Gdy myślimy o sir Aleksie Fergusonie, to przed oczami od razu stają nam obrazy z jego długoletnich rządów w Manchesterze United, ze wszystkimi swoimi trofeami. Często zapominamy, że sukcesy odnosił już wcześniej w rodzimej Szkocji, gdzie przez kilka lat prowadził Aberdeen. To właśnie Fergie stoi za najbardziej tłustymi latami w historii tego klubu. Przerwał długą hegemonię potęg z Glasgow. Cofnijmy się zatem do czasów, gdy The Dons rządzili szkockim podwórkiem.
Droga do Aberdeen
Wcześniej należy jednak napisać parę zdań wstępu…
Dawno, dawno temu, a dokładnie w 1974 roku, Alex Ferguson zakończył karierę zawodnika. Jego pierwszym zespołem w roli trenera był East Stirlingshire. Tam rozpoczął pracę na pół etatu. Niewielki klubik (dziś grają się na piątym poziomie rozgrywkowym w Szkocji) nie miał w swojej kadrze nawet bramkarza. 32-letni Ferguson już na samym starcie zyskał reputację osoby rządzącej twardą ręką. W późniejszych latach tylko to potwierdzał. Napastnik tamtej drużyny, Bobby McCulley powiedział kiedyś:
Nigdy przedtem nikogo się nie bałem, ale Ferguson od samego początku był przerażającym sukinsynem.
East Stirlingshire radziło sobie w lidze bardzo dobrze, ale Alex zdawał sobie sprawę, że nie może się zasiedzieć w takim miejscu. O jego usługi zabiegało St Mirren. Ostatecznie tam trafił, choć z wielkim żalem opuszczał swoje pierwsze miejsce pracy. Przeprowadzkę doradzał mu zresztą Jock Stein, jego wielki trenerski mistrz. W St Mirren pracował od 1974 do 1978 roku i dokonał tam nie lada wyczynu, przeobrażając drugoligowego słabeusza w mistrza, przy okazji bardzo mocno odmładzając zespół. Pewnie nigdy nie byłoby wspaniałej historii Aberdeen, gdyby nie konflikty Fergusona z Willim Toddem, dyrektorem klubu. Został zwolniony. St Mirren zapisało się w dziejach futbolu jako jedyny zespół, który wyrzucił z pracy Aleksa – patrząc z perspektywy czasu, na pewno nie jest to chlubne osiągnięcie. Jednym z powodów było to, że menedżer miał zdecydowanie za duże ambicje, niedopasowane do rangi klubu. Dodatkowo dochodziły do tego różne niejasności w kontraktach zawodników, do których Fergie miał przykładać ręce. Wszystko zakończyło się wstąpieniem na drogę sądową, przez co obie strony nie rozstawały się w zbyt przyjaznych okolicznościach.
Toddowi nie podobało się również to, że Ferguson za plecami zespołu „romansował” z Aberdeen i wciąż pojawiały się pogłoski, że wkrótce zmieni barwy klubowe. W 1977 roku trener odmówił jednak zarządowi The Dons. Posadę dostał wówczas Billy McNeill, który jednak po roku wrócił do Celtiku. Drugiej oferty Alex już nie odrzucił i w końcu trafił na stadion Pittodrie.
Nowe porządki
Rok 1978. Sukcesy Aberdeen? Raz zdobyli mistrzostwo, ponad 20 lat wcześniej. Po drodze przytrafiło im się kilka srebrnych medali, ale nic więcej. Oba sezony przed przybyciem Fergusona zakończyli jednak na podium, co było dobrym zwiastunem na kolejne lata. Tym bardziej, że ich nowy trener nie miał zamiaru zadowalać się jakimiś półśrodkami. Od zawsze interesowało go tylko bycie najlepszym. Już na samym początku Alex zderzył się w Aberdeen z poważnym problemem – wciąż był młodym i początkującym szkoleniowcem, a kilku zawodników było starszych od niego. Musiał ciężko pracować, żeby zdobyć autorytet. Jedną z jego decyzji było m.in. stopniowe odsuwanie od składu Joe’ego Harpera, lokalnego bohatera, którego nawyków alkoholowych bardzo nie pochwalał:
Należy od razu odcisnąć na drużynie swój ślad. Wielki Jock powiedział mi, żebym nigdy nie zakochiwał się w zawodnikach, ponieważ prędzej czy później mnie zdradzą. W Aberdeen musiałem radzić sobie z bardzo różnymi wykroczeniami. Wielu winnych udało mi się wykryć. Potem umierałem ze śmiechu, widząc ich reakcje na to, że zostali przyłapani.
