Aż trzynaście z ostatnich piętnastu meczów o Superpuchar Francji zostało rozegranych poza granicami kraju leżącego nad Sekwaną i Loarą. Najbliższe spotkanie o to trofeum odbędzie się 5 stycznia. Paris Saint-Germain zagra z AS Monaco w stolicy Kataru – Dosze.
Rozgrywanie meczów o krajowy superpuchar poza granicami kraju nikogo obecnie nie dziwi. W ostatnich latach kluby z kilku mocnych piłkarsko państw w celu rywalizacji o to trofeum wyjeżdżają na obczyznę. Często też zrywa się z tradycyjnym formatem superpucharu polegającym na walce mistrza z triumfatorem krajowego pucharu. Choćby w Hiszpanii i we Włoszech dochodzi do miniturnieju, w którym udział biorą cztery drużyny.
Hiszpanie od kilku lat grają o superpuchar w Arabii Saudyjskiej, podobnie zresztą jak Włosi, którzy kilka razy zaprezentowali się przed publicznością amerykańską i chińską. Zmienia się nie tylko format, ale również tradycyjny termin superpucharu. Zazwyczaj spotkanie o to trofeum poprzedzało rozpoczęcie zmagań ligowych, było niejako inauguracją sezonu w danym kraju. Obecnie w wielu państwach daty meczu o superpuchar nie zawsze są rozgrzewką przed ligą, bywają natomiast upychane w środek piłkarskiego kalendarza.
Tylko dwa wyjątki
Mecz o Superpuchar Francji po raz pierwszy został rozegrany na obczyźnie 25 lipca 2009 roku. Areną rywalizacji był Stadion Olimpijski w Montrealu, a Girondins Bordeaux pokonało 2:0 EA Guingamp. Od tego czasu prawie zawsze rywalizowano o to trofeum poza Francją. Miały miejsce tylko dwa wyjątki.
Pierwszym był mecz rozegrany 13 stycznia 2021 roku. Z powodu pandemii zrezygnowano z wyjazdu i zagrano na Stade Felix-Bollaert w Lens. Ze względu na pandemię trybuny były puste. W takich okolicznościach Paris Saint-Germain wygrało 2:1 z Olympique Marsylia.
Kolejny raz rodzimy stadion gościł walkę o Superpuchar Francji bardzo niedawno – 3 stycznia 2024 roku, gdy na Parc des Princes, tym razem w obecności prawie 44 tysięcy widzów, PSG pokonało 2:0 Toulouse FC. Spotkanie miało jednak odbyć się w Tajlandii, co najlepiej opisywał na łamach portalu Sport.pl Kacper Sosnowski:
To był ukłon w stronę PSG, klubu, który chciał promować się w Azji i po planowanym w lipcu 2023 r. tournée po Japonii, Tajlandię miał pod nosem. Odpadała męcząca podróż i zmiana czasu. A rywale? Nimi nikt się nie przejmował.
Dlaczego więc ostatecznie zagrano w ojczyźnie, a nie w Azji? Odpowiedź na to pytanie również znalazła się w cytowanym powyżej artykule:
Jednak nieco ponad miesiąc przed zaplanowanym na 5 sierpnia meczem, Superpuchar w Bangkoku odwołano. Z organizacji wycofała się agencja obsługująca wydarzenie. Oficjalnie z powodu złego stanu zdrowia córki króla Tajlandii, która kilka miesięcy wcześniej uległa wypadkowi. Nieoficjalnie z meczu w Azji zrezygnowano przez odejście z PSG Lionela Messiego. Niezależnie od powodów, absurdalny był komentarz prezesa francuskiej ligi (LFP), który określił sytuację jako „błogosławieństwo w nieszczęściu”. Vincent Labrune cieszył się, że będzie mógł przesunąć spotkanie na bardziej dogodny termin. Nowe miejsce meczu jednak też miało być egzotyczne. Media wymieniały Katar, Arabię Saudyjską, czy Kinszasę w Demokratycznej Republice Konga. Z tych planów jednak nic nie wyszło, bo kluby kręciły nosem na taką podróż ze względów bezpieczeństwa i logistyki.
Spore kontrowersje wzbudził wybór na arenę meczu o Superpuchar stadionu Parc des Princes. Jest to bowiem obiekt, na którym mecze na co dzień rozgrywa PSG, a przecież tego typu rywalizacja powinna zostać stoczona na neutralnym terenie. Cóż, podjęto taką decyzję, trzeba było ją zaakceptować, mimo że drużyna z Tuluzy była wyraźnie pokrzywdzona. Przynajmniej ponad czterdzieści tysięcy Francuzów mogło zobaczyć mecz o krajowe trofeum z trybun zamiast sprzed telewizora.
