Młodzieniec wszedł do czerwono-białego kościoła, gdzie zaczął się spowiadać: „Wybacz mi ojcze, bo zgrzeszyłem. Miałem nieczyste myśli. Kiedy widziałem jak gra Messi, zacząłem fantazjować o zatrudnianiu zagranicz… – Synu – przerwał mu głos księdza – pamiętaj co mówi Pierwsze Przykazanie Clemente: Pod żadnym pozorem nie będziesz rekrutować zagranicznych piłkarzy!”.
Taki skecz pojawił się w baskijskim programie komediowym „Vaya Semanita”. Parodia na pewno – ale czy taka daleka od prawdy?
Athletic Club de Bilbao jest wyjątkowym klubem na piłkarskiej mapie Europy. Klub z największego miasta Kraju Basków dla wielu fanów futbolu jest znanym przypadkiem i wiele zostało na ten temat napisane. Jednak dzisiaj w Retro Futbol skupimy się na tym, co ukształtowało tę słynną już filozofię.
Baskowie
Zacznijmy jednak od odrobiny historii. Miroslav Hroch w książce „Małe Narody Europy. Perspektywa historyczna” o dziejach Basków pisze: Prowincje baskijskie miały od średniowiecza szczególną pozycję. Uznawały wprawdzie króla Kastylii za swojego pana, ale ich stanowe zgromadzenia zastrzegały sobie prawo jego wybory, a prowincje nigdy nie stały się częścią kastylijskiego królestwa. Ludność prowincji mówiła swoistymi, z żadnym sąsiednim językiem niespowinowaconymi dialektami, ale nigdy nie zostały one skodyfikowane w język literacki. (…)
Do konfliktu z władzą państwową doszło dopiero w okresie, kiedy Filip V usiłował wcielić prowincje baskijskie do swego scentralizowanego państwa. Spory, które nigdy nie zakończyły się zniewoleniem Baskonii, kontynuowane także w latach trzydziestych XIX wieku, kiedy wykorzystywał je książę Carlos, reakcyjny pretendent do hiszpańskiego tronu, do swego udziału w walce przeciw liberałom. Karliści zostali pokonani, a Baskowie ukarani ograniczeniem ich praw. Nie zamierzali się z tym pogodzić i czekali na nową okazję. Zdarzyła się na początku lat siedemdziesiątych, kiedy Baskowie dali się pozyskać do walki przeciw rewolucji w tzw. II wojnie karlistowskiej. W 1876 roku zostali jednak znów pokonani i ukarani utratą wszystkich odrębności prawnych. Prowincje baskijskie nie miały się odtąd niczym różnić od pozostałych części Królestwa Hiszpanii.
Ta klęska wywołała głęboki kryzys tożsamości, ponieważ Baskowie identyfikowali się dotąd w duchu stanowej społeczności za pośrednictwem swych praw. (…) Kryzys tożsamości doprowadził do tego, że niektórzy wykształceni Baskowie poczęli interesować się przeszłością swych prowincji i ich społecznymi stosunkami, podczas gdy język pozostawał na marginesie ich zainteresowań. (…)
W tej atmosferze decydującą rolę odegrał Sabino de Arana, który zainspirowany ruchem katalońskim wrócił w 1888 roku do kraju i ogłosił swą koncepcję narodu baskijskiego, której podstawą były wspólne: język i kultura, wyznanie i opieka nad starą wiejską tradycją. W imię językowego zrozumienia narodu przeforsował wytworzenie normy językowej oraz nadanie językowi i narodowi imienia (Euskera, Euskadi), symboli i historii”.
Athletic
Athletic Bilbao – według lokalnych komentatorów życia społecznego – jest jedyną instytucją w prowincji Bizkaia (w języku baskijskim: Vizcaya, część Kraju Basków), która w istocie nie zmieniła się od początku swego istnienia. Klub przetrwał wszystkie turbulencje, jakie napotkał w XX wieku: ewolucja samej gry, rozwój technologiczny i finansowy futbolu czy status prawny piłkarzy. Ale klub nie zapomniał o swojej głównej cnocie: tylko baskijscy zawodnicy. Choć o to coraz trudniej.
Athletic będąc największym baskijskim klubem, był świadkiem wielu przemian politycznych od początku swego istnienia oraz znajdował się w zasięgu wpływów różnych instytucji i ludzi. Klub został założony w 1898 roku przez synów lokalnych przemysłowców, którzy przywieźli grę z Wielkiej Brytanii, wykorzystując czasy studiów na wyspach. Rodziny przemysłowe stanowiły elitę społeczną Bilbao, która jednocześnie była ważną częścią Narodowej Partii Baskijskiej (PNV).
