„1927. Ten pierwszy sezon ligowy. Wydanie II poszerzone” – recenzja

Czas czytania: 7 m.
0
(0)

W maju ukazało się drugie wydanie tomu pierwszego serii „Polska Liga Piłki Nożnej”. Jej autorami są Jerzy Miatkowski i Jarosław Owsiański, a całość wychodzi pod patronatem naukowego wydawnictwa Bogucki z Poznania.

„Polska Liga Piłki Nożnej” to cykl książek, opisujących niezwykle dokładnie zmagania o mistrzostwo Polski w latach 1927-1939. Autorzy skupiają się na czasach, kiedy w Polsce funkcjonowała liga. Okres od 1919 r. do 1926 r. zostawiają Pawłowi Gaszyńskiemu, twórcy „Zanim powstała liga”. Zresztą autorzy obydwu inicjatyw ściśle ze sobą współpracują.

W 2017 r. ukazała się po raz pierwszy książka „1927. Ten pierwszy sezon ligowy”, a tym samym zapoczątkowany został cały cykl. Rok później Jerzy Miatkowski i Jarosław Owsiański mogli pochwalić się już drugą publikacją: „1928. Wisła po raz drugi”. Dobre tempo zostało utrzymanie i rok 2019 przyniósł „1929. Zielone mistrzostwo”. Recenzował tę książkę na naszych łamach Grzegorz Ignatowski.

Kolejne dwie pozycje miałem już przyjemność osobiście recenzować: „1930. Liga dla Pasów” (wyd. 2020) oraz „1931. Mistrz z Ludwinowa” (wyd. 2021). Winszuję autorom wspaniałego tempa – co roku wychodzi jeden tom, a biorąc pod uwagę, jak wielką bazę źródłową „przekopują”, jest to tempo iście piorunujące.

Kiedy w 2022 r. wszyscy spodziewali się opisu zmagań ligowych w sezonie 1932, Jerzy Miatkowski i Jarosław Owsiański postanowili zaskoczyć czytelników. Zdecydowali się wrócić do sezonu 1927. W swojej pracy badawczej przez pięć lat dotarli do wielu nowych źródeł i faktów, o które chcieli ten pierwszy tom uzupełnić. Poza tym tom dotyczący roku 1927 był pierwszym, z dość skąpą w porównaniu do następnych bazą ikonograficzną; nie zawierał także wielu dodatków, do których autorzy przyzwyczaili swoich wiernych czytelników potem. Wreszcie:

Najbardziej cieszy nas jednak fakt, że udało nam się skorygować błędnie dotąd przedstawiane biogramy piłkarzy, którzy wzięli udział w rozgrywkach sezonu 1927. Znalazły się więc w książce kolejne niepublikowane wcześniej sylwetki ligowców, zawodników Czarnych, Hasmonei, Jutrzenki, Klubu Turystów, Legii, Ruchu, Warszawianki i Warty. Napisaliśmy ponadto o konieczności zmiany daty urodzenia jednego z czołowych piłkarzy ekstraklasy i zarazem polskiego olimpijczyka (!), co prowadzi do wywrócenia do góry nogami ligowych klasyfikacji najstarszych piłkarzy. Oczywiście nie zabrakło także najrozmaitszych smaczków i ciekawostek. Jak widać, wielka jest jeszcze „terra incognita” polskiej piłki nożnej w latach międzywojennych i ogromne pole do popisu dla futbolowych historyków i statystyków. (s. 9-10)

Właśnie taka idea przyświeca autorom serii „Polska Liga Piłki Nożnej”: nigdy nie uda się napisać dzieła idealnego, zawierającego odpowiedzi na wszystkie pytania. Ale trzeba do tego dążyć i dlatego każdy kolejny tom zawiera poprawki do poprzednich.

