Club Atlético Peñarol – droga do chwały

Czas czytania: 23 m.
0
(0)

Urugwaj na futbolowej mapie świata to bez dwóch zdań kraj wyjątkowy. Przedstawiciele tego zaledwie paromilionowego państwa nad Atlantykiem dwukrotnie zdobywali mistrzostwo świata. Jeśli porównamy liczbę ludności Urugwaju z populacją innych triumfatorów mundiali, to okaże się, że takie kraje jak Niemcy, Argentyna czy Brazylia są o kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt razy liczniejsze. To w Urugwaju właśnie odbyły się pierwsze mistrzostwa i to urugwajskie kluby od początku liczyły się w walce o kontynentalne trofea. Trudno też znaleźć inne państwo, w którym po tytuł mistrza sięgały drużyny tylko i wyłącznie ze stolicy. Jednym z nich jest drużyna Los Carboneros, czyli Club Atlético Peñarol.

Zanim w 1960 r. ruszyła pierwsza edycja Copa Libertadores, mistrzowie Urugwaju i Argentyny spotykali się w starciach o Copa Ricardo Aldao. Rozgrywki te znane również jako Copa Río de La Plata nie odbywały się jednak regularnie. Dość powiedzieć, że w ciągu 40 lat, ledwie czternastokrotnie udało się wyłonić zwycięzcę. W 1948 r. została podjęta pierwsza próba zorganizowania klubowych mistrzostw kontynentu. W Chile rozegrano Campeonato Sudamericano de Campeones, w których brali udział przedstawiciele siedmiu federacji (Argentyny, Boliwii, Brazylii, Chile, Ekwadoru, Peru i Urugwaju), a zwyciężyło brazylijskie Vasco da Gama.

Dopiero w 1958 r. z inicjatywy José Ramos de Freitasa podjęto decyzję o utworzeniu nowych rozgrywek. Premierowa edycja Copa Libertadores wystartowała 19 kwietnia 1960 i wzięło w niej udział siedem zespołów. Były to Bahia z Brazylii, Jorge Wilstermann z Boliwii, Millonarios z Kolumbii, Olimpia z Paragwaju, Peñarol z Urugwaju, San Lorenzo z Argentyny i Universidad de Chile. Niektóre źródła podają, że startowało jeszcze Universitario Lima, które wycofało się po pierwszym, wysoko przegranym meczu.

Historyczny pierwszy mecz Copa Libertadores został rozegrany 19 kwietnia 1960 r. w Montevideo. Peñarol rozbił boliwijski Jorge Wilstermann aż 7:1, czym praktycznie zapewnił sobie awans do drugiej rundy. W La Paz na wysokości 3640 m n.p.m. padł remis 1:1 i Urugwajczycy zameldowali się w półfinale. Tam mieli zmierzyć się z San Lorenzo. Zarówno pierwszy mecz na Estadio Centenario, jak i rewanż w Buenos Aires nie przyniosły rozstrzygnięcia (odpowiednio 1:1 i 0:0). Regulamin wówczas stanowił, że o tym, który z zespołów zagra w finale, zdecyduje trzeci, dodatkowy mecz. Co ciekawe wcale nie rozgrywano go na neutralnym gruncie, a na boisku Peñarolu. 29 maja Urugwajczycy wykorzystali atut własnego stadionu i po dwóch trafieniach Ekwadorczyka Alberto Spencera wygrali 2:1.

W finałowym dwumeczu Los Carboneros spotkali się z paragwajską Olimpią Asunción. Paragwajczycy w pierwszej rundzie mieli wolny los, po tym, jak Universitario wycofało się udziału. W półfinale natomiast odprawili z kwitkiem Millonarios Bogotę. W pierwszym starciu szalę zwycięstwa na swoją korzyść zdołała przechylić drużyna Peñarolu. 19 czerwca żółto-czarni wygrali 1:0, a zwycięstwo znowu dało im trafienie Alberto Spencera. Rewanż, rozegrany tydzień później w stolicy Paragwaju zakończył się remisem i to kibice w Montevideo cieszyli się z triumfu. Peñarol został pierwszym, historycznym zwycięzcą Copa Libertadores.

O prymat na świecie

W Europie o miano najlepszego klubu na kontynencie grano już od pięciu lat. Nieco ponad miesiąc przed wygraną Peñarolu, Real Madryt rozbił Eintracht Frankfurt 7:3 i po raz piąty z rzędu udowodnił, że nie ma na niego mocnych na Starym Kontynencie. Skoro podobne rozgrywki wystartowały w Ameryce Południowej, nic nie stało na przeszkodzie, żeby zorganizować zawody, w których wyłoniona zostałaby najlepsza klubowa drużyna na świecie. Co prawda od 1951 r. organizowano Copa Rio, które brazylijska prasa nazywała klubowymi mistrzostwami świata, a w 1952 w Wenezueli prywatni przedsiębiorcy zorganizowali Pequeña Copa del Mundo, czyli Mały Puchar Świata, to jednak zapoczątkowany w 1960 r. Puchar Interkontynentalny zdobył największe uznanie i to zwycięzca tych zawodów tytułował się klubowym mistrzem świata.

Pierwszy finałowy mecz został rozegrany już 3 lipca w Montevideo. W Urugwaju był wtedy środek zimy, co prawda łagodnej, ale boisko przypominało wielką kałużę i mecz nie powinien się w ogóle odbyć. Goście z Madrytu w takich warunkach zdołali oddać tylko jeden strzał. Puskas uderzył jednak niecelnie, a na dodatek wpadł przy tym do wielkiego bajora. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a na rewanż przyszło obu zespołom czekać aż dwa miesiące. 4 września w Madrycie 120 tys. kibiców było świadkiem przytłaczającego zwycięstwa Królewskich. Madrytczycy już po 40. minutach gry prowadzili 4:0. Po przerwie dołożyli jeszcze jedno trafienie, a Peñarol zdołał odpowiedzieć tylko bramką Spencera.

Rok później drugi raz z rzędu zwyciężyli w Copa Libertadores. W pokonanym polu zostawili tym razem peruwiańskie Universitario i finalistę sprzed roku – paragwajską Olimpię, którą zwyciężyli w półfinale. W czerwcowych finałach rozprawili się z brazylijskim Palmeiras, które w składzie miało Niltona i Djamlę Santosów.

Drużyna prowadzona przez Roberto Scarone po raz drugi stanęła przed szansą wywalczenia Pucharu Interkontynentalnego. Tym razem ich przeciwnikiem była Benfica ze świetnymi José Águasem i Mário Coluną w składzie. Prowadzeni przez znakomitego węgierskiego trenera Bélę Guttmanna Portugalczycy w pierwszym spotkaniu w Lizbonie wygrali 1:0. Na rewanżowy mecz do Urugwaju wybierali się więc raczej w dobrych humorach. Piłkarze Peñarolu roznieśli jednak w pył przybyszy z Europy, wygrywając aż 5:0. Wynik celnym strzałem z rzutu karnego otworzył  José Sasía, a po dwa trafienia dołożyli Peruwiańczyk Juan Joya i tradycyjnie jeden z najlepszych strzelców w historii klubu Alberto Spencer. O końcowym triumfie miał jednak zadecydować trzeci mecz. 19 września na Estadio Centenario ponad 60 tys. kibiców oglądało zwycięstwo Los Carboneros 2:1. Dwie bramki dla gospodarzy zdobył José Sasía, a honorowe trafienie dla Orłów uzyskał młodziutki Eusébio. W 70. rocznicę istnienia Peñarol mógł świętować zdobycie mistrzostwa świata.