– Ja? – mówili z doskonale udawaną urazą.
– Tak, ty.
– Ach, poszedłem zobaczyć się z kolegą.
– Tak? Na trzy godziny? I wróciłeś pijany? – fragment autobiografii Fergusona
Wyniki pierwszego sezonu nie powaliły na kolana. W lidze Aberdeen zakończyło rozgrywki dopiero na czwartym miejscu. Świetnie szło im w pucharach, ale w końcu odpadli w półfinale Pucharu Szkocji, a następnie w finale Pucharu Ligi musieli uznać wyższość Rangersów. Debiutancki sezon trzeba jednak uznać za przejściowy. Ferguson od razu po przyjściu zabrał się za zmiany. Jedną z najważniejszych było odważne odmładzanie składu, co było później jego znakiem firmowym w Manchesterze. Moje doświadczenia z St Mirren wzmocniły we mnie wiarę, że stawianie na młodzież jest drogą postępu – zwykł mawiać. Alex blisko współpracował ze skautami, klub rozszerzył swój system wyszukiwania zdolnych chłopców, a nawet założył akademię satelicką Glasgow. Dokonywał zmian w metodach treningowych oraz w stylu gry – chciał żeby jego zespół zawsze bronił wysoką linią defensywy. Te pomysły nie podobały się niektórym zawodnikom, ale… z takimi piłkarzami Ferguson umiał sobie doskonale radzić.
Wspomniany Harper nie był ulubieńcem trenera, ale potrafił strzelać bramki. Mimo to pierwszym transferem Fergiego w Aberdeen był Mark McGhee, napastnik Newcastle United, którego ściągnąć próbował już w czasie swojego pobytu w St Mirren. Później często powtarzał, że był to jeden z trzech kluczowych zakupów The Dons w tamtym okresie.
Pokonanie kompleksu niższości
Następny sezon również nie rozpoczął się dla Aberdeen obiecująco, ale ich forma rosła, aż w końcu eksplodowała po Nowym Roku. Na początku stycznia przegrali szósty ligowy mecz i spadli na szóste miejsce. Od tamtej pory aż do końca rozgrywek ponieśli zaledwie dwie porażki. Motorem napędowym byli między innymi: Steve Archibald, który później grał w Tottenhamie czy w Barcelonie, do tego świeżo sprowadzony Marc McGhee, który na dobre zadomowił się w podstawowym składzie, zajmując miejsce kontuzjowanego Harpera, choć początkowo skutecznością nie grzeszył. Do tego pewny punkt obrony, czyli Alex McLeish oraz waleczny pomocnik, jakim był Gordon Strachan.
Coraz pewniejszym krokiem zbliżali się do upragnionego mistrzostwa, odnosząc między innymi wielkie wyjazdowe zwycięstwo nad Celtikiem 3:1. Żeby przypieczętować tytuł potrzebowali kompletu punktów w przedostatniej kolejce w Edynburgu. Ich przeciwnikiem był Hibernian, zamykający ligową stawkę. Aberdeen stanęło na wysokości zadania i rozegrało mecz w iście „fergusonowskim” stylu, gromiąc gospodarzy aż 5:0. Gordon Strachan, świetny pomocnik tamtej ekipy The Dons, wspominał później w biografii Fergiego „Futbol, cholera jasna!” burzliwy okres końcówki tamtego sezonu:
Nagle po osiemnastu miesiącach pracy z Aleksem Fergusonem wydawało się, że eksplodujemy. Nie wiem, co się stało podczas tego okresu. Główną rzeczą, którą pamiętam, są niesamowite nerwy, dokuczające mi w kilku ostatnich meczach, Ciągle chodziłem do toalety i ludzie myśleli, że coś mi dolega, ale to był po prostu stres wywołany możliwością wygrania ligi.
