Tofiq Bahramov i jego słynna decyzja. Zemsta czy nielogiczne uparcie?

Czas czytania: 6 m.
0
(0)

Stalingrad – zdążył wyszeptać Tofiq Bahramov tuż przed swoim ostatnim tchnieniem. Ponoć tak właśnie brzmiała jego odpowiedź, gdy przed jego śmiercią zadano mu pytanie, czemu był tak pewny swojej decyzji. Czy faktycznie tak było – tego już raczej się nie dowiemy, ta historia po prostu obrasta legendą. Jedno jest jednak pewne – żadna decyzja sędziowska nie wiąże się z większą dawką skrajnych emocji dwóch narodów. O czym w ogóle mowa? Zapewne większość z Was kiedyś o tym słyszała, ale dla przypomnienia.

Rok 1966, Mundial, finał. Anglia – Niemcy Zachodnie. Anglicy rozgrywają turniej u siebie, więc cała ojczyzna współczesnego futbolu postawiona na głowie. Dodatkowo, co bardzo ważne i istotne, mecz rozgrywany niewiele ponad 20 lat po II Wojnie Światowej. Emocje związane z rywalizacją Anglików z Niemcami zyskują dodatkowy ciężar, ten wyjątkowo niewdzięczny i dotyczący jeszcze wielu osób, które realnie pamiętały tamten czas. A jak już wiemy, często jeden mecz potrafi pozwolić w sposób cywilizowany „zemścić” się za przeszłość i konflikty. Lecz dzisiaj nie o tym. Samego meczu także nie będę streszczał, wiele zostało już powiedziane i napisane. Istotne jednak dla nas są wydarzenia z dodatkowego czasu gry.

101. minuta meczu, dogrywka. Geoff Hurst z około 10 metra huknął w stronę bramki. Piłka odbiła się od poprzeczki, uderzyła w murawę i wróciła w pole karne. Tilkowski i pozostali gracze reprezentacji Niemiec Zachodnich byli pewni, że piłka nie przekroczyła swoim obwodem linii bramkowej. Szwajcarski sędzia główny Gottfried Denst nie widział dokładnie całej sytuacji, więc udał się do swojego sędziego liniowego, który mógł lepiej ocenić sporne zdarzenie.

Tutaj mała dygresja. Obywatel neutralnej Szwajcarii prowadzący mecz pomiędzy Anglikami i Niemcami, ciekawa analogia. Czy przypadek? Nie wiem, ale wybór obywatela tego kraju na sędziowanie meczu pomiędzy akurat tymi zespołami jest w pełni uzasadniony. Wszak potencjalnie Szwajcar może być mniej obciążony emocjonalnie 20 lat po wojnie. Ale sędziowie liniowi? To już inna historia i tutaj chyba nie do końca zdawano sobie sprawę z tego, jak może to wpłynąć na wynik…

Wracając do kulminacyjnego momentu. Denst podbiega do swojego sędziego liniowego wyznaczonego na ten mecz, Tofiqa Bahramova, obywatela ZSRR. Bardzo ważne – Azera. Ten w zdecydowany sposób przekazuje informacje sędziemu głównemu – gol. Denst wskazuje na środek boiska, mamy 3:2 dla Anglików. Gracze niemieccy protestowali, lecz na nic się to zdało. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 4:2 dla Anglików, jednak tamten moment naznaczył cały finał i w zdecydowanym stopniu wpłynął na wynik. Czy decyzja słuszna? Oceńcie sami:

Ilekroć patrzę na tę bramkę, nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. W pierwszej chwili jestem w stanie przyznać mu rację. To była tak dynamiczna akcja i na tyle silne uderzenie, że z perspektywy boiska piłka przekroczyła linię, a nagrany przekaz telewizyjny po prostu nie jest w stanie tego oddać. Lecz z drugiej strony… Nie. No przecież widać, że piłka nie przekroczyła linii, niemal zawsze widać nawet gołym okiem, jak piłka jest po drugiej stronie, prawda?

Niemniej… Na pewno bardzo trudna sytuacja do oceny na gorąco, jeśli nie jesteś ustawiony bardzo dobrze, nawet w zwykłym meczu ligowym, a co dopiero w finale mistrzostw świata.

W 1996 roku Ian Reid oraz Andrew Zisserman z Uniwersytetu Oksfordzkiego podjęli próbę naukowej analizy czy faktycznie piłka przekroczyła linię bramkową. Raport w postaci artykułu można znaleźć tutaj.

Stopklatki, wykresy, wzory matematyczne – streszczać dokładnie nie będę. Kto chce może sam zajrzeć do artykułu. Konkluzja jednak prosta – bramki nie było. Między 2,5 do 6 cm według analiz – tyle głębiej powinna sięgnąć futbolówka, żeby bramka mogła być uznana. Cóż to jednak ma za znaczenie dzisiaj.

