Każdy piłkarz ma w swojej karierze spotkania, które po zawieszeniu butów na kołku wspomina z rozrzewnieniem. Dla jednych jest to finał mundialu, inni wspominają trofea klubowe albo mecze dające zespołowi utrzymanie, czy też upokorzenie rywala w derbach. Didier Drogba swój najważniejszy mecz stoczył w szatni, bez piłki przy nodze, za to z mikrofonem w ręku. Nie dał mu on żadnego trofeum, ale jego rodakom po wielu latach wojny domowej przyniósł upragniony pokój.
Wielu piłkarzy na świecie traktowanych jest z niemal boską czcią. Miłość fanów i uwielbienie mediów powodują, że z ich głosem trzeba się liczyć. Rzadko jednak zdarza się, by zawodnik miał jakikolwiek wpływ na życie ludzi w swoim kraju. Niektórzy co prawda finansują budowę szpitali czy szkół, zdarza się, że angażują się w politykę jak George Weah czy ostatnio Romario, ale z reguły ich oddziaływanie na codzienne życie szarych obywatel jest niewielki. Wyjątek stanowi Didier Drogba, który w zasadzie w pojedynkę zakończył wojnę domową przez pięć lat wyniszczającą Wybrzeże Kości Słoniowej.
Eliminacje w cieniu wojny
Konflikt w tym kraju ma podłoże już w 2000 roku, kiedy to wojskowa junta próbowała na stanowisku prezydenta umieścić Alassane Ouatarrę, byłego premiera. Mimo zmian w konstytucji wybory wygrał kandydat lewicy, dyskretnie wspierany przez Francję, Laurent Gbago. Jego zwycięstwo było zdecydowanie nie na rękę juncie i Ouatarra, zmuszony do rezygnacji ze startu, zażądał powtórzenia głosowania. Prezydent-elekt odmówił i rozpoczął represje wobec zwolenników junty. W roku 2002 podjęto nieudaną próbę zamach stanu, która de facto rozpoczęła wojnę domową. Mimo iż nie udało się obalić Gbago, to siły junty, nazywające się Nowymi Siłami błyskawicznie opanowały północną część kraju, dzieląc go na dwie części. Obie strony dopuszczały się wielu aktów terroru, tworząc piekło zwykłym obywatelom. Eskalacja przemocy była tak duża, że na interwencje musiała zdecydować się Francja, wspierające lojalistyczne siły południa, co jednak nie doprowadziło do zakończenia działań wojennych.
Przeczytaj także: „Jari Litmanen – gwiazda fińskiej piłki”
W międzyczasie reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej cały czas rozgrywała swoje spotkania w ramach eliminacji do mistrzostw świata 2006. Złote pokolenie z takimi zawodnikami jak: Kolo Toure, Didier Zokora czy Emmanuel Eboue. Największą gwiazdą był jednak Didier Drogba, który pewnie wiódł swoich kolegów po pierwszy w historii awans do finałów mundialu. Praktycznie wszyscy reprezentanci grali w Europie i swój kraj odwiedzali bardzo rzadko, właściwie tylko przy okazji meczów w Abidżanie, ale cały czas żywo interesowali się losem państwa, gdzie cały czas mieszkały ich rodziny.
Dogrywka na kolanach
Po meczu decydującym o awansie na niemiecką imprezę zapanowała euforia. Mecz z boiska oglądał prezydent Gbago, którego ochraniało wojsko. W szatni po pierwszym wybuchu radości stało się coś, co odmieniło losy kraju. Kiedy telewizje zaczęły pokazywać zawodników celebrujących swój sukces, Didier Drogba uklęknął, wziął w ręce mikrofon i poprosił obie strony o zawieszenie działań zbrojnych. Do jego dramatycznego apelu dołączyli się wszyscy reprezentanci, błagając o przerwanie walk. I o dziwo zostali wysłuchani!
Po pięciu latach walk apel piłkarzy doprowadził do zawieszenia broni, a po kilku miesiącach rozmów do zakończenia konfliktu i podpisania rozejmu między stronami. Doszło do symbolicznego spalenia Pochodni Pokoju, które miało być znakiem końca trwającej pięć lat wojny. Drogba po swoim apelu poszedł o krok dalej i zaapelował, by kolejny mecz reprezentacja rozegrała w stolicy terytorium kontrolowanego przez rebeliantów. I ponownie jego prośba została wysłuchana i popularne Słonie wystąpiły na stadionie w Bouake, a przywódcy obu stron stali ramie w ramie, wspólnie słuchając hymnu narodowego.
Sam Drogba później podkreślał, że nie planował tego wystąpienia i był to poryw chwili. Mówił o tym, że kiedy wyjeżdżał, ulice Abidżanu były kolorowe i pełne radosnych ludzi. Później było jednak zupełnie inaczej i radość została zastąpiona przez przemoc, a jedynym kolorem była czerwień krwi spływającej po ulicach. Mecze rozgrywali przy odgłosach wybuchów i samolotów patrolujących przestrzeń wokół stadionu. Drogba postanowił przerwać to szaleństwo.
Więcej niż piłkarz
O tym, że Drogba jest idolem wszystkich mieszkańców Wybrzeża Kości Słoniowej, nie trzeba nikogo przekonywać. Prawie w każdym mieście możemy dojrzeć murale z podobiznami byłego gracza Chelsea, a tysiące małych Iworyjczyków biegają po ulicach swojego w koszulkach z jego nazwiskiem. Jest ambasadorem swojego kraju w świecie i jak się okazało, ma wpływ nawet na przywódców zwalczających się stron. Apel Drogby w czasie wojny domowej jest czymś zupełnie bez precedensu na świecie, a fakt, że został wysłuchany i zakończył ten konflikt, przejdzie do historii całej Afryki. Sam piłkarz stwierdził, że mimo wywalczenia wielu trofeów to zwycięstwo w walce o pokój w swoim kraju ceni najbardziej.
Społeczeństwa są teraz tak chore, że odwaga wydaje się czymś wyjątkowym. Zastraszanie i eliminowanie innych ludzi to coś, co powinno nas szokować. Bycie idolem nie zwalnia cię ze spoglądania rzeczywistości prosto w oczy. Bycie człowiekiem jest dużo ważniejsze niż bycie czempionem
Ten cytat Erica Cantony, Didier Drogba wprowadził w życie i wraz ze swoimi rodakami wygrał być może najważniejszy mecz w historii ich kraju. I właśnie za to kochają go ludzie na całym Czarnym Lądzie.
KUBA KĘDZIOR