Pucharowa środa: Groclin Grodzisk Wlkp. i jego pamiętny sezon

Czas czytania: 7 m.
5
(3)

Pamiętna bramka z rzutu wolnego Sebastiana Mili, dzięki której klub z niewielkiego Grodziska Wielkopolskiego wyeliminował Manchester City i pamiętny mecz z Herthą Berlin. Tak właśnie radził sobie Groclin Grodzisk Wielkopolski. W ramach Pucharowej środy przypominamy sezon 2003/2004!

Polskie klubu obecnie rzadko odnoszą sukcesy na arenie międzynarodowej. Zdarzają się pojedyncze zrywy, ale zazwyczaj odpadamy z europejskich pucharów już w eliminacjach. Jednak nasz kraj też zapisał piękną kartę w klubowych rozgrywkach Starego Kontynentu. W latach 70., 80. i 90. nasze zespoły potrafiły ogrywać najlepszych i pięknie reprezentować Polskę w rywalizacji europejskiej.

W XXI wieku było z tym gorzej. Na szczęście trafiło się kilka chlubnych wyjątków. Furorę robiła Wisła Kraków eliminujące Schalke czy Parmę. Z dobrej strony pokazywał się Lech Poznań wygrywający z Manchesterem City i wyrzucający z Ligi Europy Juventus. Do Ligi Mistrzów awansowała Legia Warszawa, która potrafiła urwać punkty Realowi Madryt. Piękną historię w europejskich pucharach w bieżącym stuleciu napisali także piłkarze Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. I to właśnie o nich przeczytacie w tym tekście.

Klub piłkarski w Grodzisku Wielkopolskim

Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski był ciekawym zjawiskiem w historii polskiej piłki nożnej. Klub z małego miasta w województwie wielkopolskim największe sukcesy odnosił w pierwszej dekadzie XXI wieku. Zdobył Puchar Polski (ostatecznie odebrany w 2020 roku za korupcję) i został dwukrotnie wicemistrzem kraju. Prezesem był wówczas Zbigniew Drzymała, właściciel firmy Inter Groclin Auto (producent wyposażenia samochodów).

Wyjątkowy był sezon 2003/04. Właśnie wtedy Groclin Grodzisk Wlkp. odniósł największy sukces na arenie europejskiej, dając radość kibicom polskiej piłki klubowej. Sezon wcześniej zawodnicy z Grodziska Wielkopolskiego zajęli drugie miejsce w rozgrywkach Ekstraklasy, co dało im prawo startu w rozgrywkach o Puchar UEFA.

Już wcześniej drużyna Dyskobolii miała możliwość pokazania się w Europie, ale był to jedynie epizod w nieistniejącym już Pucharze Intertoto. Grodziszczanie pokonali w pierwszym spotkaniu bułgarski Spartak Warna, ale w rewanżu boleśnie przegrali aż 0:4 i pożegnali się z grą na arenie międzynarodowej. Jednak najpiękniejsza przygoda była dopiero przed nimi.

Groclin Dyskobolia – Atlantas Kłajpeda

W rundzie eliminacyjnej Pucharu UEFA zespół prowadzony przez czeskiego trenera Dusana Radolskiego nie miał najmniejszych problemów z pokananiem rywala. Był nim litewski Atlantas Kłajpeda. Przed swoją publicznością ekipa z Grodziska Wielkopolskiego wygrała 2:0. Obie bramki zdobył Grzegorz Rasiak.

W rewanżu również cieszył się z gola, podobnie jak Ivica Krizanac, który kilka lat później zdobędzie Puchar UEFA z Zenitem Petersburg, oraz Andrzej Niedzielan, który do siatki trafił w Kłajpedzie dwukrotnie. Litwini odpowiedzieli tylko jednym trafieniem. Zwycięstwo 6:1 w dwumeczu zadowalało, ale nawet po tak okazałej wygranej mało kto spodziewał się, że przyjdą tak piękne mecze w wykonaniu grodziszczan.

