Trudno było znaleźć wolne krzesełko w hali na Podpromiu 21 grudnia 2024 roku kilkanaście minut przed godziną 15, gdy siatkarze Asseco Resovii zaczynali mecz 17. kolejki PlusLigi z Jastrzębskim Węglem. Wielu ludzi zapewne szykowało się do świąt Bożego Narodzenia, ale znalazło czas, by zobaczyć rywalizację, którą zdecydowanie można uznać za klasyk polskiej siatkówki.
Jakiś czas temu gościliśmy na innym krajowym klasyku, w którym rzeszowski zespół podejmował Skrę Bełchatów. Historię tej rywalizacji opisaliśmy tutaj. Klub z Jastrzębia-Zdroju jest obrońcą tytułu mistrza Polski i liderem obecnych rozgrywek. W ostatnich dwóch edycjach Ligi Mistrzów dochodził do finału, w bieżącej edycji również radzi sobie znakomicie.
W składzie czterokrotnego mistrza Polski są wielkie gwiazdy, jak Benjamin Toniutti, który z reprezentacją Francji dwukrotnie sięgał po mistrzostwo olimpijskie. Drugi z tych medali wywalczył w tym roku, gdy jego kadra pokonała w finale igrzysk w Paryżu reprezentację Polski.
Wśród naszych wicemistrzów olimpijskich było trzech siatkarzy obecnie występujących w barwach Jastrzębskiego Węgla – Łukasz Kaczmarek, Tomasz Fornal i Norbert Huber. Dodać należy, że w drużynie Asseco Resovii również jest zawodnik ze srebrnej drużyny Nikoli Grbicia. To libero Paweł Zatorski który jednak w spotkaniu przeciwko jastrzębianom nie wystąpił, gdyż doznał poważnej kontuzji i nie zagra do końca sezonu.
Zanim więc opiszemy zapowiadany we wstępie mecz, przedstawimy bliżej sylwetki trzech paryskich wicemistrzów olimpijskich, którzy kilka dni temu wybiegli na parkiet hali Podpromie. Wątek ten być może nie mieści się w klasycznym pojęciu „retro”, ale przecież przywołani zawodnicy, mimo że wciąż grają, już teraz wywalczyli sobie stałe miejsce w historii polskiego sportu.
Na plaży i parkiecie
Najstarszy z wymienionej trójki jest Łukasz Kaczmarek, który przyszedł na świat w czerwcu 1994 roku w Krotoszynie, mieście położonym w województwie wielkopolskim. Zanim zasłynął w klasycznej siatkówce, osiągał sukcesy w jej plażowej odmianie.
Na początku poprzedniej dekady, wspólnie z Maciejem Kosiakiem, wygrał mistrzostwa świata juniorów. Później w duecie z Sebastianem Kaczmarkiem triumfował w mistrzostwach Europu do lat 18, a podczas mistrzostw świata do lat 19 sięgnął po srebrny medal. Największe osiągnięcia świętował jednak wówczas, gdy postawił na występy w hali.
Jeszcze jako siatkarz plażowy związany był z klubem SMS PZPS Łódź. Gdy na dobre przeniósł się pod dach, został zawodnikiem Victorii Wałbrzych, z którą występował na zapleczu elity. Gry w PlusLidze posmakował w Cuprum Lubin, w którym został przestawiony z pozycji przyjmującego na atak.
Po kilku latach spędzonych na Dolnym Śląsku przeniósł się do ZAKSy Kędzierzyn-Koźle, z którą wszedł na europejski szczyt, trzykrotnie triumfując w Lidze Mistrzów w latach 2021-2023.
Jego sukcesy klubowe i reprezentacyjne są tak bogate, że trudno wymienić je wszystkie. Podobnie zresztą jest w przypadku każdego czołowego polskiego siatkarza. Kaczmarek oprócz wspomnianego medalu olimpijskiego, zdobywał także krążki mistrzostw świata, Pucharu Świata, mistrzostw Europy i Ligi Narodów. W roku 2023 ostatnie dwie ze wspomnianych imprez kończyły się dla niego w blasku złota.
Człowiek z Podkarpacia
Dla Norberta Hubera mecz z Asseco Resovią był powrotem w rodzinne strony. Środkowy reprezentacji Polski urodził się bowiem w Brzozowie, mieście leżącym w województwie podkarpackim, a dzieciństwo spędził w niewielkiej miejscowości Humniska. Od najmłodszych lat był rozkochany w sporcie. Poświęcał się kilku dyscyplinom – piłce nożnej, tenisowi, zarówno temu, w który gra się na korcie, jak i temu uprawianemu przy stole, a nawet szachom.
W końcu postawił na siatkówkę i początkowo związany był z rodzinnym regionem, grając w juniorskich drużynach z Brzozowa i Rzeszowa. Był klubowym kompanem Kaczmarka nie tylko w Jastrzębskim Węglu, jak obecnie, ale także w ZAKSie Kędzierzyn-Koźle. Tytułów w Lidze Mistrzów ma jednak o jeden mniej niż wspomniany kolega, gdyż w 2021 roku, kiedy drużyna z Opolszczyzny triumfowała w Europie po raz pierwszy, Huber był jeszcze zawodnikiem Skry Bełchatów.
