Mistrzostwo Wisły Kraków po 28 latach oczekiwania

Czas czytania: 6 m.
0
(0)

Wisła Kraków to jeden z najważniejszych klubów w dziejach polskiego futbolu. 13 mistrzostw Polski, niezapomniane boje na europejskich boiskach… Najnowsza historia klubu to przede wszystkim tzw. era Bogusława Cupiała, w czasie której to Biała Gwiazda hurtowo zdobywała tytuły Mistrza Polski. Bywały jednak okresy „chude” dla klubu. Od 1950 roku przez prawie trzy dekady czekano na mistrzostwo. Po długich 28 latach, w sezonie 1977/1978, Wisła wreszcie odzyskała miejsce na tronie. Z okazji 40. rocznicy tego ligowego tryumfu warto więc przypomnieć bohaterów tamtych wydarzeń.

Niewykorzystany potencjał

Wisła przez całe lata 70. była „na papierze” jedną z mocniejszych polskich drużyn. Eksperci nieprzypadkowo stawiali Białą Gwiazdę w gronie faworytów do ligowych sukcesów. Zespół posiadał w składzie wielu świetnych zawodników. Wystarczy wspomnieć, że w 1974 roku na mundial pojechało aż pięciu Wiślaków. Medale z Niemiec przywieźli: Adam Musiał, Antoni Szymanowski, Zdzisław Kapka, Kazimierz Kmiecik oraz Marek Kusto. Ten silny skład jednak nie zawsze grał na miarę oczekiwań. Od zdobycia wicemistrzostwa w roku 1966 przez dziewięć lat nie potrafili wejść na krajowe podium.

Przełom nastąpił dopiero w sezonie 1975/1976. Drużyna prowadzona przez Aleksandra Brożyniaka zdobyła trzecie miejsce. Wynik ten dał przepustkę do gry w Pucharze UEFA. Tam Wisła stoczyła znakomity (i co najważniejsze zwycięski) dwumecz z Celtikiem Glasgow. Występ ze Szkotami był jednak tylko wyjątkiem w czasie nieudanego sezonu. W kolejnej rundzie Biała Gwiazda odpadła z niżej notowanym RWD Molenbeek, a w lidze zajęła rozczarowujące 10. miejsce. Wisła w latach 1975 oraz 1976 zdobywała mistrzostwo Polski juniorów. Część z tych młodych zawodników posiadała umiejętności, żeby już wkrótce stać się pierwszoplanowymi postaciami w zespole. W Krakowie czuli, że marnuje się niesamowity potencjał reprezentantów kraju. Zbliżał się sezon 1977/1978 i wyczekiwano, kiedy Biała Gwiazda wreszcie zacznie grać na miarę swoich możliwości.

Nowy sezon, nowe nadzieje

Najważniejszą przedsezonową decyzją podjętą przez działaczy Wisły było zwolnienie szkoleniowca. Brożyniak stał się jedną z przyczyn panującej w zespole złej atmosfery. Znany był z treningowego „zamordyzmu”. Następcą został jego asystent, Orest Lenczyk. Był to wybór niespodziewany. Młody trener miał zaledwie 34 lata. Jego jedynym doświadczeniem było prowadzenie Siarki Tarnobrzeg. Lenczyk szlifował jednak swój fach między innymi na sportowych uczelniach i nie bał się sięgać do metod z zagranicznej fachowej literatury. Musiał znaleźć sposób na opanowanie trudnych charakterów piłkarzy. Wielu zawodników, mówiąc delikatnie, nie zawsze prowadziło sportowy i profesjonalny tryb życia. Z drużyną jeszcze w lutym 1977 roku pożegnał się uzdolniony skrzydłowy Marek Kusto (jako Wiślak zaliczył w kadrze sześć meczów). W Krakowie bardzo liczono na wychowanków. Z uzdolnionych juniorskich drużyn do pierwszego składu przebili się: Leszek Lipka, Michał Wróbel, Krzysztof Budka oraz Jan Jałocha. Największe oczekiwania były jednak wobec eksplozji talentów Andrzeja Iwana oraz Adama Nawałki.