Dawno, dawno temu…

Z rocznicą to jednak nie taka prosta sprawa. Żeby jednak mieć pełny obraz sytuacji, musimy się cofnąć do końca XIX w. Wtedy w Ameryce Południowej zakładano pierwsze kluby. Urugwaj był w tej kwestii jednym z pionierów. Już 1 czerwca 1891 r. angielscy studenci założyli  Albion F.C., a 28 września tego samego roku powstał Central Uruguay Railway Cricket Club. To właśnie za sukcesora tego klubu uważa się dzisiejszy Peñarol. CURCC został założony przez pracowników brytyjskiej spółki kolejowej, która działała w Montevideo już od 1878 r. Wśród 118 założycieli znalazło się 72 Brytyjczyków, 45 Urugwajczyków i jeden Niemiec. W 1892 r. klub rozszerzył swoją działalność o piłkę nożną, przez co dominujące dotychczas rugby i krykiet usunięte zostały w cień.

Pierwsze derby w historii Urugwaju rozegrano 18 lipca 1892 r. CURCC mierzył się w nich właśnie z Albionem i związani z kolejnictwem piłkarze przegrali 2:3. Osiem lat później powstała urugwajska liga, a oprócz dwóch wymienionych wyżej klubów w premierowej edycji wzięły udział również Deutscher Fussball Klub i Uruguay Athletic Club. Rywalizacja toczyła się systemem kołowym, a pierwszym mistrzem Urugwaju został Central Uruguay Railway Cricket Club. Ze względu na nieco przydługą nazwę często stosowano wobec niego określenie Peñarol, a to dlatego, że zespół swoje mecze rozgrywał na przedmieściach stolicy, a konkretnie w Villa Peñarol, które dziś jest jedną z dzielnic Montevideo.

Rok później do ligowej stawki dołączył założony w 1899 r. Nacional. Dało to początek jednej z najbardziej zaciętych klubowych rywalizacji w historii. Tytuł pozostał w rękach CURCC, ale w następnych dwóch latach musieli oni uznać wyższość swoich rywali zza miedzy. W roku 1904 mistrzostw nie rozgrywano ze względu na echa wojny domowej. W kolejnym sezonie tytuł wrócił do piłkarzy z Villa Peñarol. W 1907 świętowali zdobycie już czwartego mistrzostwa, ale w kolejnym sezonie wycofali siew trakcie rozgrywek. Uczyniono to na znak protestu wobec decyzji władz ligowych. CURCC chciał powtórzenia meczu z F.C. Dublín, który przegrali 2:3, a w którym to sędzia miał podejmować decyzje, będąc pod wpływem agresywnych zachowań kibiców. W geście solidarności z rozgrywek wycofał się również Nacional.

Peñarol wkracza na scenę

Po zdobyciu piątego tytułu w 1911 r. pojawiły się pomysły przeorganizowania klubu. Działaczom nie podobało się, że głównym sportem uprawianym w klubie jest piłka nożna. Obawiano się, że zagrażać to może pierwotnemu celowi działalności, jakim było przede wszystkim umożliwienie aktywnego wypoczynku pracownikom. Wśród zaproponowanych pomysłów było między innymi dopuszczenie do udziałów w klubie ludzi spoza Central Uruguay Railway. Chciano również zmiany nazwy na CURCC Peñarol. Początkowo zgromadzenie wykonawcze odrzuciło te propozycje. W planach było całkowite odseparowanie sekcji piłki nożnej, wobec której zaczęły narastać uprzedzenia. Wiązało się to z coraz agresywniejszymi zachowaniami kibiców, które zaczynały się nasilać. Jednym z wybryków była próba podpalenia wagonów, którym mieli jechać zawodnicy drużyny rywali.

Wobec pojawienia się planów całkowitego rozwiązania sekcji piłkarscy kibice złożyli petycję. 15 listopada 1913 r. wpłynęło do zarządu pismo, w którym sympatycy futbolu zwracali się z prośbą o umożliwienie kontynuowania działalności sekcji piłkarskiej. W końcu 13 grudnia została ona całkowicie wydzielona z Central Uruguay Railway Cricket Club i przyjęła nazwę CURCC Peñarol. W marcu 1914 r. samodzielnie już działająca sekcja zmieniła nazwę na Club Atlético Peñarol. Zmiana została zatwierdzona przez urugwajską ligę i wszystkie stowarzyszone kluby 14 marca. Wreszcie 13 maja nowy twór zyskał status prawny. Jednocześnie ligowe władze przyznając Peñarolowi miejsce w lidze, które dotychczas zajmował CURCC, uznały, że jest on kontynuatorem tradycji CURCC.

Tu jednak pojawiają się kontrowersje. Niektórzy kibice, zwłaszcza sympatyzujący z Nacionalem, podważają twierdzenia, jakoby istniała ciągłość między tymi dwoma klubami. Przypominają, że CURCC działał równolegle z Peñarolem do 1915 r., czyli do chwili, kiedy ten pierwszy został rozwiązany. Twierdzą, że nowopowstała sekcja jest zupełnie nowym tworem i nie ma prawa do przypisywania sobie tradycji macierzystego klubu. Powołują się też na fakt, że po rozwiązaniu CURCC wszystkie jego środki zostały przekazane do brytyjskiego szpitala, a nie do Peñarolu. Co ciekawe kontrowersje pojawiły się dopiero w 1941 r., kiedy Peñarol świętował 50-lecie istnienia. Wtedy to w El País pojawiły się publikacje, w których zawierano twierdzenia, że Peñarol był od początku niezależnym podmiotem. Kiedy w 1991 r. klub świętował swoje stulecie, Nacional przedstawił dokumenty oparte na historycznym śledztwie, które potwierdzały jego stanowisko. Podobne publikacje pojawiały się także po stronie Peñarolu. Z kolei w 1916 r., a więc kiedy CURCC już nie istniał, Nacional wysłał swoim największym rywalom gratulacyjny list z okazji 25-lecia istnienia. Po stronie Peñarolu są też gratulacje, jakie klub otrzymał w 2011 r. od FIFA i CONMEBOL z okazji 120 rocznicy założenia. Miano najstarszego klubu w Urugwaju należy się więc Albionowi, najstarszego i nieprzerwanie działającego Peñarolowi, a najstarszego założonego przez Urugwajczyków Nacionalowi.

Po zmianie nazwy

CURCC oprócz pięciu mistrzostw kraju zdobył jeszcze szereg innych trofeów. Siedmiokrotnie zwyciężali w Copa Competencia i trzykrotnie w Copa de Honor. Dwa razy okazywali się też lepsi od argentyńskich rywali i wznosili w górę trofeum Copa de Honor Cousenier. Na pierwszy ligowy triumf pod nową nazwą przyszło zawodnikom poczekać do 1918 r. Wcześniej musieli oni uznawać wyższość Nacionalu. W maju 1916 r. otwarto nowy stadion Las Acacias, na którym do dziś swoje mecze rozgrywają rezerwy stołecznego klubu. Pierwsze lata po usamodzielnieniu się nie były zbyt owocne w triumfy. W kraju dominował Nacional, a Peñarol często musiał zadowolić się drugim miejscem.

