Dwadzieścia lat temu, 24 marca 2001 roku w Oslo odbył się pamiętny mecz Norwegia – Polska. Tamtego marcowego, słonecznego dnia dwie dekady temu podopieczni Jerzego Engela wygrali w dramatycznych okolicznościach na Ullevaal Stadion.
Norwegia – Polska. Wielkie wyzwanie kadry Engela
Mecz sprzed dwudziestu lat dobrze zapadł w pamięci polskich kibiców. Rozgrywany był w ramach eliminacji do mistrzostw świata w Korei i Japonii. Reprezentacja Polski po udanej jesieni roku 2000 (7 punktów w trzech meczach) musiała stawić czoła prawdopodobnie najtrudniejszemu wyzwaniu kwalifikacji. Tak przynajmniej postrzegano wówczas wyjazdowy mecz Norwegia – Polska.
W ramach przygotowań do wiosennych meczów eliminacyjnych (poza Norwegią, w marcu mierzyliśmy się jeszcze u siebie z Armenią) kadrowicze rozegrali w lutym towarzyskie spotkanie ze Szwajcarią. Efektowne zwycięstwo 4:0 wlało w serca polskich kibiców całkiem sporo optymizmu. Norwegów jednak nikt nie zamierzał lekceważyć. Była to drużyna, która wówczas dość regularnie kwalifikowała się do ważnych turniejów. Na EURO 2000 tylko przez gorszy bilans bramkowy zajęła trzecie miejsce w grupie, za Hiszpanią i Jugosławią. Norwegowie liczyli z pewnością na więcej. W roku 1999 zostali uznani przez „France Football” za najlepszą reprezentację w Europie, a w meczu otwarcia Mistrzostw Europy pokonali piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego 1:0.
ZOBACZ TEŻ:
- Jak polskie sprawy zmieniały futbol? Stefan Szczepłek w Salonie Książki Sportowej
- Kijów, Oslo, Chorzów, Busan. Piękny sen przerwany przez Hwanga
- Norwegia na mundialu 1998
- Pożegnanie z Islandią
Porównanie potencjałów
W przeciwieństwie do Polaków, Norwegowie eliminacje do azjatyckiego Mundialu zaczęli bardzo słabo. Remisy z Armenią i Walią oraz domowa porażka z Ukrainą postawiła ich pod ścianą. Mecz z Polską miał być spotkaniem ostatniej szansy. Chcąc myśleć o awansie na Mistrzostwa Świata, musieli wygrać.
Gdy spojrzymy na nazwiska w reprezentacji Norwegii, prowadzonej wówczas przez trenera Nilsa Johana Semba, możemy stwierdzić, że nie brakowało tam piłkarzy, może nie światowego, ale europejskiego formatu. Ole Gunnar Solskjaer już od kilku sezonów był superrezerwowym w Manchesterze United. Często wchodząc na boisko w drugiej połowie, rozstrzygał losy spotkań, patrz: finał Ligi Mistrzów w 1999. John Carew kilka miesięcy przed meczem z Polską trafił z Rosenborga do Valencii i z miejsca odnalazł się w hiszpańskiej drużynie. Steffen Iversen miał mocną pozycję w Tottenhamie, Tore Andre Flo dobrze radził sobie w Glasgow Rangers po odejściu z Chelsea, a Henning Berg odbudowywał formę w Blackburn Rovers, będąc tam wypożyczonym z Manchesteru United.
W naszej kadrze największą ówczesną gwiazdą był Emmanuel Olisadebe. W roku 2000 wydatnie przyczynił się do zdobycia przez Polonię Warszawa mistrzostwa Polski, otrzymał w trybie ekspresowym polskie obywatelstwo i z miejsca stał się podstawowym napastnikiem kadry narodowej. Gole w meczach z Rumunią (towarzyski) i Ukrainą (eliminacyjny) sprawiły, że świeżo upieczonym reprezentantem Polski zainteresowało się kilka klubów z Europy. Po zakończeniu rundy jesiennej sezonu 2000/2001 Olisadebe został sprzedany z Polonii do greckiego Panathinaikosu Ateny. Świeżo po zmianie klubu był też Paweł Kryszałowicz, który z Amiki Wronki trafił do Eintrachtu Frankfurt.
