Afrykańscy przywódcy niezwykle cenili piłkę nożną. Można się zastanawiać, czy rzeczywiście tak bardzo lubili mecze piłkarskie, czy może używali futbolu jako zasłony dymnej, która miała wprowadzić niewykształconych obywateli w euforię. Lud miał na chwilę zapomnieć o biedzie. Zamiast chleba miał dostać igrzyska i przy okazji nie patrzeć, co wyrabia wódz w celu stłumienia opozycji lub obalenia starej władzy i przejęcia państwa.
Przechrzta w lamparciej skórze
Joseph Désiré Mobutu w 1965 roku został prezydentem Demokratycznej Republiki Konga, tuż po tym jak 25 listopada tego samego roku przy wsparciu USA i Belgii dokonał przewrotu wojskowego i obalił dotychczasowego przywódcę Josepha Kasavubu. Kiedy już przejął władze, zaczął wprowadzać w życie swoje kolejne, często absurdalne plany. Od 1967 roku jedyną legalną partią w kraju był Ludowy Ruch Rewolucji. Zmieniono wiele nazw miast, na czele ze stolicą Léopoldville przemianowaną na Kinszasę. 27 października 1971 Demokratyczna Republika Konga stała się Zairem.
Korekt dokonał także we własnym nazwisku. Mobutu Sese Seko Kuku Ngbendu wa za Banga – tak brzmiały nowe, pełne dane przywódcy. W miejscowym języku znaczyło to ,,Wszechpotężny wojownik, który nie zaznał porażki z powodu swej niezwykłej wytrzymałości i niezłomnej woli i który, krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa, pozostawia za sobą zgliszcza”. Budzi respekt, prawda? Brazylijski piłkarz Sócrates mógłby ze swoimi kilkoma imiona i nazwiskami mógłby jedynie czyścić nakrycie głowy dyktatora wykonane ze skóry lamparta.
Mobutu uporał się z politycznymi oponentami i nazewnictwem, więc mógł spokojnie zabrać się za futbol. Reprezentacja Zairu to chyba jedyna rzecz, z jakiej (przynajmniej do pewnego momentu) mógł być dumny. Drużyna złożoną z zawodowych piłkarzy wyszkolonych w Belgii w 1972 roku zdobyła brązowy medal Pucharu Narodów Afryki rozgrywany w Kamerunie.
Pasmo sukcesów trwało nadal. Afryka otrzymała jedno miejsce spośród szesnastu finalistów mistrzostw świata w RFN. Przypadło ono właśnie krajanom Mobutu, którzy przeszli aż cztery szczeble eliminacji. W decydującym meczu w Kinszasie, rozgrywanym 9 grudnia 1973 roku Zairczycy pokonali Maroko 3-0. Na tym samym obiekcie 30 października 1974 doszło do walki określanej mianem ,,The Rumble in the Jungle”, w której to Muhammad Ali pokonał George’ a Foremna przez nokaut w ósmej rundzie.
Zobacz także:
- Afryka wstaje z kolan, czyli Maroko na mundialu w 1986 r.
- Rozbite marzenia Zambii
- Etiopia, czyli matka afrykańskiego futbolu
- Skandal w Malabo. O jedną bramkę za dużo
Mobutu, gdzie moja bryka?
Rozpędzony Zair przed mistrzostwami globu wygrał jeszcze PNA rozgrywany w marcu w Egipcie. Selekcjonerem reprezentacji był już wtedy Blaguje Vidinić. Mobutu po awansie na MŚ uznał, że Zair doścignie Europę dzięki trenerowi właśnie z tego kontynentu. Wybór padł na byłego bramkarza Vidinicia, który w 1970 roku wraz z kadrą Maroka awansował do mistrzostw świata w Meksyku.
Kolejne sukcesy sprawiły, że zapatrzony w siebie dyktator w końcu chciał docenić kogoś innego. Niestety, na chęciach się skończyło. Piłkarze nigdy nie otrzymali obiecanych apartamentów, samochodów marki Ferrari, 20000 dolarów na głowę i wycieczki do Stanów Zjednoczonych. Mobutu nie dość, że oszukał zawodników, to na dodatek mieszał się w kompetencje trenera. Przygotowania do niemieckiego czempionatu nakazał rozpocząć już dwadzieścia tygodni przed jego rozpoczęciem.