W lidze nie grali pierwszych skrzypiec, ale to wcale nie znaczy, że brakowało im wybitnych piłkarzy. Kiedy w 1916 r. odbywała się pierwsza uznawana za oficjalną edycja Copa América, w kadrze Urugwaju znalazło się miejsce dla czwórki zawodników Peñarolu. W dużej mierze to oni decydowali o obliczu drużyny, która jako pierwsza zdobyła miano najlepszej na kontynencie.

Piendi

Znakomicie zaprezentował się José Piendibene. Od początku do końca kariery był wierny klubowym barwom. Dla Peñarolu rozegrał 506 meczów i strzelił w nich 253 bramki. Argentyńczycy będący pod wrażeniem jego umiejętności nazywali go mistrzem, a on sam do dziś jest uznawany za najlepszego środkowego napastnika w historii urugwajskiej piłki.

Wysoki, silnie zbudowany, ciemny blondyn o regularnych rysach znamionujących inteligencję i siłę woli – stworzył podwaliny słynnej urugwajskiej szkoły futbolowej, opartej na bezbłędnym panowaniu nad piłą, nienagannej kondycji i sprawności oraz grze pełnej fantazji, łączącej harmonijnie naturalny temperament południowców z chłodną, wyrozumowaną myślą taktyczną. (…) Bogactwo techniczne jego repertuaru dosłownie paraliżowało obrońców mających nieszczęście znaleźć się na drodze „Maestro” – pisał o nim Tomasz Wołek w 13 tomie Encyklopedii Piłkarskiej FUJI.

Isabel

Drugim, obok Piendiego zawodnikiem, który olśnił kibiców swoją grą, był Isabelino Gradín. Wspominaliśmy już w naszym cyklu o zapominanych piłkarzach. Ten ciemnoskóry piłkarz był niesamowicie wszechstronny. Oprócz gry w futbol równie dobrze odnajdywał się w lekkoatletyce. Był mistrzem Ameryki Południowej na 200 i 400 m, a także w sztafecie 4 x 400. Był jednym z pierwszych, który swoją grą przyciągał na stadiony rzesze kibiców. Jego techniczne popisy i niesamowita szybkość przysporzyła mu wielu sympatyków. Kiedy w otwierającym turniej starciu z Chile strzelił dwie bramki, to La Roja domagali się dyskwalifikacji Urugwaju, bo o ich zwycięstwie przesądził udział „dwóch Afrykanów”.

Niezwykłe zdolności ruchowe i fenomenalna wydolność fizyczna dawały mu także na boisku futbolowym ogromną przewagę nad większością rywali. Mijał ich niczym slalomowe tyczki, przeskakiwał lekko jak kolejne płotki – był nie do powstrzymania. Łatwość biegu łączył wszakże z doskonałą techniką i potęgą strzału. Rozwijając nawet największą szybkość, potrafił piłkę utrzymać krótko przy nodze – opisywał go Tomasz Wołek.

Schizma i banicja

W 1919 r. w argentyńskim futbolu doszło do rozłamu i 13 klubów utworzyło Asociación Amateurs de Football. Do podobnej sytuacji doszło wkrótce w Urugwaju, a Peñarol odgrywał w niej jedną z głównych ról. Cały okres, który w literaturze funkcjonuje pod określeniem Wielkiej Schizmy, to materiał na obszerny tekst, więc ograniczmy się do niezbędnego minimum.

Zespoły z nowopowstałej federacji próbowały utrzymywać kontakty z urugwajskimi drużynami, ale Asociación Uruguaya de Fútbol, która utrzymywała kontakty z oficjalną uznawaną przez FIFA Asociación del Fútbol Argentino, zdecydowanie wobec tego oponowała. Peñarol jednak łączyły dobre stosunki z klubami, które zdecydowały się na secesję. Wielokrotnie zwracał się z prośbami do rodzimej federacji o wyrażenie zgody na rozegranie spotkania, ale odpowiedź zawsze była odmowna.

Kiedy w stulecie odzyskania niepodległości, w 1922 r. Copa América organizowała Brazylia, Peñarol nie pozwolił, żeby jego zawodnicy brali udział w turnieju. U źródeł tej decyzji leżał fakt, że Argentyna miała być tam reprezentowana przez Asociación del Fútbol Argentino. Osłabieni brakiem piłkarzy stołecznego klubu Urugwajczycy, przegrali 0:1 z Paragwajem, przez co stracili szansę na zwycięstwo w rozgrywkach.

W tym samym roku Peñarol wraz z innym stołecznym klubem Central Español zwrócili się do futbolowych władz z prośbą o udzielenie zgody na rozegranie spotkań z Racingiem i Independiente. Po raz kolejny spotkali się jednak z odmową. Nieusatysfakcjonowani takim obrotem spawy działacze Peñarolu postanowili zapytać o zdanie członków klubu. 7 listopada na walnym zgromadzeniu, w którym wzięło udział ponad czterystu socios, podjęto decyzję, że 12 listopada zespół zmierzy się z Racingiem. Federacja zagroziła, że jeśli złamią zakaz, zostaną wykluczeni z jej szeregów. Zarówno Peñarol, jak i Central Español pozostały głuche na groźby i rozegrały mecze z przyjaciółmi z drugiej strony La Platy.

FUF i ponowne połączenie

14 listopada Asociación Uruguaya de Fútbol pod przewodnictwem prezydenta José M. Reyesa Lereny przegłosowała wykluczenie obu klubów z federacji. W tym momencie ciągle toczyła się walka o mistrzostwo. Będący bez porażki Peñarol liderował tabeli, w której miał punkt przewagi nad Nacionalem. Po decyzji piłkarskich władz oba zdyskwalifikowane  zespoły współtworzyły nowopowstałą Federación Uruguaya de Football. Nowa federacja, do której dołączyło wkrótce aż 58 zespołów, stworzyła własną, odrębną ligę. Co ciekawe pierwszym mistrzem nie został wcale Peñarol, a Atlético Wanderers. W 1924 r. palma pierwszeństwa przypadła już Los Carboneros. Skoro Peñarol pozostawał poza oficjalnymi, uznawanymi przez FIFA strukturami, to jego zawodnicy nie mogli brać udziału w meczach kadry. Z tego też powodu próżno szukać graczy Peñarolu w składzie reprezentacji, która w 1924 w znakomitym stylu sięgnęła po olimpijskie złoto. Okres dominacji Urugwaju w latach 20. XX w. opisywaliśmy tutaj.

Przez dwa lata funkcjonowały obok siebie dwie ligi. Kilkukrotnie podejmowano próby rozmów i zakończenia podziału, ale bezskutecznie. W końcu w 1925 roku przedstawiciele Nacionalu i Peñarolu poprosili o mediację prezydenta José Serrato. Zgodził się, ale jednocześnie zastrzegł, że jego decyzja będzie ostateczna. Obie ligi miały się połączyć, ale jednocześnie zespoły były zobowiązane, żeby uznać osiągnięcia innych drużyn w czasie trwania rozłamu. Zamiast normalnych mistrzostw rozegrano Torneo del Consejo Provisorio. Rozgrywki te przeprowadzono w dwóch ligach. W pierwszej brały udział wszystkie ekstraklasowe zespoły z ostatniego sezonu sprzed podziału oprócz dwóch, które już nie istniały. W drugiej toczyła się rywalizacja między drużynami z obu „skłóconych” lig, która miała wyłonić dziesiątkę, która w nowym sezonie weźmie udział w reaktywowanych rozgrywkach. Zwycięzcą na powrót połączonej ligi został Peñarol, który nie przegrał żadnego z meczów. Mimo że rozgrywki z 1926 r. nie są uznawane przez federację za oficjalne mistrzostwa Urugwaju, to wiele ówczesnych dzienników podkreślało osiągniecie drużyny i gratulowało sukcesu.

