Dziś Polacy zagrają 815. mecz w swojej historii. Przeciwnikiem będzie reprezentacja Meksyku, z którą do tej pory mierzyliśmy się siedem razy, z czego sześciokrotnie były to spotkania towarzyskie, a raz poważny bój na mistrzostwach świata w 1978 roku. Meksykanie to „wieczny czarny koń” mundiali. Zawsze grają porywająco, jednak już od sześciu (!) mistrzostw świata z rzędu kończą swój udział, zwykle pechowo, na 1/8 finału.
Do Polski przyjechali silnym składem, choć niestety bez kontuzjowanego w ostatnim meczu Javiera „Chicharito” Hernandeza, który jest największą gwiazdą kadry. Bilans spotkań z tym rywalem jest korzystny dla reprezentacji Polski: 3 wygrane, 2 remisy i 2 porażki, jednak w bramkach przegrywamy 9:12. Należy jednak podkreślić, że wszystkie zwycięstwa odnieśliśmy w latach 70. i to w pierwszych trzech meczach. W latach 80. to Meksykanie udzielili nam dwóch lekcji futbolu. Trójka graczy: Damian Łukasik, Dariusz Wdowczyk i Waldemar Prusik wystąpiła w obu tych blamażach. Przeciwnicy z Ameryki Północnej wpakowali nam aż osiem bramek z rzędu. Z kolei XXI wiek to dwa remisy po 1:1, a w obu z nich strzelał… Paweł Brożek. Zapraszam do szybkiej wycieczki wehikułem czasu, przypomnicie sobie wszystkie dotychczasowe pojedynki z tym rywalem.
Los Angeles – 5 sierpnia 1973 – mecz towarzyski
Reprezentacja Polski wybrała się na sierpniowe tournee po Stanach Zjednoczonych i Meksyku. Najpierw jeszcze zahaczono o Kanadę, z którymi Polacy wygrali 3:1. Chłopcy Górskiego grali co dwa-trzy dni. W całej tej wycieczce chodziło o to, żeby na rok przed mundialem zmierzyć się z podobną intensywnością spotkań. Po skromnie wygranym sparingu z USA (Polacy grali ostrożnie na nietypowej dla siebie, sztucznej murawie) przyszło nam rozegrać pierwszy i drugi pojedynek w historii z Meksykiem. Wszystko w odstępie trzech dni.
Podopieczni Górskiego praktycznie przez cały mecz przeważali, jednak Calderon znakomicie spisywał się w bramce. Trzeba pamiętać, że była to generalna próba przed mundialem, podróże i treningi nie rozpieszczały kadrowiczów.
Piłkarze nasi odczuwają już jednak trudy tournee (był to trzeci mecz). Długie przeloty oraz uciążliwe dojazdy na lotnisko i rozgrywanie spotkań co drugi dzień powodują, że piłkarze czują się zmęczeni. Dr Michał Siekierzyński robi wszystko, żeby usunąć skutki zmęczenia – czytamy w katowickim „Sporcie”
Kazimierz Górski był bardzo zadowolony z postawy swoich zawodników. Cieszył się z wielu wykreowanych szans, trzeba było jednak pracować nad poprawą skuteczności.
Po dwóch dniach znów nastąpiła gruntowna zmiana otoczenia. Inny klimat, całkiem różny temperament widowni. Mecz w moich oczach zyskał inną ocenę niż dwa poprzednie. Mimo panującego gorąca drużyna grała szybko i co najważniejsze – skutecznie. Wprawdzie padła tylko jedna bramka i to ze strzału Gorgonia, ale meksykański bramkarz Calderon był tego dnia naprawdę dobrze usposobiony. Stoper Górnika Zabrze już po raz drugi podczas tego tournee otrzymał wysoką notę w moich zapiskach – czytamy w książce „Piłka jest okrągła” wspomnienie tego meczu przez Kazimierza Górskiego.