Aberdeen zdobyło drugie mistrzostwo w swojej historii. Przerwali piętnastoletnią hegemonię Rangersów i Celtiku. W tamtym sezonie z sześciu spotkań przeciwko Celtikowi, podopieczni Fergusona przegrali zaledwie jedno, aż cztery razy wygrywając. Z kolei z niebieską ekipą z Glasgow wygrali aż pięciokrotnie na siedem starć. Patrick Barclay, autor wspomnianej powyżej książki, pisał:
Aberdeen pod wodzą Aleksa zadał kłam powszechnemu kompleksowi niższości, z którym zmagał się szkocki futbol na >>prowincji<<
Fergie w ciągu sezonu wciąż dbał o dyscyplinę w zespole. Zdarzyło mu się ukarać swojego zawodnika za… wyprzedzenie go na autostradzie. Innym razem kopnął samowar z herbatą prosto w stronę kilku piłkarzy. Cały czas jednak starał się motywować drużynę, a jednym z jego sposobów było budowanie wokół niej syndromu oblężonej twierdzy – wmawiał podopiecznym, że media faworyzują drużyny z Glasgow i w ogóle cały świat jest przeciwko nim. Sam Ferguson nie ma jednak wątpliwości, że największe znaczenie w budowaniu atmosfery na Pittodrie miało wywalczenie mistrzowskiego tytułu:
To było osiągnięcie, które nas zjednoczyło. W końcu piłkarze we mnie uwierzyli.
Smak Europy
W sezonie 1980/81 Aberdeen nie zdobyło żadnego trofeum i był to ostatni taki przypadek za rządów Fergiego. Mistrzostwo odzyskał Celtic, wyprzedzając The Dons o siedem punktów. Szkoci dostali też cenną lekcję od bijącego w tamtym czasie wszystkich Liverpoolu. Ferguson od dłuższego czasu zachwycał się grą zespołu, prowadzonego przez Billa Shankly’ego i w końcu miał okazję na własnej skórze przekonać się o ich sile. Dwumecz z Anglikami potraktował jako doświadczenie, które zaowocuje w przyszłości. Fergie nie miał zamiaru dopuścić, żeby w klubowym muzeum półki opanował kurz. W ciągu kolejnych dwóch sezonów nie udało się co prawda odzyskać ligowej korony (mistrzostwo obronił Celtic, a później trochę niespodziewanie trafiło ono w ręce Dundee United), ale sukcesy odnosili w pucharach. W 1982 roku wywalczyli Puchar Szkocji, a dwanaście miesięcy później sięgnęli po niego ponownie, za każdym razem pokonując po dogrywce Rangersów.
Triumf w 1982 roku otworzył Aberdeen ponownie drzwi do Europy, tym razem w rozgrywkach Pucharu Zdobywców Pucharów. Przez pierwsze trzy rundy przeszli bez większych problemów, eliminując kolejno Sion (11:1 w dwumeczu), Dinamo Tirana (1:0) oraz Lech Poznań (3:0). Test czekał na nich w ćwierćfinale. Ich następnym rywalem był Bayern Monachium, który parę tygodni wcześniej wyrzucił za burtę Tottenham, wpakowując im w dwumeczu pięć goli. Na wyjeździe Szkotom udało się ugrać bezbramkowy remis. Rewanż na Pittodrie fani The Dons pewnie wspominają do dziś. Szkoci zdobyli dwie bramki w dwie minuty, wygrywając 3:2. Półfinałowy dwumecz z belgijskim Waterschei Thor okazał się formalnością, ponieważ zakończył się wynikiem 5:2. Szkoci awansowali do finału, gdzie zmierzyć mieli się z Realem Madryt.
To oglądanie hiszpańskiego zespołu w finale Pucharu Europy przeciwko Eintrachtowi Frankfurt sprawiło, że Ferguson zakochał się w ofensywnym futbolu – Królewscy wygrali wówczas 7:3, a bramki rozdzielili między siebie Alfredo Di Stefano oraz Ferenc Puskas. Ten pierwszy w 1983 roku wciąż był w Madrycie, jednak już w roli trenera. Fergie bardzo uważał, aby zbytnio rywali nie chwalić. Wiedział, że są jak najbardziej do ogrania po tym, co zaprezentowali w półfinale z Austrią Wiedeń.
Eric Black wyprowadził Szkotów na prowadzenie już w siódmej minucie. Przed upływem kwadransa Real wyrównał za sprawą rzutu karnego Juanito. Hiszpanie mogli przewyższać Aberdeen kulturą gry, ale w starciach fizycznych nie mieli z nimi najmniejszych szans.
Mieliśmy taką kondycję, że moglibyśmy rywalizować z innymi w każdej erze – tłumaczył kiedyś McGhee.
