„Messi. Uwierz w Siebie” – recenzja

Czas czytania: 3 m.
0
(0)

Książka „Messi – uwierz w siebie” nie jest zwykłą biografią. Idealnie pasuje tutaj parafraza motta Barcelony „Więcej niż książka”. Dlaczego? Bowiem pozycja autorstwa Martina Casulo (reklamowana też jako współtworzona przez samego Messiego) jest jednocześnie albumem oraz tworem interaktywnym. Można powiedzieć, że książka, która w Polsce ukazała się nakładem wydawnictwa SQN, wyznacza nowy kierunek. I właśnie dlatego jest ona wyjątkowa.

Zaczniemy od tego co widać na samym początku. Okładka. Na sam jej widok w głowie fana książek piłkarskich pojawia się cichutki głos „Kup mnie”. Efektowny obraz Messiego w niebieskiej koszulce na żółto-niebieskim tle robi naprawdę dobre wrażenie. Po otworzeniu książki i przewertowaniu kilku stron głos staje się coraz wyraźniejszy i bardziej natrętny „Kup mnie! Kup mnie! Kup mnie!”. Zachęcają do tego efektowne zdjęcia, często nigdzie niepublikowane, na których niekiedy pojawia się kilkuletni Messi i przejrzysta czcionka. No i nie ma wyjścia, trzeba kupić, bo inaczej głos będzie siedział w głowie przez całą noc, tylko może nabrać barwy pewnego chilijskiego wokalisty – Tomasa Enrique Arayi, który zasłynął ze śpiewania w zespole Slayer. Kto nie słyszał, niech sprawdzi koniecznie.

Kiedy zasiądziemy już do lektury, może być jednak troszkę gorzej. Dlaczego? Z prostej przyczyny – treść nie powala na kolana. Na początku jest sporo ciekawych faktów z dzieciństwa (powszechnie znanych, ale trudno jest znaleźć o Messim coś nowego), ale później książka powoli przeistacza się w laurkę. Najlepszym dowodem są wywiady ze znanymi postaciami ze świata futbolu. Na początku pomysł umieszczenia rozmówki z takimi asami jak Carles Rexach, Frank Rijkaard czy Diego Maradona wydają się być strzałem w dziesiątkę, pomimo faktu, że obaj odpowiadają na podobne pytania. Jednak czytając kolejne wywiady z Ronaldo, Zico, Enzo Francescolim, Zico, Michelem Platinim czy Seppem Blatterem, człowiek zwyczajnie zaczyna odczuwać przesyt i zastanawiać się, czy na następnej stronie nie będzie rozmówki z Pawłem Buzałą.

Mimo pewnych wad, do których zalicza się błędne podanie roku urodzenia piłkarza (na stronie 22. czytamy, że Messi urodził się w 1984 roku), w książce można znaleźć kilka ciekawostek, czy barwnych porównań, które znacznie ożywiają treść. Jeną z nich jest wzmianka na temat ostatniego meczu Gerardo Martino w roli Newell’s Old Boys Rosario. − Podczas pomeczowej ceremonii, po tym jak Martino właśnie rozegrał swoje ostatnie spotkanie w barwach Newell’s, latem 1996 roku, złożył gratulacje drużynie z rocznika 1987 – drużynie Leo – która właśnie sięgnęła po mistrzostwo. Najniższy zawodnik z tej drużyny zaczął żonglować piłką, ku uciesze tłumu, który zaczął śpiewać „Marado! Marado!”, przywołując imię Diego Maradony, swego czasu także grającego dla Newell’s. Tym drobnym dziewięciolatkiem był nie kto inny jak Leo Messi.

Książka, którą proponuje nam wydawnictwo SQN ma jeszcze jeden ogromny atut. Możemy w niej znaleźć wiele kodów QR, które po zainstalowaniu odpowiedniej aplikacji można zeskanować telefonem komórkowym, po czym natychmiast przejdziemy do filmiku z bramkami Leo. To nowość, której do tej pory nie było na rynku wydawniczym. Trzeba przyznać, że jest to znakomite rozwiązanie, bo bramki Messiego można oglądać do znudzenia, a teraz można po prostu otworzyć książkę, zeskanować kod i obejrzeć jak Messi strzela pięć bramek Bayerowi Leverkusen, lub dziurawi siatki Realu Madryt czy Arsenalu Londyn.

Podsumowując to wszystko, co zostało napisane powyżej, trzeba jeszcze zadać jedno pytanie: Czy warto kupić tę książkę. Walory estetyczne zdecydowanie przewyższają jakość treści, więc dla kogoś, kto oczekuje dobrej lektury może się wydawać, że nie warto. Jednak w całym tym potoku słów, który zalewa książkę od pierwszej strony, można znaleźć też takie słowa, które ocierają się o poezję. Wypowiedział je jeden z najbardziej znanych argentyńskich komentatorów, Victor Hugo Morales. − Messi jest piłkarzem, który inspiruje komentatorów, który wydobywa z ciebie kreatywność i inwencję, potrzebne by opisać to, co robi na boisku. Pozwala nam balansować na tej cienkiej linii pomiędzy poezją a nonsensem, gdyż to co robi na murawie jest chwilami po prostu nierealne.

GRZEGORZ IGNATOWSKI

 

 

 

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!