W meczu 1/16 Ligi Europy los skojarzył ze sobą Manchester United i FC Barcelonę. Mecze między tymi drużynami to prawdziwy klasyk europejskich pucharów, jednak pierwszy raz oba zespoły trafiły na siebie dopiero w latach 80. I to wcale nie w najważniejszych europejskich rozgrywkach.
Robson daje awans
W całej historii potyczek między dwoma gigantami futbolu tylko w dwóch dwumeczach zdarzyło się, że trenerem United nie był Alex Ferguson. Za pierwszym razem, w sezonie 1983/1984 w ćwierćfinale nieco zapomnianego już Pucharu Zdobywców Pucharów, FC Barcelona, prowadzona przez Cesara Luisa Menottiego trafiła właśnie na zespół „Czerwonych Diabłów”. Trenerem angielskiej drużyny był Ron Atkinson, który sezon wcześniej zdobył z tym klubem Puchar Anglii po zwycięstwie w powtórzonym finale 4:0 z Brighton & Hove Albion. Barca, natomiast, triumf w krajowym pucharze zawdzięczała zwycięstwu 2:1 nad Realem Madryt. Przed dotarciem do ćwierćfinału rozgrywek klub z Katalonii uporał się z Magdeburgiem i z NEC Nijmegen. United, z kolei, musieli pokonać rywali zza żelaznej kurtyny – w pierwszej rundzie była to Dukla Praga, w drugiej Spartak Warna.
Pierwsze spotkanie między MU a Barcą rozegrane zostało 7 marca 1984 roku na Camp Nou. Samobójczy gol Hogga i bramka Rojo sprawiły, że to Duma Katalonii (z Maradoną i Schusterem w składzie) mogła cieszyć się z dwubramkowego zwycięstwa. Dwa tygodnie później Anglicy zagrali o wiele pewniej i skuteczniej. Może i Barcelona miała Maradonę, ale Manchester United miał Bryana Robsona. To właśnie ten zawodnik w 23 minucie strzałem głową dał gospodarzom prowadzenie. W 50. minucie po uderzeniu Raya Wilkinsa bramkarz Barcelony Urruti nie utrzymał piłki i „wypluł” ją przed siebie. Tam czyhał już Robson i z bliska wpakował ją do bramki. Stan dwumeczu w tym momencie się wyrównał.
Warto wspomnieć, że wymieniony Ray Wilkins to zmarły 4 kwietnia 2018 r. wielokrotny reprezentant Anglii, związany jako zawodnik i trener głównie z Chelsea. W latach 1979-1984 przywdziewał jednak koszulkę Manchesteru United. Nie minęły nawet trzy minuty od drugiej bramki Robsona, a gospodarze prowadzili już 3:0. Whiteside zagrał piłkę głową do Stapletona, a ten z niewielkiej odległości umieścił ją pod poprzeczką. Barcelona nie było już w stanie zdobyć gola. Do półfinału awansował Manchester. Tam jednak lepszy okazał się Juventus.
Ferguson kontra Cruyff
Na kolejny mecz Barcelony i Manchesteru kibicom przyszło czekać aż do sezonu 1990/1991. Trenerem United był już wówczas Ferguson, a Barcelonę od 1988 r. prowadził Johan Cruyff. Obaj trenerzy, jak się później okazało, mieli odcisnąć ogromne piętno na grze i na historii obu klubów. Na razie, obaj musieli zadowolić się grą tylko w Pucharze Zdobywców Pucharów. United trafiło tam dzięki zwycięstwu w krajowym finale z Crystal Palace, a Barcelona zdobyła Puchar Króla, pokonując znów Real Madryt. W drodze do finału Katalończycy zwyciężyli kolejno: Trabzonspor, islandzki Fram, Dynamo Kijów oraz Juventus.
Piłkarze z Old Trafford w pokonanym polu zostawili Pécsi Munkás z Węgier, Wrexham, Montpellier oraz Legię Warszawa. Polskim piłkarzom udało się w rewanżu wywalczyć remis (gol Wojciecha Kowalczyka), ale na nic się to zdało, bo w pierwszym meczu w Warszawie Anglicy byli zdecydowanie lepsi i wygrali 3:1 po golach McClaira, Bruce’a i Hughesa.
