Po niespodziewanym zwycięstwie nad Śląskiem Wrocław piłkarzy Stali Rzeszów czekało kolejne domowe spotkanie z rywalem z Dolnego Śląska. Dzień po 81. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego na stadionie przy ulicy Hetmańskiej gościła drużyna Chrobrego Głogów. Mecz rozegrano w ramach 3. kolejki Betclic 1. Ligi.
O wspomnianym starciu Stali ze Śląskiem pisaliśmy tutaj. Tamta wygrana była dla ekipy Marka Zuba przerwaniem złej serii rozpoczętej jeszcze w zeszłym sezonie. Kibice bardzo chcieli, by jednocześnie stała się początkiem dobrej passy, zwłaszcza że w potyczce z rywalem z Głogowa Stalowcy mieli duże szanse na kolejne punkty.
Chrobry, podobnie jak gospodarze, miał przed spotkaniem w dorobku trzy oczka. Wywalczył je w domowej konfrontacji z Odrą Opole. Później jednak przegrał, znów grając przed własną publicznością, z Polonią Bytom.
Oddali hołd Powstańcom
Wszystkie mecze rozgrywane w ten weekend na polskich boiskach były poprzedzone upamiętnieniem jednego z najważniejszych i najtragiczniejszych wydarzeń w dziejach naszego kraju. Powstanie Warszawskie rozpoczęło się 1 sierpnia 1944 roku. Zostało zorganizowane przez Armię Krajową. Jego uczestnicy stanęli do walki z okupującymi stolicę Niemcami.
Trwało 63 dni. Zginęło w nim około 200 tysięcy Polaków. Większość ofiar stanowili cywile. Dziś Powstanie Warszawskie jest przedmiotem wielu historycznych dyskusji. Zostało przegrane, przyniosło wiele strat, zakończyło się doszczętnym zburzeniem miasta. Stało się jednak też symbolem odwagi, poświęcenia, bohaterstwa i walki o wolność.
Niezależnie od tego, jak ocenia się decyzję o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego, należy docenić postawę młodych ludzi, którzy w tamtych dniach przeciwstawili się wrogowi. Dlatego co roku 1 sierpnia o godzinie 17 w całym kraju rozbrzmiewają syreny. Sportowa Polska również upamiętnia Bohaterów.
Teraz też przed każdym ligowym meczem odegrano hymn Polski, a później upamiętniono wydarzenia sprzed 81 lat minutą ciszy. Tak było również w Rzeszowie przed spotkaniem Stali z Chrobrym. Cześć i chwała bohaterom – słowa te niosły się z trybun, nim wybrzmiał pierwszy gwizdek sędziego.
Tym razem w naszej rzeszowskiej korespondencji wątek historyczny był nieco krótszy niż zwykle i niezwiązany ze sportem, lecz w kontekście tak ważnej rocznicy jest to całkowicie zrozumiałe. Pamięć o narodowych bohaterach jest bardzo istotna i dobrze, że wciąż się ją podtrzymuje – także na sportowych arenach.
Emocje do końca
Do meczu zapowiadanego we wstępie obie drużyny przystąpiły osłabione z powodu kontuzji. Stal nie mogła skorzystać z Sebastiena Thilla, a Chrobry z Szymona Bartlewicza. W pierwszej połowie padła jedna bramka. Po rzucie karnym podyktowanym za zagranie ręką Ksawerego Kukułki goście objęli prowadzenie. Bramkarz gospodarzy, Marek Kozioł, nie miał wielkich szans przy strzale Myroslava Mazura.
Działo się to w 31. minucie, a prowadzenie przyjezdnych było w miarę zasłużone. Mniej więcej kwadrans wcześniej kibice zobaczyli perełkę gry defensywnej. W polu karnym rzeszowskiej drużyny znalazł się Kelechukwu Ibe-Torti, ale pięknie i czysto wyłuskał mu piłkę spod nóg mierzący prawie dwa metry białoruski obrońca Władisław Krasowskij. Interwencja ta została nagrodzona przez widzów gromkimi brawami.
W drugiej części Stal zagrała lepiej. Częściej atakowała, miała niezłe sytuacje. Zamiast gola wyrównującego padła jednak bramka dla zespołu z Głogowa. Mateusz Ozimek wyłożył piłkę przed pole karne, Szymon Lewkot oddał strzał, pomógł mu jeszcze rykoszet i było 2:0 dla przyjezdnych.

Wydawało się, że trzy punkty powędrują na Dolny Śląsk, ale miejscowi nie rezygnowali. Stwarzali okazje, ale odrabianie strat zaczęli dopiero na niecały kwadrans przed końcem, gdy bramkę kontaktową zdobył Kacper Masiak. Dwudziestoletni pomocnik pojawił się na boisku jedenaście minut wcześniej.