To miało też kluczowe znaczenie w późniejszej fazie meczu, gdy po remisie doszło do dogrywki. Black musiał opuścić plac z powodu kontuzji. Zastąpił go Hewitt, który ponownie został bohaterem swojej drużyny. W 112. minucie spotkania efektownym szczupakiem zdobył drugiego gola i dał upragniony puchar szkockiej ekipie. Strzelił zwycięską bramkę, tak jak z Bayernem. Aberdeen podbiło europejskie boiska, a Ferguson zatriumfował nad wielkim Realem. Impreza po finale trwała do białego rana. Menedżer położył się spać o szóstej rano. The Dons zostali dopiero trzecim szkockim zespołem, który przywiózł do kraju puchar ze Starego Kontynentu.
Warto odnotować, że Alex odniósł ten sukces pięć lat po zawitaniu na Pittodrie, a mimo to z dwunastu zawodników, którzy pojawili się na boisku, zaledwie dwóch zostało przez niego kupionych. Resztę piłkarzy, odziedziczonych po poprzednim szkoleniowcu, po prostu wytrenował na swoje potrzeby. Dziesięć dni po pokonaniu później wygrali Puchar Szkocji, wspomniany wyżej, również po dogrywce.
Odzyskane mistrzostwo
Po europejskiej glorii przyszedł czas na uporządkowanie spraw na krajowym podwórku. Przed startem sezonu 1982/83 to oni byli uznawani za faworytów do sięgnięcia po mistrzostwo. Celtic próbował powrócić na właściwe tory po odejściu trenera McNeilla, z kolei Rangersi mieli swoje problemy i od kilku lat nie potrafili zmieścić się na ligowym podium. Głównym rywalem chłopców Fergusona mieli być obrońcy tytułu, czyli Dundee United. Zdobywcy europejskiego trofeum słabo rozpoczęli kampanię, nie pierwszy i ostatni raz. Wiele lat później charakterystycznym dla Manchesteru United było to, że zdecydowanie lepiej prezentował się w drugiej części sezonu. Aberdeen wciąż jednak było specjalistą od zwycięstw nad Rangersami – po pokonaniu ich 2:0 na Ibrox Park, zachwycony menedżer powiedział:
Mieli pecha, że trafili na nas w dniu, kiedy nasza koncentracja i zaangażowanie były całkowite. Zaliczyliśmy tego popołudnia wyjątkowy występ.
Jesienią The Dons z tropu zbiła nieco pierwsza porażka w sezonie z Dundee United. Tracili wówczas trzy punkty do swoich oprawców, a także do Celtiku i Hearts, a w tamtych czasach za wygrane przyznawano jeszcze tylko dwa oczka. W grudniu wszystko zapowiadało, że Aberdeen wraca na odpowiednią ścieżkę – zdołali pokonać niemieckie HSV w ramach Superpucharu Europy, gdzie spotykali się triumfatorzy Pucharu Zdobywców Pucharów oraz Pucharu Mistrzów. Szkoci w dwumeczu zwyciężyli 2:0, dzięki czemu Ferguson zdobył swoje drugie europejskie trofeum. W międzyczasie udanie radzili sobie także w dobrze im już znanym Pucharze Zdobywców Pucharów (dopiero w półfinale wyeliminowało ich Porto).
Ligowy triumf nad Celtikiem 3:1 rozpoczął długą passę spotkań bez porażki we wszystkich rozgrywkach. Sześć kolejnych zwycięstw dało im w końcu fotel lidera z trzypunktową przewagą nad Dundee. Po drodze przytrafiło im się kilka świetnych występów, m.in. 5:0 z St Johnstone, 3:0 z Rangersami czy 2:0 z Dundee. W pewnym momencie w sercach kibiców Aberdeen narodził się strach, albowiem posadę trenera w niebieskiej części Glasgow stracił John Greig. Wiele źródeł podawało, że na jego następcę szykowany jest Ferguson, który przez wiele lat reprezentował barwy Rangersów i wydawało się, iż w końcu poprowadzi ich z ławki. Sam zainteresowany szybko jednak rozwiał wątpliwości, podpisując nowy kontrakt ze swoim obecnym klubem. W ciągu kolejnych miesięcy jeszcze trzykrotnie odmówił Tottenhamowi:
Lubię wpajać lojalność swoim zawodnikom, a więc teraz sam muszę dać im przykład.