Kontakty z Europą

W latach 20. kontakty drużyn południowoamerykańskich z europejskimi należały do rzadkości. Wszystko się zmieniło po wizycie Urugwaju na igrzyskach w 1924 r. Styl, jaki zaprezentowali przybysze z Nowego Świata, zbroił ogromne wrażenie i wiele drużyn chciało rozgrywać mecze z zespołami zza oceanu. W 1926 r. na tournée po Ameryce Południowej wybrał się barceloński Español. Po rozegraniu kilku spotkań w Argentynie zatrzymał się w Urugwaju. Tutaj zespół z Katalonii rozegrał dwa spotkania. Pierwsze z Nacionalem wygrał 1:0. W drugim zmierzyć się miał z Peñarolem.

Kibice, którzy 18 lipca przyszli oglądać swoich ulubieńców w starciu z przybyszami z Europy, byli świadkami niezapominanych pojedynków wielkiego Maestro, jak określany był Piendibene, ze znakomitym Ricardo Zamorą. O jego umiejętnościach już wtedy szeroko się rozpisywano. Kiedy jednak naprzeciw niego stanął ten świetny urugwajski napastnik, musiał uznać jego wyższość. Znów oddajmy głos Tomaszowi Wołkowi, który tak opisał tamtą bramkę:

Sam Ricardo Zmora spokojnie patrzył, jak Piendibene, ograwszy obrońców, przymierza się do strzału z prawej nogi. Krótki zamach… piłka już, już zdaje się lecieć w prawy róg. Zamora, przewidując zamiary snajpera, wykonuje wspaniałą „robinsonadę” właśnie w tę stronę. W tym samym momencie Piendibene niemal niedostrzegalnym, błyskawicznym ruchem omiata piłę spodem prawej stopy i mięciutko posyła ją w lewy dolny róg bramki. Bezradny Zamora tylko śledzi lot piłki, po czym wstaje i otrzepawszy się z kurzu, gratuluje strzelcowi finezyjnej ewolucji, trybuny gotują obu bohaterom tego spektaklu stojącą owację…

Rok później to Peñarol przyjechał do Europy. W ciągu trzech miesięcy – od kwietnia do czerwca rozegrał szereg spotkań z europejskimi drużynami. Mierzyli się między innymi z Bayernem, Hamburgerem, Herthą, wiedeńskim Rapidem, praską Spartą, reprezentacjami Berna czy Paryża, dwukrotnie z Barceloną, madryckim Atlético czy Valencią. W sumie stoczyli 19 pojedynków. Siedmiokrotnie schodzili z boiska jako zwycięzcy, a w czterech meczach odnotowano remis. Najwięcej bramek dla zespołu podczas tournée strzelili Pablo Terevinto i Antonio Sacco (po 7) oraz Peregrino Anselmo (6). Dwaj ostatni jesienią znajdą się w składzie na Copa América, gdzie Urusi sięgną po „tylko” po srebrne medale.

Jeśli przyjrzycie się mapce, to zauważycie, że zawodnicy sporo musieli podróżować. Całe tournée można było zaplanować nieco lepiej. Długie i częste podróże na pewno nie wpływały dodatnio na formę piłkarzy. Sam termin pobytu w Europie nakładał się oczywiście z terminarzem ligowym, przez co w rodzimych mistrzostwach zespół reprezentowała wtedy druga drużyna. Mimo to Peñarol zdołał ukończyć sezon na drugim miejscu. Występom Urugwajczyków w Europie towarzyszyło szerokie zainteresowanie prasy. Nie były to tylko lokalne dzienniki, ale duże ogólnokrajowe tytuły, jak Kicker czy El Mundo Deportivo. Dla fanów w ojczyźnie korespondencję prowadziło El Gráfico. Styl gry oceniany był raczej pozytywnie. Drużna w wielu meczach potrafiła narzucić swoje warunki i prowadzić grę. Niestety miała problemy ze skutecznością. Nie bez wpływu na to był pewnie fakt, że w kraju został dochodzący do zdrowia po kontuzji Piendibene. Ogólnie jednak wizyta Urugwajczyków w Europie była udana i przyczyniła się do popularyzacji latynoskiego futbolu na naszym kontynencie. Nawiązane kontakty z europejskim drużynami pomogły w organizowaniu licznych spotkań towarzyskich w późniejszych latach.

Udział w mistrzostwie świata

W latach 1928 i 1929 mistrzowski tytuł po raz kolejny padł łupem Los Carboneros. Z uwagi na przygotowania do mistrzostw świata w 1930 r. rozgrywek ligowych w tamtym roku nie przeprowadzono. Urugwaj sięgając po mistrzostwo świata, miał w składzie pięciu graczy Peñarolu. Dwóch z nich pełniło rolę rezerwowych i nie zagrało na turnieju. Byli to bramkarz Miguel Capuccini i gracz środka pola Carlos Riolfo. Wielkiego pecha miał Peregrino Anselmo, który był pierwszą fałszywą dziewiątką w historii mistrzostw. Wystąpił tylko w dwóch spotkaniach. W starciu z Rumunami zastąpił kiepsko spisującego się Pedro Petrone. Strzelił bramkę, czym zapewnił sobie miejsce w składzie również na półfinałowy mecz z Jugosławią. W starciu z Europejczykami zdobył drugą i trzecią bramkę dla Urugwaju, czym wyprowadził swój zespół na prowadzenie 3:1. W drugiej połowie Urusi dobili rywali, strzelając jeszcze trzy gole i pewnie awansowali do finału. Anselmo stał się objawieniem mundialu. Wielu niezależnych obserwatorów widziało w nim jednego z najlepszych graczy mistrzostw. W finale jednak nie było mu dane wystąpić. Tuż przed nim rozchorował się, źle się czuł i był osłabiony. Zastąpił go Héctor Castro, który w młodości w wyniku wypadku stracił prawe przedramię. Zawodnik Nacionalu strzelił ostatnią bramkę w finałowym meczu i ustalił wynik na 4:2.

W drugiej linii świetnie spisywali się Álvaro Gestido i Lorenzo Fernández. Stanowili oni, jak pisano w prasie „żelazną zaporę”. Obaj wystąpili we wszystkich meczach i mieli niemały udział w zdobyciu mistrzostwa. Prawdziwą gwiazdą i dyrygentem tej formacji był jednak grający jeszcze wówczas w Nacionalu José Leandro Andrade. Ten ciemnoskóry zawodnik oczarował wszystkich swoją grą, a nad piłką panował niczym cyrkowiec. Po mistrzostwach przeszedł do Peñarolu i z nowym zespołem święcił triumfy w czasach gdy powstawała profesjonalna, zawodowa liga.