Za plecami wielkiej czwórki
W piłce nożnej od lat funkcjonuje pojęcie TOP5 odnoszące się do pięciu lig europejskich – angielskiej, hiszpańskiej, włoskiej, niemieckiej i francuskiej. Teoretycznie są to ligi najmocniejsze, wzbudzające największe zainteresowanie na świecie. Liga francuska zawsze jednak była tą piątą.
Z jednej strony nawet gdy Ligue 1 wypadała poza piąte miejsce w rankingu UEFA, plasując się za portugalską lub holenderską, wciąż pozostawała w umownym TOP5. Z drugiej – zawsze była w cieniu Premier League, La Liga, Serie A i Bundesligi. Nigdy nie potrafiła wzbudzić wśród kibiców na świecie tak dużego zainteresowania, jak rozgrywki w Anglii, Hiszpanii, Włoszech i Niemczech.
Ma liga francuska grono fanów, do których zalicza się również piszący te słowa. Wywodzi się z niej wielu świetnych piłkarzy i nie brakuje weń wielkich talentów. Na arenie międzynarodowej francuskie klubu nigdy nie odnosiły jednak takich sukcesów, jak zespoły ze wspomnianych wyżej krajów.
Klub z Francji tylko raz zdobył Puchar Europy. Dokonał tego Olympique Marsylia, w 1993 roku, gdy pierwszy raz rozgrywki o najważniejsze klubowe trofeum na kontynencie były przeprowadzane pod szyldem Ligi Mistrzów. Wcześniej marsylczycy przegrali w finale, a w decydującym meczu grały też bez powodzenia Stade de Reims (dwukrotnie), AS Monaco i AS Saint-Etienne, później zaś Paris Saint-Germain, które musiało uznać wyższość Bayernu Monachium Roberta Lewandowskiego.
Dla porównania – hiszpańskie kluby wznosiły Puchar Europy dwadzieścia razy, angielskie triumfowały piętnastokrotnie, włoskie mają na koncie dwanaście trumfów, a niemieckie osiem. Lepsze od drużyn francuskich są także kluby holenderskie (sześć zwycięstw) i portugalskie (cztery triumfy). Francja ma zatem na koncie tyle samo Klubowych Pucharów Europy, co Jugosławia, Rumunia i Szkocja.
W Lidze Europy i będącej jej poprzednikiem Pucharze UEFA francuskie kluby nie cieszyły się ani jednym triumfem, pięciokrotnie dochodziły do finału, lecz za każdym razem przegrywały. W nieistniejącym już Pucharze Zdobywców Pucharów Francuzi mogą natomiast pochwalić się jednym zwycięstwem, którego autorem w roku 1996 było Paris Saint-Germain. Nigdy jeszcze nie miała miejsca francuska wiktoria w Lidze Konferencji – najmłodszych europejskich rozgrywek.
Można zatem spierać się o to, która europejska liga jest najmocniejsza, najatrakcyjniejsza, czy najbardziej topowa. W tego typu dyskusji zazwyczaj przewijać się będą jednak tylko maksymalnie cztery ligi, a w ich gronie nie będzie francuskiej. Przy całej doń sympatii przyznają to pewnie nawet jej najwięksi fani, którzy mają za co ją kochać, lecz nie mają argumentów, by umieścić ją na europejskim szczycie.
Superpuchar poza Francją
Pora wrócić jednak do rozgrywek o Superpuchar Francji. Kolejna zagraniczna edycja odbyła się w lipcu 2010 roku w Tunezji. Na stadionie w Tunisie doszło do francuskiego klasyku, w którym Olympique Marsylia zmierzył się z Paris Saint-Germain i wygrał w rzutach karnych 5:4.
Rok później Superpuchar znów gościł w Afryce, tym razem w marokańskim mieście Tanger, znów triumfował klub z Marsylii i znów wygrał 5:4. Tym razem jednak nie w rzutach karnych, lecz w podstawowym czasie. W szalonej potyczce z Lille OSC padło aż dziewięć goli. Nie ma wątpliwości, że było to jedno z najwspanialszych widowisk w dziejach tych rozgrywek.