Nie da się też uniknąć odniesień do Andrzeja Gowarzewskiego i katowickiego wydawnictwa GiA, które przez lata miało monopol na pisanie o historii polskiego (i nie tylko) futbolu. Dzieło śp. Andrzeja Gowarzewskiego jest wielkie i to nie ulega wątpliwości. Niestety, twórca Encyklopedii Piłkarskiej FUJI miał taką cechę, że nie chciał w swoich publikacjach pozostawiać żadnych białych plam. Kiedy więc brakowało źródeł, albo zwyczajnie nie rozwiewały one wątpliwości, wpisywał dane wedle własnego uznania. Dlatego tak wielkie wyzwanie stoi przed działającymi dzisiaj historykami, ponieważ muszą, po pierwsze, weryfikować dane podane przez Gowarzewskiego, a po drugie, zmagać się ze środowiskiem, które nie lubi „wywracania do góry nogami” powszechnie znanych „faktów”. Zresztą tę sytuację Jerzy Miatkowski i Jarosław Owsiański również opisali dokładnie:

Najgorsze wydaje się jednak to, że przez ponad dwadzieścia lat większość historyków sportu oraz miłośników futbolu nie wiadomo dlaczego nie chciała zaakceptować faktu, że ktoś w ogóle ma prawo takie pytania formułować. Nie tylko ślepo wierzyli oni opracowaniom pozbawionym przypisów i bibliografii, ale także agresywnie atakowali każdego, kto ośmielił się wskazywać słabe punkty w konstrukcji tego zestawu domniemań i konfabulacji. Dziś, gdy sumienną pracą wykazaliśmy setki błędów we wspomnianych opracowaniach, nie ma nikogo z grona ówczesnych krzykaczy, kto powiedziałby słowo przepraszam. (s. 202)

Nie czas tutaj na opisywanie całej historii „podważania Gowarzewskiego” i zajadłej, zazwyczaj nieuzasadnionej, krytyki tegoż podważania. Przykładem dużego sceptycyzmu do pracy Jerzego Miatkowskiego i Jarosława Owsiańskiego może być recenzja pierwszego wydania „1927. Ten pierwszy sezon ligowy” na łamach TVP Sport.

Co nowego? W opracowaniu panów M. i O. w barwach Ruchu pojawili się po raz pierwszy piłkarze Paweł Rychlik i Brunon Makselon. Autorzy wyszperali, że dwa mecze w roku 1927 rozegrał niezauważany dotąd Samuel Klotz (Jutrzenka), brat Józefa Klotza. Zmieniają minuty także bramek oraz błędnie dotąd podawany wynik do przerwy w meczu Ruch – Turyści. Było 0:0, a nie 2:0.

Mogłoby się wydawać, że cała „walka” idzie o kilka nieistotnych szczegółów. Przyznaję, że również tak postrzegałem jakiś czas temu krytyków GiA – znaleźli dwa lub trzy błędy i na tej podstawie obalają pomnik, który Andrzej Gowarzewski budował przez lata. Problem jednak polega na tym, że tych błędów nie jest dwa lub trzy, ale dużo, dużo więcej.

Jak przyznał kiedyś Leszek Śledziona, inny historyk piłki nożnej, ok. 80% tego, co napisał Andrzej Gowarzewski, to prawda. Nie wiemy jednak, gdzie jest te 20% „domniemań i konfabulacji”, dlatego trzeba sprawdzać wszystko. I chwała m.in. Jerzemu Miatkowskiemu i Jarosławowi Owsiańskiemu, że to robią. Może czasem forma tego wytykania błędów razi, ale też i trzeba znać kontekst – gdyby jakiś czas temu sam Andrzej Gowarzewski zachęcił takich ludzi do współpracy, zamiast tworzyć „syndrom oblężonej twierdzy”, dziś pewnie wszystko wyglądałoby inaczej.

Podkreślam jednak bardzo wyraźnie: Andrzej Gowarzewski, którego już niestety nie ma z nami, był wspaniałym dziennikarzem, dokumentalistą i historykiem. Jego ponad 100 publikacji o historii piłki nożnej to absolutnie kapitalne rzeczy. Posiadam większość i uważam, że każdy prawdziwy miłośnik futbolu powinien książki GiA czytać. Zresztą Jarosław Owsiański przyznał kiedyś, że owszem, często wytyka błędy śp. Andrzejowi Gowarzewskiemu, ale z drugiej strony, prace tego autora to dla niego jedyny punkt odniesienia, bo nikt wcześniej nie pisał o historii polskiego futbolu na takim poziomie szczegółowości. Gowarzewskiego czytać więc trzeba, ale nie można jednocześnie udawać, że jego dzieło jest idealne i lekceważyć tym samym kolejnego pokolenia wybitnych dokumentalistów.