Od czasu meczów z 1984 roku oba zespoły diametralnie się zmieniły. W Barcelonie ostał się tylko obrońca Alexanko. Skład drużyny Cruyffa musiał jednak robić wrażenie: Carlos Busquets (ojciec Serio) w bramce, Albert Ferrer i Ronald Koeman w obronie, Michel Laudrup i Bakero w pomocy oraz Julio Salinas i Begiristáin w ataku. W drużynie United zaszło też sporo personalnych roszad. W bramce Sealey, w obronie Irwin, Pallister i Bruce, w pomocy Sharpe, Ince oraz bohater poprzednio opisanej rywalizacji, Bryan Robson. W ataku gwiazdą United był inny gracz, który pamiętał mecze sprzed siedmiu lat. Mark Hughes między meczami z 1984 r. a finałem z 1991 r. zdążył jednak zaliczyć pobyt właśnie w Barcelonie i w Bayernie Monachium.
Hughes razy dwa
Wszystkie bramki rozgrywanym w Rotterdamie finale padły w ciągu 12 minut. W 67. minucie Robson zagrał na głowę do Bruce’a, piłka przeleciała nad bramkarzem Barcelony i Hughes wpakował ją do pustej bramki. W 74. strzelec gola uniknął pułapki ofsajdowej zastawionej przez Katalończyków, ominął Busquetsa i po raz drugi umieścił piłkę w siatce. W 79. minucie rzut wolny z około trzydziestu metrów od bramki Anglików wykonywał Ronald Koeman. Holender nie pierwszy i nie ostatni raz w karierze popisał się mocnym i skutecznym strzałem. Inna sprawa, że Lee Sealey nie popisał się, próbując interweniować i przepuścił piłkę pod ramieniem. Barcelona próbował jeszcze wyrównać, ale piłkę zmierzającą do pustej bramki wybił z linii bramkowej Clayton Blackmore.
Grający tego dnia na biało Manchester United pokonał występującą w niebieskich strojach Barcelonę 2:1 i Alex Ferguson mógł się cieszyć ze swojego pierwszego europejskiego trofeum zdobytego z Manchesterem (wcześniej z Aberdeen wygrał w PZP i w Superpucharze Europy w 1983). Cryuff gorycz porażki zrekompensował sobie już rok później i to z nawiązką. Barcelona (po golu Koemana z rzutu wolnego) pokonała w 1992 roku Sampdorię Genua w finale Pucharu Mistrzów i zdobyła najcenniejszy z klubowych pucharów.
Pięta Sharpe’a i remis na Old Trafford
Kolejne starcie „Czerwonych Diabłów” z „Dumą Katalonii” przypadło na sezon 1994/1995. W Barcelonie wciąż niepodzielnie panował Cryuff, a jego „Dream Team” właśnie zdobył czwarte z rzędu mistrzostwo Hiszpanii. Ferguson też miał powody do zadowolenia, bo w pierwszych dwóch sezonach utworzonej w 1992 roku Premier League triumfowali właśnie jego podopieczni.
W rozgrywkach grupowych Ligi Mistrzów w grupie A oprócz United i Barcy znalazły się IFK Goteborg i Galatasaray. 19 października 1994 roku na Old Trafford spotkały się dwa zespoły pełne gwiazd. Co prawda w składzie United zabrakło Ryana Giggsa i zawieszonego Erica Cantony, ale wciąż w ataku grał Mark Hughes, a na skrzydłach popłoch siali Lee Sharpe i Kanczelskis. A Barcelona? Koeman, Bakero, Guardiola, a ataku Romario i Stoiczkow – te nazwiska robiły wrażenie na wszystkich w Europie. Podopieczni Fergusona nie przestraszyli się jednak tego gwiazdozbioru i po dośrodkowaniu Sharpe’a i główce Hughesa objęli prowadzenie. Jeszcze w pierwsej połowie wyrównał Romario, strzelając między nogami Schmeichela. W drugiej połowie goście wyszli na prowadzenie po trafieniu Bakero, ale remis gospodarzom uratował Sharpe, strzelając pięknego gola piętą.
