„Historia Ruchu Chorzów. Tom I. Część 3. 1934-35” – recenzja

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Wielkie kluby zasługują na porządne monografie. W przypadku Ruchu Chorzów mamy jednak do czynienia z czymś absolutnie wyjątkowym – dzięki odnalezionemu po latach archiwum powstaje kapitalna kronika „Niebieskich”. Właśnie ukazała się część trzecia tomu pierwszego, obejmująca lata 1934-1935.

Ruch Chorzów to niewątpliwie legenda polskiej piłki. Ostatnie lata dla 14-krotnego mistrza Polski były chudsze, ale nadzieję przywraca wywalczony ostatnio awans do pierwszej ligi. Wielkie kluby mają jednak to do siebie, że nawet jeśli piłkarsko i organizacyjnie jest klapa, to rzesza fanatycznych kibiców nie pozwoli klubowi odejść na dłużej z piłkarskiego piedestału.

Jeszcze w sezonie 2011/2012 Ruch otarł się o mistrzostwo Polski, a rok później z doświadczonymi Łukaszem Surmą i Marcinem Malinowskim (zajmują pierwsze miejsca w klasyfikacji wszech czasów, jeśli chodzi o ilość występów na boiskach ekstraklasy) zanotował piękną kampanię w europejskich pucharach. Potem jednak zaczął się sportowy i organizacyjny zjazd, który na szczęście udało się zastopować.

Powstało już sporo książek o historii „Niebieskich”, na czele z tomem pierwszym Kolekcji Klubów Encyklopedii Piłkarskiej FUJI. Wielki kibic Ruchu, nieodżałowany Andrzej Gowarzewski, opisał tam dzieje klubu, który zdominował polską piłkę w latach 30. XX wieku. Czytelnik ma także możliwość zapoznania się z historią ostatniego tytułu mistrzowskiego w powieści Grzegorz Kopaczewskiego (książka „1989” wydana w 2019 r.). Można więc powiedzieć, że dzieje „Niebieskich” są dobrze udokumentowane. Jednak rok 2019 r. przyniósł niesamowite odkrycie:

Liczącej niemal 400 stron publikacji nie byłoby gdyby nie odkrycie dokonane latem 2019 r. Wtedy to w piwnicy jednego z domów w Świętochłowicach grupa pasjonatów odnalazła część zaginionego od dekad archiwum Ruchu. Światło dzienne ujrzały bezcenne dokumenty i fotografie z najbardziej zamierzchłej przeszłości klubu. Znalezione skarby pozwoliły na nowo spojrzeć na pierwsze lata działalności klubu, który powstawał w niesprzyjających warunkach, walczył o przetrwanie, aż wreszcie stał się czołową siłą nie tylko w śląskim, ale i w ogólnopolskim futbolu.

Bardzo szybko podjęto decyzję, że tak cennym znaleziskiem należy się podzielić, a najlepszym rozwiązaniem będzie napisanie książki. Początkowo planowano wykorzystać odnalezione materiały w jednej grubej publikacji opowiadającej o przedwojennych losach klubu. Wkrótce jednak okazało się, iż materiałów jest tak dużo i są tak ciekawe, że zapadła decyzja o podzieleniu ich na części. Pierwsza z nich, która niedawno pojawiła się na rynku, obejmuje pierwsze dziesięć lat działalności klubu, a więc czas, w którym Ruch budował dopiero swoją pozycję, a o sukcesach z lat trzydziestych nikomu się jeszcze nie śniło. Kolejna część jest już w trakcie opracowania.”

Kolega redakcyjny Bartosz Dwernicki opisał genezę serii o historii Ruchu Chorzów w recenzji pierwszej części, więc nie ma potrzeby tutaj nic dodawać. Odkrycie przedwojennego archiwum sprawiło, że historia „Niebieskich” mogła przybrać zupełnie niespotykany do tej pory w Polsce wymiar. I nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że seria zapoczątkowana przez Andrzeja Godoja, Piotra Kowalika i Damiana Sifczyka jest naprawdę wyjątkowa.

Muszę tutaj przyznać, trochę ze wstydem, że nie czytałem pierwszych dwóch części tomu I „Historii Ruchu Chorzów”. Zacząłem od razu od trzeciej, którą akurat napisał samodzielnie Damian Sifczyk (historyk, politolog, ekonomista, pasjonat okresu 20-lecia międzywojennego na Górnym Śląsku). Bez zbędnych wprowadzeń zanurzyłem się w niezwykle bogato udokumentowane lata 1934-1935. A są one o tyle ważne dla Ruchu (i całej polskiej piłki), że przygodę z poważną piłką zaczynał wtedy Ernest Wilimowski.

W grudniu 1933 roku Wilimowski przeszedł do Ruchu Wielkie Hajduki. Był to sensacyjny transfer, gdyż opiewał na kwotę 1000 zł, a dodatkowo klub z Katowic miał otrzymać zysk meczowy z dwóch spotkań z Ruchem. O ile to drugie rozwiązanie było dość często stosowane, o tyle zapłata tak dużej kwoty praktycznie się nie zdarzała w polskim futbolu. Należy pamiętać, że były to czasy kryzysu gospodarczego, dużego bezrobocia oraz biedy. Żeby uzmysłowić wartość owej kwoty, należy zaznaczyć, iż w 1934 roku dowódca kompanii we Lwowie w stopniu kapitana zarabiał 527 zł miesięcznie – co było bardzo wysoką pensją, praktycznie nieosiągalną dla ogółu społeczeństwa. Dla porównania – zdecydowana większość urzędników państwowych i nauczycieli zarabiała do 200 zł miesięcznie, co oczywiście i tak było całkiem niezłym wynagrodzeniem. Podobnie zarabiali wykwalifikowani robotnicy w przemyśle ciężkim, jednakże większość robotników, a także znaczna część pracowników umysłowych nie zarabiała więcej niż 150 zł miesięcznie. Trzeba dodać, że najczęściej za tę jedną pensję trzeba było utrzymać często wieloosobową rodzinę. Czy zatem pojawiająca się wielokrotnie informacja prasowa, że wartość transferu była równa 10 miesięcznych pensji listonosza, jest prawdziwa? Nie jest, gdyż listonosz potrzebował około 7 pensji, ażeby taką kwotę zarobić. Nie umniejsza to jednak faktu, iż wysokość transferu była dla przeciętnego mieszkańca kraju zawrotna. (s. 31)

