Łzy radości popłynęły z jej oczu. Starsza pani nigdy w swoim życiu nie widziała meczu piłki nożnej i nie zna znaczenia tej bramki… Ale za to wie jedną rzecz: nasi piłkarze pokonali drużynę narodową ZSRR. Jeden z większych artykułów jugosłowiańskiej gazety Sport zawierał relacje ludzi kompletnie niezwiązanych z piłką nożną czy wręcz osób, które jej nienawidziły.
Dominowało jedno odczucie:
Związek Radziecki podjął próbę podziału narodu jugosłowiańskiego, chciał wykreślić imiona bohaterów narodu z kart historii. Nakładał presję na nasz kraj i próbował zatrudnić zdrajców narodu, by deprecjonować jugosłowiański socjalizm i ciężką walkę o niepodległość. Żadna z tych prób nie powiodła się i ZSRR został teraz także pokonany na boisku.
Mecz pierwszej rundy piłkarskiego turnieju podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich z 1952 roku pomiędzy reprezentacjami Jugosławii i ZSRR zyskał znaczenie, które wybiegło daleko poza mury stadionu. Dzisiaj w Retro Futbol mecz z wielką polityką w tle.
Kontekst polityczny
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że w 1952 roku relacje między Jugosławią a ZSRR były – delikatnie mówiąc – dalekie od ideału. A nic tego nie zapowiadało. Wszak według niektórych teorii Stalin widział w Tito swojego politycznego następcę wśród liderów wszystkich europejskich partii komunistycznych. Problem był na tyle złożony, żeby w miarę zrozumiale to wytłumaczyć, musimy cofnąć się do czasów II Wojny Światowej. W dużym telegraficznym skrócie.
Powiedzieć, że na ziemiach jugosłowiańskich sytuacja była skomplikowana to jak nic nie powiedzieć. Od 1941 roku wojska niemieckie okupowały Jugosławię, a jedną z największych sił opozycyjnych była partia komunistyczna. Drugą główną siłą opozycyjną wobec nazistów były oddziały pułkownika Michajlowicza, mające poparcie rządu emigracyjnego – lecz przez komunistów i pro faszystowskie oddziały chorwackie postrzegane były jako serbskie. Co za tym idzie, wśród innych środowisk istniała poważna obawa, że po wyzwoleniu Jugosławii zostanie ona odbudowana pod serbskim przywództwem.
W trakcie wojny swoje kolaboranckie rządy mieli też Słoweńcy i Czarnogórcy. Część terytoriów okupowali Włosi, Węgrzy i Bułgarzy. A na swoją stronę Niemcy próbowali przeciągnąć Bośniaków i Albańczyków. Istny cyrk z tragicznymi wydarzeniami w tle. Jednak dominującą siłą narodowościową byli katoliccy Chorwaci i prawosławni Serbowie, więc regularna wojna domowa wybuchła pomiędzy tymi narodami. W praktyce jednak – wszyscy walczyli ze wszystkimi.
Forma walki na tych trudnych geologicznie terenach w dominującej części polegała na partyzantce. Na terenie Jugosławii ruch partyzancki był największy w trakcie II Wojny Światowej – ponad milion ludzi. W takich warunkach partyzantka partii komunistycznej urosła do największych rozmiarów i głównej siły militarnej – co za tym idzie, także politycznej. Historycy szacują, że nawet 800 tys. ludzi było pod bronią i rozkazem partii komunistycznej, której liderem był Tito. Stalin mimo wszystko pragnął, by wyzwolenie Jugosławii odbyło się na podobnych zasadach jak innych okupowanych przez Niemców ziem.