Era zawodowa

29 kwietnia 1932 r. Asociación Uruguaya de Fútbol zatwierdziła zasady, na jakich w Urugwaju wprowadzone zostanie zawodowstwo. Peñarol początkowo nie był temu zbyt przychylny. Zdawano sobie sprawę, że zawodowstwo będzie niosło ze sobą zwiększenie wydatków. Dochody klubu z biletów czy składek członkowskich nie były zbyt wysokie. Działacze woleli poczekać na poprawę sytuacji ekonomicznej i lepsze warunki społeczne. Były to wszak czasy wielkiego kryzysu, który z małym opóźnieniem uderzył też w Amerykę Południową. Jednak w obawie przed izolacją walne zgromadzenie członków podjęło uchwałę, w myśl której Peñarol stał się klubem zawodowym. Klub podwoił liczbę członków i potroił ilość sprzedawanych biletów. Spośród wszystkich drużyn, to właśnie Aurinegros mogli pochwalić się największą frekwencją.

Liga liczyła 10 zespołów i rozgrywano trzy serie spotkań. Oznaczało to, że dwaj odwieczni rywale aż trzykrotnie będą mierzyć się w derbowych pojedynkach. Wszystkie trzy starcia rozegrały się na Estadio Centenario i wszystkie trzy wygrał Peñarol 2:0. Na koniec sezonu to właśnie Los Carboneros znaleźli się na czele tabeli i zostali pierwszymi mistrzami Urugwaju w erze zawodowstwa. Było to dziesiąty tytuł w historii klubu. W kolejnych dwóch sezonach musieli przełknąć gorycz porażki, bo w rozgrywkach zwyciężali rywale z Nacionalu. Oba zespoły rozpoczęły wtedy serię, która trwała aż do 1976 r., kiedy to ich hegemonię przerwał Defensor Sporting.

Finał 9 na 11

Rywalizacja między klubami zawsze była zacięta. W 1933 r. oba zespoły finiszowały z taką samą liczbą punktów na koncie i bardzo dużą przewagą nad resztą stawki (14 pkt). Do wyłonienia mistrza konieczne więc było rozegranie dodatkowego spotkania, które odbyło się dopiero 25 maja 1934 r. Bardzo długo utrzymywał się bezbramkowy remis. Wreszcie na około 20 minut przed końcem znakomitą sytuację miał Peñarol. Piłka jednak po interwencji bramkarza Nacionalu przeszła tuż obok słupka, ale odbiła się przy tym od walizki masażysty Tricolores i wróciła na boisko. W zamieszaniu podbramkowym futbolówkę przejął Braulio Castro i skierował ją do siatki. Do dzisiaj krążą różne wersje tego, co działo się potem. Sędzia Telésforo Rodríguez nie widział dobrze tej sytuacji, a obserwując jego reakcję, piłkarze Nacionalu byli przekonani, że uznał bramkę. Zrobiło się wielkie zmieszanie. Trójka graczy, którzy protestowali najbardziej zawzięcie, zostało usuniętych z boiska. Arbiter, którego wyraźnie przerosła cała sytuacja, zwyczajnie uciekł do szatni i nie miał zamiaru kontynuować swej pracy. Po długich namowach jego zadania przejął pomagający mu na linii Luis Scandoglio, który jednak po kilku minutach musiał przerwać mecz z powodu zapadających ciemności.

Nacional złożył oficjalne protesty i w końcu 30 lipca związek postanowił, że mecz musi zostać dokończony. Miał się odbyć bez udziału publiczności. Utrzymano w mocy zawieszenie dla José Nasazziego i Juana Labraga, ale anulowano dla Ulisesa Chiffleta. Peñarol przystępował więc do spotkania z przewagą dwóch graczy. 25 sierpnia nie potrafił jej jednak wykorzystać ani przez 20 minut dokończonego meczu, ani przez dwie trzydziestominutowe dogrywki. Kolejne dodatkowe starcie, które rozegrano 2 września, już w pełnych składach, również nie przyniosło rozstrzygnięcia. Dopiero trzeci pojedynek, który zaplanowano 18 listopada, zakończył się wynikiem innym niż remis. Mimo prowadzenia do przerwy 1:0, Peñarol nie był w stanie utrzymać tego wyniku i przegrał 2:3. W ten sposób pod koniec roku 1934 poznano mistrza z roku 1933.

Seryjne mistrzostwo

Karta odwróciła się już w 1935 r. Wtedy to klubu dołączyli najlepszy bramkarz mistrzostw świat z 1930 r. Enrique Ballesteros i jeden z ówcześnie największych talentów urugwajskiej piłki z tamtych lat – Severino Varela. Ten niepozorny, lekko przygrabiony napastnik wyróżniał się niesamowitą wolą walki i hartem ducha. Ciekawostką jest, że zawsze grał w białym berecie na głowie, który nie przeszkadzał mu w zdobywaniu wielu bramek „szczupakiem”. Peñarol odzyskał tytuł i rozpoczął niespotykaną wcześniej serię czterech tytułów z rzędu. W tamtym okresie wyróżniali się też m.in. Pedro Lago, który jako jeden z pierwszych potrafił nadawać piłce niesamowitą rotację, czy skrzydłowy Adelaido Camaití. Ten znakomicie grający obiema nogami zawodnik uchodzi z kolei za prekursora wykonywania rzutów rożnych „tą drugą nogą”, czyli z prawego narożnika lewą. Innymi graczami, którzy wtedy się wyróżniali byli Feliciano Freire, Sebastián Guzmán, Segundo Villadónica, czy Argentyńczyk Horacio Tellechea.

Złota seria nie trwała jednak wiecznie. Po czterech tytułach z rzędu nadszedł gorszy okres w historii klubu. Jeszcze w 1938 r. zakończyła się passa 12 meczów bez porażki w prestiżowych derbowych pojedynkach. Nacional zwyciężył w drugiej edycji Torneo Internacional Nocturno. Był to turniej, w którym brały udział najlepszego kluby z Buenos Aires, Rosario i Montevideo. Dodatkowo szeregi odwiecznych rywali wzmocnił szerzej wtedy jeszcze nieznany Atilio García – człowiek, który ośmiokrotnie zdobędzie tytuł króla strzelców i poprowadzi Nacional do pierwszego w historii urugwajskiej piłki Quinquenio de Oro, czyli pięciu mistrzowskich tytułów z rzędu.

Chude lata

W mistrzostwach z 1939 r. oba kluby zgromadziły identyczną liczbę punktów. Losy tytułu mogły rozstrzygnąć się już wcześniej, ale w przedostatnim swoim meczu Peñarol przegrał 0:1 z Nacionalem. Jak na ironię przy bramce błąd popełnił jeden z najlepszych obrońców ligi Agustín Prado. O losach tytułu znowu miał decydować dodatkowy pojedynek. Tym razem obyło się bez skandali, choć pierwotny termin rozegrania meczu, który wyznaczono na 3 lutego, został przełożony ze względu na wytyczne policji. 28 kwietnia 1940 Peñarol stanął przed szansą zdobycia piątego tytułu z rzędu. Wystarczyły tylko pokonać rywala. Ale to Nacional pierwszy strzelił gola. Na pięć minut przed końcem zdołał jednak wyrównać Adelaido Camaití i przedłużył nadzieje kibiców. W dogrywce szczęście dopisywało jednak rywalom. Po golach Luisa Volpiego i Atilio Garcíi prowadzili już 3:1. W 110. minucie kontaktową bramkę zdobył jeszcze Camaití, ale to było wszystko, na co było stać Aurinegros tego dnia. Zmarnowali szansę na piąty z rzędu tytuł. Nikt pewnie wtedy nie przypuszczał, że zdobyte przez Nacional mistrzostwo będzie pierwszym ze wspaniałej pięcioletniej serii.