Groclin Dyskobolia – Hertha Berlin

W pierwszej rundzie Groclin Grodzisk Wlkp. trafił na przedstawiciela Bundesligi – Herthę Berlin. W klubie tym było wówczas aż trzech Polaków: Artur Wichniarek, Bartosz Karwan i Tomasz Kuszczak. Ten ostatni był jednak bramkarzem drugiego zespołu i w spotkaniach z Dyskobolią nie znalazł się na ławce rezerwowych. Karwan również nie wystąpił w dwumeczu. W obu starciach od pierwszych minut wybiegł natomiast na boisko Wichniarek.

Nie pomógł on jednak swojej drużynie, podobnie jak słynny węgierski bramkarz Gabor Kiraly, reprezentant Chorwacji Josip Simunić czy Arne Friedrich, późniejszy dwukrotny brązowy medalista mistrzostw świata i wicemistrz Europy.

Pierwsze spotkanie, rozgrywane w stolicy Niemiec, zakończyło się bezbramkowym remisem. Mimo że przed pierwszym gwizdkiem mało kto dawał szanse piłkarzom Groclinu, po zakończeniu meczu, kibice polskiej drużyny mieli prawo czuć niedosyt. Gospodarze zagrozili poważnie bramce Mariusza Liberdy, kiedy strzelał Wichniarek, ale to goście mogli cieszyć się z wyniku oraz postawy jaką zaprezentowali.

Bez względu na dobry rezultat osiągnięty na wyjeździe, wciąż szanse, jakie dawano piłkarzom Groclinu, były niewielkie. Nadal faworytem rywalizacji była Hertha. Przez długi czas przyjezdni nie potrafili stworzyć groźnej sytuacji. Udało się to dopiero Wichniarkowi, ale po jego strzale w 69. minucie piłka trafiła w słupek.

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Wydawało się, że być może do wyłonienia zwycięzcy potrzebna będzie dogrywka, kiedy na sześć minut przed końcem Groclin Grodzisk Wlkp. objął prowadzenie. Do dziś trudno powiedzieć czy była to bramka Rasiaka, czy może samobójczy gol Simunica. Faktem jednak jest, że to trafienie zapewniło graczom Dyskobolii awans do kolejnej rundy. Zespół ze stolicy Niemiec został wyeliminiwany przez drużynę z małego polskiego miasta.

Groclin Dyskobolia – Manchester City

W kolejnej rundzie doszło do jeszcze większej niespodzianki. Groclin zmierzył się z wielkim Manchesterem City. W składzie angielskiego zespołu grały wówczas takie gwiazdy jak Nicolas Anelka, Claudio Reyna, Shaun Wright-Phillips czy Robbie Fowler.

Sebastian Mila w książce „Słodko-gorzki świat piłki nożnej”, którą napisał wspólnie z Leszkiem Milewskim, przedstawiał ostatnie chwile przed meczem. Opisywał, że było to dla niego, młodego wówczas zawodnika, ogromne przeżycie:

Przyznam wam się do czegoś wstydliwego. Zajeżdżając pod stadion, czując na ramieniu ciężar torby ze sprzętem – w tym korki z językami przymocowanymi taśmą, bo akurat zerwały mi się z gumki od ich podtrzymywania – myślałem, że jestem królem świata.

Takie słowa nie mogą dziwić. W tych czasach w Polsce nie było jeszcze tak pięknych stadionów jak City of Manchester Stadium. Mila wcześniej nie grał przeciwko piłkarzom tego formatu. Zresztą dla wielu zawodników Dyskobolii starcie z City było najważniejszym meczem w karierze. Ponownie oddajmy głos Mili:

Przebierając się w wielkiej jak stodoła szatni, wychodząc na równą jak stół murawę City of Manchester Stadium, myślałem, że osiągnąłem już wszystko. Nie mogłem uwierzyć, że tu dotarłem. Patrzę na zawodników po drugiej stronie – magia. Myślałem, że wyżej nie podskoczę. Sama możliwość zagrania z City była dla mnie sufitem.

Na szczęście okazało się, że w piłce nożnej wszystko jest możliwe i drużyna z miasteczka jest w stanie wyeliminować angielskiego giganta. Mila i spółka mocno na to zapracowali, przechodząc do historii polskiej piłki klubowej.

