Znowu drugi. Całe życie ciągle drugi. Nawet jak gdzieś pierwszy byłem, czułem się jak drugi, kurwa. Te słynne słowa padają w filmie „Nic śmiesznego” Marka Koterskiego. Wypowiada je Adaś Miauczyński, w rolę którego wcielił się Cezary Pazura. Monolog, który stał się klasyką polskiego kina, po części pasuje do bohatera naszego tekstu. Ale tylko po części. Gregory Coupet był bowiem zawsze drugi w hierarchii reprezentacyjnych bramkarzy. W barwach Olympique Lyon, z którym siedmiokrotnie sięgał po mistrzostwo Francji, zawsze grał jako numer jeden.
Parada wszech czasów
Był 10 października 2001 roku. Na Camp Nou rozgrywano mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów, w którym FC Barcelona mierzyła się z Olympique Lyon. Katalończycy wygrali 2:0 po golach strzelanych w końcówce przez Patricka Kluiverta i Rivaldo. Jednak to nie wynik został z tego spotkania najmocniej zapamiętany. Zdecydowanie bardziej w pamięci kibiców i w historii futbolu zapisała się interwencja, jaką zaprezentował Gregory Coupet.
Nie pamiętam wyniku, a jedynie tę akcję. Mam wrażenie, że ten mecz był wczoraj. To była kosmiczna interwencja, a to, że miała miejsce na Camp Nou dodaje jej magii – wspominał po latach Sidney Govou, jeden z ówczesnych piłkarzy Olympique Lyon.
Cacapa, brazylijski obrońca francuskiego zespołu, chciał podać do bramkarza. Kopnął piłkę do góry, bardzo mocno, co mogło zagrozić golem samobójczym. By tego uniknąć, Coupet wzniósł się na wyżyny akrobatycznych umiejętności i w efektowny sposób odbił piłkę głową. Futbolówka wpadła w poprzeczkę, po czym trafiła na głowę Rivaldo. Gwiazdor reprezentacji Brazylii natychmiast uderzył, ale Francuz wybronił także dobitkę.
Jednym z zawodników OL był w tym czasie wielokrotny reprezentant Polski Jacek Bąk. Coupet wspominał w jednym z wywiadów, jak polski obrońca chwalił go za tę interwencję:
W następnych tygodniach Jacek mówił mi, że w reprezentacji Polski dużo mówiło się o tej obronie. Wtedy zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Już wtedy miałem wrażanie, że wszyscy o tym ze mną rozmawiają, ale popularność tej akcji nadały media społecznościowe. Zdałem sobie sprawę, że zrobiłem wrażenie na ludziach.
Olympique nie wyszedł wówczas z grupy w Lidze Mistrzów. Ale interwencja została zapamiętana i przez niektórych uważana jest za najlepszą lub przynajmniej jedną z najlepszych w dziejach piłki nożnej.
Początek dominacji
Wyżej opisywane wydarzenia miały miejsce w sezonie 2001/02. Dla klubu z Lyonu był to sezon szczególny, bowiem właśnie wtedy Olympique zdobył pierwszy raz w historii tytuł mistrza Francji. Wówczas zaczęła się krajowa dominacja, która trwała przez siedem lat.
Zanim Coupet, wraz z kolegami z OL, trafił na ligowy szczyt, zadebiutował w Ligue 1 w 1994 roku jako bramkarz AS Saint-Etienne. Trzy lata później podpisał kontrakt z Lyonem, największym rywalem Zielonych. Oba kluby od lat rywalizują w derbach Doliny Rodanu. Ponadto ich walka ma także zaszłości społeczne. Saint-Etienne to bowiem miasto robotnicze. Lyon jest zaś kojarzony z bogactwem, ukierunkowany na kulturę i naukę.
Większą sympatią w całym kraju cieszy się AS Saint-Etienne. Coupet przeszedł jednak do rosnącego w siłę OL. Dekadę wcześniej klub z Lyonu miał poważne problemy. Uratowało go przejęcie przez Jeana-Michela Aulasa. W młodości był piłkarzem ręcznym. Wielkiej kariery nie zrobił, ale wykazał się dużą ambicją i silnym charakterem. Uprawiał sport mimo kontuzji odniesionej już w wieku 16 lat. Doznał jej na nartach, a jej skutkiem było złamanie kręgu lędźwiowego. Konieczny był nawet przeszczep.
Z powodu zdrowotnych perypetii Aulas nie dostał się na francuski odpowiednik AWF. Postanowił wówczas zająć się informatyką, dzięki czemu odkrył w sobie talent do interesów. W nowej branży odnosił sukcesy. W 1983 roku założył spółkę CEGID, która szybko zyskała filie w kilkudziesięciu krajach świata i zatrudniała kilka tysięcy pracowników. Z Aulasem u steru Olympique wkroczył w złotą erę klubu. Jednym z jej największych twórców był Gregory Coupet.
Tłuste lata
Jego początki w nowym zespole nie były łatwe. Działo się tak z racji tego, że do Lyonu przybył z lokalnego rywala, przez co kibice traktowali go chłodno. W dodatku zastąpił ulubieńca trybun – Pascala Olmetę, który został wyrzucony za bójkę z kolegą. Pod koniec lat 90. Coupet przekonał do siebie wszystkich dobrymi występami w meczach Pucharu UEFA przeciwko Blackburn. Od tej pory było już tylko lepiej.
