W dniu meczu z Danią, 1 września 2017, spotkałem się z Rafałem Niżnikiem w Uhercach Mineralnych. Było to tuż przed treningiem Szarotki Uherce, w którym były zawodnik duńskiego Brøndby IF, czy łódzkiego ŁKS-u obecnie gra. Rafał zakończył zawodową karierę i w wolnym czasie przyjeżdża w Bieszczady, żeby pograć w klubie, występującemu w A-klasie, któremu wiele zawdzięcza.
Wiesz jaka dzisiaj przypada data?
Domyślam się, 1 września trzeba iść do szkoły.
A związana z piłką?
Wielki mecz z Duńczykami.
Historycznie?
Z historii to nie wiem.
16 lat temu wygraliśmy z Norwegią 3-0 i awansowaliśmy na mundial 2002, a w 1989 roku zginął Kazimierz Deyna.
O to ładnie, aż tak tego nie śledzę. To dzisiaj możemy powtórzyć może nie awans, ale będzie można bukować bilety do Rosji. Nie widzę kto by nam mógł jeszcze punkty zabrać. Będzie dobrze (wywiad z 1 września, trochę Rafał Niżnik się pomylił).
Urodziłeś się w Żarach, jednak znalazłeś się w Bieszczadach.
W wieku 3 lat przeprowadziłem się z Żar do Uherzec Mineralnych.
I jak zaczęła się twoja przygoda z piłką?
Bodajże w piątej klasie zacząłem trenować u Andrzeja Fali. Po podstawówce wyjechałem do szkoły do Dębicy. W turnieju projektu „Piłkarska Kadra Czeka” zajęliśmy 3. miejsce i skauci z Iglopolu mnie ściągnęli. Nie żałuję tego. Miałem iść na Śląsk, konkretniej do Polonii Bytom, co byłoby dla mnie dużym przeskokiem. Daleko od domu, duże miasto, nieczyste powietrze. W Dębicy było o wiele lepiej. Spędziłem tam pięć lat, zagrałem w III lidze. Następnie rozegrałem jeden sezon w Okocimskim Brzesko, gdzie byliśmy blisko awansu. Dalej znalazłem się w ŁKS-ie Łódź i tak się zaczęła większa kariera.
Jak dokładnie znalazłeś się w ŁKS-ie ?
Przez pana Staszka Baczyńskiego z Dębicy, który wykupił mnie najpierw z Szarotki do Igloopolu i później mnie tak poprowadził, że trafiłem do ŁKS-u.
Chce Ci się jeszcze grać?
Czemu nie? Jak istnieje możliwość, to przyjeżdżam tutaj głównie w okresie wakacyjnym, potrenuję z chłopakami, zagram mecz. W Łodzi gram w Playarenie z oldbojami ŁKS-u i biorę udział w różnych turniejach charytatywnych.
Jeżdżąc z Szarotką na mecze, rozpoznają Cię kibice z innych miejscowości?
Nie wiem, trudno powiedzieć, niektórzy pewnie mnie znają.
Widzisz siebie w roli trenera?
Nie, raczej nie będę trenerem piłki nożnej.
Obserwujesz losy Twoich poprzednich klubów?
Tak, jak wejdę na portal 90minut, to prześledzę, co się gdzie dzieje.
Duńskie kluby też śledzisz?
Też. W Brøndby gra teraz Kamil Wilczek i strzela bramki. Nieźle mu idzie. Zobaczymy jak mu się tam dalej rozwinie kariera.
Jak było z Twoją aklimatyzacja w Danii?
Kluby przeważnie tak samo funkcjonują. Był to fajny czas, kojarzę bardzo profesjonalne zorganizowanie, więc pod tym względem nie narzekam. Z językiem był problem, bo duński jest trudny. Na początku porozumiewałem się głównie po angielsku, ale z czasem się trochę nauczyłem rodzimego języka i po trzech latach rozmawialiśmy już po duńsku.
Jak opiszesz życie w tym państwie?
Sympatyczny, fajny kraj i jeżeli będziesz fair w stosunku do Duńczyków, to oni odwdzięczą się tym samym. Wiadomo, że jak dłużej tam posiedzisz, to wszystko nie jest takie kolorowe. Ja bardzo miło wspominam Danię, a Brøndby to najlepszy klub w jakim grałem.
Bardzo różniła się wówczas polska piłka od duńskiej?
Trochę tak. Duńska piłka szybciej się tak jakby rozwinęła, lecz trudno jest to porównać. Pamiętam, że graliśmy w pucharze przeciwko Amice Wronki, która była wtedy w Polsce w czołówce i to ona wyeliminowała Brøndby. Skalą porównawczą na pewno jest reprezentacja. Obecnie nasza piłka krajowa nie poszła w górę, jednak mamy kadrowiczów, którzy są wiodący w swoich klubach zagranicznych i to decyduje, że nie mamy takich kompleksów, jak były kiedyś.
Jak wspominasz mecz z Manchesterem United?
Traktowaliśmy to jak normalny mecz, ale nie na co dzień gra się a takim klubem, więc było to dla nas spore przeżycie. Pierwszy raz zagrałem na tak wielkim stadionie. Tłum kibiców robił wrażenie, tym bardziej, że na rozgrzewce nie było nikogo na trybunach. Myśleliśmy, że nikt nie przyjdzie. Okazało się, że jak wyszliśmy, to ujrzeliśmy pełny stadion, więc byliśmy lekko w szoku, jak można tak duży stadion tak szybko zapełnić.
Przed Manchesterem graliście w Azerbejdżanie, pamiętasz problemy z samolotem?
Coś tam było przy lądowaniu, jakiś samochód wyjechał. Dokładnie nie pamiętam. Ponoć musiał się podrywać do góry, ale o tym dowiedzieliśmy się dopiero po czasie. To był bardzo atrakcyjny wyjazd.
Pamiętasz jakieś przygody z europejskich wyjazdów, między innymi w Intertoto?
Jak już pojechałem do Danii, to chłopaki mieli fajny wyjazd do Brazylii, chyba na miesiąc czasu do ośrodka Ptaka, także była to masakra, choć znam ją tylko z opowieści [śmiech]. Były jeszcze dwa wyjazdy do USA na sparingi, ale też mnie ominęły.
Co się stało z łódzką piłką?
Trudne pytanie i chyba nie do mnie. Myślę, że chodziło o brak sponsorów i tak to się posypało. Teraz to się poprawi. Są stadiony, zaczyna się robić bazę, więc będzie dobrze, ale jak to wszystko wyjdzie… to dopiero najbliższe pięć lat pokaże.
Chodzisz na mecze ŁKS-u?
Tak, czasami.
A na Widzew?
Nie.
Tomek Cebula twierdzi, że ŁKS kupił mistrza Polski. Jak to skomentujesz?
Nie będę tego komentował. Jak Tomek tak powiedział, to dzwoń do Tomka.
Jaką dałbyś radę piłkarską dla młodych zawodników?
Przede wszystkim trzeba być wytrwałym i wiedzieć czego się chce, to wtedy jest duża szansa że się to osiągnie. Także wytrwałość, cierpliwość i trening, trening i jeszcze raz trening, bo bez tego się nie da.
Masz jakieś piłkarskie marzenia?
Chciałbym jeszcze pograć jak najdłużej dla Szarotek.
ROZMAWIAŁ: HUBERT WALKO