Zamiast sparingów z przynajmniej przeciętnymi reprezentacjami, rywalami ,,Leopardów” były słabe kluby z Włoch i Szwajcarii. Wszystko ze strachu przed ewentualnymi blamażami. Już w trakcie mistrzostw nie podobała mu się postawa bramkarza Kazadiego Mwamby, którego nakazał zdjąć trenerowi Vidiniciowi w przerwie meczu z Jugosławią pod groźbą zwolnienia. Selekcjoner posłusznie wykonał rozkaz i wpuścił do bramki ulubieńca wodza Tubilandu Ndimbiego.
Efekt? Ndimbi skapitulował czterokrotnie. Wynik końcowy? 0-9. Po latach zawodnicy wspominali, że celowo odpuszczali w tym meczu i niewiele brakowało, aby w ogóle nie wyszli na murawę stadionu w Gelsenkirchen. Protestowali nie tylko przeciwko niesłowności Mobutu, ale także stronniczości sędziów, którzy byli ślepi na brutalne faule ze strony przeciwników oraz głusi na wyzwiska. Szkoccy zawodnicy wyzywali piłkarzy z Zairu od małp i pluli na nich. Selekcjoner Willie Ormond oświadczył, że jeśli jego podopieczni przegrają z Zairem, on i piłkarze spakują walizki i zakończą udział w turnieju po jednym meczu. Niemieckie media przed MŚ przedstawili Zair jako grupę małp, z których rywale będą przyrządzać potrawy.
Dwa gole od wygnania
Szkocja i Jugosławia wbiły mistrzom Afryki jedenaście goli w dwóch spotkaniach. Zaczęło się od braw postronnych kibiców zgromadzonych na stadionie w Hamburgu przy okazji meczu ze Szkotami, a skończyło się na porażce 0-3 z broniącą tytułu Brazylią. Podobno gracze z Zairu mieli sprzedać mecz. Mobutu natomiast miał im postawić ultimatum – albo stracicie maksimum cztery gole, albo nie wracajcie do kraju. W trakcie meczu ,,Leopardów” z ,,Canarinhos” doszło do komicznej sytuacji. Sędzia Nicolae Rainea z Rumunii ustawił piłkę do rzutu wolnego, później mur Zairczyków, by po chwili ,,wręczyć” obrońcy Ilundze Mwepu żółtą kartkę za bezmyślne wykopanie piłki przed gwizdkiem. Sam zainteresowany stwierdził, że była to jedna z form protestu wobec nieczystych zagrywek przywódcy, rywali i samych arbitrów.
Po słabym występie ,,Leopardów” zaczęto zastanawiać się w FIFA czy na pewno dobrym pomysłem jest przyznawanie afrykańskim i azjatyckim zespołom miejsc na mundialu. Tamtejsze reprezentacje dzieliła przepaść w porównaniu do ekip z Europy i Ameryki Południowej, zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Kilku reprezentantów Zairu chyba jednak pasowało do europejskiego futbolu, bowiem otrzymali propozycje gry dla tamtejszych zespołów. Pozwoleń na wyjazdy nie wydał Mobutu, tłumacząc, że Zair nie stanie się łupem europejskich najemników, krzywdząc tym samym piłkarzy. Mobutu stracił zapał do dalszego inwestowania w piłkę nożną. Uznał, że reprezentanci skompromitowali jego i kraj. Zapomniał jednak, że Zair był pierwszą czarnoskórą reprezentacją w historii mistrzostw świata w piłce nożnej.
Reformy dyktatora doprowadziły gospodarkę państwa do ruiny. Spadające ceny miedzi były gwoździem do trumny dla Zairu. Los znowu jednak okrutnie zadrwił z uczestników tamtych wydarzeń. Prawdziwi bohaterowie szybko zostali nakryci kołdrą zapomnienia, zaś Mobutu Sese Seko rządził państwem do 1997 roku. Zair do tego czasu znajdował się na peryferiach afrykańskiej piłki. Tymczasem Afryka zdążyła wygrać pierwszy mecz na mistrzostwach świata, osiągnąć ćwierćfinał czempionatu i mieć zdobywcę Ballon d’Or…
SEBASTIAN CHROSTOWSKI