To chyba najbardziej kompletna i najobszerniejsza charakterystyka postaci, z jaką miałem do czynienia
Garrincha. Samotna gwiazda – to nie tylko portret jednego z najwspanialszych artystów w historii futbolu. To rozległa panorama Brazylii, kawał jej historii, obszerna, naznaczona setkami nazwisk rzeczywistość. Mnogość nazw własnych – imion, ksywek czy miejsc – powoduje, że lektura staje się bardzo ciężka i jest jak gdyby przekleństwem ciążącym na czytelniku.
To zdecydowanie tytuł nie do pochłonięcia w jeden dzień czy jeden wieczór – poznajemy kolegów Garrinchy z rodzinnej miejscowości, z drużyny Botafogo, reprezentacji Brazylii, działaczy klubowych i z krajowej federacji, trenerów, asystentów od przygotowania fizycznego, dziennikarzy i szereg kochanek. Cała męka związana z brnięciem przez dżunglę pobocznych wątków i rozmaitych historycznych kontekstów jest równoważona przez przyjemność i lekkość, z jaką Ruy Castro opisał mistrzostwa świata z udziałem Garrinchy.
Zajmujące w sumie raptem kilkanaście stron opisy meczów, rywalizacji z najbrutalniejszymi obrońcami i kiwek Garrinchy czy taktycznych przedmeczowych przygotowań to chyba najsmakowitsze kąski na całej rozciągłości powieści i crème de la crème biografii dryblera z Pau Grande. Akcja często zwalnia, gdy autor poświęca parę stron na charakterystykę innych piłkarzy czy trenerów (jeden z najznakomitszych fragmentów to ten o maskotce
Botafogo – kundlu Biribie), by przyspieszyć za sprawą któregoś z dramatów brazylijskiego dryblera), śmierci teściowej, operacji kolana czy nagłej medialnej nagonki na związek Elzą Soares.
Właśnie od wątku miłości do zmysłowej piosenkarki historia upadku Garrinchy nabiera poważnego rozpędu. Gdy wydaje się, że piłkarz ma najgorsze chwile za sobą i nareszcie będzie szczęśliwy u boku tej jedynej, na horyzoncie pojawiają się chętni do ogołocenia Brazylijczyka i napiętnowania go przed opinią publiczną (wątek zachłannego adwokata Nair), gra w piłkę idzie mu
coraz gorzej, ma poważne problemy zdrowotne i nie umie uciec z potwornego nałogu alkoholizmu – wreszcie umiera w niemal
całkowitym zapomnieniu. Osobiście poruszyły mnie fragmenty traktujące o pobycie Manuela i Elzy w Rzymie. Zbierane z ziemi niedopałki papierosów, gra w amatorskiej drużynie rzeźników Lazio czy żebranie o drinka litujących się nad nim fanów… To tam, w europejskich realiach najsilniej naznaczone jest upodlenie Garrinchy.
Według polskiego wydawcy książki Garrinchę„ zniszczyły ekscesy, które czyniły z niego tak fascynującą postać”. To prawda. Bohater omawianej lektury spadł na samo dno z najwyższego szczytu przez swoje słabości. Ogromny plus narracji Ruia Castro to fakt, że narrator biografii wcale nie stara się udowadniać, że Garrincha na szczyt ten wdrapał się jako nieskazitelny rycerz, cnotliwy mąż, wzorowy ojciec czy erudyta. Biografia obnaża przed nami kurwiarza, pijaka, nieroba i bardzo często prostaka (słynne „ciekawe czy umiom grać w piłkę” o reprezentacji ZSRR). Jednocześnie w trakcie lektury „Garrinchy” nie sposób nie czuć współczucia dla tego przecież wrażliwego, zagubionego i ostatecznie samotnego gwiazdora – ze wstrętem czytałem „Mourinho. Za kulisami zwycięstw” Nuno Luza i Luisa Miguela Pereiry, przesłodzonej laurki i nieskazitelnego konterfektu portugalskiego szkoleniowca. Dobra biografia musi być prawdziwa, a bardzo dobra biografia powinna być prawdziwa do bólu. I jeśli na powstanie tak złożonej historii Castro poświęcił setki godzin pracy i ciągnął za język niemal całe zdolne z nim rozmawiać otoczenie Garrinchy, to jest to biografia znakomita.
W „Garrinchy” nikt niczego przed nami nie ukrywa. Przedstawia nam skrajne punkty widzenia: tych, którzy go kochali i nienawidzili, to także spowiedź Elzy z sytuacji, o których nigdy Manuelowi nie powiedziała, wyznania kolegów z zespołu, najpikantniejsze i najbardziej poruszające historie.
Dlaczego mogę polecić „Garrinchę”? Czterystu stronicowa opowieść to kapitalna wycieczka po wybrzeżu Brazylii i wzór dla początkujących biografów. Mnogość szczegółów i bezwzględny obiektywizm czynią „Samotną gwiazdę” absolutnie wyjątkową.