„Jubileusz 100 lat LKS Błażowianka” – recenzja

Czas czytania: 5 m.
5
(2)

Wielokrotnie podkreślałem, że szczególnie cenię i lubię publikacje lokalne, dokumentujące historię małych klubów. Dzisiaj chciałbym właśnie opisać jedną z takich książek, wydaną z okazji 100-lecia Błażowianki. Jej autorem jest Zdzisław Chlebek.

Błażowa to niewielkie miasteczko leżące 20 km na południe od Rzeszowa. Początki sportu sięgają tam wczesnych lat dwudziestych, już w 1923 r. miejscowa młodzież powołała do życia Klub Sportowy „Błażowianka”. Początkowo meczów nie było dużo, członkowie klubu skupiali się na treningach, a na sprzęt sportowy i boisko pieniądze zdobywali wystawiając sztuki teatralne. Na początku więc sport mocno współgrał ze sztuką, a młodzi błażowianie, w zależności od potrzeby, byli sportowcami bądź aktorami.

W latach 1925-1927 nasiliły się kontakty z drużynami z zewnątrz. Wprawdzie w 1925 roku nie doszedł do skutku mecz z „Tyczynianką”, która przybyła do Błażowej w najsilniejszym składzie, ale nie doczekała się na gospodarzy, co na wiele lat ochłodziło dobrosąsiedzkie kontakty. Jednak w tym samym roku doszło do zorganizowania dwóch spotkań z Klubem Sportowym „Kąkolówianka” z sąsiedniej Kąkolówki. W obu spotkaniach górą byli gracze z „Błażowianki”, którzy dysponowali bardziej wyrównanym składem. Chociaż porażki 0:3 i 0:1 wstydu zawodnikom z Kąkolówki nie przyniosły. (s. 4)

Tak wyglądały pierwsze, jakże romantyczne mecze „Błażowianki”. Do starcia z sąsiadami z Tyczyna w końcu jednak doszło:

Wielki mecz ze „Strugiem” Tyczyn, który rozegrano 16 lipca 1933 roku był dniem wielkiej klęski KS „Błażowianki”. Na długo oczekiwany mecz zawodnicy i kibice wyruszyli furmankami, rowerami bądź na piechotę. Mecz zgromadził wielu kibiców obu zespołów. Spotkanie zakończyło się wynikiem 10:1 dla „Strugu” Tyczyn. Sprytni tyczynianie zapewnili sobie pomoc kolegów z Rzeszowa, którzy stanowili połowę jedenastki gospodarzy. Sędziowie byli bardziej przychylni gospodarzom. Lecz nie można tłumaczyć tej klęski tylko tymi względami. „Błażowianka” fatalnie zestawiła skład i przegrała ten mecz już do przerwy, gdy wynik wynosił 8:0. Fatalnie bronił bramkarz Leon Cag, niewiele lepiej grała obrona, a najbardziej zawiedli Stanisław Brzęk i Józef Kustra. Jeszcze przed przerwą W. Grażyński zamienił L. Caga na bramce, w II połowie A. Kołodziej zastąpił S. Brzęka na obronie i gra zaczęła się lepiej układać. Na chociażby częściowe odrobienie strat było już jednak za późno, gdyż szwankowała skuteczność pod bramką „Strugu”. Gra się wprawdzie bardzo wyrównała, goście strzelili honorowego gola, nie wykorzystując drugiej okazji z karnego, ale stracili dwie kolejne bramki. (s. 14)

Ciekawe są wzmianki o rywalizacji ze „Strugiem” Tyczyn, ponieważ ta derbowa walka trwa do dzisiaj, a obie drużyny w rundzie wiosennej sezonu 2023/2024 będą walczyć o awans do IV ligi podkarpackiej. Mocno oberwało się bramkarzowi Leonowi Cagowi, ale w innych miejscach był bardzo chwalony za swoje występy na scenie – widać aktorstwo szło mu lepiej niż bronienie. Z ważnych wydarzeń pionierskich lat trzeba też odnotować niespodziewaną śmierć zaledwie 18-letniego Aleksandra Grażyńskiego, jednego z założycieli klubu i jego pierwszych zawodników.

Tak dokładne informacje na temat początkowych lat istnienia klubu miłośnicy „Błażowianki” zawdzięczają kronikarzowi Zdzisławowi Krygowskiemu, który na bieżąco zapisywał wszystkie istotne wydarzenia. Kronikę odnaleziono stosunkowo niedawno, wcześniej za datę powstania klubu w Błażowej przyjmowano rok 1932. Dodać jeszcze trzeba, że piłka nożna była tylko jedną z wielu dyscyplin uprawianych przed wojną, a w latach trzydziestych dużo więcej grano w siatkówkę.

Tak wyglądały te romantyczne lata dwudzieste i trzydzieste. Wojna, jak w wielu innych miejscach, zabrała wielu zasłużonych sportowców i działaczy, a życie sportowe ograniczyło się do minimum. Po wojnie „Błażowianka” wróciła do działalności, a z biegiem lat coraz ważniejsza stawała się piłka nożna. W końcu przyszły też i pierwsze sukcesy, które autor opisuje bardzo dokładnie.

No właśnie – trzeba napisać słów kilka o autorze. Jest nim Zdzisław Chlebek, historyk, dyrektor Szkoły Podstawowej w Futomie, a przede wszystkim od lat oddany kibic „Błażowianki”. Napisał już książkę o swoim ukochanym klubie dziesięć lat temu z okazji jubileuszu 90-lecia, uczestnicy ówczesnych obchodów z uwagą śledzili także jego prezentację multimedialną o historii klubu. Udzielał się na stronie internetowej „Błażowianki”, od lat pisze także artykuły dla lokalnego „Kuriera Błażowskiego”. Zna się osobiście z większością piłkarzy i działaczy na przestrzeni ostatnich 40 lat. Trudno więc wyobrazić sobie bardziej kompetentną osobę do napisania takiej książki.