Demolka na Camp Nou
Przed meczem na Camp Nou problemem dla Manchesteru okazał się limit obcokrajowców, jaki obowiązywał w europejskich pucharach. Kluby mogły mieć w składzie trzech zagranicznych piłkarzy i dwóch graczy „zasymilowanych” (ze stałym pobytem w danym kraju). O ile w Premier League zawodników z Walii, Szkocji oraz Irlandii Północnej, a także z Republiki Irlandii nie traktowano jak obcokrajowców, to w Lidze Mistrzów UEFA uważała ich za przedstawicieli osobnych federacji. Fergusonowi wydawało się, że musi wykorzystać limit obcokrajowców, włączając do składu walijskich i irlandzkich graczy z pola. W związku z tym nie zabrał do Barcelony duńskiego bramkarza Petera Schmeichela. Dla jego zmiennika, Gary’ego Walsha wieczór na Camp Nou okazał się niezwykle ciężki.
„Nie miałem pojęcia, że zagram aż do rana w dniu meczu. […] Tłum kibiców był naprawdę duży, przeszło 100 000. Nie to jednak było zastraszające. Zastraszającą rzeczą był duet napastników Barcelony, Romario i Stoiczkow. Gdy padł pierwszy gol, wiedziałem, że to będzie długa noc” – mówił po latach Walsh.
Wymienioną bramkę zdobył w 9. minucie Stoiczkow po rykoszecie. Tuż przed przerwą na 2:0 podwyższył Romario. Przy obu golach obrońcy i bramkarz United zostali ośmieszeni przez napastników gospodarzy. Kamery telewizyjne pokazywały zasmuconych Cantonę (wciąż był zawieszony) i Schmeichela, którzy obserwowali mecz z trybun. Z pewnością w drugiej połowie ich humory się nie poprawiły. Przy trzeciej bramce Brazylijczyk i Bułgar zabawili się z obroną United niczym z młodszymi kolegami na podwórku. Stoiczkow do Romario, Romario do Stoiczkowa i król strzelców mistrzostw świata 1994 r. zdobył trzeciego gola dla gospodarzy. Autorem czwartej bramki był obrońca Albert Ferrer.
3:3 po raz pierwszy
Sezon 1998/1999 był jednym z najbardziej pamiętnych dla kibiców United. Potrójna korona dała piłkarzom Manchesteru niezwykłe miejsce w historii futbolu, a Alexowi Fergusonowi tytuł szlachecki. Wszystko zaczęło się jednak od pojedynku z …mistrzem Polski, Łódzkim Klubem Sportowym. „Czerwone Diabły” z racji tego, że w poprzednim sezonie wywalczyły tylko wicemistrzostwo Anglii, musiały grać w eliminacjach. 2:0 w Manchesterze i 0:0 w Łodzi dały Anglikom awans do Ligi Mistrzów. Grupę, do której zostali wylosowani, od razu okrzyknięto „grupą śmierci”. O ile przed duńskim Broendby raczej nikt na Old Trafford nie drżał, to Bayern Monachium i FC Barcelona budziły co najmniej respekt. Barcelona jako mistrz Hiszpanii uniknęła gry w eliminacjach.
Mecz pierwszej kolejki rozegrano 16 września. Zespół United, do której dołączyli przed sezonem Jaap Stam i Dwight Yorke, stawał naprzeciwko drużyny Blaugrana, prowadzonej przez Louisa van Gaala. W składzie Barcy znajdowali się m.in. Rivaldo, Zenden, Cocu, Sonny Anderson, Figo czy Luis Enrique. Gospodarze zaczęli jednak bez kompleksów i po golach Giggsa i Scholesa prowadzili 2:0. Zaraz po przerwie kontaktową bramkę zdobył Sonny Anderson, a wyrównanie gościom dał Giovanni, skutecznie wykonując rzut karny. Piękny strzał Beckhama z rzutu wolnego pozwolił Manchesterowi wyjść na prowadzenie, ale kolejny rzut karny dla Barcelony (po zagraniu piłki ręką przez Nicky’ego Butta) dał gościom remis. Skutecznym egzekutorem jedenastki okazał się tym razem Luis Enrique.