Węższe boisko, Matysek w bramce
Przed meczem media raczej stawiały na grających u siebie i będących pod ścianą Norwegów, chociaż dobra jesień w wykonaniu Polaków sprawiła, że nasza kadra nie była wcale skazana na pożarcie.
Norwegowie, chcąc zwiększyć swoje szanse, zmniejszyli nieco boisko. Wiedząc, że Polacy lubią grać skrzydłami, zwężono plac gry o 1,5 metra z każdej strony. Boisko było dosyć twarde – podobno zawiodła aparatura grzewcza, choć niektórzy podejrzewali, że to także kolejna sztuczka gospodarzy.
Jerzy Engel nie miał większych problemów kadrowych przed meczem. Jedyny kłopot był kłopotem bogactwa. Od początku eliminacji pewniakiem w bramce był Jerzy Dudek. Engel nie mógł jednak przejść obojętnie obok formy, jaką na początku 2001 roku prezentował w Bayerze Leverkusen, Adam Matysek. Ostatecznie w Oslo w bramce stanął właśnie Matysek. Wcześniej z Jerzym Dudkiem spotkała się cała kadra szkoleniowa. Wytłumaczono mu decyzję sztabu. Nikt przed meczem nie wiedział, że w trakcie tego spotkania życie napisze dla Dudka niespodziewany scenariusz.
Byle nie pod słońce!
Pewną niespodzianką było też posadzenie (jak się okazało, lekko kontuzjowanego) Tomasza Wałdocha na ławce rezerwowych. Ostatecznie na środku obrony zagrał Hajto z Zielińskim, po bokach Kłos z Żewłakowem, w pomocy Iwan, Kałużny, Świerczewski i Koźmiński. W ataku mieli straszyć Kryszałowicz i Olisadebe.
Jeszcze przed meczem uśmiechnęło się do nas szczęście. Jacek Zieliński wygrał losowanie stron i to Norwegowie musieli grać pierwszą połowę pod słońce. Jak się później okazało, było to niezwykle istotne dla przebiegu spotkania. Norweski bramkarz Thomas Myhre założył jeszcze czapkę z daszkiem i sędzia Stuart Dougal ze Szkocji mógł już odgwizdać początek spotkania. Większość kibiców w Polsce nie zobaczyła tego w czasie rzeczywistym, bo spotkanie na żywo transmitowała kodowana stacja Wizja Sport. Na TVP można było obejrzeć jedynie retransmisję. Nie były to jeszcze czasy powszechnego dostępu do Internetu, stąd wielu kibiców nie śledziło wyniku na żywo, tylko czekało aż mecz pokaże ogólnodostępna telewizja. We wspomnieniach wielu kibiców opisywany mecz nieodłącznie kojarzy się z głosami Dariusza Szpakowskiego i Włodzimierza Lubańskiego, którzy komentowali mecz dla TVP. Gwoli ścisłości trzeba jednak dodać, że na samym stadionie nasi piłkarze mogli liczyć na wsparcie 3000 polskich fanów
Dwa szybkie uderzenia
Spotkanie zaczęło się od dosyć chaotycznych ataków obu zespołów. W 22. minucie Polacy przeprowadzali atak pozycyjny. Kilka precyzyjnych podań doprowadziła naszą drużynę w okolice dwudziestego metra. Szybka wymiana podań między Kryszałowiczem a Świerczewskim sprawiła, że ten drugi znalazł się w dobrej sytuacji tuż przed polem karnym. „Uderz Piotrek” – krzyknął Dariusz Szpakowski. Świerczewski, zamiast strzelać, odegrał piłkę na prawą stronę do Olisadebe. Pochodzący z Nigerii napastnik znakomicie obrócił się z piłką, gubiąc przy tym obrońców i strzelił w długi róg bramki Myhre. 1:0 dla Polski!
Kilka minut później świetną okazję miał Kryszałowicz, ale jego strzał obronił Myhre. Norwescy obrońcy przejęli piłkę i próbowali szybko wyprowadzić ją do przodu. Skończyło się to jej stratą. Piłkę przejął Olisadebe i nie zastanawiając się zbyt długo, strzelił zza pola karnego w lewy róg bramki. Celnie. 2:0 dla Polski! Wściekły na swoich obrońców Myhre cisnął z całej siły czapką o ziemię.