Zastanawiająca jest ta pewność, z jaką Bahramov przekazuje informację o bramce oraz to, w jaki sposób bronił tej decyzji przez całe swoje życie. Jedna z legend-anegdot mówi, że został nawet z tego powodu wezwany do Moskwy na spotkanie, żeby wyjaśnić swoją decyzję najważniejszym urzędnikom, a nawet spowiadać się przed ambasadorem niemieckim. Rzekomo miał ostro zareagować na całą presję i sytuację, aż trzasnął drzwiami przed ambasadorem i wyszedł… Tutaj historię jednak tonuje jego syn, który powiedział wprost, że ojciec był osobą kulturalną i uprzejmą, stąd na pewno nie mógł się tak zachować.

Pierwsza myśl i zarzut, jaki mógł się pojawić – na pewno chciał zemścić się na reprezentacji RFN za ich zwycięstwo w półfinale z ZSRR kilka dni wcześniej. Ale to jest zbyt proste i oczywiste. FIFA nie będąc pewna swojej decyzji o wyborze składu sędziowskiego na mecz finałowy, nie mogłaby wybrać obywatela kraju, który dopiero co odpadł. Podobno w owym czasie Tofiq Bahramov uchodził za jednego z lepszych sędziów międzynarodowych, więc wybór mógł być uzasadniony ze sportowego punktu widzenia. Wydawać się zatem może, że to nie jest główny powód.

Tofiq Bahramov urodził się w styczniu 1925 roku, zatem w trakcie wybuchu II Wojny Światowej miał 14 lat. Brał czynny udział w walkach z wojskami niemieckimi, a prawdopodobnie najbardziej naznaczyła go bitwa staliningradzka, która toczyła się od sierpnia 1942 roku do lutego 1943. Miał zatem 16-17 lat, gdy wziął udział w jednej z największych bitew na froncie wschodnim. Dodatkowo, jako obywatel Azerbejdżańskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej było to wręcz jego obowiązkiem brać udział w tym konkretnym starciu. Stalingrad (dzisiaj Wołograd) to był kluczowy punkt strategiczny, po którego przejęciu pozostaje otwarta droga w kierunku Kaukazu i dostępu do tego regionu. Ale my nie o tym. Tofiq Bahramov z dużą dozą pewności swoje wspomnienia z czasów wojennych miał głównie związane z tą bitwą – trzeba o tym pamiętać.

Ponoć zapowiadał się na całkiem solidnego piłkarza, grał dla takich klubów jak Spartak, Dynamo czy Neftchi Baku. Niestety karierę musiał przerwać ze względu na kontuzję nogi. Pierwszy raz sędziował podczas meczu juniorów, który obserwował. Sędzia nie stawił się na mecz, więc sam przejął gwizdek. I tak rozpoczęło się jego drugie życie w futbolu. Dojście do statusu sędziego międzynarodowego zajęło mu parę lat, udało mu się to w 1964 roku. Głównie dlatego, że nabierał doświadczenia przy rozgrywkach ZSRR i został nagrodzony miejscem w składzie sędziowskim FIFA. Poza mundialem z 1966 roku pracował także na mundialu w 1970 roku. Warto też dodać, że został pierwszym sowieckim sędzią, który sędziował finał europejskich rozgrywek (dokładnie pierwsze spotkanie dwumeczu finałowego Pucharu UEFA z 1972 roku Wolverhampton Wanderers vs Tottenham Hotspur). Tego samego roku sędziował meczu o Puchar Interkontynentalny Independiente – Ajax. Zatem można śmiało powiedzieć, że decyzja z finału Mundialu 1966 raczej nie wpłynęła negatywnie na dalszy rozwój jego kariery sędziowskiej. Swoją drogą, w swoich wspomnieniach dosyć barwnie oceniał zawód sędziego. Sędzia to „magik na 90 minut”. Cóż, chyba wyczarował Anglikom jedyny tytuł mistrzów świata. Plotka mówi, że otrzymał on od samej Królowej Elżbiety pamiątkowy złoty gwizdek, za specjalne „zasługi dla Anglii”. Najprawdopodobniej ów gwizdek rzeczywiście istnieje i posiada go syn Bahram w swoich zbiorach po ojcu.