Luciano Álvarez, autor znakomitej książki Historia de Peñarol, pisał, że okres ten był dla klubu długą, sportową nocą. W trakcie tej „nocy” zespół doznał najcięższej porażki z odwiecznym rywalem. 14 grudnia 1941 r. przegrali aż 0:6, a od grudnia 1939 do listopada 1942 zaliczyli serię ośmiu porażek z rzędu. Klub szukał napastnika podobnego formatu, co García, ale bezskutecznie. Przez drużynę przewinęło się wielu piłkarzy. Część z nich przybywała jako uznane gwiazdy, ale nie potrafili odnaleźć właściwej formy i najczęściej po sezonie odchodzili. Niektórym zawodnikom zarzucano zbyt częste wizyty w miejskich kabaretach. Na to wszystko nałożył się też kryzys społeczny i ekonomiczny. Peñarol miał ponad 4 tys. aktywnych socios, ale kiedy nadszedł czas wyborów w 1941 r., w 50-rocznicę powstania klubu, nie zdołano zgromadzić minimalnej, wymaganej do głosowania liczby członków.

Porządek próbował zaprowadzić Bolívar Baliñas, który ściągnął do klubu Lorenzo Fernandeza. Były zawodnik został trenerem. Zaprowadził w drużynie dyscyplinę i podniósł morale, czego efektem było pierwsze od ośmiu lat zwycięstwo w derbach. Niestety już po dwóch miesiącach, po jednej z porażek, zarząd pod nieobecność prezydenta, odwołał Fernandeza ze stanowiska. Na znak protestu wobec takiego postępowania ustąpił także Baliñas. Władzę w klubie przejął jego zastępca Álvaro Macedo. W klubie jednak znów źle się działo. Pojawiały się też zarzuty o brak zaangażowania czy nawet umyślne odpuszczanie w decydujących meczach z Nacionalem.

Światełko w tunelu

Żeby zatrzymać Atilio Garcíę, który przez lata dawał się we znaki defensorom Peñarolu, trzeba było zbudować silną linię obrony. Oparto ją na Obdulio Vareli, który kilka lat później poprowadzi reprezentację do mistrzostwa świata. Bramki strzegł natomiast inny gracz, który zostanie bohaterem turnieju w Brazylii – Roque Máspoli. W starciu między odwiecznymi rywalami w Torneo Internacional Nocturno padł bezbramkowy remis, ale w Torneo Competencia 1944 znowu górą był Nacional, wygrywając 2:1. W tamtym czasie przebywał w szpitalu Isabelino Gradín. W opublikowanym 9 września w La Razón artykule znalazła się wypowiedź Gradína, który nie mógł przeboleć, że jego ukochany Peñarol nie potrafi pokonać Nacionalu. Przypomniał swoje najlepsze czasy i słynne „ostatnie 15 minut”, w trakcie których piłkarze byli w stanie odwrócić losy nawet najtrudniejszych pojedynków. Jego młodsi koledzy zyskali nową motywację.

Prezent dla Gradína

W tamto wrześniowe popołudnie Estadio Centenario pękało w szwach. Kibice mieli nadzieję, że ich ulubieńcy dają im wiele powodów do radości. Nie minęła jednak jeszcze minuta, a ich nerwy zostały wystawione na próbę. Agustín Prado nie upilnował Atilio Garcíi i napastnik uciekł mu na kilka metrów. Obrońca ratował się ciągnięciem za koszulkę, w efekcie czego arbiter musiał podyktować rzut karny. Naprzeciwko Máspoliego stanął skrzydłowy Bibiano Zapirain. Słynący z pewnego uderzenia lewonożny zawodnik był spokojny i pewny siebie. Zadowolony, że mecz już na początku się tak dobrze ułożył. W tym samym czasie przebywający w szpitalu Gradín zszedł do patio, żeby razem z innymi pacjentami posłuchać transmisji radiowej. Po chwili zmartwiony wrócił jednak do łóżka. Wtedy usłyszał krzyki i powiedział do siebie: Peñarol wygrywa. Ale Peñarol jeszcze nie wygrywał, po prostu Maspoli obronił rzut karny.

Po 17 minutach gry Obdulio Varela oddał strzał na bramkę. Mocny, pewny, taki, jaki był dla niego charakterystyczny. Aníbal Paz skapitulował. Peñarol prowadził 1:0, a Gradín poczuł, że jedno z jego ostatnich życzeń zaczyna się spełniać. W 40. minucie Solito Ortiz strzelił na 2:0 i trybuny ponownie oszalały ze szczęścia. Pięć minut przed końcem José Antonio Vázquez zrobił coś, co na długo zapadło kibicom w pamięci.

Przejąłem piłkę po prawej stronie i ruszyłem przed siebie. Gdy się cofnęli, miałem więcej miejsca i mogłem zrobić, co chciałem. Zszedłem do środka, po chwili natychmiast zatrzymałem piłkę i usiadłem na niej. Nikt do mnie nie podchodził, więc wstałem i popatrzyłem do przodu, tak jakby ich wołając, po czym znowu usiadłem na piłce. Wtedy usłyszałem, jak cały stadion krzyczy Peñarol! Peñarol! – wspominał po latach.

Wkrótce cała drużyna udała się do szpitala, żeby odwiedzić Gradína. Nie mogąc powstrzymać łez, Isabelin objął Vázqueza i łamiącym się głosem powiedział do niego: Mój kapitanie, bardzo ci dziękuję. Następnie zwrócił się do Vareli i wyznał mu, że jego bramka uczyniła go szczęśliwym.

Tydzień po derbach wyszła na jaw próba przekupienia przez jednego z działaczy Nacionalu zawodnika Wanderers Julio Sagastume. Co ciekawe główną rolę w korupcyjnej propozycji miał odegrać… fryzjer. Wkrótce zaczęły się domysły i spekulacje czy to był jednorazowy akt, czy też może Nacional już wcześniej w ten sposób próbował zdobywać punkty. Możliwe też, że dużą rolę odegrały tu zakłady bukmacherskie. Ostatecznie komisja badająca sprawę niczego więcej się nie dowiedziała.

Powrót króla

Rozgrywany 26 listopada rewanż miał decydować o mistrzostwie. Obie drużyny miało co prawda jeszcze po jednym meczu do rozegrania, ale bez większego ryzyka można było przyjąć założenie, że obie swoje wygrają. W tabeli oczywiście mieli po tyle samo punktów, więc ten, kto wygra, mógł praktycznie cieszyć się z tytułu. Pierwsi na prowadzenie wyszli piłkarze Nacionalu, a strzelcem był nie kto inny jak Atilio García. Do końca pierwszej odsłony wynik nie uległ zmianie. Pięć minut po przerwie wyrównał Ortiz, a 15 minut później na 2:1 strzelił Ernesto Vidal. Wydawało się, że szczęście jest na wyciągnięcie ręki i nic już nie odbierze Peñarolowi zwycięstwa. Kibiców i piłkarzy Aurinegros brutalnie sprowadził na ziemię Atilio García, który doprowadził do wyrównania.

Zgodnie z przewidywaniami zarówno Peñarol, jak i Nacional wygrali swoje spotkania. Los Carboneros rozbili 3:0 Miramar, a Tricolores uporali się z Wanderers i wygrali 3:1. O mistrzowskim tytule miał po raz kolejny zadecydować kolejny mecz. Tym razem zorganizowano go jeszcze w tym samym roku. Jednak w rozegranym 10 grudnia pojedynku żadna ze stron nie była w stanie strzelić gola przez 90 minut. Sędzia zarządził jedną dogrywkę, potem drugą, ale dodatkowy czas również nie przyniósł rozstrzygnięcia i około ósmej wieczorem przerwał grę.