Wisła nowy sezon rozpoczęła znakomicie. Pierwszy mecz ze Stalą Mielec, choć nieco bezbarwny, zakończył się wygraną 1:0. W kolejnych spotkaniach było jeszcze lepiej. Biała Gwiazda zachwycała skutecznością. Wygrywali z Górnikiem Zabrze, Widzewem Łódź, Legią Warszawa oraz Zawiszą Bydgoszcz. Pierwsza strata punktów miała miejsce dopiero w szóstej kolejce po bezbramkowym remisie z Zagłębiem Sosnowiec. W kolejnych czterech spotkaniach zwyciężyli trzykrotnie. Po dziesięciu kolejkach mieli znakomity bilans: osiem zwycięstw i dwa remisy. Bramki strzegł z powodzeniem Stanisław Gonet, jak na zawołanie strzelał Kmiecik, trzon obrony stanowił Antoni Szymanowski, pewnym punktem zespołu był Adam Nawałka. Świetnie radził sobie również Henryk Maculewicz, wyróżniał się debiutant Marek Motyka. Rewelacją okazał się jednak 18-letni Iwan. Kibice oraz dziennikarze rozpływali się nad talentem chłopaka z Nowej Huty. Dobre występy nie uszły uwadze Jacka Gmocha, ówczesnego selekcjonera kadry.

Zadyszka

Wydawało się, że trener Lenczyk znalazł złoty środek i uwolnił potencjał drużyny. Panowała dodatkowo świetna i koleżeńska atmosfera. Zawodnicy przyjaźnili się ze sobą, co jednak powodowało też, że… wspólny czas spędzali na zabawie:

Wygraliśmy pięć meczów z rzędu i nagle zarobiliśmy wielką kasę, co postanowiliśmy uczcić w restauracji „Staropolska”. Ustaliliśmy, że takie spotkania będziemy organizować raz na miesiąc. Tylko, że wygrywaliśmy dalej i zaczęliśmy biesiadować częściej – już nie raz na miesiąc, tylko raz na tydzień, aż w końcu przeszliśmy na cykl dzienny. Każdy powód był dobry – opowiadał Andrzej Iwan w swojej autobiografii pt. „Spalony”.

Jednak po wygranej z Odrą Opole nastąpiło ostre zachwianie formy. Zespół zanotował serię aż ośmiu remisów z rzędu. Należy jednak pamiętać, że wówczas za wygraną przyznawano dwa punkty. Taki układ sprawił, że pomimo takiej serii, lider pozostał w Krakowie. Wisła dokonała niebywałej rzeczy – w pierwszej rundzie nie zanotowała żadnej porażki. Na prośbę Jacka Gmocha, przed zbliżającym się mundialem, rozegrano w rundzie jesiennej cztery wiosenne kolejki. Białej Gwieździe nie udało się jednak zamknąć roku 1977 ze statusem niepokonanej drużyny. Lepsza od Wisły okazała się w 19. kolejce Legia Warszawa.

Walka na wiosnę

Zespół pod koniec roku wyjechał na zgrupowanie do USA, żeby rozegrać kilka pokazowych spotkań. Chwilę przed rozpoczęciem ligowych zmagań na wiosnę 1978 roku z klubem pożegnał się Adam Musiał. Jeden z „Orłów Górskiego” oraz ulubieniec kibiców nie potrafił znaleźć wspólnego języka z trenerem Lenczykiem. Szkoleniowiec nie widział dla niego miejsca w składzie. O rozstaniu z drużyną zadecydowały prawdopodobnie również pozasportowe względy:

Dla Adama to był pożegnalny wyjazd, ponieważ Lenczyk zapowiedział, że jeśli Musiał wypije w USA chociaż jeden kieliszek, to wyrzuci go z drużyny. A jak on miał nie wypić? Król folkloru, specjalista od ludowych przyśpiewek, mistrz ceremonii. Musiał się napić i musiał śpiewać. A potem musiał odejść – opisywał Andrzej Iwan.

