Zamieć według PWN to „unoszenie tumanów śniegu, piasku lub pyłu z ziemi przez podmuchy silnego wiatru”. Taka pogoda towarzyszyła piłkarzom z Polski oraz ze Słowacji podczas meczu obu reprezentacji 14 października 2009 roku. Na prawie pustym Stadionie Śląskim najwierniejsi z wiernych kibiców reprezentacji Polski zobaczyli spotkanie, które kończyło pewien koszmar. Zamiast wyjazdu na mistrzostwa świata do RPA było bolesne „Pożegnanie z Afryką”. Finał eliminacji, w których dominowaliśmy nad rywalami tylko w rzutach różnych był bolesny.
Przed meczem
Śnieg w środek października? Nie jest to coś typowego w Polsce. Biało-Czerwoni zagrali w obfitych opadach śniegu swój ostatni mecz eliminacji mistrzostw świata 2010. Zamieć była także przed meczem, ale w polskiej kadrze.
Atmosfera związana z polską reprezentacją była fatalna. Jeden ze sponsorów kadry firma Śnieżka odcięła się od działań Polskiego Związku Piłki Nożnej. Inny ze sponsorów Bank Zachodni WBK zrezygnował z reklam na Stadionie Śląskim w trakcie meczu Polski ze Słowacją.
Część kibiców (polskich oraz zagranicznych) była oburzona wypowiedzią kapitana Biało-Czerwonych Mariusza Lewandowskiego po meczu Czechy – Polska.
Czekamy na motywację ze strony Słoweńców. Jeśli chcą, byśmy zagrali z jeszcze większym charakterem, niż zamierzamy, niech dzwonią do naszej federacji i złożą jakąś ofertę
Mariusz Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski
Do żadnych korzyściach finansowych nie doszło. Niektórzy potraktowali to zdanie poważnie, a niektórzy tak jak Ireneusz Jeleń uznali to za żart. Głos w sprawie zajęła nawet FIFA, która powiedziała, że w razie podejrzanej gry Polaków przyjrzą się sprawie.
Dla gości spotkanie z Polską było kluczowe. Selekcjoner Vladimir Weiss uznał ten mecz za najważniejszy w życiu. Wygrana z ekipą Stefana Majewskiego oznaczałaby, że Słowacja po raz pierwszy w historii pojedzie na piłkarskie mistrzostwa świata. Z powodu nadmiaru żółtych kartek w drużynie Weissa pauzowali Martin Skrtel, Jan Durica oraz Radoslav Zabavnik.
Mecz
Na Stadionie Śląskim w Chorzowie zasiadło zaledwie 5 000 kibiców. Spotkanie sędziował szwedzki multimilioner Jonas Eriksson.
Składy obu drużyn:
Polska: 1 Jerzy Dudek - 3 Seweryn Gancarczyk, 13 Jarosław Bieniuk, 4 Arkadiusz Głowacki, 5 Jakub Rzeźniaczak - 15 Ludovic Obraniak, 6 Roger Guerreiro, 18 Mariusz Lewandowski (kapitan), 16 Jakub Błaszczykowski - 8 Paweł Brożek, 11 Ireneusz Jeleń
Słowacja: 1 Jan Mucha - 2 Martin Petras, 8 Zdeno Strba, 5 Kornel Salata, 3 Peter Pekarik - 14 Jan Kozak, 10 Kamil Kopunek, 17 Marek Hamsik, 7 Vladimir Weiss - 9 Stanislav Sestak, 18 Erik Jendrisek
Zaskoczenie w podstawowej „11” Polski mogła być obecność Jarosława Bieniuka z pierwszoligowego Widzewa Łódź. Natomiast do reprezentacji po trzech latach nieobecności wrócił Jerzy Dudek.
Spotkanie zaczęło się fatalnie dla reprezentacji Polski. W trzeciej minucie niedokładne podanie Arkadiusza Głowackiego przejął Marek Hamsik, który dośrodkował w pole karne. Piłkę uderzył Seweryn Gancarczyk. Lewy obrońca strzelił nie do obrony w róg bramki. Niestety była ta bramka Jerzego Dudka.
Chciałem wybić piłkę na róg, ale pośliznąłem się i nieszczęście było gotowe. przePRaszam wszystkim za tę sytuację
Seweryn Gancarczyk, obrońca reprezentacji Polski
I połowa nie była fascynującym widowiskiem. Słowaccy piłkarze nie stanowili zagrożenie w polu karnym reprezentacji Polski. Lepiej spisywali się gospodarze. Całkiem groźny strzał za linii pola karnego w 21. minucie oddał Irenuesz Jeleń, lecz Jan Mucha „wypluł” piłkę, a potem złapał futbolówkę. Jeszcze bliżej gola trzy minuty później był Mariusz Lewandowski. Środkowy pomocnik mocnym uderzenie za około 20 metrów strzelił w poprzeczkę. W końcówce I połowy niezłej sytuacji z kilku metrów nie wykorzystał Jeleń.
