„Mesut Özil. Magia w grze. Moja historia” – recenzja

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

Mistrzostwa świata to świetna okazja do publikowania piłkarskich biografii. Wydawnictwo Sine Qua Non przygotowało polską wersję autobiografii Mesuta Özila. Nie jest to książka na poziomie fenomenalnej pozycji „Aniołowie o brudnych twarzach. Piłkarska historia Argentyny”, ale z pewnością warto po nią sięgnąć.

[wp-review id=”16419″]

Znowu powraca powtarzające się często pytanie – czy jest sens publikowania biografii piłkarzy w trakcie trwania ich kariery? Wydaje się, że dopiero po „zawieszeniu butów na kołku” można właściwie podsumować swoje osiągnięcia i powiedzieć wiele rzeczy, których przed końcem kariery lepiej nie mówić (np. o trenerach, działaczach czy kolegach z boiska). Jednak z marketingowego punktu widzenia lepiej jest wydawać książki o osobach będących w szczycie swojej popularności.

Zostałem zwycięzcą pucharu w trzech krajach. Byłem mistrzem Hiszpanii w największym klubie świata. Zgarnąłem najważniejszy tytuł, jaki piłkarz może w ogóle zdobyć. Czy jestem więc zadowolony z dotychczasowych tytułów? Nie! Mogło być ich więcej. Koniecznie chcę zdobyć mistrzostwo Anglii. Chcę sięgnąć po Ligę Mistrzów. Przede wszystkim chcę jeszcze bardzo dużo razy poczuć magię gry. (s. 273)

Mesut Özil nie jest jeszcze po „drugiej stronie rzeki”. Wciąż jest głodny tytułów i zwycięstw, a głód ten zapewne tylko podrażniła spektakularna porażka reprezentacji Niemiec na MŚ w Rosji.

Książkę czyta się dobrze, jest napisana zgrabnym stylem (w przypadku polskiej wersji trzeba oczywiście pochwalić tłumacza Michała Jeziornego). Treść natomiast specjalnie nie powala – sporo jest okrągłych słów i banałów obecnych w każdej tego typu książce. Özil informuje nas, że czasem w meczu wychodzi mu wszystko, a innym razem mimo największych starań gra słabo. Narzeka, że jako gwiazda futbolu nie może swobodnie poruszać się po mieście, wyjść do restauracji czy do kina. Dowiadujemy się, że dziennikarze szukają sensacji i często piszą nierzetelnie, a kariera piłkarza trwa maksymalnie 15 lat i trzeba z niej wycisnąć jak najwięcej, żeby pieniędzy starczyło na całe życie. Wspomina, że być może piłkarze zarabiają za dużo w stosunku do przedstawicieli innych zawodów, ale wcale nie przeszkadza mu to twardo targować się o podwyżki w kolejnych klubach.

Znajdziemy jednak także wiele ciekawych i oryginalnych wątków. Imponuje nam, że jako młody i nieopierzony chłopak był w stanie postawić się władzom Schalke 04 Gelsenkirchen. Mimo dobrej propozycji nowego kontraktu, nie chciał go podpisać, ponieważ miał mało szans na grę. Mógł tym zaprzepaścić swoją karierę, jednak udało mu się przejść do Werderu Brema, gdzie zapracował na swój transfer do Realu Madryt. W stolicy Hiszpanii czuł się świetnie, jednak tym razem przeszarżował w negocjacjach. Podczas rozmowy z Florentino Pérezem o nowym kontrakcie jego ojciec pokłócił się z prezesem Realu i czas Mesuta w zespole Królewskich się skończył. Sam zadzwonił do Arsène’a Wengera, który ściągnął go do Arsenalu.

Przecież nic mi nie powiedziałeś. Myślałem, że chcesz w Realu zakończyć karierę – pisał do niego po wiadomości o transferze José Mourinho, którego też już w Madrycie nie było.