3:3 po raz drugi
Jeśli ktoś sądził, że równie szalony mecz między tymi dwoma drużynami nie może się zdarzyć, był w wielkim błędzie. Mecz, który odbył się dwa miesiące później w Barcelonie, był jak film Hitchcocka – zaczęło się od trzęsienia ziemi, a później napięcie narastało. Już w 1 minucie gospodarze objęli prowadzenie po golu Sonny’ego Andersona. W 25. minucie wyrównał Dwight Yorke, a w 53. minucie zaliczył asystę przy bramce Andy’ego Cole’a. Tylko trzy minuty goście cieszyli się z prowadzenia – Rivaldo postanowił pokazać, że rzuty wolne wykonuje nie gorzej niż Beckham i zaskoczył Schmeichela strzałem przy słupku. Na 3:2 dla podopiecznych Fergusona strzelił Yorke, ale mecz znów zakończył się remisem 3:3, bo fenomenalną przewrotką popisał się Rivaldo. Wizyta w Barcelonie nie była ostatnim w tamtym sezonie pobytem w tym mieście dla piłkarzy United. W maju 1999 r. na stadionie Camp Nou wygrali w pamiętnym finale Ligi Mistrzów z Bayernem 2:1.
Bomba Scholesa
Od czasu szalonych remisów 3:3, los przez blisko dziesięć lat nie zetknął ze sobą Barcelony i Manchesteru United. Dopiero w półfinale sezonu 2007/2008 oba klubu trafiły na siebie po wcześniejszym pokonaniu w 1/4 odpowiednio Schalke (Barcelona) i Romy (Manchester). Pierwszy mecz odbył się w Hiszpanii, ale to goście mogli objąć prowadzenie już w 3.minucie. Cristiano Ronaldo nie wykorzystał jednak rzutu karnego. Jak się miało okazać, była to najlepsza okazja do zdobycia bramki. Mecz zakończył się bezbramkowych remisem.
Rewanż na Old Trafford okazał się zwycięski dla gospodarzy. Jedyną bramkę zdobył potężnym strzałem Paul Scholes. Choć kibice United zwykli śpiewać: „Paul Scholes – he scores goals”, to do momentu tej bramki rudowłosy pomocnik nie zdobył gola przez osiem miesięcy. Manchester awansował do finału, gdzie pokonał Chelsea po rzutach karnych. Barcelona natomiast stała wówczas u progu rewolucji. Latem 2008 roku trenem Blaugrany został Pep Guardiola i rozpoczął jeden z najlepszych okresów w historii „Dumy Katalonii”.
Finał rzymski
Już pierwszy sezon Guardioli zakończył się zdobyciem potrójnej korony. Mistrzostwo i krajowy puchar były jednak tylko przystawką do dania głównego, czyli Ligi Mistrzów. Zanim jednak do tego doszło, Guardiola zmienił w zespole bardzo wiele: pozbył się Ronaldinho i Deco, którzy psuli atmosferę w szatni, wprowadził nowy regulamin i postawił na ofensywny styl oparty na dużej ilości podań. Po pokonaniu w eliminacjach Champions League Wisły Kraków (choć pod Wawelem Barca przegrała 0:1), wyprzedzeniu w grupie Sportingu, Szachtara i FC Basel oraz wyeliminowaniu Lyonu, Bayernu i Chelsea, Barcelona zameldowała się w finale, który w 2009 roku odbywał się w Rzymie. Jej rywalem został Manchester United oparty o znakomitego, choć będącego myślami w Realu Madryt, Cristiano Ronaldo. „Czerwone Diabły” wyprzedziły w grupie Celtic, Villarreal i Aalborg, a następnie pokonały Inter, Porto i Arsenal.