Wisła po nie najlepszej końcówce w 1977 zaczęła odczuwać na plecach oddech rywali – Lecha Poznań, Śląska Wrocław oraz Legii. Nowy rok rozpoczął się udanie, od domowego zwycięstwa z Zawiszą 2:1. W 23.  kolejce miała miejsce jednak bardzo istotna porażka – 1:3 we Wrocławiu. Zespół nie grał już tak dobrze, jak na początku sezonu. Po przegranej w Opolu z Odrą (kolejka numer 27) przewaga Wiślaków stopniała zaledwie do jednego punktu. Dzięki wygranej w Bytomiu (4:0 z Szombierkami; hat-trick Kmiecika) oraz wpadkom rywali, Białej Gwieździe na dwie kolejki przed końcem wystarczyła jedna wygrana. W przedostatniej serii spotkań zmierzyli się z walczącym o ligowy byt Ruchem Chorzów. Według relacji Andrzeja Iwana, pomimo zaciętej walki o tytuł mistrza Polski, piłkarze Wisły postanowili… sprzedać mecz:

Zwycięstwo dawało Ruchowi utrzymanie. My mieliśmy w ostatniej kolejce mecz z Arką, a to był wygodny przeciwnik – wygrana dawała nam tytuł. O ile w samo ustawienie meczu nie nie byłem wtajemniczony, o tyle tych pieniędzy mogłem nie brać – pisał Andrzej Iwan.

Wisła w tych niecodziennych okolicznościach przegrała 0:2. Kwestia tytułu miała więc rozstrzygnąć się podczas domowego spotkania z Arką. Do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis. Wiślacy wygrali jednak 3:1. Dwa trafienia Kmiecika zapewniły mu tytuł króla strzelców. Mistrz Polski sezonu 1977/1978 został wyłoniony. Po długich 28 latach tytuł powrócił więc pod Wawel. W Krakowie rozpoczęła się ogromna feta:

Kiedy sędzia Jarguz zagwizdał po raz ostatni, murawa zapełniła się rozentuzjazmowanymi fanami, którzy zdzierali z piłkarzy co tylko się dało. Wielokrotnie sparaliżowano ruch w centralnych punktach Krakowa, gdyż po szacownym grodzie przemieszczał się wielotysięczny tłum. Ludzie wychodzili na balkony, okupowali okna. Szał radości! – czytamy w Encyklopedii Piłkarskiej Fuji, poświęconej Wiśle Kraków.

Jako ciekawostkę, można przytoczyć fakt, że był to piąty tytuł mistrzowski, jednak dopiero pierwszy pod wodzą polskiego szkoleniowca. Wcześniej Wiślacy zwyciężali bez trenera albo z trenerem z zagranicy.

Gdzie są chłopcy z tamtych lat…

Znakomite ligowe występy Wiślaków zaowocowały powołaniami na mundial. W kadrze na argentyński turniej znaleźli się: Andrzej Iwan, Henryk Maculewicz, Antoni Szymanowski oraz Adam Nawałka. Szczególnie ten ostatni zachwycił swoją grą i przez wielu ekspertów był wybierany nawet do jedenastki mistrzostw świata. Aż czterech Wiślaków w składzie reprezentacji najlepiej pokazuje, jaka skala talentu zgromadziła się pod koniec lat 70. w Krakowie.

Dalsze losy tej drużyny były prawdziwą huśtawką nastrojów. Po rozegraniu ponad 200 spotkań z białą gwiazdą na piersi z zespołu odszedł Antoni Szymanowski. W ogrome kłopoty z prawem popadł Andrzej Iwan, który został odsunięty od gry w piłkę na długi czas. Wisła potrafiła jednak osiągnąć znakomity rezultat w Pucharze Europy. Po zwycięstwach z Brugge KV oraz Zbrojovką Brno na drodze Wisły w ćwierćfinale stanęła ekipa Malmö FF. Niewiele zabrakło, żeby Biała Gwiazda zameldowała się w najlepszej czwórce Starego Kontynentu. W rewanżowym spotkaniu musiała jednak uznać wyższość Szwedów. Piłkarze mieli poczucie zmarnowanej szansy. W lidze szło im słabo – zaledwie 13. miejsce było ogromnym rozczarowaniem.

