„AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny” – recenzja

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

Arrigo Sacchi krótko był na trenerskim szczycie. Wystarczyło mu to jednak, aby zapisać się złotymi zgłoskami w historii futbolu. Kulisy jego pracy w Mediolanie odsłania wydana przez SQN książka „AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny”.

Niemal równocześnie z bardzo ciekawą autobiografią Marco Van Bastena wydawnictwo SQN opublikowało książkę, będącą w zasadzie wspomnieniami trenera Arrigo Sacchiego. Charyzmatyczny Włoch nigdy nie grał zawodowo w piłkę, a po szczeblach szkoleniowej kariery piął się od najniższych włoskich lig aż do wielkiego AC Milan Silvio Berlusconiego. Kiedy włoski magnat telewizyjny i polityk zatrudniał mało znanego Sacchiego w 1987 r. na stanowisku pierwszego trenera „Rossonerich”, media nazywały go „panem nikt”. Arrigo Sacchci stworzył jednak drużynę, która pod koniec lat 80. zadziwiła cały piłkarski świat.

Book Sale Instagram Post 53

Ta książka to jednak nie jest w żadnym wypadku autobiografia. Znajdziemy tam trochę informacji o dzieciństwie i młodości Sacchiego, ale docelowo jest to opowieść o budowie drużyny, która 24 maja 1989 r. na Camp Nou w Barcelonie zdobyła Puchar Mistrzów, pokonując w finale Steuę Bukareszt 4:0. Niektórzy wręcz określają ten zespół najlepszym w historii.

Po 30 latach od tego triumfu Arrigo Sacchi sięga do swoich notatek z tamtych czasów. Na ich podstawie odtwarza drogę do budowy wielkiego Milanu. Przeplata to obecnymi refleksjami. Pomógł mu to wszystko spisać włoski dziennikarz Luigi Garlando, który jest kibicem Interu i ma w swoim dorobku także książki na tematy niezwiązane z piłką nożną. Dzięki temu mamy dużo szersze spojrzenie na „historię legendarnej drużyny” niż tylko wspomnienia starego trenera i kibica.

Właściwie jest to historia dwóch pierwszych sezonów pracy Arrigo Sacchiego w Mediolanie, czyli lata 1987-1989. W krótkim zarysie czasów wcześniejszych główny bohater wspomina tylko o tych wydarzeniach, które w pewnym sensie dały podwaliny pod jego pracę w klubie Silvio Berlusconiego.

Idee i praca. W spryt przestałem wierzyć już jako dzieciak, kiedy miałem dziesięć lat. Ojciec zabrał mnie w podróż do naszych klientów za granicę. Eksportowaliśmy 90 procent produkowanego przez nas obuwia: do Niemiec, Austrii, Holandii…

W naszych stronach zawsze mówiło się o Niemcach jako o niezbyt pojętnych Szkopach, podczas gdy my, Włosi, byliśmy spryciarzami. Jednakże podczas tamtego wyjazdu zauważyłem, że najbardziej upokarzające prace wykonują Włosi, Hiszpanie i Turcy, podczas gdy prawie wszyscy Niemcy jeżdżą mercedesami. Zapytałem więc: „Przepraszam, tato, ale czy to nie my jesteśmy spryciarzami, a oni niemotami?”.

Tak więc w wieku dziesięciu lat definitywnie stwierdziłem, że spryt się nie opłaca, i zacząłem ufać wyłącznie ideom oraz pracy. (s. 27)

Idee i praca – ten słowa przewijają się wiele razy przez całą książkę. Zresztą cała narracja przypomina swego rodzaju wykład motywacyjny, Arrigo Sacchi jawi się tutaj jako coach w całkiem nowoczesnym znaczeniu tego słowa. Nie jest to jednak w żadnym wypadku wykład oparty na stwierdzeniach banalnych czy bon motach, bo mamy również wiele przykładów, jak włoski trener rozwiązywał faktyczne problemy.

Mając świeżo w pamięci książkę Marco van Bastena, któremu wiele razy było nie po drodze z Arrigo Sacchim, można by się spodziewać, że Włoch „obsmaruje” Holendra. Znajdziemy oczywiście kilka „szpileczek” wbitych van Bastenowi, ale jednocześnie w książce wybrzmiewa wielkie uznanie Sacchiego dla klasy Holendra. To też duża wartość, że osobiste animozje nie przeszkodziły opisywać autorowi rzeczy zgodnie ze stanem faktycznym.

Bardzo ciekawe są kulisy negocjacji Arrigo Sacchiego z Silvio Berlusconim. Szczególnie w przypadku sprowadzenia Franka Rijkaarda i …pozbycia się Claudio Borghiego. Nieustępliwość „pana nikt” w pewnych kwestiach pokazuje, że tak często powtarzane przez niego słowa „idee i praca” nie były tylko pustymi frazesami.

