Był kapitanem reprezentacji Polski w ponad połowie swoich spotkań w narodowych barwach. W kadrze występował przez prawie 17 lat. W międzyczasie zdobył dla stolicy pierwsze mistrzostwo Polski, był przyjacielem Kazimierza Górskiego, gorliwym katolikiem i przodownikiem pracy. Warszawski cwaniak – Władysław Szczepaniak
Władysław Szczepaniak– biogram
- Pełne imię i nazwisko: Władysław Szczepaniak
- Data i miejsce urodzenia: 19 maja 1910, Warszawa, Data i miejsce śmierci: 6 maja 1979, Warszawa,
- Wzrost: 170 cm
- Pozycja: Środkowy obrońca
Historia i statystyki kariery
Kariera klubowa
- Polonia Warszawa (1926–1948) – 172 występy, 56 bramek
Kariera reprezentacyjna
- Polska (1930–1947) – 34 występy, 0 bramek
Kariera trenerska
- Gwardia Warszawa (1948–1949)
- Polonia Warszawa (1951–1952)
- Polonia Warszawa (1953)
- Pogoń Grodzisk Mazowiecki
- Polonia Warszawa (młodzież)
Jest 5 czerwca 1938 roku, około godziny 17:45. Przed przerwą reprezentacja Polski traci kolejną bramkę. Józef Kałuża nie szczędzi słów wobec mizernej postawy niektórych ze swoich zawodników przed startem drugiej połowy. Polska przegrywa już 1: 3, a brazylijski napastnik Leônidas wraz z kolegami z zespołu demoluje formację defensywną debiutantów na turnieju. Liderem obrony jest Władysław Szczepaniak, dla którego jest to bardzo trudne spotkanie.
Młodość
Urodził się on 19 maja 1910 roku, w młodości zainteresował się sportem. Zimę spędzał na zamarzniętych taflach wody na własnej roboty łyżwach, a gdy pogoda była bardziej sprzyjająca pochłonięty był piłką nożną. Wychowany w katolickiej rodzinnie nie odpuszczał uczestnictwa w niedzielnej mszy, nie raz służąc przy ołtarzu jako ministrant. Krótką i nietrwałą sielankę przerwała śmierć ojca w 1923 roku. Niespełna 13-letni Władek musiał zadbać nie tylko o siebie, ale i o swoich bliskich. W tamtym momencie swojego życia Szczepaniak sportową fascynację łączył z nauką w szkole i pracą.
„Trenował najpierw na klatce schodowej swojego mieszkania przy Mokotowskiej. Jak uderzył przypadkowo w drzwi, to sąsiadka robiła awanturę, nieraz go biła. Starał się nie trafiać w drzwi, ale dla świętego spokoju przeniósł się na podwórko.”
– tak mówił o początkach Szczepaniaka w rozmowie z portalem Interia honorowy prezes Polonii Warszawa, Jerzy Piekarzewski.
W wolnych chwilach często przebywał w najpopularniejszym piłkarskim miejscu w Warszawie, na Agrykoli. To tam, u przyszłego kapitana reprezentacji Polski miał zobaczyć coś niezwykłego Stefan Loth (Legenda Polonii Warszawa, przyszły selekcjoner reprezentacji Polski). Tym prędzej zaprosił go do drużyny Czarnych Koszul, której to barwach Szczepaniak w przyszłości miał zdobywać największe laury.
Początki kariery
Najpierw w juniorach, a niebawem później przebił się do głównego zespołu. Zadebiutował w meczu we Lwowie, pojawił się w roli napastnika w zastępstwie swojego chorego kolegi z drużyny. Zdobył 2 bramki. Szczepaniak, który zaczął grać na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce w latach 30. poprzedniego wieku, od tej chwili nie mógł łączyć tego ze szkołą z powodu panujących zasad, w efekcie zaczął uczyć się w domu i samodzielnie przygotowywał się do matury, którą ostatecznie zdał. I choć pozycja naszego bohatera z jego debiutanckiego meczu w Polonii nie zgadza się z pierwszym spotkaniem na mundialu Reprezentacji Polski, to właśnie tak zaczynał Szczepaniak. Na początku swojej kariery w roli napastnika, podczas swojego debiutu w reprezentacji, o którym później, już jako pomocnik, by do końca piłkarskiej kariery grać już jako obrońca. Zawodnik kompletny!