W kolejnych sezonach nie udało się powtórzyć takiego sukcesu. Co prawda w 1981 drużyna wywalczyła tytuł wicemistrzowski, ale już cztery lata później spadła z ligi. Na kolejny tryumf kibice musieli poczekać aż do czasów inwestycji Bogusława Cupiała. Bardzo różnie potoczyły się losy mistrzowskiego zespołu. Jedni nadal są związani z piłką, inni prowadzą spokojne życie bez futbolu, część piłkarzy dotknęły bardzo poważne życiowe problemy. Golkiper Stanisław Gonet zajął się trenerskim fachem, lecz niestety zmarł już w 1995 roku. Innym graczem, który także już nie żyje jest napastnik Janusz Krupiński. Będący absolwentem Akademii Górniczo-Hutniczej (inżynier metalurg) oraz Akademii Wychowania Fizycznego Maculewicz również zajął się po karierze szkoleniem. W 1987 roku w Gabonie został potrącony przez ciężarówkę żandarmerii wojskowej. Wypadek miał bardzo poważne konsekwencje i wpłynął na życie osobiste piłkarza. Szeroko znane są losy walki Andrzeja Iwana z uzależnieniem od hazardu i alkoholu, które barwnie zostały opisane w bestsellerze pt. „Spalony”. Na szczęście jednak, spora część zawodników bardzo dobrze radzi sobie po skończonej piłkarskiej karierze. Kazimierz Kmiecik nadal związany jest z Wisłą i jest asystentem trenera. Zdzisław Kapka w krakowskim klubie był między innymi wiceprezesem, doradcą zarządu, menedżerem, asystentem trenera, kierownikiem drużyny, skautem oraz także dyrektorem sportowym.

Osobny akapit należy się Orestowi Lenczykowi. Po rozstaniu z Wisłą już w 1979 roku udał się on do Wrocławia, gdzie został trenerem Śląska. Z Białą Gwiazdą wiązał się później jeszcze jeszcze trzykrotnie: 1984/1985, na krótko w 1994 roku oraz w sezonie 2000/2001. W rozgrywkach 2007/2008, jako trener GKS Bełchatów, walcząc o mistrzostwo Polski pokonał Wisłę 4:2. Po meczu miał powiedzieć:

Traktuję moją pracę najlepiej jak potrafię. Będąc w Krakowie, nie mogę skakać z radości po golach, byłoby to nietaktem.

W roku 2012 Orest Lenczyk doprowadził Śląsk Wrocław do zdobycia tytułu mistrza Polski. Z oczywistych powodów najlepiej znane są dalsze losy Adama Nawałki. Ówczesną drużynę Wisły sezonu 1977/1978 najlepiej podsumowują słowa Andrzeja Iwana:

Gdybym miał sprecyzować tamtą Wisłę, powiedziałbym, że była to specyficzna ekipa, niespecjalnie zabiegająca o przyszłość. Atmosferę mieliśmy rewelacyjną, ale nie od tego, żeby podnosić umiejętności. Na bazie talentu, ale też atmosfery, potrafiliśmy sięgnąć po mistrzostwo Polski, ale później ta sama atmosfera spychała nas niżej i niżej. Ze śmiechu bolał brzuch, od tańca nogi, a od alkoholu głowa.

BŁAŻEJ DAWIDOWICZ

Źródła, z których korzystałem:

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Błażej Dawidowicz
Błażej Dawidowicz
Wyznawca futbolowego kościoła Johanna Cruyffa. Przedstawiciel pokolenia, dla którego pierwszym turniejem była Francja '98. Lokalny bydgoski patriota, miłośnik Mazur, Bałkanów oraz Carlesa Puyola. Słuchacz The Beatles i Pink Floyd.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...