Pozycji lidera Aberdeen nie oddało już do końca rozgrywek i w końcu wywalczyło swój trzeci mistrzowski tytuł w historii (siedem punktów przewagi nad drugim Celtikiem), dokładając do tego trzecie z rzędu zwycięstwo w Pucharze Szkocji. Oprócz przegranej z Porto, drugim powodem zmartwień Fergusona było odejście w trakcie rozgrywek jego wieloletniego asystenta, Archiego Knoxa, który przyjął ofertę prowadzenia Dundee. Po zakończeniu sezonu odeszli także McGhee oraz Strachan. Całą kampanię należy uznać jednak za fantastyczną w wykonaniu Aberdeen – tytuł wygrali cztery kolejki przed finiszem, zwyciężyli w 25 meczach ligowych na 32 możliwych, tracąc w nich zaledwie 21 bramek. Przy okazji znów zapisali się w historii, będąc pierwszym zespołem spoza Glasgow, który sięgnął po dublet na krajowym podwórku.
W kolejnym sezonie Fergusonowi udało się to, co nie wyszło po wywalczeniu pierwszego mistrzostwa. The Dons zdołali obronić tytuł najlepszej drużyny w Szkocji, ponownie wyprzedzając w tabeli Celtic o siedem punktów. Był to również okres, gdy Fergie pracę w klubie musiał godzić z pomaganiem Jockowi Steinowi przy kadrze narodowej, przygotowującej się do mistrzostw świata w Meksyku. Wcześniejsze świetne występy klubu w Europie sprawiały, że co pewien czas Pittodrie opuszczali ważni zawodnicy. Ciągle jednak pozostawali zespołem, z którym trzeba było się liczyć, nawet na Starym Kontynencie. Fergusonowi marzyło się powtórzenie wyczynu Steina, który wygrał Puchar Europy. W sezonie 1985/86 otrzymał na to kolejną szansę, ale jego podopieczni odpadli z rozgrywek w ćwierćfinale po porażce w dwumeczu z IFK Göteborg. To właśnie w tym szwedzkim mieście Aberdeen pokonało w finale Real Madryt. Tym razem jednak nie okazało się dla nich szczęśliwe. Fergie o swoich marzeniach musiał zapomnieć, choć i tak przecież wiele osiągnął.
Postscriptum
Rozgrywki 1985/86 okazały się być ostatnimi dla Fergusona na ławce Aberdeen. Drużynie nie udało się zdobyć trzeciego mistrzostwa z rzędu. Zajęli zaledwie czwartą pozycję. Nie był to jednak całkowicie zmarnowany sezon. Zdołali wywalczyć czwarty za kadencji Aleksa Puchar Szkocji, a także pierwszy za jego rządów Puchar Ligi. Od dłuższego czasu mówiło się o jego odejściu, ale najpierw sam odrzucił zaloty Wolverhampton, a później Liverpool ostatecznie nie zdecydował się na jego usługi. W październiku 1986 roku Manchester United zwolnił Rona Atkinsona, a Fergie zajął jego miejsce. I… wszyscy wiemy co dalej, więc stawiamy tu kropkę.
A jaki los spotkał Aberdeen? Przez pierwsze pięć lat po odejściu Aleksa zawsze kończyli ligę w pierwszej czwórce, jednak już nigdy nie było im dane zasmakować szampana pitego po zdobyciu mistrzostwa. Od 1986 roku wygrali jedynie trzy razy Puchar Ligi i raz Puchar Szkocji. Na Pittodrie kibice wciąż gdzieś w głębi serc marzą o powrocie dawnych sukcesów. Jak tu znaleźć drugiego Alexa Fergusona? A i piramida finansowa klubów Europy wydaje się być nie do przeskoczenia. Z drugiej strony, w 1980 roku Aberdeen przerwało piętnastoletnie rządy Celtiku i Rangersów. Od ostatniego mistrzostwa The Dons obie drużyny z Glasgow rozdzieliły między sobą… wszystkie 32 mistrzowskie tytuły! Może to najwyższy czas, aby zetrzeć kurze ze starych pucharów i odświeżyć nieco klubową gablotę? Aberdeen ma świetny sezon, ale jednak liderujący Celtic wydaje się być poza zasięgiem wzroku i portfela. Kiedyś to było.
KUBA GODLEWSKI
Fragmenty z książek:
- Alex Ferguson, Autobiografia, przeł. Krzysztof Skonieczny, 2014
- Patrick Barclay, Futbol, cholera jasna!, przeł. Michał Pol i Piotr Czernicki-Sochal, Kraków 2012.