Tito nie mógł oczywiście w sposób zdecydowany odrzucić ofertę takiej „pomocy”. Mimo wszystko udało mu się przekonać Stalina do skuteczności swoich partyzanckich oddziałów. Stalin wyrażał wątpliwość czy aby na pewno komuniści zdążą wyzwolić cały kraj, nim na wybrzeżu adriatyckim wylądują wojska alianckie. Jednakże rację miał Tito i Jugosławię głównie wyzwoliły własne oddziały partyzanckie, a Armia Czerwona stanowiła tylko dodatek. Samowyzwolenie stało się bardzo ważnym elementem ideologii komunistycznej Jugosławii. Było ono wręcz podstawą myślenia jugosłowiańskich komunistów. Prowadzenie polityki międzynarodowej przez Jugosławię wynikało wprost z tego dumnego wydarzenia i definiowało nastawienie do Związku Radzieckiego. Tito wierzył, że nie potrzebuje kurateli ZSRR i Stalina, a jugosłowiańska droga do socjalizmu jest tą jedyną słuszną. Jednak nastawienie jugosłowiańskich komunistów wobec ZSRR było w pierwszych powojennych latach nadal bardzo lojalne, wyróżniali się dużym radykalizmem i wrogim nastawieniem wobec kapitalistów. Jugosławia w żadnym momencie nie była postrzegana jako wróg. Jednak latem 1947 roku doszło do poważnej zmiany.
Tito planował utworzenie Federacji Bałkańskiej, do której miałaby też należeć Rumunia, Węgry oraz Grecja. Początkowo Moskwa nie reagowała w bardzo nerwowy sposób, jednak rosnący sojusz, rozpoczęte rozmowy między poszczególnymi partiami komunistycznymi oraz wizyty Tito w stolicach wschodnioeuropejskich sugerowały Stalinowi, że rośnie duży polityczny rywal wobec Związku Radzieckiego.
A jego uosobieniem był Tito. W lutym 1948 roku doszło do spotkania przedstawicieli partii komunistycznych, na które Tito jednak się nie udał. Stalin na spotkaniu wyraźnie wskazał co myśli o pomyśle i stosunek do jugosłowiańskich komunistów uległ zdecydowanemu pogorszeniu. W marcu 1948 roku do Komunistycznej Partii Jugosławii przyszedł list z Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, który otwarcie mówił o konflikcie. Z ZSRR wydalono jugosłowiańskich specjalistów, wojskowych i dyplomatów.
Stalin dodatkowo planował doprowadzić do zmiany na stanowisku władz komunistycznych Jugosławii, poprzez wykorzystanie ludzi w jugosłowiańskiej partii związanych z Moskwą i wiernym ideologii stalinizmu. Chciał aktywować antytitowską opozycję, silną wśród Czarnogórców i Serbów. Tito okazał się jednak szybszy – doprowadził do czystek w partii, usunął wszystkich, którym nie ufał, Moskwa straciła swoje dojścia, a tysiące osób trafiło do więzienia. Konflikt stał się realny. Stalin oskarżył Tito o porzucenie socjalizmu i wybór drogi imperialistycznej. Sformułowano nawet nową formę zbrodni – „titoizm”, czyli odchylenie socjalizmu w kierunku nacjonalizmu.
Tito z kolei wzbudził w narodzie poczucie nadchodzącego konfliktu zbrojnego z ZSRR. Oczywiście do żadnego otwartego konfliktu nie doszło, ale wywołana psychoza w narodzie pozwoliła na stworzenie Tito własnej autorskiej formy totalitarnego systemu. Wasalska wobec Moskwy organizacja Kominform wydaliła Jugosławię ze swoich szeregów, a Tito ogłosiła wrogiem i zdrajcą. Dodatkowo konflikt podkreślał fakt, że z czasem Tito stał się pewnego rodzaju krajem pomostowym między blokiem wschodnim a Zachodem, czego wyrazem było włączenie Jugosławii w 1951 do Planu Marshalla.
Trochę tego było, ale teraz już rozumiecie, w jakiej atmosferze wszyscy podchodzili do meczu: władze, obywatele i przede wszystkim zawodnicy.
Mecz. A w zasadzie dwa
Reprezentacja Związku Radzieckiego jechała na turniej z dużą pewnością siebie. Co więcej, Moskwa wymagała wręcz od swoich piłkarzy zwycięstwa w całym turnieju. Było to pierwsze tak duże międzynarodowe wydarzenie sportowe, w którym brali udział radzieccy sportowcy. Oczywiście piłka nożna wiodła prym już wtedy i była jedną z głównych dyscyplin na Igrzyskach. Propaganda w ZSRR pracowała już na pełnych obrotach i szykowała odpowiednią historię wokół zwycięskich radzieckich sportowców, którzy udowodnili, że kapitaliści nie mają większych szans z komunizmem.
