Są takie piosenki, które wychodzą daleko poza muzykę i wkraczają w inne sfery ludzkich zainteresowań: religię, politykę, psychologię, filozofię czy sport. Z pewnością takim właśnie utworem jest „Yellow submarine”, czyli „Żółta łódź podwodna” legendarnych Beatlesów.
„Żółta łódź podwodna” narodziła się dzięki talentowi Paula McCartneya. To on stworzył tę kultową, lecz prostą piosenkę. Celowo użył krótkich i łatwych wyrazów – był to bowiem utwór napisany z myślą o dzieciach. Ale dorośli, jak to dorośli, zaczęli doszukiwać się w słowach artysty głębszego sensu niż tylko opowieści o beztroskiej podróży w gronie przyjaciół na pokładzie okrętu. W „Yellow submarine” odnaleziono nawiązania do narkotyków czy wojny. Śpiewano ją, jako symbol jedności, na wielu protestach, m.in. przeciw wojnie w Wietnamie czy przeciw łamaniu praw człowieka przez malezyjski rząd.
Gdy Macca (pseudonim McCartneya) pisał „Yellow submarine” w 1966 roku, pewnie nie miał pojęcia o istnieniu miasteczka Vila-real, leżącego jakieś 65 kilometrów na północ od Walencji. Większe prawdopodobieństwo, że wiedział wtedy co nieco o Kadyksie, jednym z najważniejszych miast Andaluzji. Nie mógł jednak przypuszczać, że dla ludzi z tych dwóch miejsc tytuł jego piosenki wkrótce nabierze szczególnego piłkarskiego znaczenia.
Żółte koszulki
W sezonie 1966/67 Villarreal CF nie znaczył zbyt wiele w hiszpańskim futbolu. Drużyna występowała wówczas w IV lidze, ale miała ambicje, by znaleźć się szczebel wyżej. Gdy ekipa z El Madrigal walczyła o awans na trzeci poziom, na stadionie zaczęto grać „Yellow submarine”, utwór będący wtedy u szczytu popularności na całym świecie. Z klubem piosenka miała tyle wspólnego, że w jej tytule i tekście pojawia się słowo „żółty”, a zespół grał właśnie w żółtych strojach. Innych związków trudno się doszukać, bowiem miasteczko Vila-real nie leży nawet nad morzem, więc nie ma tu raczej tradycji marynistycznych. Utwór przyjął się jednak i regularnie można go było usłyszeć podczas wizyt na El Madrigal. W dodatku Villarrealowi nieźle szło na boisku. Wspomniana kampania 1966/67 zakończyła się promocją do III ligi, a trzy lata później udało się zespołowi z El Madrigal, po raz pierwszy w historii, wedrzeć do grona drugoligowców.
Drużyna Villarreal CF z początku lat 70.#VillarealCF (1969/70). pic.twitter.com/91UTY7W6ux
— OldFootballPhotos (@OldFootball11) August 11, 2021
Pobyt Villarrealu na zapleczu Primera División trwał tylko dwa lata. Potem przez trzy kolejne sezony klub walczył w III lidze, by w 1977 roku zanotować kolejny spadek. Na trzeci poziom rozgrywkowy udało się wrócić dopiero w 1988, a na drugi – w 1992.
Falowanie i spadanie
W czasie gdy Villarreal rywalizował w Tercera División (od 1977 roku był to czwarty poziom) z klubami pokroju Yeclano CF, UD Poblense czy UD Alcira, inny hiszpański zespół występujący w żółtych strojach, Cádiz CF, rozgrywał swój pierwszy sezon w Primera División. Co prawda, zakończył się on spadkiem drużyny z Kadyksu, ale już sam awans do elity był historycznym wydarzeniem dla tego andaluzyjskiego klubu.
Trzy sezony później Cádiz wrócił do hiszpańskiej ekstraklasy, ale znów po roku gry z najlepszymi trzeba było pogodzić się z degradacją. Dokładnie ta sama sekwencja zdarzeń powtórzyła się w pierwszej połowie lat 80. jeszcze dwa razy – najpierw awans z 2. miejsca, a potem 16. lokata w elicie i powrót na zaplecze.
Ricardo Escobar, piłkarz Cádiz CF w latach 1979-1986Ricardo Escobar.
