Tomasz Wałdoch – Polski bohater w Niemczech

Czas czytania: 7 m.
5
(2)

Dziś grono naszych piłkarzy gra w najmocniejszych, zagranicznych ligach. Jednak jeszcze kilkanaście lat temu, nie było to oczywiste. Wśród nielicznych kwiatków, które wyrosły na zachodnim gruncie wspominamy Tomasza Wałdocha, który dekadę spędził na niemieckich boiskach.

Tomasz Wałdoch – biogram

  • Pełne imię i nazwisko: Tomasz Wojciech Wałdoch
  • Data i miejsce urodzenia: 10.05.1971 Gdańsk
  • Wzrost: 188 cm
  • Pozycja: Obrońca

Historia i statystyki kariery

Kariera juniorska

  • Stoczniowiec Gdańsk (1981-1988)

Kariera klubowa

  • Górnik Zabrze (1988-1995) 152 występy, 8 bramek
  • VFL Bochum (1995-1999) 147 występów, 9 bramek
  • Schalke 04 (1999-2006) 184 występy, 13 bramek
  • Jagiellonia Białystok (2007) 5 występów

Kariera reprezentacyjna

  • Polska U-21 (1990) 4 występy
  • Polska Olimpijska (1992) 6 występów
  • Polska (1991-2002) 74 występy, 2 bramki

Od małego Stoczniowiec

Wałdoch od zawsze się wyróżniał. Wysoki, silny, ale nie poruszający się jak wóz z węglem. Grający twardo, ale z gracją, nie był typowym „rzeźnikiem”, a potrafił posłużyć się piłką, gdy ta spadała pod jego nogi. Urodził i wychował się w Gdańsku, gdzie w wieku dziesięciu lat dołączył do ekipy Stoczniowca Gdańsk, gdzie rozpoczął regularne treningi w zespołach juniorskich. Wcześniej – jak każdy – kopał popołudniami z kolegami na boiskach.

Już w wieku 15 lat dołączył do pierwszej drużyny, grającej wtedy w III lidze i od lat starającej się wywalczyć upragniony awans. W końcu sezon 1986/1987 udało się skończyć na pierwszym miejscu i awansować szczebel wyżej. W kolejnym sezonie, już z coraz poważniejszą rolą Wałdocha, Stoczniowiec miał okazję grać m.in. z Ruchem Chorzów, Polonią Bytom, Odrą Wodzisław Śląski, czy Piastem Gliwice. Wyjazdy na Śląsk były z pewnością najciekawsze, ale też dla samego Wałdocha najkorzystniejsze.

Wyjazd na drugi koniec Polski

Ostatecznie Stoczniowiec kompletnie nie poradził sobie w II lidze i z hukiem spadł z ligi, zdobywając zaledwie siedem punktów, po czterech zwycięstwach i pięciu remisach, ale aż sześciu porażkach co najmniej trzema bramkami, za które odejmowane były punkty. Na II ligowych boiskach, młoda ekipa Stoczniowca była jednak bacznie obserwowana przez wysłanników klubów z najwyższego poziomu. I tak Górnik Zabrze zagiął parol właśnie na Wałdocha.

Tuż po spadku Stoczniowca, nasz bohater przeskoczył więc na najwyższy poziom ligowy w Polsce, gdzie bardzo szybko zaczął wypracowywać sobie coraz mocniejszą pozycję. Już wiosną w swoim pierwszym sezonie był etatowym obrońcą swojej drużyny, grając najczęściej z Józefem Dankowskim, za plecami mając Józefa Wandzika. Z przodu brylowali, Robert Warzycha, Jan Urban, czy Ryszard Komornicki. Przeskok Wałdocha był więc kolosalny i to zauważył Janusz Wójcik, prowadzący reprezentację U-21, którego powołał już w 1990 roku, gdy ten miał już w nogach ponad 20 spotkań w I lidze. Zadebiutował w meczu z Turcją w ramach eliminacji do mistrzostw Europy, gdy zmienił w 53 minucie Marka Bajora.