I faktycznie cała jego opowieść o historii klubu wciąga i mimo że jestem z innego środowiska, z sympatią czytałem o kolejnych meczach, wydarzeniach, piłkarzach oraz trenerach. Szczególnie ciekawa była część najnowsza, bo mogłem poczytać o meczach, które pamiętam i zawodnikach, z którymi rywalizowałem na zielonej murawie. Oczywiście z uwagą szukałem wzmianek o moim „Włókniarzu” Rakszawa – pierwsza pojawiła się na stronie numer 52. Znajduje się tam też opis pierwszego sukcesu „Błażowianki”, czyli awansu do klasy B, w której właśnie w sezonie 1960/1961 spotkała się ona z „Włókniarzem”.

Warto wspomnieć parę nazwisk, łączących mój klub z „Błażowianką”. Nieżyjący już niestety Jan Kustra to wychowanek „Błażowianki”, jej bramkarz, trener, działacz i prezes. W Rakszawie był trenerem przez niecały rok, ale dał się zapamiętać z jak najlepszej strony. Trener Piotr Górka za to spędził we „Włókniarzu” pięć owocnych lat, w Błażowej był krócej, ale potrafił z nami wygrać z bezpośrednim meczu. Wreszcie obecnie w Rakszawie jednym z podstawowych zawodników jest Mikołaj Wania, rodowity błażowianin i wychowanek „Błażowianki”, szkolony przez legendę tego klubu Tomasza Ostafińskiego. Tenże Ostafiński to z kolei dobry kolega Janusza Waniowskiego, legendy „Włókniarza. Także sporo tych powiązań, o regularnej rywalizacji ligowej już nie wspominając.

Całość opowieści stworzonej przez Zdzisława Chlebka jest bezcenna dla miejscowej społeczności, bo utrwala historię pasji wielu ludzi. Kilka nazwisk przewija się od początku do końca książki, bo też i są rodziny, w których kilka pokoleń było zaangażowanych w klub sportowy. Są opisane najważniejsze mecze i sukcesy, jest sporo wspomnień indywidualnych i anegdotek, autor kreśli też sylwetki najważniejszych postaci na przestrzeni lat. Wydawnictwo ma charakter albumowy, zawiera bardzo sporo zdjęć ze wszystkich okresów w historii klubu, znajdziemy też portrety trenerów i piłkarzy z ostatnich około 30 lat.

Czy można się do czegoś przyczepić? Książka ma nietypowy, poziomy kształt (jest szersza niż wyższa) – dobrze się ją czyta przy stole czy biurku, ale już np. w autobusie czy pociągu może być trudniej. Nie na każdą półkę też się zmieści w szeregu z innymi książkami. Nie ma ścisłego rozgraniczenia pomiędzy częścią opisującą historię klubu i prezentacją biogramów; pewnie na miejscu autora zrobiłbym osobny rozdział z sylwetkami najbardziej zasłużonych dla „Błażowianki” ludzi. No i jeszcze zastanawiam się, czy trzeba było relacjonować aż tyle zawodów szkolnych, ale w zasadzie grali w nich późniejsi piłkarze Błażowianki, więc może nie ma o co „kruszyć kopii”. Książka nie jest przeładowana treścią, a te relacje z zawodów szkolnych zawsze jakoś odnoszą się do działalności klubu.

Niekiedy autorzy dodają do takich publikacji część statystyczną – wyniki, tabele, listy strzelców itp. Tutaj tego zabrakło, ale można to tłumaczyć charakterem książki; z okazji zacnego jubileuszu 100-lecia klubu miała powstać książka ekskluzywna, na dobrym papierze, z twardą okładką, w pełni w kolorze, świetnie przygotowana graficznie. I to wszystko powstało. Zdzisław Chlebek pisał też o klubie z okazji 90-lecia, także można się spodziewać, że nie jest to jego ostatnie słowo i coś bardziej statystycznego o „Błażowiance” jeszcze powstanie.

NASZA OCENA: 8/10

Jako recenzent zawsze się trochę czepiam, ale ogólnie książkę „Jubileusz 100 lat LKS Błażowianka” oceniam bardzo wysoko. Zdzisław Chlebek wykonał kawał dobrej roboty, wykorzystał lata doświadczeń w roli lokalnego historyka, dziennikarza i kibica, a efektem jest piękna wizualnie i ciekawa publikacja o historii klubu z Błażowej. Na pewno jej lektura sprawi wielką radość wszystkim sympatykom „Błażowianki”, a i kibice innych drużyn (jak ja) z chęcią to przeczytają, doszukując się wątków swojego klubu czy opisów meczów i piłkarzy, które wciąż są w pamięci.

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

Walka w Pucharze Polski, przyjazd finalisty, piłkarskie losy Rafała Kurzawy – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów z Pogonią Szczecin

Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP...

„Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w powstaniu warszawskim” – recenzja

Powstanie Warszawskie to czas, gdy wielu Polaków zjednoczyło się w obronie stolicy Polski. O sportowych bohaterach walk zbrojnych przeczytacie poniżej. Autorka Agnieszka Cubała jest pasjonatką historii...

„Nadzieja FC. Futbol, ludzie, polityka”. Nowa książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka

Cztery lata po premierze niezwykle ciepło przyjętej książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, Anita Werner i Michał Kołodziejczyk powracają z nowymi reportażami, w...