— Olympia (@olympia_vintage) April 27, 2016
Cádiz CF (1976-1986). pic.twitter.com/sBlfPGUQOT
Przełomowy dla zespołu z Estadio Ramón de Carranza okazał się dopiero sezon 1985-86, w którym Cádiz znów był beniaminkiem w Primera División. Tym razem udało się uniknąć degradacji kosztem m.in. Valencii.
Przez 7 kolejnych lat Cádiz grał w hiszpańskiej ekstraklasie. W tamtym czasie wielokrotnie igrał z ogniem. Na przykład w sezonie 1986-87 zajęli ostatnie miejsce w tabeli, ale na ich szczęście ekipy z sześciu końcowych lokat grały jeszcze ze sobą o utrzymanie w tzw. grupie spadkowej. Po kolejnych 10 meczach Cádiz cały czas był czerwoną latarnią ligi, ale wciąż mógł uniknąć degradacji, bo zespół czekały jeszcze… play-offy, w których brały udział trzy ostatnie drużyny z grupy spadkowej. I właśnie na tym etapie udało się wyprzedzić jakąś drużynę. W tym dziwnym systemie ligę opuścił tylko 1 zespół, a był nim Racing Santander. Potem na szczęście w Hiszpanii zrezygnowano z tej formuły.
O ligowy byt cadistas drżeli do ostatniej chwili także w końcówkach sezonów 1990-91 i 1991-92, gdy dopiero po barażach zapewniali sobie utrzymanie. Dopiero kolejna kampania zakończyła się spadkiem.
Ekipa Cádiz CF, zdjęcie z czerwca 1991 rokuCÁDIZ CF – Szendrei, Raúl, Carmelo, Kiko, Quevedo y Oliva; Dertycia, Poli, Barla, José González y Pepe Mejías – 19/06/1991 – Promoción de ascenso a 1ª, partido de vuelta – Estadio Ramón de Carranza (Cádiz). #CadizCF Abro hilo de plantilla de la historia del Cádiz CF. pic.twitter.com/0zxc6FraFZ
— ⚽️Cromiton⚽️ (@Cromiton) February 18, 2018
Piękne lata 80.
Lata 80. XX wieku to czas największych sukcesów klubu z Kadyksu. To właśnie wtedy Cádiz zaczęto nazywać El Submarino Amarillo, czyli Żółtą Łodzią Podwodną. Po raz kolejny, tak jak w przypadku Villarrealu, czynnikiem decydującym były barwy klubowe i kolor koszulek. Można się również doszukiwać źródeł tego pseudonimu w silnych związkach Kadyksu z morzem. Miasto jest bowiem jednym z najważniejszych hiszpańskich portów. To stąd Krzysztof Kolumb, wieki przed wynalezieniem łodzi podwodnych, wyruszał w swoją drugą i czwartą wyprawę do Nowego Świata.
Jednak nawet znawcy historii hiszpańskiej piłki nie mogą wskazać jednego konkretnego punktu na osi czasu, w którym narodziłby się ten pseudonim. Niektórzy twierdzą, że używano go już wtedy, gdy klub kursował między I a II ligą. Inni uważają, że Cádiz stał się Żółtą Łodzią Podwodną w drugiej części dekady, gdy już na dobre zakotwiczył w Primera División. Bardziej prawdopodobna jest ta druga wersja. Okres spadków i awansów identyfikowany jest raczej z pseudonimami Matagigantes (Pogromcy Gigantów – Cádiz w sezonie 1977-78, mimo spadku, potrafił ograć Real i Atlético) i Equipo Ascensor (Drużyna Winda – w nawiązaniu do szybkich awansów i spadków).
Beatlesi z Kadyksu
Być może pseudonim Żółta Łódź Podwodna łatwo przylgnął do klubu z Ramón de Carranza, ponieważ Kadyks miał swoich Beatlesów. Mowa o grupie Los Beatles de Cádiz (Beatlesi z Kadyksu), założonej w mieście w 1965 roku i naśladującej styl legendarnej czwórki z Liverpoolu. Zespół przetrwał 7 lat, a w tym czasie nagrał kilka albumów, koncertowali w Hiszpanii i krajach Ameryki Łacińskiej.
Los Beatles de Cádiz też śpiewali „Yellow submarine”. Oczywiście w swojej własnej wersji, w której refren brzmiał: „Amarillo el palomino es, amarillo es, amarillo es…”.
