechny, podczas gali Canal+Sport.

Łyda już powoli przygotowywał się na to, co mógłby robić po zakończeniu kariery piłkarskiej. Ukończył kurs instruktora, a także rozpoczął kurs na drugą klasę trenerską. Miał nadzieję, że zostanie w Koronie trenerem grup młodzieżowych.

Afera korupcyjna

Wszystko zmieniło się, gdy większości drużyny z czasów gry w III lidze postawiono zarzuty korupcyjne. Wyszło na jaw, że zawodnicy ze swoich premii składali się na łapówki dla sędziów i obserwatorów PZPN.

Rok wcześniej przekonaliśmy się, że bez kupowania spotkań nie da się odnieść sukcesu. W meczach ze słabszymi drużynami nie mogliśmy wyjść z połowy, bo przeciwnikom pomagał arbiter. Uznaliśmy, że taka sytuacja nie może powtórzyć się w kolejnym sezonie. Zrobiliśmy w szatni głosowanie. Siedemdziesiąt procent zespołu było za tym, żeby pieniądze z naszych premii szły na sędziów. Na początku mieliśmy sobie pomóc w pięciu, sześciu meczach, ale inne drużyny walczące o awans też to robiły, więc nie odpuszczaliśmy.

– wypowiadał się dla Przeglądu Sportowego Arkadiusz Bilski.

Sławomir Rutka dobrowolnie poddał się karze 2 lat więzienia w zawieszeniu na 4 lata i grzywnę. Jeszcze wcześniej, zanim padły oficjalne zarzuty jego kontrakt z Koroną został rozwiązany i piłkarz musiał rozpocząć poszukiwania nowego klubu.

Było to trudne, nawet nie tyle ze względu na nazwisko kojarzące się z korupcją, ile problemy zdrowotne. Rutka przeszedł skomplikowaną operację kolana i nie było ono gotowe do dużego wysiłku.

Z Prochu powstałeś…

Nie wiedząc, co począć, piłkarz wrócił w swoje rodzinne strony, gdzie pracował przy spisywaniu liczników. Później został jeszcze grającym trenerem Prochu Pionki, występującego w lidze okręgowej.

Na ponad cztery miesiące zaszył się w Jedlni-Letnisko. Nie chciał słyszeć o futbolu. Z czasem jednak udało nam się go wyciągnąć z tego dołka i namówić do treningów w Prochu. Widać było, że praca dawała mu wiele przyjemności.

– opisywał Mirosław Lepa, ówczesny prezes Prochu.

I choć Rutka nie mógł liczyć na wysoką pensję, to wypowiadał się bardzo pozytywnie o swojej nowej pracy. Utworzył specjalną grupę dla dzieci, a podczas zajęć dał się poznać z dobrego podejścia do najmłodszych.

W Pionkach jest olbrzymi potencjał piłkarski. Chciałbym z ławki trenerskiej sprawić, aby ci młodzi gracze zaczęli swój talent wykorzystywać, jak należy.

– tak o perspektywach swojej pracy wypowiadał się Sławomir Rutka.

Niecałe pół roku później media obiegła dramatyczna wiadomość. Sławomir Rutka popełnił samobójstwo. Ciało odkryła żona piłkarza, gdy razem z dziećmi wchodziła do mieszkania.

To jest szok. Gdy dowiedziałem się o tym, nogi się pode mną ugięły. Rozmawialiśmy całkiem niedawno. Cieszył się, że po kontuzji nie ma już śladu, wiosną wróci do pełnej formy i pomoże Prochowi w zdobywaniu punktów .

– mówił Artur Kupiec, ówcześnie trener Broni Radom.

W takich okolicznościach zawsze nasuwają się pytania, dlaczego doszło do tragedii. Domysły w sposób naturalny często odnosiły się do afery korupcyjnej.