Tego dnia w Strasbourgu panował niemiłosierny upał. Polacy według oglądających spotkanie byli wystraszeni, a na domiar złego słychać było głosy o słabym przygotowaniu kadry przed mistrzostwami, w końcu Brazylijczycy do Europy przyjechali znacznie wcześniej i mieli więcej czasu na trening już na miejscu. Pierwsza część meczu uwidoczniła mankamenty polskiego zespołu, być może spotkanie to skończyłoby się totalną katastrofą, gdyby nie pogoda. Aura nad stadionem zmieniła się bowiem nie do poznania. Od żaru z nieba do oberwania chmury i walki w błocie na boisku. Z pewnością w drugiej połowie nie tylko pogoda zadecydowała o postawie Polaków, ale i zwiększone zaangażowanie polskiej drużyny. Biało-czerwoni grali fantastycznie, o bramkach Wilimowskiego i Scherfke powstanie wiele artykułów, które poza popisami na boisku skupią się także na ich przyszłości i praktycznym wymazaniu z historii polskiej piłki, z powodu niemieckiej ingerencji w ich karierach.
Jak w każdym spotkaniu, nie każdy zagrał fantastycznie, na tym samym poziomie. Antybohaterem okazał się Szczepaniak. To on w dogrywce popełnił błąd i źle wykonał wybicie piłki od bramkarza, zarył w zmokniętą płytę boiska i podał wprost do nogi przyszłego króla strzelców tych Mistrzostw. Legenda Polonii nie wybaczy sobie tej pomyłki, będzie nawet obwiniać w przyszłości w wywiadach bramkarza Madejskiego. Szczepaniak do chwili popełnienia błędu grał dobrze, co nawet zauważali Brazylijczycy. Władek nie dostał szansy poprawienia się na wielkim turnieju, nastała wojna.
Wojna
Piłkarskie sprawy spadły na plan dalszy w czasie okupacji. W trakcie II Wojny Światowej mieszkał na starówce, uniknął wywozu dzięki Karcie Olimpijczyka i dwukrotnie został mistrzem konspiracyjnych mistrzostw Warszawy. W niewyobrażalnie ciężkich czasach warszawski futbol przetrwał, ale stadion Polonii już nie. W zgliszczach polska piłka powstała od nowa. A w niej walce o pierwsze trofeum, w nowej Polsce wywalczył pierwszy zespół z Warszawy w historii.
Dla Władysława było to najważniejsze osiągnięcie w życiu, to dzięki niemu Czarne Koszule zostały zapamiętane jako pierwszy powojenny Mistrz Polski, “drużyna z gruzów”. To właśnie o nim kibicem będą tworzyć przyśpiewki, nazywać “cwaniakiem” czy “Hiszpaniakiem”. W ramach nagrody za zwycięstwo każdy z zawodników Polonii miał otrzymać sygnet, Szczepaniak wolał jednak szafę, bo wraz z mistrzostwem Polski, urodziły mu się trojaczki.
Rok później Szczepaniak, kończąc swoją reprezentacyjną karierę, ponownie zagra ze Szwecją tak, jak w swoim debiucie. W 34 spotkaniach wyprowadzi jako kapitan 18 razy swoją drużynę i do 2013 roku pozostanie najstarszym kapitanem w historii reprezentacji Polski, przebije go pewien bramkarz, który zasłynął z tańca w bramce.
Nadal pozostanie związany z Polonią, karierę trenerską zwieńczy wygranie Pucharu Polski w 1952 roku.