Skład: Tomaszewski (45. Szeja) – Szymanowski, Bulzacki, Gorgoń, Musiał (45. Rześny) – Ćmikiewicz, Deyna (45. Kasztelan), Kasperczak – Banaś, Szarmach, Gadocha
Wynik: wygrana 1:0
Monterrey – 8 sierpnia 1973 – mecz towarzyski
Meksykanie zapowiadali srogi rewanż za poniesioną wcześniej porażkę. Trener Górski w wyjściowym składzie dokonał tylko jednej zmiany w porównaniu z poprzednim spotkaniem. Szarmacha w ataku zastąpił Domarskim. W trzy dni trzeba było się przemieścić z Los Angeles do meksykańskiego Monterray, gdzie zaplanowano rewanż. W kadrze panowała bardzo dobra atmosfera, co chociażby pokazuje hotelowy konkurs skoków do wody, który wygrał… Jacek Gmoch. W przeddzień Polacy wspólnie zwiedzili miasto i trenowali na obiekcie meczowym.
Meksykanie wyszli w silniejszym składzie niż trzy dni wcześniej i zdecydowanie bardziej zagrażali bramce Jana Tomaszewskiego. Poskutkowało to choćby strzelonym golem, po którym rywal objął prowadzenie. Czytamy w katowickim „Sporcie”, że Meksykanie prezentowali nowoczesny futbol z dużą liczbą przerzutów, a nasi obrońcy nie spisywali się tego dnia najlepiej. Polacy mieli spore szczęście.
Zmieniły się znów radykalnie warunki otoczenia, znaleźliśmy się na znacznej wysokości licząc od poziomu morza. Chłopców zatykało, starali się bardzo, ale niewiele z tego wychodziło – podsumowywał warunki Kazimierz Górski
Zdaniem Górskiego sędzia zbyt pochopnie podjął decyzję o rzucie karnym dla Meksykanów i trzeba było odrabiać straty. Patent na tę reprezentację miał Jerzy Gorgoń, który kropnął z dystansu, nie dając szans golkiperowi. Legendarny coach reprezentacji mógł patrzeć z podziwem:
Piłkę zobaczyłem dopiero wtedy, jak odbita od siatki wyskoczyła na zieloną murawę.
Później gola na wagę zwycięstwa strzelił Robert Gadocha, a z trybun usłyszeć można było doping: Polonia! Polonia!
Skład: Tomaszewski – Szymanowski, Bulzacki, Gorgoń, Musiał – Ćmikiewicz (57. Drozdowski), Deyna (66. Kasztelan), Kasperczak – Banaś (57. Kmiecik), Domarski, Gadocha
Wynik: wygrana 2:1
Rosario – 10 czerwca 1978 – turniej główny MŚ
Wielkie były apetyty wciąż doskonałej reprezentacji, która przyjechała do Argentyny powtórzyć sukces sprzed czterech lat. Tym razem jednak już nie pod wodzą Kazimierza Górskiego, a Jacka Gmocha. W pierwszym spotkaniu bezbramkowo zremisowaliśmy z mistrzami świata z RFN, w drugim pokonaliśmy z problemami Tunezję i żeby zająć pierwsze miejsce w grupie, to potrzebne było zwycięstwo z najsłabszą drużyną grupy. Jacek Gmoch jednak kombinował z rotacjami, co nie podobało się wielu kadrowiczom, choćby Janowi Tomaszewskiemu:
W meczu przeciwko Meksykowi kolejnym zaskoczeniem dla nas był fakt, że tym razem piłkarz Widzewa (Boniek) znalazł się w podstawowym składzie i wyszedł do walki od pierwszego gwizdka razem z… Deyną. Mieliśmy więc dwóch dyrygentów – wspomina w książce „Kulisy reprezentacyjnej piłki”.