Sukces sportowy – a w szczególności piłkarski – miał być idealnym narzędziem budowy odpowiedniej narracji w kraju. Reprezentacja ZSRR składała się głównie z zawodników CSKA Moskwa – wówczas dominującego klubu w Związku Radzieckim. Dobrano kilku najlepszych zawodników z pozostałych drużyn i w ten oto sposób zbudowano „amatorską” drużynę na Igrzyska. Wszak trzeba pamiętać, że sportowcy radzieccy w klubach sportowych nie byli piłkarzami, koszykarzami czy siatkarzami. Byli milicjantami, górnikami, kolejarzami bądź mieli funkcje wojskowe. Byli amatorami i kropka.
Dodatkowo władze wyjątkowo skróciły rozgrywki ligowe tak, aby reprezentacja mogła spokojnie przygotować się do turnieju (rozgrywki rozpoczęto dopiero po zakończeniu turnieju olimpijskiego). I tak przez okrągłe 12 miesięcy piłkarze ZSRR rzeźbili formę poprzez mecze kontrolne z wybranymi przeciwnikami, którzy byli odpowiednio „motywowani” – aby tylko nie przeszkodzić drużynie narodowej ZSRR w osiąganiu kolejnych zwycięstw i budowania formy psycho-fizycznej. Biorąc pod uwagę fakt, że najlepsi Zachodni zawodnicy nie mogli brać udziału w turnieju olimpijskich przez zasadę „amatorstwa”, nie trudno zrozumieć nastawienie Moskwy co do jedynego i słusznego wyniku – tylko złoty medal.
Z drugiej strony reprezentacja Jugosławii. Kraju, którego rozgrywki były pochłonięte zarazą korupcji, ustawiania wyników, braku finansowej regulacji oraz stadionowych incydentów pomiędzy klubami z różnym zapleczem narodowościowym – chorwackim, serbskim, bośniackim czy czarnogórskim. Nie pomagał także fakt, że najbardziej utalentowani zawodnicy byli przymusowo „transferowani” do belgradzkiego Partizana w zdecydowany sposób osłabiając pozostałe kluby, w szczególności chorwackie.
Dodatkowo wybór zawodników do reprezentacji także nie odbył się bez kontrowersji i negatywnego odbioru. Pierwsza 11 składała się z 7 Chorwatów i 4 Serbów. Główny zarzut formułowany w stronę reprezentacji był taki, że nie kierowano się talentem, tylko odgórnie wskazanym drogowskazem. O sile narodu jugosłowiańskiego mieli stanowić Chorwaci i Serbowie, co negatywnie wpłynęło na odbiór reprezentacji w innych społecznościach narodowych. Mimo wszystko, przed samym spotkaniem, reprezentanci otrzymali ponad 400 telegramów od różnych organizacji sportowych czy związków zawodowych. Dominowało jedno przesłanie – jesteśmy z wami.
20 lipca 1952 roku doszło do spotkania. Mecz odbył się w Tampere i stał się jednym z najbardziej legendarnych spotkań w historii Igrzysk Olimpijskich – nie tylko ze względu na polityczne napięcie. Do 75 minuty Jugosławia prowadziła 5-1, żeby ostatecznie mecz zremisować. Po 90 minutach regulaminowego czasu gry było 5-5. Dodatkowy czas nie przyniósł rozstrzygnięcia, a że wówczas nie było konkursu rzutów karnych, to mecz musiał zostać powtórzony. To pierwsze spotkanie jest na pewno jednym z najbardziej niesamowitych powrotów w historii futbolu.
Według korespondentów było to możliwe tylko dzięki znakomitemu przygotowaniu fizycznemu zawodników radzieckich. Jeden z zawodników jugosłowiańskich – Rajko Mitić wyznał, że miał ogromne poczucie winy po niewykorzystaniu klarownej sytuacji przy stanie 5-1. A jeden z lekarzy przy reprezentacji Jugosławii wspomniał po latach, że po końcowym gwizdku był bliski łez. Polityczne napięcie i oczekiwania narodu doprowadziły zawodników i sztab do krawędzi wytrzymałości nerwowej. Presja była ogromna i zdawała się być nie do zniesienia. Bagaż wypuszczonego takiego zwycięstwa nakładał dodatkową presję przed zaplanowanym rewanżem.