Tydzień później w tym samym miejscu dwaj wielcy rywale starli się w ostatnim akcie walki o tytuł. Znowu pierwsi na prowadzenie wyszli gracze Nacionalu. Nie minęło pół godziny gry, a prowadzili już 2:0. Oba gole strzelił niesamowity Atilio García. Tricolores czuli, że szóste mistrzostwo jest już praktycznie w ich rękach. Starali się prowadzić grę i kontrolować przebieg spotkania. Ale jak wiemy 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik. W 41. minucie sędzia odgwizdał nieczyste zagranie Raúla Piniego. Piłkę uderzył Ortiz, ta się odbiła i spadła pod nogi młodego Luisa Praisa. Ten się nie zastanawiał i krótkim strzałem pokonał Aníbala Paza. Od tej chwili gra się zaostrzyła, a w szeregach Nacionalu było coraz więcej nerwowości. Sędzia Genaro Cirilo miał problemy z opanowaniem sytuacji na boisku.

W 59. minucie Paz wygarnął piłkę, ale Ortiz próbował mu w tym przeszkadzać. Zirytowany bramkarz bezmyślnie kopnął napastnika. Arbiter nie miał wyjścia. Rzut karny. Do piłki podszedł Obdulio Varela. Wziął rozbieg, uderzył i nie dał szans Pazowi. Peñarol wyrównał. Zawodnicy z jeszcze większym zaangażowaniem ruszyli do ataku. Niespełna 10 minut później Ortiz urwał się prawą stroną i dostrzegł wychodzącego na pozycję Vidala. Dograł do Patrullero, a ten z bliska głową skierował piłę do bramki. Vidal tą bramką odwrócił losy niemal przegranego meczu i zakończył trwającą pięć długich lat noc upokorzeń i porażek.

Uliczki starego miasta wypełniły się rozradowanymi kibicami, a z każdej strony dobiegały radosne ich śpiewy. W siedzibie klubu zorganizowano uroczystą kolację dla świeżo upieczonych mistrzów, a w całym kraju kibice w barach opijali winem sukces swoich ulubieńców. Zaledwie trzy dni później zmarł Gradín. Tak jakby czekał jakim wynikiem zakończy się walka o tytuł. Kiedy jego ukochany Peñarol wygrał, wiedział, że może spokojnie odejść.

Nowe twarze

Wkrótce w zespole pojawiło się kilku nowych utalentowanych zawodników. Jednym z nich był Raúl Schiaffino – straszy brat Juana Alberto. Grał już w kilku meczach sezonu 1944, ale to w 1945 odegrał jedną z głównych ról w lidze. Kibice, którzy ciągle czekali na następcę José Piendibene, od razu go pokochali. Nazywali go Pequeño Maestro, czyli mały mistrz. Zawodnik odpłacił im się najlepiej jak mógł. Strzelił w rozgrywkach 21 bramek i został królem strzelców. Obok Schiaffino znakomicie prezentowali się Varela i Vidal, którzy jako jedyni grali we wszystkich meczach. Prasa nie szczędziła pochwał pod ich adresem. Podkreślano ich elegancję w grze, klasę, inteligencję i nieustępliwość. Z taką grą Peñarol obronił tytuł, a mistrzostwo zapewnił sobie już na trzy kolejki przed końcem.

Kolejny sezon Aurinegros rozpoczęli z wysokiego C. Niestety świetnie zapowiadającą się karierę starszego z braci Schiaffino przerwała kontuzja. Jak się później okaże, będzie ona na tyle trudna do zaleczenia, że Raúl zostanie zmuszony przedwcześnie zakończyć przygodę z piłką. Coraz lepiej radził sobie jednak jego młodszy brat. W 1948 r. do zespołu dołączyli Alcides Ghiggia, Óscar Míguez i pochodzący z Argentyny Juan Eduardo Hohberg. Włodarze zdecydowali się także na zamianę na ławce trenerskiej. Zatrudniono Randolpha Gallowaya, który miał 50 lat i bogaty bagaż doświadczeń jako piłkarz i trener. Dobrze mówił po hiszpańsku i liczono, że Anglik odpowiednio poukłada drużynę, nauczy zawodników nowych rozwiązań taktycznych, a Peñarol odzyska tytuł, który dwukrotnie stracił na rzecz Nacionalu. Galloway próbował wprowadzić taktykę WM, która była szeroko stosowana w Europie. Udało mu się to z różnym skutkiem. Były mecze, w których Peñarol zdominował rywali i zdecydowanie wygrywał, ale w starciach z Nacionalem nie wyglądało już tak dobrze. Złośliwi przypominali nowemu trenerowi, że to w tych pojedynkach najczęściej rozstrzygają się sprawy tytułu. Po porażce w Torneo Competencia spadła na niego fala krytyki. Mimo że w kolejnych meczach potrafił tak poukładać drużynę, że w dziewięciu kolejkach stracili tylko jeden punkt, to po kolejnej przegranej w derbach, musiał ustąpić.

Ostatecznie rozgrywki w 1948 r. nie zostały dokończone. 15 października związek piłkarzy ogłosić strajk i domagał się uregulowania spraw kontraktowych i polepszenia warunków pracy. Przerwa w rozgrywkach trwała aż do końca kwietnia 1949 r., kiedy to podpisano porozumienie, gwarantujące spełnienie postulatów protestujących.

Narodziny maszyny

Kiedy wznowiono treningi, konieczne stało się poszukanie nowego trenera. Kogoś, kto po próbach Anglika, będzie potrafił wszystko poskładać w całość i wykorzystać niemały potencjał drzemiący w młodych zawodnikach. Wybór znowu padł na fachowca z zagranicy. Nowym szkoleniowcem Peñarolu został Emérico Hirsch, znany w Europie jako Imre Hirschl. Urodzony na Węgrzech specjalista miał za sobą pracę w argentyńskim Gimnasia y Esgrima La Plata i River Plate. Z tym drugim dwukrotnie triumfował w mistrzostwach Argentyny w 1936 i 1937, a więc na krótko przed sukcesami słynnej la Máquiny. Próbowano go ściągnąć już w 1940 r., ale dopiero teraz się to udało.

Tworzenie własnej la Máquiny zaczął 8 maja 1949 r. Pierwszy trening obserwowało 1,5 tys. kibiców. Hirsch podobnie jak Galloway był zwolennikiem systemu WM. Na początku pracy w klubie chciał poznać każdego z graczy, więc w treningu wzięli udział zawodnicy nie tylko z pierwszego zespołu, ale i z rezerw. W sumie ponad 40 piłkarzy.

Tego dnia po raz pierwszy zobaczyłem tablicę. Węgrzy zaprezentowali nowe systemy gry, pokazali nowe formy i kierunki szkolenia, które przyniosły rewolucję – wspominał Alcides Ghiggia.