Finał na Stadio Olimpico zaczął się pod dyktando Anglików. Później piłkarze Barcelony przyznawali, że Guardiola nieco przesadził przed tym meczem. Trener przez cały sezon przygotowywał motywacyjne filmy, ale ten zmontowany przed finałem z dodaną muzyką z „Gladiatora” nie dodał graczom skrzydeł, ale ich przytłoczył. Wszystko zmieniło się po golu Eto’o. Kameruńczyk (na początku sezonu niechciany przez Pepa w drużynie) ograł Vidica i strzałem w krótki róg dał prowadzenie Barcelonie. W drugiej połowie zwycięstwo Barcelony przypieczętował strzałem głową Messi. Nie byłoby może w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że Argentyńczyk jest 22 cm niższy niż stojący wówczas obok niego Rio Ferdinand. Barcelona wygrała 2:0 i Carles Puyol mógł wznieść do góry charakterystyczny, „uszaty” puchar.
„To nie ja grałem w piłkę z Messim, tylko on ze mną” – powiedział o finale w Rzymie, z charakterystyczną dla siebie zarozumiałością, Samuel Eto’o.
Finał londyński
Okazja do rewanżu nadarzyła się dwa lata później. Oba zespoły znów dotarły aż do finału Ligi Mistrzów. W półfinale Barca wygrała z Realem, a Manchester odprawił z kwitkiem Schalke. Finał odbywał się w Londynie, co miało stawiać Manchester w uprzywilejowanej pozycji. Pucharu pilnowała Brytyjska Gwardia Królewska w charakterystycznych czarnych bermycach, a Sir Alex w klapę marynarki wpiął różę – symbol Anglii.
W ataku Barcelony przez cały sezon brylowało trio MVP – Messi, Villa, Pedro. Nie inaczej było w londyńskim finale. Każdy z tej trójki zdobył po jednej bramce. United stać było tylko na jednego gola, którego strzelił Rooney. Jeśli w finale 2009 roku Manchester mógł nawiązać walkę z Barcą, to podczas meczu w Londynie nie miał większych szans. Barcelona rozegrała być może najlepszy mecz w całej kadencji Guardioli.
Rzeczywiście Ferguson wprowadził Naniego i Scholesa, gdy było już „po herbacie”, a trzeciej zmiany nawet nie wykorzystał. Uważny obserwator finału mógł dostrzec na telewizyjnym zbliżeniu pod koniec meczu, jak jedna z dłoni Fergusona trzęsie się, a sam trener jeszcze bardziej zawzięcie niż zazwyczaj żuje gumę. Nawet tak doświadczony menadżer był bezradny w starciu z maszyną Guardioli.
Valverde lepszy od Solskjaera
W kwietniu 2019 roku obie drużyny spotkały się po raz ostatni jak do tej pory (i to jest właśnie ten drugi raz bez Fergusona). Ćwierćfinał Ligi Mistrzów okazał się dwumeczem jednostronnym. W pierwszym meczu, rozgrywanym na Old Trafford 10 kwietnia 2019 r., lepsi okazali się Katalończycy pod wodzą Ernesto Valverde. Jedyny gol tego spotkania to samobójcze trafienie Luke’a Shawa. Rewanż przebiegał już całkowicie pod dyktando Barcelony. Dwa gole Messiego i jeden Coutinho dały piłkarzom „Blaugrana” pewne zwycięstwo 3:0. Podopieczni Ole Gunnara Solskjaera musieli pożegnać się z Ligą Mistrzów.
Bilans
Łączny bilans meczów Barcelony z Manchesterem to 13 meczów, z czego sześć to zwycięstwa Katalończyków. Trzy razy wygrywali Anglicy, a czterokrotnie mecze kończyły się remisem. Kolejne rozdziały do tej niezwykle ciekawej rywalizacji piłkarze obu klubów dopiszą już 16 i 23 lutego 2023 r.