Początek pierwszego meczu, rozgrywanego w Manchesterze był trudny dla przyjezdnych. Najpierw świetną okazję zmarnował Reyna. Chwilę później do siatki trafił Anelka. Zanosiło się więc na pewne i łatwe zwycięstwo „The Citzens”. Zwłaszcza że przed przerwą przeprowadzili jeszcze kilka groźnych ataków.

W drugiej połowie Polacy odważnie zaatakowali. W 65. minucie przyniosło to efekt w postaci wyrównującego gola. Po faulu na Rasiaku sędzia podyktował rzut wolny dla grodziszczan. Do piłki podeszli wspomiany Mila oraz Tomasz Wieszczycki. Wydawało się, że strzał odda ten drugi. Mila opisywał w wyżej cytowanej książce, że była to idealna pozycja dla jego starszego kolegi. Jednak tuż przed wykonaniem rzutu wolnego Wieszczycki nakazał strzelać młodszemu. Jeszcze raz zajrzyjmy do wspomnianej ksiażki, by przywołać dialog obu zawodników:

– Ty uderzasz.

Mam wrażenie, że się przesłyszałem. Ale Wieszczu trzyma się pod boki, patrzy na mnie spod byka i powtarza:

– Ty uderzasz.

– To twoja pozycja.

– Ty uderzasz. Jak ja strzelę, w moim życiu nic się nie zmieni. Jeśli ty strzelisz, to będzie wielki krok w twojej karierze.

Ostatecznie piłkę kopnął więc Mila. W bramce drużyny z Manchesteru stał słynny David Seaman. Przy strzale Polaka nie miał żadnych szans. Piłka znalazła się w bramce, a Mila wpadł w nieprawdopodobną, ale całkowicie zrozumiałą euforię.

Biegnę. Nie wiem co mam robić. Nie wiem, co mam myśleć. Nawet nie wiem, jak się mam cieszyć. Dostałem potężny zastrzyk adrenaliny, krótką, niesamowitą, intensywną chwilę szczęścia. To trwało może sześć – siedem sekund, ale niewiele zaznałem wspanialszych chwil. To taki moment, który spłaca tysiące godzin na treningu – wspominał zdobywca bramki.

Remis utrzymał się do końca, co było też w dużej mierze zasługą stojącego między słupkami Mariusza Liberdy. Wynik wywieziony z Anglii był znakomity. Już wówczas, po pierwszym meczu, można było mówić o dużym sukcesie klubu z Wielkopolski. Piłkarze Groclinu nie zamierzali jednak na tym poprzestać.

Zwycięski remis

Futbol jest piękny m.in. dlatego, że zdarzają się w nim takie chwile jak ta, kiedy do małego wielkopolskiego miasta przyjeżdża bogata drużyna z Premier League. A kiedy dodamy, że ci bogacze zostają wyeliminowani przez maluczkich, już wiemy, że takiej nieprzewidywalności i takich sensacji raczej nie znajdziemy w innych, oczywiście również pięknych, dyscyplinach sportu.

Do awansu polskiej ekipie wystarczył bezbramkowy remis. I właśnie tego dnia zgromadzeni na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim kibice nie zobaczyli goli. Sytuacji nie brakowało. Groclin Grodzisk Wlkp., mimo że bronił wyniku, nie dał się zepchnąć do defensywy. Stworzył kilka groźnych okazji, Anglicy dwukrotnie musieli wybijać piłkę z linii bramkowej. Przyjezdni też byli bliscy trafienia do siatki. Zwłaszcza Anelka, który jednak przegrał pojedynek z Liberdą. Gdy sędzia zagwizdał po raz ostatni, faktem stała się jedna z największych niespodznianek w historii polskiego futbolu klubowego. Dyskobolia wyeliminowała Manchester City.

Oni nas zdecydowanie zlekceważyli, a my z kolei pokazaliśmy, że mecz z Herthą nie był przypadkiem. Ciężkie treningi z trenerem Radolskym dały efekt i dzięki cechom wolincjonalnym i podejściu rywala udało nam się wyeliminować Manchester City – mówił po spotkaniu Andrzej Niedzielan.