Właśnie – rewanż. Zaplanowany na 22 lipca mecz – ze względu na sportową dramaturgię pierwszego spotkania – wzbudził ogromne zainteresowanie zagranicznych dziennikarzy oraz lokalnej społeczności, która już w przypadku pierwszego spotkania dosyć wyraźnie zaznaczyła swoją obecność.
Głównie fińska publiczność zgromadzona na stadionie dosyć wyraźnie wsparła politycznie izolowaną Jugosławię, a biorąc pod uwagę wojenne wspomnienia Finlandii związane ze Związkiem Radzieckim, nie dziwi, że taka forma wyrażenia niechęci Finów wobec ZSRR miała miejsce. Zatem przed drugim spotkaniem ZSRR zaniepokojony poziomem wsparcia miejscowych, „zmobilizował” państwa Kominformu obecne w Finlandii do przybycia na mecz. Podobno sama reprezentacja Węgier przybyła do Tampere.
Nie zmieniło to jednak obrazu trybun. 20 000 osób dosyć zaciekle reagowało na wydarzenia boiskowe, wydatnie wpływając na samych zawodników. Napastnik Jugosławii Bernard Vukas wspominał, że „głośno nas dopingowali i wspierali do ostatniego człowieka na boisku. To przywróciło w nas niezbędny spokój”.
We wspomnieniach piłkarze jugosłowiańscy opisywali, że z nerwów nie mogli jeść i spać przez dwa dni. Jednak kolejne solidne wsparcie w postaci telegramów, jakie otrzymali z kraju, według ich relacji, dodało im naprawdę dużej motywacji. Poczuli, że naród faktycznie im kibicuje. Tuż przed samym rozpoczęciem meczu, jeszcze w szatni, został odczytany telegram od kierownictwa partii i samego Tito. Wybiegając na boisko, Vujadin Boškov powiedział dziennikarzom, że „cała Jugosławia jest z nimi”.
I tak faktycznie było. Tysiące obywateli Jugosławii gromadziło się na placach publicznych w największych miastach i wsiach. Samorządy wystawiały głośniki i umożliwiały słuchanie transmisji radiowej. Działo się tak tylko w przypadku ważnych wydarzeń państwowych. W Bośni, Chorwacji, Serbii, Słowenii, Czarnogórze czy w Kosowie. Wszędzie, gdzie było to możliwe, obywatele słuchali legendarnego ponoć komentarza Hrvoje Macanovicia i Radivoje Markovicia. Jugosławia wygrała 3-1, a po meczu Marković powiedział:
Nasza drużyna olimpijska zadała ciężki cios Stalinowi i Kominformowi.
Cóż, nie da się chyba bardziej dobitnie podsumować, jakie znaczenie miał ten mecz. Fińscy kibice znieśli piłkarzy z boiska na rękach niczym triumfatorów całego turnieju. Autobus z zawodnikami jechał wśród akompaniamentu wiwatującego tłumu, a jego wnętrze wypełniały patriotyczne piosenki z II Wojny Światowej.
Rajko Mitić w jednym z wywiadów przyznał, że „reprezentanci Jugosławii Tito okazali się zwycięscy”. Po meczu drużyna wysłała telegram do przywódcy kraju z informacją, iż „walczyli i wygrali, gdyż czuli wsparcie jego i narodu”. Znamienne. Zwycięstwo od razu stało się istotne dla Jugosławii, ale też i Finlandii (wszak Związek Radziecki znów poległ na ich terenie).
Tłumy wiwatowały, skandowały imiona bohaterów z boiska oraz Tito. W całym kraju odbywały się uroczystości uliczne. Prasa określała je jako „spontaniczne i improwizowane” – co jasno nam sugeruje również udział państwa w organizacji tych wieców. Nie zmienia to faktu, że Jugosłowianie naprawdę poczuli się moralnie lepsi od ZSRR. Czy to Zagrzeb, Sarajewo, Prisztina czy Skopje – wszędzie świętowano wynik tego jednego meczu. W Belgradzie było najbardziej propagandowo, bo tam przed budynkiem partii komunistycznej tłumy skandowały polityczne hasła i maszerowały z flagami.