Już na początku swojego drugiego sezonu zagrał w dwumeczu przeciwko Juventusowi w Pucharze UEFA. Ostatecznie ekipa Dino Zoffa okazała się lepsza i awansowała do kolejnej fazy, jednak młodemu polskiemu obrońcy szalenie przydało się doświadczenie, który półtora roku wcześniej zaczynał grę na II-ligowych boiskach. Łącznie zebrał 152 występy ligowe w I lidze w barwach Górnika Zabrze, strzelając osiem bramek.

Kiełbachy w górę

Wszystko napędziło się od czasów pamiętnych Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku, gdy Janusz Wójcik zbudował fantastyczny zespół, a jednym z jego filarów był Tomasz Wałdoch, który miał już za sobą nawet trzy mecze w pierwszej reprezentacji Andrzeja Strejlaua, w tym mecz z Anglią w ramach eliminacji do mistrzostw Europy, gdy wskoczył do składu, zastępując Piotra Czachowskiego, a „Biało-czerwoni” zremisowali u siebie 1:1.

Wałdoch był jednak głównie żołnierzem Wójcika. A że „Wujo” nie lubił zmieniać składu, stoper Górnika Zabrze rozegrał w Hiszpanii komplet minut, tworząc duet obrońców razem z Tomaszem Łapińskim. Obydwaj Panowie wspaniale się uzupełniali, a że Łapiński również do konusów nie należał i bardzo dobrze operował piłką, stworzyli obronę, z którą ciężko było sobie poradzić, a przy pomocy Piotra Świerczewskiego, powodowali, że Wojciech Kowalczyk, czy Andrzej Juskowiak z czystym sumieniem mogli brylować z przodu.

Niesiona sukcesem olimpijskim reprezentacja, miała podążyć za słowami Wojciecha Kowalczyka, który tuż po turnieju rzucił „Zmieniamy szyld i jedziemy dalej”. Pierwszym, którego tyczyło się to hasło, był właśnie stoper Górnika Zabrze, który na stałe dołączył do pierwszej reprezentacji. Mało tego, kilkukrotnie wystąpił też z opaską kapitańską na ramieniu. W międzyczasie kolejni selekcjonerzy: Henryk Apostel, Władysław Stachurski i Antoni Piechniczek dołączali kolejnych zawodników z olimpijskiej kadry, aż w końcu zespół przejął Janusz Wójcik, który w większości oparł zespół na piłkarzach, z którymi wybrał się na swój najważniejszy turniej w życiu. Wałdoch był etatowym reprezentantem. W eliminacjach do mistrzostw Europy 1996 rozegrał w biało-czerwonych barwach komplet minut.

Szybki angaż w Bundeslidze

W październiku 1994 roku ściągnęło go do siebie VFL Bochum, grające na poziomie niemieckiej Bundesligi. Już 21 października zadebiutował w meczu z FC Koln i do samego końca sezonu opuścił tylko 17 minut, z powodu czerwonej kartki w spotkaniu z Schalke. Poza tym był etatowym stoperem w talii Juergena Gelsdorfa, a następnie Klausa Toppmollera. W Bochum miał też kolegę rodem z Polski, Dariusza Wosza, który od 1992 roku grał w ekipie „Niedegradowalnych”. Kilka miesięcy po Wałdochu, dołączył też Henryk Bałuszyński, kolega z Górnika Zabrze.

Ekipa Klausa Toppmollera nie utrzymała się jednak w niemieckiej elicie i w następnym sezonie musiała walczyć o awans na najwyższy szczebel. W kolejnym sezonie zespół jednak przejmując prowadzenie w lidze w październiku, nie oddał go już do końca sezonu. Pod koniec Polakowi przytrafiła się kontuzja, jednak zdążył rozegrać 25 spotkań na poziomie drugiej Bundesligi.

Po awansie ekipa z Zagłębia Ruhry zaliczyła fantastyczną kampanię z Wałdochem w roli głównej. Mimo słabych transferów (z kluczowych zawodników na Ruhrstadion trafił tylko Georgij Donkow) ekipa Toppmollera świetnie spisywała się przez cały sezon, m.in. dwukrotnie zaliczając remisy z Bayernem Monachium, czy wygrywając z Borussią Dortmund, po bramce właśnie Wałdocha. Ostatecznie Bochum zajęło piąte miejsce w lidze, co udało się powtórzyć dopiero w 2004 roku.