Gdybyśmy chcieli wypisać wszystkie jego sukcesy na kartce, musielibyśmy zaopatrzyć się w zapasowy wkład do długopisu. Trzeba jednak podkreślić tytuły zdobywane przez Hubera w 2023 roku w Lidze Narodów i mistrzostwach Europy oraz przypomnieć, że zanim do nich doszło, środkowy z Podkarpacia zdobywał złote medale w narodowych barwach także w turniejach juniorskich.
W ubiegłym sezonie Huber dotarł z Jastrzębskim Węglem do finału Ligi Mistrzów, a w wygranej przez jego drużynę PlusLidze zdobył aż 149 punktów blokiem, co robi ogromne wrażenie i jest rekordem ligowych rozgrywek w naszym kraju.
Przemowa, która dała awans
Dawać kurwa, napierdalamy się z nimi – krzyczał do kolegów Tomasz Fornal podczas czwartego seta półfinałowego meczu przeciwko reprezentacji Stanów Zjednoczonych na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Mocne słowa podziałały na naszych siatkarzy mobilizująco. Biało-czerwoni odwrócili bowiem losy rywalizacji i pokonali Amerykanów, wchodząc do wielkiego finału.
Zarejestrowana przez telewizyjne kamery przemowa Fornala stała się hitem Internetu, ale przede wszystkim zapisała się w historii polskiego sportu, pewnie w podobnym stopniu, co czternaście sekund Bogdana Wenty ze spotkania z Norwegią na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych w 2009 roku.
Fornal, starszy o rok od opisanego wcześniej Hubera, urodził się w sierpniu 1997 roku w Krakowie. Spośród przedstawionej w tym tekście trójki najdłużej reprezentuje barwy Jastrzębskiego Węgla – gra w tym klubie od 2019 roku (w przyszłym sezonie przejdzie do tureckiego Ziraatu Ankara). Wcześniej związany był między innymi z Cerradem Czarnymi Radom. Piękną siatkarską przygodę zaczynał natomiast w rodzinnym mieście.
Orzełek dumnie prezentował się na piersi Fornala, gdy przyjmujący był jeszcze kadetem i juniorem i właśnie w tych kategoriach sięgał po złote medale wielkich imprez. Później zdobywał najcenniejsze krążki także w siatkówce seniorskiej – podobnie jak Kaczmarek i Huber, był mistrzem Europy i triumfatorem Ligi Narodów.
Ligowy klasyk
Wracamy do meczu zapowiadanego we wstępie, by opowiedzieć, jak drużyna opisanych w tym tekście zawodników poradziła sobie przed licznie zgromadzoną rzeszowską publicznością. Hala Podpromie się wypełniła, co oznacza, że na trybunach zasiadło 4500 widzów, wśród których oczywiście była spora grupa kibiców z Jastrzębia-Zdroju.
Na spotkaniu pojawiło się również wielu przedstawicieli mediów, nie tylko podkarpackich, ale także ogólnopolskich. Organizatorzy o wszystkich zadbali i przed rozpoczęciem potyczki donieśli do strefy prasowej dodatkowe krzesła, dzięki czemu dziennikarze mogli oglądać rywalizację w komfortowych warunkach.
W rzeszowskiej drużynie z powodu kontuzji zabrakło nie tylko wspomnianego we wstępie Pawła Zatorskiego, ale również Bartosza Bednorza i Cezarego Sapińskiego. Mało pograł też Stephen Boyer. Francuz dopiero wraca do zdrowia i w starciu z Jastrzębskim Węglem pojawił się na boisku tylko na chwilę.
Trapiona problemami drużyna gospodarzy walczyła ambitnie, ale nie była w stanie ugrać ani jednego seta. Pierwsza partia była wyrównana, ale w końcówce goście rozstrzygnęli ją na swoją korzyść, wygrywając 25:21. Druga część miała podobny scenariusz. Gdy zawodnicy trenera Marcelo Mendeza odskoczyli na trzy punkty i prowadzili 18:15, mogło się wydawać, że spokojnie dowiozą zwycięstwo do końca seta. Rzeszowianie jednak nie spuścili głów, próbując odrobić straty, ale na finiszu przegrali 22:25.
Z perspektywy miejscowej drużyny najbardziej żal trzeciego seta, gdyż gracze Tuomasa Sammelvuo prowadzili już 13:9, przewagę tę jednak stracili, a końcówka znów została wygrana przez gości. Łukasz Kaczmarek postawił pieczęć na wyniku 25:23. Komplet punktów pojechał do Jastrzębia-Zdroju, a statuetka dla MVP spotkania trafiła w ręce Benjamina Toniuttiego.
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla otrząsnęli się po ligowej, bardzo niespodziewanej porażce z Barkomem Każany Lwów. Po drodze wygrali spotkanie Ligi Mistrzów z francuskim Chaumont, a w Rzeszowie zapewnili sobie dobre humory przy świątecznych stołach.
Po zakończeniu 17. kolejki Asseco Resovia zajmowała ósme miejsce w tabeli PlusLigi. Na razie więcej powodów do radości kibicom ze stolicy Podkarpacia dają wyniki odnoszone w Europie. Trzy dni przed ligowym klasykiem zespół znad Wisłoka wywalczył bowiem w Pradze awans do 1/8 finału Pucharu CEV, w którym broni tytułu.
Asseco Resovia – Jastrzębski Węgiel 0:3 (21:25, 22:25, 23:25)