Przejdźmy już może do samej książki, drugiego wydania historii premierowego sezonu polskiej ekstraklasy. Wspominałem już wyżej o zmianach, jakie wydanie drugie posiada w porównaniu do pierwszego. Warto jeszcze dodać, że autorzy zdecydowali się również zamieścić informacje o meczach towarzyskich (s. 415-428), czego wcześniej nie praktykowali. Jak dla mnie jest to bardzo dobra decyzja. Niektórzy zarzucają, że przez takie rzeczy tom rozrasta się do zbyt wielkich rozmiarów. Pamiętajmy jednak, że z założenia nie jest to publikacja „do poczytania”, ale niezwykle wnikliwa analiza historii polskiego futbolu. Im więcej faktów, tym lepiej, a miłośnicy „lekkich lektur” i tak pewnie sięgną po coś innego.

Całość przedstawia schemat znany z innych tomów. Mamy wstęp i tło historyczne konkretnego sezonu. W tym przypadku Miatkowski i Owsiański kapitalnie opisali historię powstania polskiej ligi, która tworzyła się w wielkim konflikcie „klubów-secesjonistów” oraz wrogiego rozgrywkom ligowym Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jeśli ktoś spojrzy na tabelę końcową sezonu 1927 i zobaczy tam Jutrzenkę Kraków, a nie znajdzie Cracovii, jednego z najlepszych wówczas polskich klubów, to w tej książce znajdzie wyczerpującą odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się stało.

Autorzy obszernie cytują prasę z roku 1927, dzięki czemu możemy wnikać w zupełnie inny styl dziennikarstwa niż to dzisiejsze. Mamy też krótki opis najważniejszych wydarzeń politycznych roku 1927 w Polsce i na świecie. Bardzo podoba mi się także przedstawianie w każdym tomie (także i w tym) biogramów osób, które zajmują się historią polskiej piłki. Jest to ważny hołd dla tych, którzy pomagają Miatkowskiemu i Owsiańskiemu w ich dziele.

„Gwoździem programu” jest oczywiście niezwykle szczegółowa dokumentacja, mecz po meczu, rozgrywek sezonu 1927 Polskiej Ligi Piłki Nożnej. Wszystkie fakty mają oparcie w źródłach, podawanych niezwykle obficie. Po każdej kolejce jest także komentarz – zazwyczaj autorzy polemizują czy podważają dane podawane w publikacjach GiA. Ale jak już wyżej napisałem – to w zasadzie jedyny punkt odniesienia, więc nawet gdyby chcieli, nie ma za bardzo możliwości krytykować kogokolwiek innego. Miatkowski i Owsiański nie ograniczają się tylko do ekstraklasy; na końcu opisują też zmagania w okręgach i walkę o wejście do ligi najwyższej.

Oczywiście ktoś może stwierdzić, że nie jest aż tak istotne, czy dana bramka padła w minucie 27. czy 29. Można wyjść z założenia, że skoro fakty psują dobrą historię, to tym gorzej dla faktów. Jednak jeśli chcemy podchodzić do historii poważnie, wszystko trzeba sprawdzać, podważać, potwierdzać itd. A kiedy czegoś nie wiemy, najlepiej uczciwie się przyznać, że mamy do czynienia z białą plamą. Tak postępują autorzy; zresztą pisałem już, że każdy kolejny tom zawiera poprawki do poprzednich, bo kwerendy trwają nieustannie i nowe źródła oraz fakty mogą się pojawić w każdej chwili.

Jak duży jest stopień szczegółowości i jak dokładnie trzeba się wczytywać w dzieło Miatkowskiego i Owsiańskiego, pokazuje zdjęcie ze s. 91. Mamy tam relację z meczu 1.FC Katowice z Klubem Turystów Łódź (4:1). Pod nim zdjęcie drużyny z Katowic i informacja, że pochodzi ono z meczu 1.FC Katowice vs Klub Turystów Łódź, w którym w barwach katowiczan debiutował bramkarz Emil Görlitz (olimpijczyk z 1924 r.). Moja pierwsza myśl – autorzy popełnili błąd, ponieważ mecz z Turystami był drugim w sezonie, a przecież Görlitz grał już tydzień wcześniej w pierwszej kolejce z Ruchem Wielkie Hajduki (s. 79). Jednak dopiero po dokładniejszym wczytaniu się zauważyłem, że zdjęcie pochodzi z gazety z 9 kwietnia, a wspomniany mecz ligowy został rozegrany 10 kwietnia. Błędu więc nie ma, zdjęcie wykonano po meczu towarzyskim katowiczan, ale to tylko pokazuje, na jakim stopniu szczegółowości się poruszamy.