To dało awans do Pucharu UEFA w kolejnym sezonie, gdzie udało się przejść przeszkody w postaci Trabzonsporu oraz FC Brugge, a niemiecki zespół zatrzymał dopiero Ajax, któremu Wałdoch strzelił bramkę. W lidze poszło dużo słabiej, a polski stoper strzelił w Bundeslidze jedną bramkę i znów dającą trzy punkty, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu wolnego Norberta Hofmanna, dając tym samym zwycięstwo z FC Koln. W kolejnym sezonie poszło jeszcze słabiej. Koszmarna końcówka sezonu siedem porażek z rzędu w ostatnich siedmiu kolejkach spowodowały spadek z elity.

Transfer do Schalke

Dla samego Wałdocha nie było to jednak problemem. Zdążył wyrobić sobie dobrą pozycję na niemieckich boiskach, przez co, po spadku szybko zgłosiło się po niego kilku chętnych. Choć on sam nie chciał opuszczać Bochum, zdecydował się na przeprowadzkę po konsultacji z Jerzym Engelem, który powiedział, że do kadry powoływać będzie graczy grających w najwyższych ligach. Ostatecznie trafił do Schalke za równowartość dwóch i pół miliona euro. Polak bardzo szybko wskoczył do składu Huuba Stevensa. Klub z Gelsenkirchen skończył sezon w dolnej połowie stawki, choć apetyty były dużo bardziej rozbudzone, szczególnie po transferach Emile’a Mpenzy, Ebbe Sanda, Geralda Asamoaha, czy właśnie Wałdocha.

Mistrzostwo wypuszczone z rąk

W kolejnym sezonie na Arena AufSchalke trafił też Tomasz Hajto z drugoligowego Duisburga. Po słabszych sezonach, w końcu nadeszła kampania 2000/2001, szalenie udana dla ekipy z Gelsenkirchen.   Ekipa Huuba Stevensa od początku zaczęła grać jak z nut i pierwszą porażkę zaliczyła dopiero w siódmej kolejce. W trakcie sezonu dwukrotnie wygrała z Bayernem Monachium, czy rozbiła Borussię Dortmund na ich stadionie 4:0. Mało tego. Po drugim zwycięstwie nad Bawarczykami, „Czeladnicy” wskoczyli na szczyt tabeli i przez pewien czas wydawało się, że idą „na mistrza”.

Szanse przekreśliła porażka w przedostatniej kolejce ze Stuttgartem. Choć po ostatnim meczu, wygranym z Unterhaching, gracze Huuba Stevensa kilka minut cieszyli się z mistrzostwa. Bayern w równolegle rozgrywanym spotkaniu przegrywał z HSV, które w ostatniej minucie na prowadzenie wyprowadził Sergej Barbarez. W takim przypadku przy jednakowej ilości punktów, dzięki bezpośrednim spotkaniom, to ekipa z Gelsenkirchen była mistrzem. Chwilę później stan meczu w Hamburgu wyrównał jednak Patrik Andersson i to drużyna Ottmara Hitzfelda mogła cieszyć się z tytułu wywalczonego rzutem na taśmę. Ostatecznie Schalke zdobyło vicemistrzostwo, przegrywając o punkt, co było najlepszym wynikiem od 24 lat. Zespół zanotował najlepszy atak i najlepszą obronę w lidze. Dodatkowo do gabloty trafił Puchar Niemiec.

I to wszystko z istotnym udziałem Polaków. Sam Wałdoch stał się wtedy kapitanem reprezentacji Polski, w Gelsenkirchen również był podstawowym zawodnikiem. W trakcie sezonu z kilku spotkań wykluczyły go tylko urazy. W 29 spotkaniach strzelił aż pięć bramek, w tym dającą zwycięstwo w 90 minucie w spotkaniu ze Stuttgartem oraz dwa gole w spotkaniu z Kaiserslautern. Mimo że nie mógł wystąpić w meczu finałowym o Puchar Niemiec, to on ostatecznie podniósł trofeum. Jego postawa na boisku i poza nim spowodowała, że został kapitanem ekipy z Arena AufSchalke.