To zwycięstwo urosło do rangi wielkiego nie tylko ze względu na zwycięstwo po sportowej walce, ale także w pewien metaforyczny sposób wieńczyło proces, w którym Tito postawił się Stalinowi i wyznaczył jugosłowiańską drogę do socjalizmu. Ten mecz stał się symbolicznym zwycięstwem jugosłowiańskiego nad radzieckim modelem komunizmu. Wydaje się wręcz, że nigdy później żaden mecz piłkarski Jugosławii nie unifikował tak skutecznie – nawet na moment – wszystkich narodów, które pod twardym butem Tito wspólnie egzystowały w ramach jednego organizmu.
Przez kilka następnych dni prasa jugosłowiańska rozpisywała się na temat spotkania na wszystkie możliwe sposoby. Wypowiedzi zawodników, analizy taktyczne, podsumowania statystyczne czy relacje ludzi kompletnie nieznających się na futbolu – od czego właśnie zacząłem. Reprezentacja Jugosławii w całym turnieju dotarła do finału, gdzie przegrała z rodzącą się potęgą Węgier, jednak chyba ten srebrny medal miał mniejsze znaczenie, niż ten jeden mecz. Korespondenci zachodni oraz jugosłowiańscy zgodnie utrzymywali, że brutalna i ostra gra drużyny radzieckiej przez cały mecz na nic się zdała. Co ciekawe, sami zawodnicy jugosłowiańscy po latach przyznali, że zawodnicy ZSRR grali fair przez większość meczu. Ostrzejszą grę odczuli dopiero podczas ostatnich minut meczu.
Tymczasem prasa radziecka samo spotkanie… przemilczała. Od 1945 roku w ZSRR budowano wizerunek sportu jako tego nadrzędnego względem pozostałych państw, nawet Zachodu. Balonik był pompowany również dzięki dobrym wynikom przeciwko najlepszym drużynom z Europy Wschodniej. Trudno było zatem jakkolwiek skomentować porażkę z „faszystowską” Jugosławią, która była zupełnie nie do przyjęcia w „ojczyźnie socjalizmu”.
Ciekawie, choć niewątpliwie negatywnie, potoczyły się losy… całej drużyny CSKA Moskwa. Mniej niż miesiąc po porażce na Igrzyskach, drużyna, która wcześniej seryjnie wygrywała mistrzostwo kraju, zniknęła z ligowej tabeli. Po prostu została wykreślona. Historia tego klubu w owym czasie jest naznaczona wieloma niejasnościami. Według jednej wersji Stalin osobiście nakazał w ten sposób ukarać drużynę, druga historia mówi, że swój największy udział w tym miał Ławrientij Beria, czyli patron największego rywala CSKA – Dynamo. Jak było w istocie, na dzisiaj dokładnie nie wiadomo. Możliwe, że jednak było w tym źdźbło prawdy, gdyż CSKA powróciło do rozgrywek po śmierci Stalina i egzekucji Berii.
Fakty są jednak takie, że w sezonach 1952 i 1953 CSKA Moskwa nie brała udziału w rozgrywkach. Zawodnicy zostali przeniesieni do innych drużyn, a trener Boris Arkadiew również musiał szukać pracy gdzie indziej. Po latach dopiero podjęto analizę, dlaczego w ogóle doszło do porażki. Przyczyn dopatrywano się w olbrzymiej presji na zawodnikach, zbyt ciężkich treningach w trakcie dwudniowej przerwy między spotkaniami czy za dużej ingerencji w wybór składu ze strony władz. A może po prostu zawodnicy radzieccy byli po prostu słabsi od jugosłowiańskich? Tam również istniała ogromna presja ze strony władz i także niewątpliwie ingerowano w skład… Dzisiaj trudno rozstrzygnąć. Karty historii jednak na zawsze zostały zapisane. A dwumecz przeszedł do historii futbolu i światowego olimpizmu.
MIESZKO RAJKIEWICZ