Po tej sytuacji Mesut Özil postanowił się usamodzielnić i podziękować ojcu za współpracę. Między słowami daje do zrozumienia, że to przez ojca jego wymarzona przygoda z Realem musiała się skończyć.

Niestety, ojciec nie pogratulował mi początkowo podjęcia moim zdaniem dojrzałej decyzji. Był zły, zdenerwowany. Tak bardzo, że w przypływie wściekłości usunął moje konto na Twitterze. To sprawiło, że kilka milionów śledzących mnie fanów nagle zniknęło. (s. 223)

W książce nie ma ani słowa o pojednaniu. Wygląda więc na to, że stosunki ojca z synem popsuły się na dobre. Przy okazji poruszamy kolejną ciekawą rzecz: media społecznościowe. Trochę to dziwne, żeby nie powiedzieć żenujące – największym zmartwieniem Özila po kłótni z ojcem jest usunięcie jego konta na Twitterze. Może i złość jest do zrozumienia, a o sile twitterowego konta świadczy inna sytuacja:

Moje zdjęcie zrobione w Al-Kabie, które świadomie oznaczyłem hashtagami #Mecca #HollyCity #SaudiArabia #Islam #Pray, zalajkowało około dwóch milionów osób. Na miejscu ludzie ustawiali się w kolejce, aby zrobić sobie ze mną fotkę. Szczególnie podekscytowani spotkaniem ze mną byli młodzi ludzie z Indonezji. (s. 118).

Liczba lajków ewidentnie fascynuje Özila. Przy okazji wkraczamy w najpoważniejszy i chyba najciekawszy wątek opisany w książce – tożsamość narodową imigrantów w Europie. Mesut Özil urodził i wychował się w Niemczech, jednak w domu porozumiewał się wyłącznie po turecku, a język niemiecki sprawiał mu początkowo wiele trudności. Rodzice radzili, by wybrał grę dla Turcji; niezwykle ciekawa jest także historia z tureckiego konsulatu, gdzie Mesut z ojcem chcieli oddać jego turecki paszport (był to warunek do starania się o obywatelstwo Niemiec).

Jaki obraz człowieka wyłania się z książki „Mesut Özil. Magia w grze. Moja historia”? Szczerze mówiąc, nie zyskał z mojej strony jakiejś wielkiej sympatii. Na pewno jest to świetny piłkarz, bardzo rozsądnie prowadzący swoją karierę, potrafiący ostro negocjować. Rozważnie podchodzi także do kwestii swojej podwójnej tożsamości. Myślę po niemiecku, czuję po turecku – powtarza kilka razy w książce. Nie znalazłem jednak w tej autobiografii fragmentu, który by mnie jakoś szczególnie poruszył (jak np. ojciec Zlatana Ibrahimovića, wkraczający w garniturze na trybuny w czasie meczu, by po raz pierwszy zobaczyć syna w akcji). Wydawcy postarali się i znajdziemy tu także obszerne wypowiedzi o Özilu autorstwa José Mourinho (prolog), Sergio RamosaSamiego Khediry.

Podkreślę jeszcze raz dobry styl. Bardzo ciekawym rozwiązaniem są także liczne dygresje – Özil pisze np. o swojej grze w Bremie, pojawia się wątek derbów z HSV Hamburg i nagle przenosimy się do El Clasico, by za chwilę znowu znaleźć się na północy Niemiec. Od strony graficznej nie można mieć większych zarzutów – przyciągająca okładka i kolorowa wkładka ze zdjęciami w środku. Nie jest to jakaś przełomowa książka, ale mogę ją z czystym sumieniem polecić. Z pewnością warto poznać historię jednego z najlepszych pomocników na świecie, czołowego zawodnika ekipy mistrzów świata z 2014 r.

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...

Jakie witaminy i minerały są ważne dla biegaczy?

Bieganie to nie tylko pasjonująca forma aktywności, ale także sposób na zadbanie o zdrowie i kondycję. Odpowiednia dieta, bogata w witaminy i minerały, może...