Przy okazji opisu pozyskania „Eziego” przez Ruch Chorzów mamy swego rodzaju, niezwykle ciekawy, mini wykład o pensjach w II RP w latach 30. Jest to jeden z wielu przykładów, kiedy dzieje klubu sportowego są okazją do opowiedzenia ważnych wydarzeń z historii Górnego Śląska i całej Polski. W końcu autor jest też ekonomistą, więc może wyjaśniać dzieje klubu z tej perspektywy.

Książka liczy bez mała 500 stron i opisuje zaledwie dwa lata z historii Ruchu Chorzów. Mogłoby się wydawać, że pisząc w takim stopniu szczegółowości, można zanudzić czytelnika. Zapewniam jednak, że tak nie jest. Damian Sifczyk opisuje po kolei wszystkie najważniejsze wydarzenia z lat 1934-1935, kiedy to „Niebiescy” stawali się najlepszym polskim klubem. Wszystko jest umieszczone w odpowiednim kontekście – ekonomicznym, politycznym bądź kulturowym. Z tekstu bije wielka wiedza autora o Górnym Śląsku, dzięki czemu można lepiej zrozumieć skomplikowaną historię tego regionu.

Opisywane dwa lata, oprócz transferu Ernesta Wilimowskiego i tworzenia potęgi najlepszego przedwojennego klubu polskiego, to także budowa stadionu przy ul. Cichej, który służy „Niebieskim” (po kilku remontach oczywiście) do dzisiaj. Tutaj z kolei mamy piękny kontekst architektoniczny całego przedsięwzięcia:

W niniejszej pracy do tego miejsca dokonywano jedynie wzmianek dotyczących postępów budowy oraz kwestii finansowo-organizacyjnych, bez uwzględniania spraw związanych z samą koncepcją stadionu. Dlatego też warto pochylić się nad niniejszym zagadnieniem, zwłaszcza iż rozwiązania projektowe całego kompleksu sportowego były na europejskim poziomie. Należy dodać, iż w 2016 roku ukazała się praca „Na Cichej: osiemdziesiąt lat Stadionu Ruchu Chorzów 1935-2015″, w której zarysowano najważniejsze wydarzenia mające miejsce na obiekcie od momentu jego powstania i przypomniano historię jednego z najbardziej charakterystycznych budynków obecnego miasta Chorzowa. (s. 339)

Na kolejnych stronach znajdziemy liczne rysunki techniczne i plany całego obiektu, a dalej zdjęcia z jego uroczystego otwarcia. Było to niezwykle ważne wydarzenie w historii całego Górnego Śląska, a polityczny kontekst zdradzał się patronem stadionu – otrzymał on imię wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego. W książce znajdziemy więc także informacje tym sanacyjnym polityku i odbiorze jego działalności przez mieszkańców Górnego Śląska.

Transfer Wilimowskiego i budowa stadionu to najważniejsze wydarzenia lat 1934-1935, ale Damian Sifczyk wyczerpująco pisze także o wszystkich meczach, zmianach w zarządzie, problemach codziennego funkcjonowania itp. Pojawiają się także wzmianki o działalności innych sekcji (np. hokejowej). Całość składa się na niesamowicie wciągającą kronikę „Niebieskich”.

Książka posiada rozbudowany aparat naukowy: są przypisy i bibliografia, brakuje jedynie indeksów. Wspaniałą zaletą jest niezwykle bogata ikonografia. Autor chętnie publikuje skany dokumentów, zdjęć czy artykułów prasowych, które pozwalają lepiej poczuć klimat epoki. Wszystkie te dodatki są wyczerpująco opisane, co też jest nie bez znaczenia.

Last but not least – piękna oprawa graficzna. Całość w twardej oprawie, na kredowym papierze, do składu publikacji trudno się przyczepić. Bardzo przyjemnie się to czyta; poza wartością merytoryczną książka zwyczajnie cieszy oko i świetnie prezentuje się na półce. Czego więcej można oczekiwać? A trzeba pamiętać, że jest to działalność pasjonatów z grupy Historia Ruchu, tworzona w czasie wolnym od pracy. Najważniejszy jest tu klub i jego historia, o czym świadczy chociażby brak nazwisk autorów na okładce (podobnie było przy okazji dwóch wcześniejszych części tomu I).

NASZA OCENA: 9/10

Historia Ruchu Chorzów. Tom I. Część 3. 1934-35” to kapitalna opowieść o „Niebieskich” i całym Górnym Śląsku. Frajdę z czytania znajdą nie tylko kibice Ruchu, ponieważ jest to po prostu bardzo ciekawa książka. Można zazdrościć fanom „Niebieskich”, że mają takie publikacje o swoim klubie. Polecam gorąco i czekam niecierpliwie na kolejne części, jednocześnie nadrabiam czym prędzej lekturę dwóch wcześniejszych.

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

Nasz partner Sendsport przygotował dla Was zniżki! Książka Historia Ruchu Chorzów. Tom I. Część 3 oraz wiele innych tytułów taniej o co najmniej 10%.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!