Kilka minut przed przerwą Solskjaer ograł polskich obrońców i strzelił w krótki róg naszej bramki, ale Adam Matysek zachował czujność i wybił piłkę na rzut rożny. Po trzech kornerach z rzędu dla gospodarzy nasz bramkarz złapał piłkę i dał nieco oddechu polskim defensorom.
Odrodzenie gospodarzy
Od początku drugiej połowy gospodarze ruszyli do zmasowanych ataków. Obrona do spółki z bramkarzem dawała jednak im radę, przynajmniej do pewnego momentu. W 55. minucie piłkę w środku pola stracił Świerczewski, a Solskjaer szybko zagrał ją do Johna Carew. Wysoki napastnik znalazł się niemal sam na sam z Matyskiem, ale przegrał pojedynek z polskim bramkarzem Cztery minuty później po dośrodkowaniu Tessema piłka trafiła na głowę Carew i tym razem udało się temu zawodnikowi trafić do bramki. Już tylko 2:1 dla Polski!
W 63. minucie na potężny strzał z około trzydziestu metrów zdecydował się Solskjaer. Matyskowi udało się obronić ten strzał, ale upadając na murawę, doznał urazu barku. Sędzia jednak nie przerwał gry, a Norwegowie nie przestali atakować. Matysek mimo bólu zdołał obronić bardzo groźne uderzenie Tessema, ale po nim już padł na ziemię i konieczna była zmiana. Do bramki wszedł Jerzy Dudek, a przy okazji Jerzy Engel wprowadził na boisko Bartosza Karwana.
Minęły raptem trzy minuty od tych zmian, gdy Ole Gunnar Solskjaer ograł trzech polskich obrońców i strzelił w górny róg bramki. Jerzy Dudek, który nawet nie zdążył się dobrze rozgrzać, był bezradny w tej sytuacji. Norwegia –Polska 2:2! Kilka minut później po jednym z fauli z bólu zwijał się Jerzy Dudek. Polscy kibice przeżyli chwile grozy, bo trzeciego bramkarza już nie było do dyspozycji. Na szczęście Dudek był w stanie kontynuować grę. Ówczesny prezes PZPN, Michał Listkiewicz w jednej z pomeczowych wypowiedzi stwierdził, że Norwedzy celowo chcieli doprowadzić do kontuzji Dudka, a w polskiej bramce musiał zagrać zawodnik z pola.
Główka Karwana, Norwegia na kolanach
W dalszej części meczu Norwegowie próbowali przychylić szalę na swoją korzyść i wciąż zaciekle atakowali. Polacy ograniczali się do kontrataków. Większość z nich nie przyniosła zamierzonych rezultatów. Większość, nie oznacza „żaden”. W 81. minucie faulowany został Piotr Świerczewski, a z rzutu wolnego świetnie dośrodkował Michał Żewłakow. Zza obrony wyskoczył Bartosz Karwan i strzałem głową dał Polsce prowadzenie. 3:2 dla reprezentacji Polski! Kibice na chwilę zamarli, bo niektórym mogło się wydawać, że był spalony. Sędzia jednak bramkę uznał, a powtórki pokazały, że miał rację.
Radość po zwycięstwie
Polakom udało się utrzymać prowadzenie do samego końca i zainkasować trzy punkty. Po meczu Jerzy Engel był niezwykle zadowolony ze swoich podopiecznych.
„Ta wygrana przybliża Polaków o jeden procent do MŚ. Cały zespół wykazał nieprawdopodobny charakter. W momencie, gdy było 2:2, ci ludzie w dalszym ciągu myśleli o zwycięstwie. Kiedyś nie było to cechą polskich piłkarzy. Fantastyczna była zmiana Karwana. Ten zawodnik wspaniale się rozwija, odkąd pracujemy razem. Mamy jeszcze kilku takich piłkarzy. Zupełnie nie wiem, co bym zrobił, gdyby Jerzy Dudek też doznał kontuzji. Gdy padł na murawę, zdałem sobie sprawę, że nie przewidziałem tego wariantu. Ale wierzyłem, że Jurek się pozbiera i zagra do końca.”