Była Kanada, była Tunezja, a później też Maroko. W lipcu 2012 roku przyszedł więc czas na Stany Zjednoczone. Na Red Bull Arena w położonym w stanie New Jersey mieście Harrison Olympique Lyon pokonał w rzutach karnych Montpellier HSC. Rok później Superpuchar Francji wrócił do Afryki, zagościwszy tym razem w stolicy Gabonu – Libreville. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem 2:1 PSG nad Girondins Bordeaux.
Rok 2014 to z kolei debiut francuskiego superpucharu w Azji. Piłkarze PSG i EA Guingamp zaprezentowali się przed publicznością chińską. Na nieistniejącym już Stadionie Robotniczym w Pekinie paryżanie wygrali 2:0.
Jak już wspomniano, pierwszy raz spotkanie opisywanych w tym tekście rozgrywek odbyło się za granicą w 2009 roku, goszcząc w Kanadzie. Francuzi wrócili z superpucharem do tego kraju sześć lat później. Znów zagrali w Montrealu, już jednak nie na Stadionie Olimpijskim, jak wcześniej, lecz na Stade Saputo, gdzie PSG pokonało 2:0 Lyon.
Wyjątkowy dla francuskiej piłki był rok 2016, gdyż właśnie wówczas nad Sekwaną i Loarą odbywały się finały mistrzostw Europy. Tamtejsze stadiony gościły najlepsze reprezentacje kontynentu, kluby walczące o krajowy superpuchar tradycyjnie zaprezentowały się natomiast poza Francją, tym razem jednak nie wyjeżdżały poza Europę, lecz zagrały w austriackim Klagenfurcie. O trofeum znów rywalizowały PSG i Lyon, kolejny raz lepszy był zespół ze stolicy, wygrywając tym razem 4:1.
Rok później, gdy zmagania po sześciu latach wróciły na Stade de Tanger w Maroku, PSG znów sięgnęło po superpuchar, ogrywając 2:1 AS Monaco. Później rozegrano dwie edycje w Chinach – obie na stadionie w Shenzhen. Kolejny raz zwyciężała drużyna z Paryża, najpierw jeszcze raz pokonując rywali z Księstwa (4:0), a następnie ogrywając 2:1 Stade Rennes.
Po wspomnianej covidowej przerwie, gdy zagrano przy pustych trybunach w Lens, karuzela Superpucharu wróciła za granicę, trafiwszy rok po roku do Izraela. W obu spotkaniach rozegranych w Tel Awiwie zagrało Paris Saint-Germain. W 2021 roku lepsze od stołecznego giganta okazało się OSC Lille, wygrywając 1:0, lecz rok później paryżanie rozbili FC Nantes 4:0.
Coraz mniej romantyzmu
Często mówi się, że we współczesnej piłce nożnej jest coraz mniej romantyzmu. Obecne formaty krajowych superpucharów zdają się potwierdzać tę tezę. Organizatorzy tych meczów przekonują, że chcą promować swój futbol w innych częściach świata, lecz wiadomo, że najważniejszym czynnikiem, dla którego kluby wyjeżdżają tak daleko, by rywalizować o krajowe trofeum, są pieniądze.
Więcej kasy zasila konta klubów i federacji także wówczas, gdy o superpuchar grają nie dwie, a cztery drużyny. Półfinały to bowiem dwa dodatkowe mecze, a co za tym idzie, więcej transmisji i więcej sprzedanych biletów. Francuzi co prawda jeszcze nie zdecydowali się na dopuszczenie do superpucharowej rywalizacji kolejnych dwóch zespołów, ale Włosi i Hiszpanie od pewnego czasu preferują właśnie taki format.
Z krajów tzw. TOP5 jeszcze tylko Anglicy i Niemcy wierni są konserwatywnemu podejściu do walki o Superpuchar. Mecze o Tarczę Wspólnoty odbywają się co roku na Wembley, nasi zachodni sąsiedzi organizują starcia mistrza ze zdobywcą krajowego pucharu również na ojczystej ziemi.
Superpuchar zawsze stanowił dla kibiców danej ligi przedsmak krajowej rywalizacji, był świętem miejscowego futbolu. Teraz niektóre federacje przenoszą to święto poza swój kraj, organizują je z dala od miejscowych fanów, którzy muszą wobec tego oglądać ukochaną drużynę w telewizji lub wsiąść w samolot i udać się w daleką podróż. We współczesnym świecie duże pieniądze są jednak dla wielkich klubów ważniejsze niż dobro kibiców.