Zaledwie po tygodniu przyszła pora na wybranie składu. Początkowo wybory nie zaskakiwały, ale kiedy przyszła pora na wybranie ataku, spojrzał w kierunki Ghiggi i powiedział, że on zagra na prawym skrzydle. Wtedy liderzy próbowali mu tłumaczyć, że przecież są Julio César Britos i Solito Ortiz, którzy byli reprezentantami kraju, ale Węgier pozostał niewzruszony i powiedział on zagra. Potem wymienił cztery kolejne nazwiska Hohberg, Míguez, Schiaffino i Vidal. Już wkrótce każdy kibic w kraju potrafił bez zająknięcia wymienić skład formacji ofensywnej Peñarolu.

Już po pierwszych meczach dziennikarze zauważyli odmianę zespołu. Na pierwszym miejscu było dobro drużyny. Piłkarze zaczęli grać bardziej zespołowo, nie bawili się piłką, nie wdawali się w niepotrzebne pojedynki, przez które tracili siły. W lidze zdobyli 52 punkty na 54 możliwych. Zremisowali tylko z  Rampla Junios i Wanderers. Strzelił najwięcej bramek – 62. Stracili najmniej –  tylko 17. W Torneo Competencia odnieśli komplet zwycięstw. W całym roku przegrali tylko jedno spotkanie – towarzyskie z Huracánem w Buenos Aires. We wszystkich rozgrywkach zdobyli 118 goli, a stracili 34. Wygrali wszystkie trzy derbowe pojedynki z Nacionalem. Liczba socios wzrosła do 25 tys.

Fundament kadry narodowej

Taka forma Urugwajczyków nie mogła umknąć uwadze selekcjonera przed zbliżającym się turniejem w Brazylii. W reprezentacji znalazło się miejsce dla dziewięciu zawodników Peñarolu. Julio César Britos i Washington Ortuño byli rezerwowymi. Juan Carlos González zagrał w dwóch pierwszych spotkaniach z Boliwią i z Hiszpanią. Ernesto Vidal opuścił tylko decydujące starcie z Brazylią, a Roque Maspoli z ławki oglądał tylko mecz ze Szwecją. Oscar Míguez, Juan Alberto Schiaffino, Obdulio Varela i Alcides Ghiggia stanowili o sile Urugwaju we wszystkich spotkaniach. Varela dumnie nosił opaskę kapitańską, a Ghiggia strzelając zwycięską bramkę decydującą o mistrzostwie, stał się bohaterem narodowym.

Trzon kadry stanowili również cztery lata później w Szwajcarii. W głównych rolach wystąpili Maspoli, Schiaffino i Hohberg. Dobrze zaprezentował się młody Julio Abbadie. W Peñarolu grał już też wtedy Víctor Rodríguez Andrade. Bratanek legendarnego José Leandro. Opaskę kapitańską znowu nosił Obdulio Varela. Niestety zabrakło go w półfinałowym pojedynku z Węgrami, który przeszedł do historii jako futbolowe dzieło sztuki. Urugwaj przegrał wtedy po dogrywce. Cztery lata później mistrzów świata z 1950 r. zabrakło na turnieju w Szwecji.

W 1955 r. kariery zakończyli Varela i Máspoli. Po lwie Maracany miejsce między słupkami zajął Luis Maidana – kolejny znakomity bramkarz. Wkrótce w zespole pojawili się Nestor Gonçalves i Luis Cubilla. Juan Hohberg próbował swoich sił w Europie, ale po nieudanej przygodzie w lizbońskim Sportingu wrócił do kraju. Zmiany zaszły na najwyższych szczeblach klubu, zmieniły się władze, których pierwszym sukcesem było zatrudnienie Hugo Bagnulo w roli trenera. Potrafił on odpowiednio ukierunkować takich zawodników jak José Sasía. To właśnie ten szkoleniowiec rozpoczął jeden z najwspanialszych okresów w dziejach klubu.

Quinquenio de Oro

W sezonie 1958 r. Peñarol zdobył pierwsze z pięciu mistrzostw z rzędu. Paradoksalnie zaczęli od porażki, a w trakcie rozgrywek cały czas musieli gonić swoich największych rywali. Dopiero w końcówce sezonu zdołali wyjść na czoło tabeli. W przedostatniej kolejce zwyciężyli z Nacionalem 2:1 i to ta wygrana praktycznie zapewniła im tytuł. Bagnulo rotował składem, szukał optymalnego ustawienia, ale koniec końców doprowadził drużynę do mistrzostwa. Jednym z podstawowych zawodników zespołu był świetny Carlos Borges, który zagrał we wszystkich 18 meczach sezonu.

W następnym roku Bagnulo został zastąpiony na stanowisku trenera przez Roberto Scarone. Poziom w lidze się wyrównał. Ani Nacional, ani Peñarol nie osiągali już takiej przewagi jak kiedyś. O mistrzostwie znowu musiał zadecydować dodatkowy mecz, zorganizowany dopiero w marcu 1960 r. Peñarol wygrał 2:0, ale w końcówce doszło do bójki praktycznie wszystkich zawodników i aż siedmiu graczy zostało wyrzuconych z boiska. Aurinegros kończyli mecz w siódemkę. W ataku brylował już Alberto Spencer z Ekwadoru. Tym zwycięstwem zapewnili sobie udział w pierwszej edycji Copa Libertadores. Epoka, w której Peñarol był czołową siłą na kontynencie, zaczęła się na dobre. To już jednak temat na inną opowieść.

W 1962 r. zdobyli piąte mistrzostwo z rzędu. Drugi raz taką serię zaliczą w latach 1993-1997. Nie mieli sobie równych w dwóch pierwszych edycjach Copa Libertadores. Kolejny triumf dorzucili w 1966, 1982 i 1987. Oprócz tego pięciokrotnie występowali w finałach. Jako pierwszy klub na świecie trzykrotnie wznosili w górę Puchar Interkontynentalny. W uznaniu zasług IFFHS uznał Peñarol najlepszym klubem Ameryki Południowej w XX w. Klub, który swoje barwy zaczerpnął od XIX-wiecznej lokomotywy, ciągle jest siłą, z którą trzeba się liczyć.

BARTOSZ DWERNICKI

Przy pisaniu tekstu posiłkowałem się następującymi publikacjami:

  • Luciano Álvarez – Historia de Peñarol: Edición Actualizada
  • Andrzej Gowarzewski, Grzegorz Stański – Wielcy piłkarze Sławne kluby
  • Andrzej Konieczny, Janusz Kukulski – Najlepsi piłkarze świata A-Z. Kalejdoskop
  • Andrzej Konieczny, Janusz Kukulski – Światowe kluby piłkarskie
  • Janusz Kukulski – Światowa piłka nożna
  • Stefan Szczepłek – Moja historia futbolu. Tom I. Świat
  • Tomasz Wołek – Encyklopedia Piłkarska FUJI. Copa America. Tom 13
  • artykuł Grzegorza Stańskiego o Peñarolu w cyklu Sławne kluby w Piłce Nożnej Plus nr 4 (160) z kwietnia 1999

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Bartosz Dwernicki
Bartosz Dwernicki
Pierwsze piłkarskie wspomnienia to dla niego triumf Borussii Dortmund w Lidze Mistrzów i mecze francuskiego mundialu w 1998 r. Później przyszła fascynacja Raúlem i madryckim Realem. Z biegiem lat coraz bardziej jednak kibicuje konkretnym graczom niż klubom. Wielbiciel futbolu latynoskiego i afrykańskiego, gdzie szuka pozostałości futbolowego romantyzmu. Ciekawych historii poszukuje też w futbolu za żelazną kurtyną. Lubi podróże i górskie wędrówki.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!