Do tego warto jeszcze dodać niesprawdzone ustawienie 4-4-2 i sensacyjny wybór 18-letniego Andrzeja Iwana, który w ataku zastąpił Szarmacha. Okazało się jednak, że wystawienie obecnego prezesa PZPN-u było dobrym wyborem. Strzelił on dwie bramki najsłabszemu zespołowi w grupie, choć trzeba przyznać, że nie był to spokojny mecz. Dopiero w 40. minucie „Zibi” wyprowadził nas na prowadzenie, jednak na początku drugiej połowy Meksykanie odpowiedzieli golem na remis. Później podwyższył Deyna, a zabawę zakończył jeszcze raz Boniek:
Zagrałem więc piłkę do Włodka, ale w tej samej chwili dostrzegłem, że byłoby lepiej, gdybym sam z nią poszedł do przodu. Obrońcy tak się ustawili, że tylko strzelać! Krzyczę więc: Włodek, daj! I nie czekam nawet sekundy. Jak on to zrobił, jak się zorientował, że jestem w lepszej pozycji strzeleckiej – do dziś nie wiem! Pewnie już wcześniej zaplanował sobie taki bilard – ja do niego, on do mnie, z natychmiastowym wybiegnięciem na wolne pole. Uderzyłem, trafiłem w bramkę i wygraliśmy 3:1 – czytamy wspomnienie Zbigniewa Bońka w biografii Włodka Lubańskiego
Wewnątrz kadry coś jednak nie grało. To musiało się odbić na reprezentantach później, kiedy trzeba było stawić czoła mocniejszym rywalom. Na brak atmosfery narzekał Tomaszewski:
Pomieszanie z poplątaniem, jakiego byliśmy świadkami podczas tych trzech pierwszych spotkań, było wielkim błędem Gmocha. Cały czas nie było podstawowej jedenastki. Cena, jaką mieliśmy za to zapłacić w dalszej fazie mistrzostw, była niezwykle wysoka. Później atmosfera w zespole panowała fatalna. Przy stole pingpongowym omal nie doszło do bójki pomiędzy Bońkiem a Deyną. Nie było atmosfery do uzyskania wielkiego wyniku, nie było w ogóle żadnej atmosfery. Idiotycznie rozdzielano premie za mecze, dochodziło do rozmaitych oszustw i nadużyć.
Nie trzeba było długo czekać, gdyż w kolejnym meczu pogrążył nas Mario Kempes i to gospodarze, czyli Argentyńczycy awansowali z drugiej rundy do finału.
Skład: Tomaszewski – Szymanowski, Gorgoń, Żmuda, Rudy (83. Maculewicz) – Kasperczak, Deyna, Boniek, Masztaler – Iwan (76. Lubański), Lato
Wynik: wygrana 3:1
Queretaro – 5 lutego 1985 – mecz towarzyski
Rok 1985 zaczynaliśmy jeszcze rozpamiętując bardzo niepotrzebny jesienny remis z Albanią w eliminacjach do mundialu. Mogliśmy się jednak spokojnie przygotowywać do majowych meczów o stawkę. Wówczas terminarz był tak cholernie dziwny, że na starcie o punkty czekaliśmy pół roku, żeby w maju… rozegrać aż trzy spotkania eliminacyjne. Czwarty pojedynek z Meksykiem to pierwsza porażka, ale nie taka zwykła… Powetowali sobie bowiem wcześniejsze przegrane i ośmieszyli Polaków, wbijając aż pięć goli i nie dając sobie strzelić żadnej.
Ten mecz był koszmarną, bardzo bolesną lekcją. Wielkim i bardzo kosztownym błędem było to, że polecieliśmy na to spotkanie dopiero w przeddzień, późną porą. Zbyt krótki sen i następnego dnia od razu mecz, w południe miejscowego czasu. Poza tym przeskok ze śniegu, w którym przygotowywaliśmy się do wyjazdu, wprost w meksykańskie słońce spowodował, że zawodników przytkało. Znaczenie miały takie niuanse jak trawa, gruba mięsista. Jakikolwiek był powód – zagraliśmy fatalnie – wypowiedź Piechniczka, książka „Tego nie wie nikt” Pawła Czado.
Trawa była naprawdę dziwna. Wielka i gruba, a murawa gąbczasta. Czułem, jakbym do niej wpadał. Nigdy nie grałem na czymś takim – usprawiedliwiał się Waldemar Matysik.
Polacy już po zejściu na przerwę dostawali trójką w plecy. Później Meksykanie dołożyli jeszcze dwa trafienia i mogli się cieszyć z wspaniałego otwarcia Estadio Corregidora. Ówczesny prezydent FIFA Joao Havelange i przyszły, czyli Sepp Blatter byli świadkami największej klęski pod wodzą Antoniego Piechniczka. Na pewno nie spodziewali się tak fatalnej gry, jakby nie patrzeć, trzeciej drużyny świata (choć już zdecydowanie gasnącej).