W istocie, na początku klub był zabawką rezydentów dystryktu industrialnego miasta. Założony mniej więcej z tym samym czasie co PNV (partia założona w 1895 roku) działał w trakcie rozwoju gospodarczego miasta na początku XX wieku czy podczas wojny domowej i czasach dyktatury Franco. Również okres aktywnej działalności Euskadi Ta Askatasuna (ETA) stanowił bujny czas dla Kraju Basków. Etap rozwoju demokracji w Hiszpanii i postępującej globalizacji to także wyzwanie w prowadzeniu takiego klubu.
Kraj Basków jest jednym z najbardziej politycznie aktywnych regionów w Hiszpanii, posiada status autonomiczny i bardzo łatwo o ideologiczny wpływ na jakiekolwiek funkcjonujące w tym regionie instytucje. Jednak w żadnym momencie, Athletic nie został zawłaszczony przez żadną siłę polityczną ani niczyje pieniądze. Klub ma 35 000 właścicieli i rokrocznie decydują o najważniejszych sprawach klubu podczas Zgromadzenia Ogólnego. Również o tym, kto sprawuje władzę.
Klub funkcjonujący w bardzo burzliwym miejscu i przestrzeni wytworzył specyficzną formę integracji. Jak zauważa słoweński socjolog i filozof Slavoj Žižek to, co najmocniej spaja grupę to nie prawo czy codzienność społeczności oraz jej wspólne cele. Jest to raczej identyfikacja ze specyficzną formą nieposłuszeństwa społecznego bądź prawnego. Działania zabronione w danej przestrzeni okazują się być skuteczniejszą formą integracji ze względu na tworzenie w grupie chęci zaangażowania się w inną rzeczywistość.
To jasne, że jeśli jest jakaś przestrzeń, gdzie jesteśmy Vizcayanami, to jest to Athletic. Ma tę wielką zaletę, że jest całkowicie przekrojowy. Jesteśmy w nim wszyscy razem, niezależni od politycznych ideologii, przekonań religijnych czy warunków ekonomicznych. – Fernando García Macua, prezes Athletic w latach 2007-2011.
W przypadku Kraju Basków i Athleticu Bilbao tak właśnie jest. Baskowie są dosyć podzielonym społeczeństwem, którego „codzienne” problemy skupiają się na kwestiach imigracji, bezrobocia, kryzysów ekonomicznych, nierówności płciowej, opieki zdrowotnej czy polityki kulturowej. Te oraz wiele innych tematów są źródłem społecznych podziałów i najbardziej angażują Basków.
Jednak Athletic i futbol jest w stanie dosłownie zatrzymać życie w prowincji Bizkaia, ponieważ jest to specyficzna forma wyjścia poza swoje tradycyjne osie integracji – a w przypadku Kraju Basków dezintegracji. Bilbao w tym stanie poprzez klub piłkarski wyraża społeczną odrębność i dosłownie na 90 minut całkowicie łączy wszystkie podzielone grupy.
Dlaczego jednak futbol jest dla Basków z Bilbao tym jedynym istotnym wspólnym momentem? Piłka nożna wzbudza w ludziach bezczelność oraz arogancję. Często doświadcza się w niej… brak umiejętności. I w tym czerpie się radość, uwodzi to tę nielogiczną część człowieka.
Przez jeden płonący moment nic innego się nie liczy, jednak świadomi są tego, że nie ma to wpływu na codzienne życie i sprawy. Nie jest to jednak problem, ponieważ wysoka intensywność gry oraz chęć zdobycia bramki przyćmiewa wszelkie niedogodności. Futbol rzuca zaklęcie na ludzi – daje im złudne poczucia bezpieczeństwa i porządku, które pozwalają poddać się swobodnej grze opartej na szansach i ryzyku.
Futbol oraz jego uprawianie jest de facto dobrowolną próbą pokonania niepotrzebnych przeszkód. Ta logika i takie postrzeganie piłki nożnej w przypadku Athletic Bilbao można zobrazować jako podejmowanie gry z przeciwnikiem w ramach tych samych przepisów, jednak my sami ten futbol sobie utrudnimy.
Na takim gruncie filozofia klubu musi dawać pretekst społeczeństwu miasta do chęci integracji nie tylko z instytucją wokół murawy, ale także z zawodnikiem.
I tutaj rodzi się słynna zasada – tylko Baskowie mogą grać dla Athletic Bilbao.
Zmienna „baskijskość”
Jest to filozofia, która przez sam klub nie jest tym słowem określania. Według samego Athleticu są to po prostu warunki. Różnie definiowane, różnie charakteryzowane jednak zawsze niezmienna zasada. Żeby grać dla Athletic Bilbao, trzeba urodzić się na terenie Kraju Basków lub trzeba być wychowankiem szkółki klubu (bądź innej z sieci zaprzyjaźnionych akademii). Te różnice w postrzeganiu warunków gry dla klubu wynikały z postrzegania etniczności baskijskiej.