Z Olympique Lyon zdobył siedem tytułów mistrza Francji. Miał więc udział we wszystkich krajowych mistrzostwach w historii klubu. Do listy trofeów należy doliczyć także Puchar Ligi. Zabrakło jedynie dużego sukcesu na arenie międzynarodowej, chociaż zdarzały się wielkie mecze Lyonu jak wygrane 3:0 z Realem Madryt czy 7:2 z Werderem Brema. Największym osiągnięciem był ćwierćfinał Ligi Mistrzów w sezonie 2005/06, lecz warto wspomnieć także o triumfie w dużo mniej prestiżowym Pucharze Intertoto w 1997 roku.
W 2004 i 2005 roku Gregory Coupet zostawał wybierany najlepszym bramkarzem ligi francuskiej. Po serii mistrzowskich tytułów zmienił klub. Trafił do Atlético Madryt, a Lyon bez niego w składzie już nie dominował na krajowym podwórku. Po przejściu do stolicy Hiszpanii bramkarzowi nie wiodło się już tak dobrze. Szybko wrócił do ojczyzny, przenosząc się do Paris Saint-Germain, które erę wielkich sukcesów miało dopiero przed sobą. To właśnie w stolicy nasz bohater zakończył zawodniczą karierę.
Reprezentacja
Zaczynając opowieść o reprezentacyjnej karierze Coupeta, możemy przywołać filmowy cytat zamieszczony na początku tego tekstu. Nasz bohater zadebiutował w reprezentacji Francji w 2001 roku. W tej części swej piłkarskiej przygody był zdecydowanie niespełniony.
Trafił na czasy Fabiena Bartheza, wybitnego bramkarza, który z Olympique Marsylia wygrywał w 1993 roku Ligę Mistrzów, a z drużyną narodową zdobywał mistrzostwo świata (1998) i Europy (2000). Po tych sukcesach wydawało się, że Barthez najlepsze lata ma już za sobą, lecz w bramce Trójkolorowych wciąż stawiano na niego. Nawet wówczas, gdy Coupet został wybierany najlepszym golkiperem w lidze francuskiej. Zawodnik Lyonu wskakiwał między słupki najczęściej wtedy, gdy Barthez był kontuzjowany lub zdyskwalifikowany.
Jeśli chodzi o wielkie turnieje, Coupet pojechał na dwa mundiale. Jednak nie zagrał ani na mistrzostwach w Korei Południowej i Japonii w 2002 roku, gdy broniący tytułu Francuzi nie wyszli z grupy, ani też na czempionacie rozegranym cztery lata później w Niemczech, gdzie drużyna Raymonda Domenecha zdobyła srebrny medal.
Był w kadrze na Euro 2004, ale w Portugalii także nie wybiegł na boisko. Zagrał dopiero na kolejnych mistrzostwach Europy. Bronił w wygranym spotkaniu z Rumunią oraz w przegranych potyczkach z Holandią i Włochami. Niestety, na turnieju rozgrywanym w Austrii i Szwajcarii Trójkolorowi odpadli już w fazie grupowej.
Epizody zaliczył w dwóch turniejach o Puchar Konfederacji – w 2001 i 2003 roku. Francuzi wygrali obie imprezy, ale Coupet wystąpił łącznie w trzech meczach. Przez całą karierę uzbierał 34 spotkania w narodowych barwach.
Czy mogło być ich więcej? Sporo osób twierdzi, że tak. Przed mistrzostwami świata w 2006 roku przeprowadzono ankietę dotyczącą tego, który z bramkarzy (Coupet czy Barthez) powinien występować na mundialu w podstawowej jedenastce. Aż 69 procent Francuzów wskazało na Coupeta.
Gdy wspomniany Domenech wybrał Bartheza, zdenerwowany tym faktem Coupet opuścił zgrupowanie. Na szczęście szybko zdecydował się wrócić do drużyny, akceptując rolę rezerwowego. Zarówno na boisku, jak i poza nim był zupełnym przeciwieństwem Bartheza – kolorowego ptaka francuskiej piłki.
Jestem zbyt banalny, nie mam w sobie nic z gwiazdy – powiedział o sobie Coupet.
Zakończenie
Gregory Coupet nie był postacią tak barwną jak niektórzy francuscy bramkarze, zwłaszcza jego konkurent do gry w pierwszym składzie reprezentacji – Fabien Barthez. Wyróżniał się tylko długimi włosami. Drobną ekstrawagancją mogło być także to, że w wolnym czasie lubił nurkować. Jednak najwięcej do zaprezentowania zawsze miał na boisku.
Nie może być do końca zadowolony z przygody reprezentacyjnej. Został wicemistrzem świata, zdobył dwa Puchary Konfederacji, lecz jego wkład w te sukcesy nie był tak duży, jak chciałby on sam. Bardziej zapamiętano go z kariery klubowej, szczególnie w barwach Olympique Lyon. Grał u boku takich piłkarzy jak Juninho, Florent Malouda czy Sonny Anderson.
Siedem tytułów mistrza Francji to wspaniałe osiągnięcie pokazujące jak ważną postacią dla klubu z Rodanu był Coupet. W niezwykły sposób zapisał się w historii OL. Stał się klubową ikoną. W jego karierze było coś romantycznego. Permanentne siadanie na ławce rezerwowych w reprezentacji na pewno było dla niego frustrujące, ale pokazywało, że w sporcie czasem trzeba pozostać w cieniu, zaakceptować rolę zmiennika, cierpliwie czekać na swoją szansę. Gregory Coupet dla wielu może być symbolem pokory i sportowej cierpliwości.
GRZEGORZ ZIMNY
[/su_spoiler]