Trzeba było mocniej kopnać piłkę, żeby odpowiednio szybko dotoczyłą się do kolegi. Trochę obawialiśmy się robić wślizgi, bo – choć brzmi to dziwnie – źdźbła były ostre i powodowały bolesne otarcia. Ten mecz to zabójstwo. Meksykanie nami zakręcili, a my nie mieliśmy sił, żeby się odgryźć – wtórował Matysikowi obrońca Roman Wójcicki.
Wynik: przegrana 0:5
Skład: Kazimierski (73. Cebrat) – Pawlak (45. Kubicki), Wójcicki, Łukasik, Wdowczyk – Pałasz, Matysik, Ostrowski (73. Prusik), Komornicki – Dziekanowski, Okoński (45. Buncol)
Puebla – 14 lutego 1989 – mecz towarzyski
Wojciech Łazarek udał się w lutym ze swoimi podopiecznymi na tournee do Kostaryki, Gwatemali i Meksyku. Już od początku pojawiły się problemy, gdyż nie wydano paszportów: Dziekanowskiemu, Zioberowi i Araszkiewiczowi. Przygotowywaliśmy się do ważnych starć z Anglią i Szwecją w ramach eliminacji do mundialu w 1990 roku. Wszelkie koszty podróży pokrywał organizator – agencja Turisport. Kadra za każdy mecz miała też otrzymać po 8000 dolarów. Dwa pierwsze spotkania wygraliśmy, a błyszczał strzelec trzech goli – Robert Warzycha. Trzeci sprawdzian okazał się nie do pokonania. Meksyk postawił trudne warunki i łatwo poradził sobie z reprezentacją Polski. Kadencja Łazarka dobiegała końca. Andrzej Gowarzewski krytykował później w swojej encyklopedii FUJI trenera za to, że zbyt łatwo rozdawał trykot reprezentacji debiutantom.
Meksykanie rozpoczęli zgodnie ze swoim temperamentem, bardzo ofensywnie. Polakom nie udało się przetrzymać już pierwszego naporu, ponieważ Alves w 6. minucie wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Jakby tego było mało, tuż przed zejściem do szatni samobójem podłamał siebie i kolegów Zbigniew Kaczmarek. Zaraz po przerwie piłkarze z Ameryki Północnej podwyższyli na 3:0 i zapachniało koszmarem opisywanym powyżej, w którym ulegliśmy 0:5. Polacy jednak dążyli do strzelenia gola honorowego, co udało się Romanowi Koseckiemu w 79. minucie. Udało się uniknąć blamażu.
Skład: Wandzik – Wijas, Kaczmarek, Łukasik (67. Fornalak), Wdowczyk – Tarasiewicz (45. Szuster), Rzepka (45. Soczyński), Prusik, Urban – Warzycha, Kosecki
Wynik: przegrana 1:3
Chicago – 27 kwietnia 2005 – mecz towarzyski
Reprezentacja Pawła Janasa była w doskonałym nastroju miesiąc po rozbiciu Azerbejdżanu 8:0 i dołożeniu trzech punktów z Irlandią Północną (gol Żurawskiego w końcówce). Trener postanowił w kwietniu sprawdzić „kadrę ligową”. Warty odnotowania jest debiut Pawła Brożka, który wpisał się na listę strzelców po długim zagraniu Tomasza Kłosa. Drugim debiutantem był także Przemysław Kaźmierczak z Pogoni Szczecin. Obie reprezentacje wystąpiły wówczas w swoich krajowych jedenastkach, ponieważ data nie była oficjalnym terminem FIFA. W pierwszym składzie zagrało aż pięciu zawodników Wisły Kraków, będącej wówczas najsilniejszą drużyną w kraju. A zabrakło jeszcze jednego ważnego ogniwa, również z Wisły. Chodzi o Tomasza Frankowskiego, który borykał się z urazem.
W całym meczu to Meksykanie byli groźniejszą stroną. W pierwszej połowie Boruc musiał kilka razy interweniować. Rywale przewagę udokumentowali dopiero w 51. minucie. Polacy odpowiedzieli opisywanym wcześniej golem Brożka, a wynik mógł podwyższyć jeszcze Tomasz Kiełbowicz. Ponad 54 tysiące kibiców było świadkami pierwszego w historii remisu Polski z Meksykiem.