W kolejnej kampanii Schalke rozegrało więc sześć spotkań w fazie grupowej Ligi Mistrzów. We wszystkich w pierwszym składzie wychodził polski obrońca. Rzecz jasna, występował też regularnie w lidze oraz Pucharze. Łącznie w całym sezonie rozegrał 45 spotkań, strzelając dwie bramki.  Ostatecznie „Czeladnicy” skończyli sezon na piątym miejscu, jednak ponownie zdobyli Puchar Niemiec.

Mundial na koniec reprezentacyjnej kariery

Wałdoch sezon zwieńczył wyjazdem na mistrzostwa świata do Korei i Japonii, gdzie wystąpił w dwóch pierwszych meczach w roli kapitana. Po klęsce z Koreą i Portugalią Jerzy Engel postanowił wymienić większość składu i w ostatnim spotkaniu grali głównie zmiennicy. Wałdoch wszedł dopiero w samej końcówce na boisko. Był to jego ostatni mecz w reprezentacji. Jeszcze w trakcie turnieju poinformował, że po mundialu zakończy reprezentacyjną karierę.

Powrót z Azji był jednak dla niego trudny. Przez poważną kontuzję, sezon rozpoczął dopiero w lutym, szybko wracając jednak do podstawowego składu. W kolejnym sezonie zaczął jednak tracić miejsce w składzie. Jupp Heynckes wolał stawiać na duet środkowych obrońców Nico Van Kerckhoven – Thomas Klasener. Polak był jednak potrzebny w meczach pucharowych, gdzie grał w Pucharze UEFA, a następnie Pucharze Intertoto, które ostatecznie Schalke wygrało, po dwumeczowym finale z FC Pasching. Podobnie było w kolejnym sezonie. Drużyna z Gelsenkirchen grała w Pucharze UEFA, następnie zwyciężyła w Pucharze Intertoto, a Wałdoch głównie grał właśnie w pucharach, z tą różnicą, że jego ekipa w tamtym sezonie zgarnęła vicemistrzostwo Niemiec.

Przygotowania do pracy trenerskiej

W sezonie 2005/2006 Ralf Ragnick całkowicie odstawił dotychczasowego kapitana. W całej kampanii rozegrał tylko 25 minut w Bundeslidze. Jak sam jednak powtarzał, było to wcześniej uzgodnione. Ostatni roczny kontrakt miał wypełnić, przy okazji przyuczając się już do zawodu trenera. Po sezonie zdecydował się zakończyć karierę w wieku 35 lat. Wydawało się, że to ostateczne zawieszenie butów na kołek. W końcu jednak dał się namówić w maju na miesięczny kontrakt w Jagiellonii Białystok, po namowach swojego przyjaciela, Artura Płatka i wystąpił w pięciu meczach II ligi, pomagając „Jadze” w wywalczeniu awansu na najwyższy szczebel. Mimo próśb o to, by został na kolejny sezon, postanowił ostatecznie zrezygnować z boiska i skupić się na trenowaniu.

Po ostatecznym rozbracie z boiskiem postanowił zająć się pracą trenerską. Od 2006 roku  do dziś pracuję w różnych trenerskich rolach w Schalke. Był asystentem i pierwszym trenerem w młodzieżowych zespołach, obecnie jest asystentem w drugim zespole. W międzyczasie był też dyrektorem sportowym w Górniku Zabrze, a także przez chwilę asystentem Franciszka Smudy w reprezentacji Polski. W 2010 roku ukończył kurs UEFA Pro w Niemczech. Od lat działa w Polskiej Misji Katolickiej.

Statystyki i osiągnięcia:

Osiągnięcia zespołowe:

Schalke 04

  • 2x Puchar Niemiec (2001, 2002)

Reprezentacja:

  • Vicemistrzostwo Olimpijskie (1992)

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img

Więcej tego autora

Najnowsze

“Nie poddawaj się! Lukas Podolski. Dlaczego talent to zaledwie początek” – recenzja

Autobiografie piłkarzy, którzy jeszcze nie zakończyli jeszcze kariery, budzą kontrowersje. Nie można bowiem w takiej książce stworzyć pełnego obrazu danej osoby. Jednym z takich...

Resovia vs. Stal – reminiscencje po derbach Rzeszowa

12 kwietnia 2024 roku Retro Futbol gościło na wyjątkowym wydarzeniu. Były nim 92. derby Rzeszowa rozegrane w ramach 27. kolejki Fortuna 1. Ligi. Całe...

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.