II połowa nie przyniosła żadnych goli. Aktywny znów był Jeleń, którego dobrze kryli słowaccy obrońcy. W 66. minucie spotkania ówczesny napastnik AJ Auxerre oddał strzał, który klatką piersiową obronił Mucha. Polska mogła wyrównać po akcji dwóch przyjaciół-rezerwowych. Z rzutu wolnego wykonywanego z bocznej części dośrodkowywał Sławomir Peszko, a tuż obok bramki trafił Robert Lewandowski. Celne uderzenia oddawali także Ludovic Obraniak oraz Mariusz Lewandowski. W końcówce meczu arbiter Jonas Erikson „okradł” Biało-Czerwonych z rzutu karnego. Kornel Salata faulował w polu karnym Roberta Lewandowskiego. Trzymanie i atak na nogi okazały się niewystarczający pretekstem do podyktowania „jedenastki”.
Biało-Czerwoni stwarzali więcej groźnych sytuacji, lecz meczu przegrali. Porażka ze Słowacją była dość bolesna.
W dniu meczu doszło do załamania pogody. Z powodu śnieżycy 100 tysięcy gospodarstw domowych nie miało prądu. W erze przedsmartfonowej na ratunek przyszły przenośnie radyjka. Mecz był transmitowany przez Polskie Radio.
Po meczu
Drużyna słowacka po ostatnim gwizdku wpadał w szał radości. Pierwszy awans w historii na wielką imprezę piłkarską stał się faktem. W RPA podopieczni Vladimira Weissa, w tym jego syn spisali się przyzwoicie. Nasi południowi sąsiedzi zajęli drugie miejsce w grupie F za Paragwajem, ale przez Nową Zelandią i Włochami, dzięki czemu awansowali do 1/8 finału. Na tej fazie zakończyła się słowacka przygoda z Mundialem, gdyż ulegli 1:2 późniejszym wicemistrzom świata Holendrom.
Reprezentacja Polski przegrała mecz, choć w statystykach była lepsza. Gospodarze oddali na bramkę rywala 14 strzałów, w tym 5 celnych. Natomiast Słowacja w całym spotkaniu potrafiła strzelić zaledwie 3 razy na, a właściwie poza polską bramkę, ponieważ zwycięzcy spotkanie ani razu nie uderzyli celnie w pojedynku.
Najlepsze oceny w polskiej ekipie otrzymali Mariusz Lewandowski i Ludovic Obraniak. Obaj zdobyli notę „6” w „Przeglądzie Sportowym”. Natomiast najniżej w polskim zespole został oceniony Seweryn Gancarczyk. Dostał on notę „2”. W ekipie gości na najwyższą ocenę zasłużył bramkarza Legii Warszawa Jan Mucha, który otrzymał „7”.
Po meczu pisano, że spotkanie ze Słowacją może być ostatnim meczem w reprezentacji Jerzego Dudka. Okazało się, że to spotkanie było ostatnim spotkanie o stawkę bramkarza Realu Madryt.
ZESPÓŁ ZAGRAŁ DOBRE SPOTKANIE, STRZELIŁ GOLA I… PRZEGRAŁ MECZ. (…) ZE WZGLĘDU NA WARUNKI ATMOSFERYCZNE W GRZE BYŁO DUŻO PRZYPADKU
Stefan Majewski, selekcjoner reprezentacji Polski
Trener Majewski narzekał także na krótki czas zgrupowania, które trwało 6 dni. Selekcjoner umiarkowanie chwalił polską kadrę.
mAJEWSKI NIE DOSTAŁ ŻADNEGO ULTIMATUM. i TAK NALEŻĄ MU SIĘ SŁOWA POCHWAŁY, ŻE W OGÓLE ZDECYDOWAŁ SIĘ NA PRZEJĘCIE DRUŻYNY W BARDZO TRUDNYM MOMENCIE
Grzegorz Lato, prezes PZPN
Stefan Majewski w październiku 2009 roku poprowadził swoje jedyne mecze w reprezentacji Polski. W wywiadzie kilkadziesiąt godzin po spotkaniu ze Słowacją prezes PZPN Grzegorz Lato powiedział, że Majewski na pewno będzie trenerem kadry także w listopadowych meczach. Sam trener także chciał dalej prowadzić reprezentację. Co się okazało kilkanaście dni później? Grzegorz Lato nie dotrzymał słowa. Nowym selekcjonerem Biało-Czerwonych został Franciszek Smuda. „Przegląd Sportowy” informował, że innymi kandydatami na to stanowisko byli także: Alberto Zaccheroni, Piotr Nowak i Paweł Janas.
Nie tylko dla selekcjonera Majewskiego był to ostatni mecz w kadrze. Jako się potem okazało później w koszulce z orłem na piersi, nie wystąpili więcej: Jarosław Bieniuk oraz Dawid Janczyk.
„Pożegnanie z Afryką” pod względem gry nie było dramatyczne. Jednak klimat tamtego spotkania i czasu wokół reprezentacji Polski były wręcz katastroficzne. Oby tamte mroczne czasy nie wróciły…