Skład: Boruc – Baszczyński, Kłos, Głowacki, Dudka – Zając (43. Burkhardt), Sobolewski (89. Bieniuk), Kaźmierczak (46. Gołoś), Kiełbowicz – Brożek (84. Giza), Ślusarski (76. Rachwał)
Wynik: remis 1:1
Warszawa – 2 września 2011 – mecz towarzyski
Pierwszy mecz z tym rywalem, jaki rozegraliśmy na polskim gruncie, a dokładnie na stadionie Legii w Warszawie, który wówczas nazywał się Pepsi Arena. Przed Euro 2012, jako gospodarz imprezy, byliśmy bardzo atrakcyjnym przeciwnikiem dla silnych reprezentacji. Rywale najzwyczajniej byli ciekawi formy kraju, który będzie gościć innych w 2012 roku. Ponadto przyciągaliśmy też nowymi stadionami.
Właśnie kilka dni przed słynnym poślizgiem Wawrzyniaka w meczu z Niemcami w spotkaniu otwarcia PGE Areny zmierzyliśmy się z Meksykiem, czyli 20. drużyną rankingu FIFA. W naszej kadrze zabrakło Szczęsnego i Lewandowskiego, czyli podstawowych filarów. Oni mieli się zmierzyć dopiero z naszymi sąsiadami kilka dni później.
W spotkaniu tym najlepiej wypadła dwójka Paweł Brożek i Marcin Wasilewski. Swoje dołożył też Przemysław Tytoń. Szczególnie Wasilewski udowodnił, że jest prawdziwym fighterem, wracając do kadry i dając z siebie 100% po dwuletniej przerwie od kadry spowodowanej fatalnym złamaniem. Trio: Głowacki, Mierzejewski, Brożek występowało wówczas w Trabzonsporze i to właśnie dwaj ofensywni zawodnicy tureckiego zespołu rozegrali między sobą dwie najlepsze akcje tamtego meczu. Najpierw skrzydłem przedarł się Mierzejewski i dograł po ziemi a Brożek w swoim stylu włożył nogę i uprzedził meksykańskiego bramkarza. W drugiej połowie to Brożek znakomicie wyłożył piłkę koledze, ale ten strzelił bardzo źle i zbyt lekko. (Nie)warte podkreślenia jest też idiotyczne zachowanie Obraniaka, który uderzając Carlosa Salcido osłabił reprezentację na 20 minut przed końcem.
Powiedzmy, że z Meksykiem chciałbym grać jak najczęściej. A tak poważnie, cieszę się z tej bramki, bo zdobyłem ją z renomowanym zespołem, który nie przegrał od roku. Na wynik meczu też nie możemy narzekać – powiedział po meczu Paweł Brożek, co czytamy na portalu gol24.pl.
Skład: Tytoń – Wasilewski, Głowacki, Jodłowiec (89. Gol), Wawrzyniak – Błaszczykowski (45. Małecki), Dudka, Matuszczyk (71. Glik), Mierzejewski (67. Rybus), Obraniak – Brożek (84. Peszko)
Wynik: remis 1:1
Gdańsk – 13 listopada 2017 – mecz towarzyski
Robert Lewandowski, Kamil Glik, Kamil Grosicki, Grzegorz Krychowiak. To nazwiska, którym Adam Nawałka dał odpocząć. Czterech gwiazd reprezentacji Polski nie zobaczymy w starciu na PGE Arenie, jednak będzie to dobra okazja (jak mawia klasyk), żeby coś udowodnili zmiennicy i pokazali swoją wartość. Tym bardziej, że zaprezentują się na tle rywala, który wyjdzie w najsilniejszym możliwym składzie, wraz z takimi gwiazdami jak: Raul Jimenez, bracia Dos Santos, czy doświadczony Andres Guardado. Niestety, jak pisałem na początku, zabraknie Javiera Hernandeza, który doznał urazu w meczu z Belgami. Wygramy?
Wynik: ?
PATRYK IDASIAK