Nawałnica zespołu Marka Zuba nie ustawała, ale goście wciąż utrzymywali prowadzenie. Sędzia doliczył kilka minut, gry jednak było niewiele, więc dorzucił kolejne. W dziewiątej, ostatniej z dodatkowych, na trybunach wybuchła szalona radość. Stało się tak za sprawą trafienia Oliwiera Sławińskiego, który z bliska, po wrzutce Krystiana Wachowiaka, skierował piłkę do siatki. Co ciekawe, on też wszedł z ławki rezerwowych.
Piłkarze Chrobrego nawet nie wznawiali gry od środka. Tuż po tym, jak padła bramka na 2:2, arbiter zakończył zmagania. Remis wywalczony w takich okolicznościach z pewnością bardziej cieszył zawodników Stali, gdyż goście roztrwonili w ostatniej chwili dwubramkową przewagę.
Pomeczowe echa
Łukasz Becella, trener Chrobrego Głogów, na pomeczowej konferencji prasowej nie ukrywał niezadowolenia z wyniku. Podkreślił też, że bardzo docenia wizję Stali Rzeszów i stawianie przez ten klub na młodych zawodników:
Ktokolwiek traci bramkę w ostatniej minucie, czy ostatniej sekundzie, czuje duży niedosyt. Trzeba ten mecz ocenić trochę na chłodno. Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Byliśmy zespołem, który kontrolował grę, stwarzał okazje do zdobycia bramki. Zabraliśmy przeciwnikowi piłkę. Graliśmy z rywalem, który prezentuje bardzo ofensywny futbol, który ostatnio wygrał mecz ze Śląskiem Wrocław, pretendentem do awansu. Przyjechaliśmy na gorący teren, gdzie jest wielu kreatywnych zawodników. Chcę pogratulować filozofii Stali, która stawia na młodych zawodników. Uważam, że jest to bardzo dobry kierunek dla polskiej piłki i cieszę się, że coś takiego ma miejsce.
Marek Zub, szkoleniowiec Stali Rzeszów, zaznaczył już na początku wypowiedzi, że do odrobienia start przez jego piłkarzy w dużym stopniu przyczyniła się atmosfera stworzona tego dnia przez kibiców:
Tym, co szczególnie utkwiło mi w głowie w końcowych fragmentach meczu, było to, że stadion nam pomagał. Pomagał walczyć o wyrównującą bramkę, o to, żeby się wywinąć od porażki. To się udało. Kibice utrzymali cierpliwość. Myślę, że jakość dopingu była adekwatna do tego, co działo się w ostatnich minutach i na pewno miała wpływ na to, że tego meczu nie przegraliśmy.
Remis wywalczony w ostatniej chwili, po tak brawurowym pościgu, sprawiał, że nastroje w rzeszowskiej drużynie były dobre. Czy jednak można było wygrać spotkanie z Chrobrym Głogów? Trener Zub, zapytany o to, odpowiedział twierdząco:
Oczywiście, że tak. Biorąc pod uwagę nie tylko niewykorzystane sytuacje, ale także przebieg meczu, myślę, że byliśmy lepszym zespołem, który próbował grać w piłkę i miał okazje. Zabrakło skuteczności w kluczowych momentach.
Jak już wspomniano, gole dla Stali strzelali zawodnicy, którzy weszli na boisko z ławki rezerwowych. Zapytaliśmy zatem szkoleniowca gospodarzy o to, czy czuje szczególną satysfakcję z faktu, że zmiany przez niego przeprowadzone dały tak pozytywny efekt:
Czuję satysfakcję z tego, że zawodnicy wchodzący wnieśli coś do drużyny. Robiąc zmianę, mam nadzieję, że ktoś coś poprawi, a nie po prostu tylko kogoś zmieni. Dzisiejsze zmiany zakończyły się tak, jak się zakończyły, ale absolutnie nie podejmuję się powiedzieć, że miałem nosa, bo mogę zdradzić, że biliśmy się w wymianie poglądów z trenerami – co, kiedy, kogo i za kogo. Przygotowaliśmy zmiany, ale zmienialiśmy koncepcję, bo z jednej strony mecz był dynamiczny, z drugiej na ławce mieliśmy praktycznie samych debiutantów. Mój sztab podjął dziś bardzo dobre decyzje.
W czwartej kolejce piłkarze Stali Rzeszów pojadą do Bytomia na mecz z Polonią. Chrobry Głogów podejmie zaś Łódzki Klub Sportowy. Po trzech seriach gier jedyną drużyną, która ma na koncie komplet zwycięstw, jest Wisła Kraków. Na pierwsze punkty czekają natomiast Znicz Pruszków i Miedź Legnica.