Nie brakuje również zabawnych anegdotek, np. kiedy Arrigo Sacchi mówi o siłowaniu się na rękę z zawodnikami czy dołączeniu do gierki treningowej, gdzie po chwili trzech zawodników jechało „sankami” na swojego trenera. Wreszcie Arrigo Sacchi nie boi się wspominać rozmów z zawodnikami, które w dzisiejszym świecie poprawności politycznej sprowadziłiby mu na głowę wielkie kłopoty. Sytuacja miała miejsce po tym, jak Ruud Gullit po nieprzespanej nocy stawił się na przedmeczowe zgrupowanie:

Po przybyciu do Avellino wezwałem go do mojego pokoju i zmyłem mu głowę: „Jak ci nie wstyd? Przeglądałeś się w lustrze? Po raz pierwszy widzę ciemnoskórego, który stał się biały. Wyglądasz jak duch. Myślisz fiutem, a nie głową!”. Dosłownie.

Następnego dnia stał na boisku jak słup. Bezbramkowy remis z Avellino. W sali prasowej zapytali mnie o Ruuda, a ja odpowiedziałem: „Był nieruchomy. Wyglądał jak Dino Meneghin”. Sam Meneghin tak się wściekł, że chciał, by mi to przekazano…

Parę tygodni później Gullit rozegrał te wspaniałe derby, to był jeden z jego najlepszych występów w życiu. Po meczu poprosił mnie o rozmowę. „Trenerze, wtedy przed wyjazdem do Avellino popełniłem błąd i przepraszam. Ale jeśli znowu zechce mnie pan zrugać, proszę już nie wspominać o moim kolorze skóry. (s. 103-104)

A to i tak nie jest najciekawsza anegdotka związana z Ruudem Gullitem… Bywa więc śmiesznie, bywa i wzniośle, ale przede wszystkim mamy do czynienia z relacją z budowy wielkiej drużyny z ust jej głównego budowniczego. Każdy rozdział zaczyna się skanami oryginalnych notatek Arrigo Sacchiego, co pozwala nam nieco wniknąć w ówczesną codzienność trenera Milanu.

Książka „AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny” jest więc mieszanką wspomnień starszego trenera o swojej wielkości sprzed lat, wykładem jego zawodowego „credo” i garści ciekawych anegdot. Mnie taki zestaw bardzo odpowiada, choć liczyłem na nieco bardziej pogłębioną historię.

Całość nie jest zbyt obszerna (książka spokojnie do przeczytania w jedno popołudnie), więc siłą rzeczy jest to tylko wybór pewnych historii i przykładów. No i książka doprowadza nas zaledwie do 1989 r. w podstawowej części narracji, jedynie w ostatnim rozdziale Arrigo Sacchi podsumowuje bardzo krótko „dziedzictwo tamtego Milanu” 30 lat później.

Analogia do „Dziedzictwa Barcelony” nasuwa się sama, ale kiedy Jonathan Wilson oferuje nam niezwykle pogłębioną analizę, to Arrigo Sacchi serwuje jedynie kilka okrągłych zdań. Całość kończy ciekawe posłowie autorstwa Marcina Mendelskiego (autor facebookowego profilu „Nieobiektywny kibic”).

Można także odnieść wrażenie, że książka Arrigo Sacchiego i Luigiego Garlando jest nieco przesłodzona. Wszystkie spory z zawodnikami są opisane na zasadzie, że „buntowali się, dopóki potem nie zobaczyli, że mam rację”, a choćby lektura autobiografii van Bastena pokazuje nieco inny obraz. Czasem też trochę irytują peany w stronę Silvio Berlusconiego, choć trzeba pamiętać, jak wiele mu zawdzięczał Arrigo Sacchi.

AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny” to lektura lekka i przyjemna, pokazująca od kuchni tworzenie drużyny, która wygrała tak wiele na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Nie jest to zbyt pogłębiona analiza tamtych czasów, ale bardziej wspomnienia Arrigo Sacchiego na podstawie starych notatek. Mimo pewnych zastrzeżeń, zdecydowanie warto przeczytać tę książkę.

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

Nasz partner Sendsport przygotował dla Was zniżki! Książka AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny oraz wiele innych tytułów taniej o co najmniej 10%.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...

Siatkarski klasyk w Rzeszowie – wizyta na meczu Asseco Resovia – PGE GiEK Skra Bełchatów

Siatkarskie mecze pomiędzy Resovią a Skrą Bełchatów od lat uznawane są za jeden z największych klasyków. Kluby te walczyły o największe laury, nie tylko...