Wiem, że sytuacja, która miała miejsce, na pewno pomogła Sławkowi w takiej decyzji, a nie innej. To był krok milowy. Są dużo większe tragedie niż to, co się nam wydarzyło i trzeba sobie umieć z tym radzić. Jednak jest dużo osób, które nie wytrzymują napięcia i nie mogą tego ułożyć w głowie. Przykładem takiej osoby jest Sławek, który wszystkie obawy zostawiał dla siebie. To się w nim tłumiło i dusiło, aż podjął decyzję, która na dobrą sprawę dla wszystkich jest zła. Dla niego może już nie, ale dla innych ludzi, którzy zostali i muszą z tym wszystkim żyć, nie jest to sytuacja do zaakceptowania. Minęło wiele lat od śmierci Sławka, a każda z osób, która dobrze go znała, pamięta dzień jego śmierci, jakby to było niedawno.

– wypowiadał się dla Faktu Arkadiusz Bilski.

Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych

I choć Rutka popełnił przestępstwo, jakim niewątpliwie jest korupcja, to każdy wspomina go jako dobrego człowieka. Pamiętają o nim także kibice Korony Kielce.

Podczas meczu z Pogonią Szczecin, który wypadał w 10 rocznicę śmierci piłkarza, uczcili oni oklaskami pamięć swojego byłego zawodnika. Miało to miejsce w 14 minucie spotkania. To właśnie z tym numerem na koszulce Rutka bronił żółto-czerwonych barw.

Wyjątkowym wydarzeniem jest także organizowany od ponad 10 lat Memoriał Sławomira Rutki. Każdego roku do Pionek zjeżdżają się zawodnicy, przyjaciele i kibice, aby wziąć udział w turnieju piłkarskim. W zmaganiach uczestniczą drużyny z miast, z którymi piłkarz był związany, m.in. z Kielc czy Radomia.

Próbujemy upamiętnić to wszystko, co się wydarzyło i staramy się zachować w nas wspomnienie o Sławku. Jesteśmy coraz starsi, ale jeszcze dalej gramy. Staramy się w tym uczestniczyć i pomagać sobie nawzajem np. w dojeździe. A przede wszystkim pomóc rodzinie Sławka. Głównie duchowo, czasami może trochę finansowo. Jego żonie Ani potrzebne jest bardziej potrzebne mentalne wsparcie, które pokaże jej, że nie jest ona sama z tym wszystkim. Podczas memoriałów widać również nowe osoby, które nie znały Sławka, ale chcą wesprzeć tę inicjatywę. I bardzo dobrze. Robimy się coraz starsi i siłą rzeczy rok w rok coraz mniej z nas może uczestniczyć. Sławek to bardzo pozytywna postać. Pragniemy zachować pamięć o nim jak najdłużej.

– opowiadał dla tabloidu Arkadiusz Bilski.

Zmagania piłkarskie na pierwszy rzut oka dominują, ale są one niejako pretekstem do tego, aby zebrali się w jednym miejscu dawni znajomi i powspominali wspólnie swojego starego przyjaciela. Gra w piłkę staje się tłem. Bo w tej historii najważniejszy jest człowiek.

Mariusz Włodarski

Źródła:

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 7

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img

Więcej tego autora

Najnowsze

„Jak (nie) grać w Europie”? Nowa książka Michała Zachodnego już w sierpniu

Dlaczego polskie kluby radzą sobie w europejskich rozgrywkach gorzej od przedstawicieli lig będących na podobnym poziomie? Michał Zachodny, dziennikarz Viaplay oraz autor ciepło przyjętej...

Nandor Hidegkuti – człowiek ze „Stali” Rzeszów

Mało kto wie, że w „tych” latach 70-tych, a dokładnie w 1972 roku trenerem piłkarzy rzeszowskiej Stali był Węgier Nandor Hidegkuti. Dlaczego jest to...

Rapid Wiedeń – historia i teraźniejszość

Rapid Wiedeń to drużyna, która stanowi o historii ligi Austiackiej - w tym artykule przyglądamy się klubowi z Wiednia.