Dlaczego Tofiq Bahramov był tak pewny swojej decyzji? Nie wiem. Myślę, że cała historia obrosła legendą ze względu na to, kto brał udział w meczu i dosyć łatwo było przypisać resentymenty wojenne uczestnikom meczu. Niemniej, według przekazów Bahrama Bahramova – syna Tofika – ojciec został przeproszony po meczu przez Uwe Seelera, który po obejrzeniu powtórek przyznał mu rację. Tak przynajmniej przekazywał Tofiq. Jego syn niejednokrotnie był pytany, czy ojciec nie mówił, że jednak się pomylił, jednak wersji ponoć nigdy nie zmienił. Według wspomnień Tofiq Bahramov wierzył w swoją decyzję, ze względu na miejsce odbicia piłki, ale z tej górnej części bramki. Piłka nie tyle dotknęła poprzeczki, co miała kontakt z siatką, a że odbicie futbolówki było tak dynamiczne, to nie był w stanie dojrzeć reszty sceny. Ale z racji tego, gdzie piłka dotknęła bramki w górnej strefie, nie miało dla niego znaczenia, gdzie uderzyła z powrotem o ziemię. Do końca swoich dni w to głęboko wierzył.

Cóż… kim jesteśmy, żeby móc to oceniać teraz. Wszystko co widzimy, to przekaz telewizyjny, który nie ma tej samej jakości, jak dzisiejsza technika. Nie było mnie tam, podejrzewam, że większości z Was też nie. A i osoby zebrane na stadionie – na trybunach, zawodnicy na boisku w dalszych strefach, fotografowie… Naprawdę niewiele osób mogło to dokładnie dostrzec. Jednak odpowiedzialność decyzji spadła na Bahramova i musiał ją podjąć. A być może faktycznie chciał się w ten sposób „zemścić” za Stalingrad? Albo po prostu podjął złą decyzję, lecz do końca życia uparcie się jej trzymał, nie chcąc jednocześnie przyznać się do błędu. Tego się nigdy nie dowiemy.

Kibice angielscy jednak nigdy mu tego nie zapomną i obok piłkarzy jest on niewątpliwym bohaterem dla nich.

Trzeba zwrócić tutaj uwagę na ciekawą kwestię. Imię Bahramova rozsławiło naród Azerski na całym świecie. Pomimo określenia „the Russian linesman” w prasie brytyjskiej, wiadomo było, że Tofiq Bahramov był Azerem. Stał się sędzią o międzynarodowej sławie i rozpoznawalności. Azerowie zyskali nieformalnego ambasadora, który przypomniał światu o ich narodzie. Jak ujął to jego syn: „Jako że teraz Azerbejdżan jest niepodległy, należy pamiętać o nim jako o członku narodu azerskiego. Tacy ludzie jak Tofiq Bahramov rodzą się raz na 100 lat”. I oczywiście – mówi to syn. Ale wyrazem jego faktycznego znaczenia dla historii futbolu niech będzie fakt, że jest pierwszym sędzią, który ma swój pomnik.

Odsłonięty na uroczystej ceremonii przed meczem w ramach eliminacji do MŚ 2006. Obecni byli m.in. syn Bahram Bahramov, prezydent FIFA Sepp Blatter, prezydent UEFA Michel Platini oraz Sir Geoff Hurst. Zaproszono także Tilkowskiego – bramkarza reprezentacji Niemiec Zachodnich podczas pamiętnego finału. Azerbejdżan podejmował reprezentację Anglii 13 października 2004 roku na Stadionie im. Tofiqa Bahramova. Tak tak, w 1993 Azerowie zmienili patrona wówczas stadionu narodowego Azerbejdżanu (poza tym nie wypadało chyba już dalej trzymać imienia towarzysza Lenina). Dopiero w 2015 roku miano stadionu narodowego przejął nowy obiekt w Baku – Stadion Olimpijski. Widać zatem gołym okiem, jakim szacunkiem darzy się nazwisko Bahramov i po dziś dzień jest ono pamiętane nie tylko w Azerbejdżanie, Anglii czy Niemczech. Jest pamiętane przez historię tej pięknej gry.

Tofiq Bahramov zmarł w 1993 roku w wieku 68 lat. Jednak jego legenda jest żywa w Azerbejdżanie do dzisiaj.

A los pisze niebanalne scenariusze i chyba to, co zabrano Niemcom w 1966, oddano w 2010 roku. Prawidłowo zdobyta bramka przez Franka Lamparda w meczu 1/8 z Niemcami nie została uznana. Ale tę historię raczej większość z nas pamięta.

MIESZKO RAJKIEWICZ

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Mieszko Rajkiewicz
Mieszko Rajkiewicz
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim. Zafascynowany globalizacją i polityzacją sportu. Zwolennik nowoczesnej formy dyplomacji, tej sportowej. Kibic Realu Madryt od 2001 roku. Kiedyś Zidanista, obecnie Benzemista.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...