Przed 1950 rokiem, żeby być uważanym za Baska, trzeba było być nie tylko urodzonym w Kraju Basków, ale też wychowanym i posiadać baskijskie nazwisko. I w ten sam sposób Athletic definiował „baskijskość”, nawiązując do XIX-wiecznego podejścia do etniczności w Kraju Basków – a było to mocno nacjonalistyczne spojrzenie. Co ciekawe, nie było jednocześnie wymogu mówienia w języku Euskera, czyli po baskijsku. Po 1950 roku w związku z masowymi migracjami do Kraju Basków zniesiono obowiązek posiadania baskijskiego nazwiska, lecz nadal trzeba było być urodzonym na baskijskiej ziemi.
Od lat 90. mamy do czynienia z postępującą globalizacją wielu sfer życia, również futbolu. Co za tym idzie, definicja „baskijskości” ulegała zmianie i stała się bardziej mglista. Każdy przypadek był rozstrzygany indywidualnie. Nie trzeba już było spełniać wszystkich najważniejszych kryteriów – wystarczyło jeden z nich. Wystarczy być urodzonym w Kraju Basków, ale już nie trzeba tam być wychowanym i wyszkolonym. Albo nawet urodzonym poza granicami prowincji, jednak ukształtowanym w Kraju Basków. Najluźniejsze postrzeganie „baskijskości”, jakie Athletic dopuszcza to tylko bycie wyszkolonym w jednej z baskijskich akademii. Jest jednak jeszcze jedna granica, która zdaje się, nie została przekroczona.
Obecnie trwa debata czy nie dopuścić do możliwości zatrudniania graczy z baskijskiej diaspory. Z powodów politycznych i ekonomicznych wielu Basków emigrowało w ciągu XX wieku, głównie do Ameryki Południowej. W 2004 roku władze klubu dokonały badania wśród socios, zadając pytanie czy faktycznie rozszerzyć katalog „baskijskości” właśnie o graczy tylko pochodzenia baskijskiego. 20% stwierdziło, że istnieje zbyt duże ryzyko naruszenia filozofii, z kolei 58% ankietowanych opowiedziało się za takim rozszerzeniem, jednak pod wieloma warunkami.
Debata była wówczas bardzo żywa, gdyż w 2004 roku rozważano transfer Diego Forlana, którego babcia emigrowała z prowincji Gipuzkoa do Argentyny, a następnie do Urugwaju. Transfer nie doszedł do skutku z przyczyn ekonomicznych, jednak komentarze dotyczące pochodzenia zawodnika były równie istotne. Opinia publiczna w Bilbao nie chciała relatywizować „baskijskości” i obawiano się, że ten transfer stanie się precedensem.
Zatem obecna filozofia Athletic Bilbao implikuje zarówno pierwotne, jak i performatywne wyobrażenie o tym, co znaczy być Baskiem. Więzy krwi bądź akulturacja. Co ciekawe, to pierwsze automatycznie determinuje to drugie, ponieważ Baskowie (w szczególności mieszkańcy Bilbao) niechętnie opuszczają to, co uważają za swoje centrum wszechświata. W Bilbao całkiem często w barach można trafić na mapy, które prezentują świat jako dodatek. Gdzie Afryka, Biegun Północny czy – zwłaszcza – Hiszpania stanowią element otaczający stolicę świata – Bilbao. Choć ironicznie Bilbao nie jest nawet stolicą Kraju Basków.
Filozofia klubu prawdopodobnie jest ostatnim śladem historycznego upodobania dla lokalnego zwyczajowego prawa. Jest niepisana, a jednak niezachwiania. Jej warunki są niejasne, ale jej obecność jest bardzo silnie odczuwana. Tak silnie, że może czasem stać się nawet źródłem cierpienia. „Niepotrzebna przeszkoda” ograniczenia puli dostępnych piłkarzy staje się krzyżem, który miasto nosi z głębokiego poczucia obowiązku. Obowiązku utrzymania „baskijskości”. Athletic Bilbao jest dla miasta ostatnim bastionem tego poczucia.
Filozofia klubu jest zasadą, która wykracza poza wieloetniczny i międzynarodowy charakter miasta. Jednocześnie wywraca to prawa zglobalizowanego i skomercjalizowanego sportu. Athletic obala dosyć brutalne polityczne środki etnicznej samowystarczalności – pozwala Baskom pokojowo konstruować tożsamość domagając się uznania poprzez futbol.
Pytanie – jak długo będzie wierny swojej głównej cnocie? Futbol i czas to zweryfikuje.
MIESZKO RAJKIEWICZ