Mimo kontuzji po meczu zadowolony był także Adam Matysek:
„Kluczowe było to, że wygraliśmy losowanie przed meczem. Gdybyśmy zaczynali na tę bramkę, na którą świeciło słońce, to mogłoby być źle. Kiedy grałem w drugiej połowie pod słońce, kompletnie nic nie widziałem. Nie założyłem czapki, bo jej nie cierpię. Kilka razy wcześniej założyłem i broniło mi się źle. Na początku meczu było trochę nerwowości. Ale kilka dobrych interwencji bardzo uspokaja, a ja te interwencje miałem. Uspokoiło to mnie i kolegów z obrony. Nie chcę być złym prorokiem, ale kontuzja jest poważniejsza. Mam wybity bark. Bardzo się cieszymy, że ci wszyscy ludzie, którzy przyjechali do Oslo i wiele lat jeździli za reprezentacją, mieli wreszcie powód do radości”.
Pochwały od prasy
Radość ze zwycięstwa w Oslo podzielała też polska prasa. „Teraz Polska. Oslo zdobyte” – pisał Przegląd Sportowy. „3:2 w Oslo! Anioły Engela niemal w siódmym niebie. Zaczął Olisadebe, skończył Karwan, Yokohama Express nabiera rozpędu” – mogliśmy przeczytać na okładce tygodnika Piłka Nożna. Na dalszych stronach numeru tak podsumowano spotkanie Norwegia – Polska:
„Tego triumfu nie wolno zmarnować! Jeśli po pokonaniu na wyjeździe dwóch najgroźniejszych rywali nie awansujemy do finałów MŚ to chyba nie uda nam się to już nigdy”
Świetne eliminacje, fatalny mundial
Polacy nie zmarnowali szansy. Przeszli eliminacje w dobrym stylu i jako pierwsza europejska drużyna zapewnili sobie awans do azjatyckiego Mundialu. Jak wyglądały nasze mecze podczas mistrzostw świata, większość z nas dobrze pamięta – porażki z Koreą Południową i Portugalią i wygrana na pocieszenie z USA. Bohaterowie z Oslo nie odegrali na Mundialu kluczowych ról. Olisadebe zdobył gola w meczu ze Stanami Zjednoczonymi, ale kibice oczekiwali od niego dużo więcej. Karwan z powodu kontuzji w ogóle nie znalazł się w kadrze na mistrzostwa. Adam Matysek pojechał do Korei jako trzeci bramkarz, ale jako jedyny z całej polskiej kadry nie pojawił się ani na minutę na boisku. Po mistrzostwach już nigdy nie zagrał w reprezentacji.
Mecz Norwegia – Polska przeszedł do historii jako jeden z najlepszych w wykonaniu reprezentacji w XXI wieku i chyba też najlepszy za kadencji Jerzego Engela. Sam trener wyżej cenił sobie zwycięstwo w Kijowie oraz rewanżową wygraną nad Norwegami w Chorzowie. Nie ulega jednak wątpliwości, że triumf w Oslo odniesiony był w wyjątkowo dramatycznych okolicznościach, co chyba jeszcze bardziej podkreśliło jego wartość.
Norwegia – Polska 2:3 (0:2)
Bramki: Carew (58.), Solskjaer (68.) – Norwegia; Olisadebe (23., 29.), Karwan (81.) – Polska.
Sędziował: Scot Douvgal ze Szkocji.
Widzów: 15 056
Norwegia: Thomas Myhre – Andre Bergdolmo, Claus Lundekvam, Henning Berg, Stale Stansaas (85. Flo), Tommy Svindal Larsen , John Carew, Jo Tessem, Fredrik Winsnes, Ole Gunnar Solskjaer, Thorstein Helstad (59. Iversen).
Polska: Adam Matysek (65. Jerzy Dudek) – Tomasz Kłos, Tomasz Hajto, Jacek Zieliński, Michał Żewłakow – Tomasz Iwan (65. Bartosz Karwan), Radosław Kałużny, Piotr Świerczewski (88. Tomasz Zdebel), Marek Koźmiński – Paweł Kryszałowicz, Emmanuel Olisadebe.
JAKUB TARANTOWICZ