Praca ma charakter naukowy (przypisy, bibliografia, brak jedynie indeksów) i, jak wykazałem wyżej, jest niezwykle szczegółowa. Nie brakuje jednak „smaczków”:

Fioletowym udał się, rozpoczęty z piętnastominutowym opóźnieniem, rewanż w łódzkich derbach. Tym razem Klub Turystów okazał się zdecydowanie lepszą drużyną niż Łódzki Klub Sportowy. Toteż, jak informował „Głos Polski”, zwycięską drużynę zniesiono wśród huraganu oklasków na barkach z boiska. Kolejny raz dali o sobie znać niesforni kibice i rozpalone głowy musiała studzić interwencja policji, o czym donosił „Rozwój” – a jednak „Stadion” informował: Same zawody przeszły w zupełnym spokoju i zgodzie. W składzie ŁKS zabrakło Durki, który przyszedł na mecz w stanie nietrzeźwym; zarząd klubu zareagował natychmiast, zawieszając gracza na czas nieokreślony. (s. 249)

Bywało zatem i tak… Jeśli ktoś idealizuje czasy przedwojenne i ówczesną kulturę, to po lekturze książki Miatkowskiego i Owsiańskiego może być zaskoczony. Mam wrażenie, że wówczas awantury w czasie meczów i po nich były dużo częstsze niż obecnie. Popychanie sędziego, rzucanie kamieniami w zawodników drużyny przeciwnej, opuszczanie boiska w eskorcie policji czy też zwykłe bijatyki – zadziwiająco często prasa relacjonowała o takich wydarzeniach.

Może się również wydawać, że posiadanie piłki stało się niezwykle ważne w czasach współczesnych i szczegółowo zaczęliśmy na to zwracać uwagę dopiero od ery Guardioli i jego genialnej Barcelony. Natomiast w relacji z meczu Warta Poznań vs Hasmonea Lwów (3:4) mamy wzmiankę, że „Warciarze” mimo posiadania piłki przez ponad 75% czasu, nie byli w stanie zdobyć choćby punktu… (s. 302).

Książka Jerzego Miatkowskiego i Jarosława Owsiańskiego, mimo swego naukowego i encyklopedycznego charakteru, jest zwyczajnie przyjemna do czytania. Zadowoleni będą też z pewnością miłośnicy statystyk piłkarskich, bo jest ich tam bardzo dużo. Podkreślić również trzeba niezwykle estetyczne wydanie – bez nadmiaru kolorów, ale w twardej oprawie, a sposób prezentacji danych i czcionka są przyjemne dla oka. Trudno naprawdę cokolwiek zarzucić autorom. Zwyczajnie cieszę się, że taka inicjatywa ma miejsce.

NASZA OCENA: 9,5/10

1927. Ten pierwszy sezon ligowy. Wydanie II poszerzone” to niezwykła gratka dla fanatyków historii polskiej piłki nożnej. Jerzy Miatkowski i Jarosław Owsiański stworzyli dzieło niezwykle szczegółowe, kompletne na tyle, na ile pozwalają źródła. Ma ono nie tylko dokumentować historię, ale także zachęcać wszystkich czytelników do sprawdzania, szukania i badania. Historia nigdy nie jest napisana raz na zawsze, a naukowiec zawsze powinien stawiać trudne pytania. To właśnie robią autorzy serii „Polska Liga Piłki Nożnej”. Czytam z chęcią, kibicuję i czekam niecierpliwie na kolejne tomy.

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

Nasz partner Sendsport przygotował dla Was zniżki! Książka 1927. Ten pierwszy sezon ligowy. Wydanie II poszerzone oraz wiele innych tytułów taniej o co najmniej 10%.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!