Zespól Los Beatles de CádizLos Beatles de #Cadiz (1965-1972), #comparsa #gaditana de Enrique Villegas, y que tuvo gran éxito en #España y en su gira por #America… pic.twitter.com/FsdopEt9Q4
— Historia de Cadiz (@HistoriadeCadiz) September 16, 2017
Architekt sukcesu
W 1993 roku Cádiz znalazł się w Segunda División. Jednym z ich rywali na drugim froncie był Villarreal CF. Po jednym sezonie drogi obu drużyn jednak znów się rozeszły. Zespół z Andaluzji z hukiem spadł do III ligi, a Villarreal finiszował tuż nad kreską.
Sezon 1991/92, na zdjęciu dwaj zawodnicy Villarrealu z tamtych czasów: Pedro Alcañiz i AdrianoPedro Alcañiz & Adriano.
— Olympia (@olympia_vintage) March 17, 2016
Villarreal CF 1991/92. pic.twitter.com/RVQC1MZqNT
Na Ramón de Carranza nastały ciężkie czasy. Klub przez następne 9 lat walczył o to, by wrócić do II ligi. A w tym czasie w miasteczku Vila-real powstał zespół, który nie tylko awansował do elity, ale i zaczął w tej elicie rozdawać karty. A wszystko za sprawą Fernando Roiga, biznesmena, który w maju 1997 roku kupił klub, a potem umiał go poprowadzić.
Villarreal w 1998 roku wywalczył promocję do Primera División. Wprawdzie po jednym sezonie spadł, ale potem znów awansował i spędził w niej nieprzerwanie 12 lat. W tym czasie zajął trzecie miejsce w lidze i sięgnął po wicemistrzostwo, dwa razy wygrał Puchar Intertoto, dotarł do półfinałów Pucharu UEFA, Ligi Europy oraz Ligi Mistrzów. Klub stał się liczącą marką nie tylko w Hiszpanii, ale i na całym kontynencie.
Liga Europy
Gdy Cádiz pałętał się gdzieś na peryferiach poważnej piłki, klub Roiga walczył jak równy z równym z Realem, Barceloną, Manchesterem United, Interem czy Arsenalem. Nic dziwnego, że dla większości kibiców jedyną Żółtą Łodzią Podwodną w piłkarskim świecie jest Villarreal. Nie zmienił tego nawet fakt, że w rozgrywkach 2012-13 zespół z El Madrigal spadł do Segunda División. Spędził tam jednak tylko jeden sezon. Potem wrócił do hiszpańskiej ekstraklasy i czołówki, a kilka miesięcy temu odniósł swój największy jak dotąd sukces – w Gdańsku pokonał Manchester United i wygrał po Ligę Europy.
Juan Roman Riquelme, jedna z legend VillarrealuJuan Román Riquelme, Villarreal CF, 2006 pic.twitter.com/7vAgCovDZm
— Nostalgia Futbolera ® (@nostalgiafutbo1) June 23, 2020
Cádiz CF, który także uzurpuje sobie prawo do nazywania siebie Żółtą Łodzią Podwodną, do tej pory nie zasmakował europejskich pucharów. Obecny sezon jest dopiero trzecim spędzonym w Primera División od momentu spadku w 1993 roku.
Dyskusja
Żółta Łódź Podwodna to osobliwy pseudonim, a w dodatku używają go zespoły z tego samego kraju i występujące obecnie w tej samej lidze. Między fanami jest zatem pewien delikatny spór o to, który z klubów ma większe prawo do tego, by być El Submarino Amarillo. Kibice Villarrealu słusznie zauważają, że jako pierwsi zaczęli w ten sposób nazywać swoich ulubieńców. Z kolei sympatycy Cádiz podkreślają, iż to ich drużyna stała się pierwszą Żółtą Łodzią Podwodną w Primera División i to wtedy nazwa została spopularyzowana w świecie futbolu.
Głosem pojednawczym w tym sporze jest fragment artykułu Manuela Granado Palmy. „Zespoły mają prawo definiować siebie, jak chcą. A to nie wyklucza innych. Równie irracjonalna debata toczyła się przy okazji konfrontacji Hiszpanii i Chile o to, która z nich ma prawo nazywać się La Roja. To, jak kłótnia o to, który Ronaldo jest prawdziwy: Ronaldo Luiz Nazario de Lima czy Cristiano Ronaldo. Lub o to, które Czerwone Diabły są prawdziwe? Manchester United, meksykańska Toluca, argentyńskie Independiente de Avellaneda, reprezentacja Belgii, reprezentacja Konga? A może tylko Peruwiańczycy z CD Diablo Rojos?” – napisał Granado Palma.
DOMINIK GÓRECKI