Groclin Dyskobolia – Girondins de Bordeaux.

Po wyeliminowaniu zespołów z Niemiec i Anglii zapanowała zrozumiała euforia. Rywalem polskiego klubu w 1/16 finału miało być francuskie Girondins de Bordeaux. Po tym, co grodziszczanie zaprezentowali w poprzednich meczach, wiadomo było, że kolejni rywale już ich nie zlekceważą.

W międzyczasie drużyna z Grodziska Wielkopolskiego wzmocniła się. Zespół zasilili Robert Górski, Adrian Sikora, Michał Stasiak, Radim Sablik, Miroslav Drobnjak i Bartosz Ślusarski. Udało się zatrzymać w klubie także Sebastiana Milę, który odrzucił ofertę gry w Spartaku Moskwa. Niestety, z ekipą pożegnał się wspomniany już Niedzielan, jedna z najważniejszych postaci w dotychczasowych meczach. Napastnik przeszedł do holenderskiego NEC Nijmegen.

Pierwsze spotkanie Dyskobolia rozegrała u siebie. W oczy wyraźnie rzucił się brak Niedzielana. Nasza drużyna od 30. minuty grała w przewadze, po tym jak czerwoną kartkę otrzymał Eduardo Costa. Mimo to, nie zdołała zdobyć bramki, a w dodatku tuż przed końcem sama ją straciła. Zwycięskiego dla gości gola strzelił Marouane Chamakh, w przyszłości piłkarz m.in. Arsenalu. Porażka na swoim stadionie skomplikowała sytuację Groclinu.

Rewanż był bolesnym zakończeniem pięknej przygody. Francuzi strzelili dwa gole w krótkim czasie, w końcówce pierwszej połowy. W drugiej części dołożyli kolejne dwa trafienia i szybko pozbawili Polaków marzeń o kolejnym awansie. Rozmiary porażki zmniejszył jeszcze Wieszczycki, ale na więcej Groclinu stać nie było. Do kolejnej rundy przeszedł zespół z Bordeaux, ale drużynie Dyskobolii należał się ogromny szacunek za występ w europejskich pucharach.

Zakończenie

Piłkarze Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski w sezonie 2003/04 zapisali się w historii polskiej piłki klubowej. Wyeliminowanie Herthy Berlin i Manchesteru City to duża rzecz, którą kibice futbolowi z naszego kraju będą pamiętać długo.

Szczególnie bramka Sebastiana Mili z meczu w Manchesterze przeszła do historii. Dla samego Mili przez długi czas, aż do momemtu słynnego meczu z Niemcami w eliminacjach mistrzostw Europy 2016, był to gol życia, trafienie, które zawsze kojarzyło się z tym zawodnikiem.

Nie udało się pokonać Bordeaux, ale tamta edycja Pucharu UEFA była dla grodziszczan piękną przygodą, którą wciąż miło wspominamy. Zwłaszcza, że jako kibice polskiej piłki nieczęsto w ostatnich latach mamy okazję do tak radosnych przeżyć.

Obecnie Dyskobolia występuje w klasie okręgowej. Jednak za sprawą dwóch wicemistrzostw Polski, a przede wszystkim dzięki pięknym, opisanym w tym tekście występom w europejskich pucharach klub w znaczący sposób zapisał się w historii polskiej piłki nożnej.

GRZEGORZ ZIMNY

Źródła
  • G. Ignatowski, A. Potocki i M. Świerczyński (pod red.) – „Polskie kluby w europejskich pucharach”
  • Sebastian Mila, Leszek Milewski – „Słodko-gorzki świat piłki nożnej”

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 3

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...

Siatkarski klasyk w Rzeszowie – wizyta na meczu Asseco Resovia – PGE GiEK Skra Bełchatów

Siatkarskie mecze pomiędzy Resovią a Skrą Bełchatów od lat uznawane są za jeden z największych klasyków. Kluby te walczyły o największe laury, nie tylko...