Już niebawem rozegramy pierwszy po 12-letniej przerwie mecz na mundialu. Najwyższy czas, żeby przypomnieć wam ostatni turniej o mistrzostwo świata w wykonaniu Polaków. Dlatego że macie go pewnie świeżo w pamięci, skupimy się przede wszystkim na aspekcie pozaboiskowym.
Droga do mundialu
Po nieudanych mistrzostwach w Korei i Japonii z funkcją selekcjonera reprezentacji pożegnał się Jerzy Engel. Jego miejsce zajął Zbigniew Boniek, który swoim autorytetem i doświadczeniem w wielkiej piłce miał pozbierać rozbitą drużynę narodową. Celem był awans do mistrzostw Europy w Portugalii. Niestety drużyna zaliczyła falstart przegrywając z Łotwą w jednym z pierwszych meczów eliminacji. Jeszcze przed końcem roku, dzisiejszy prezes PZPN ustąpił ze stanowiska selekcjonera drużyny narodowej, a jego miejsce zajął Paweł Janas.
Dobra postawa drużyny w meczach towarzyskich w Chorwacji przekonała dziennikarzy. Pomimo fatalnej sytuacji w grupie, nasza drużyna do samego końca walczyła o awans. Nie bez znaczenia w utrzymaniu stanowiska było zwycięstwo nad Włochami, wciąż aktualnymi na tamten moment wicemistrzami Starego Kontynentu. Kredyt zaufania, który otrzymał Paweł Janas po nieudanych eliminacjach do Euro 2004 zaprocentował świetną postawą naszej ekipy w walce o mundial. Na 10 spotkań eliminacyjnych przegraliśmy tylko dwa (oba z Anglią). Ostatecznie awansowaliśmy do mistrzostw bezpośrednio z drugiego miejsca za sprawą świetnego bilansu punktowego i bramkowego. Do tej pory niewiele wskazywało, że coś może pójść nie tak. Trener miał wsparcie związku, kibiców i mediów.
Ale, że Dudka na mundial nie wzięli…?
Po świetnych eliminacjach przyszedł czas na przygotowania do mundialu i wyznaczenie kadry, która pojedzie na mistrzostwa. Drużyna prowadzona przez Janasa rozegrała sześć spotkań i media w większości były zgodne, co do zasług Janasa w budowaniu drużyny. Jedna decyzja sprawiła, że nastawienie dziennikarzy obróciło się o 180 stopni. Chodzi o podniesienie ręki na weteranów reprezentacji. Szerzej o powołaniach możecie przeczytać tutaj. Pomimo wyników, które stały za Janasem, atak na ulubieńców dziennikarzy nie przysporzył mu przyjaciół. Szczególnie brak Frankowskiego i Dudka wywołał dyskusje wokół słuszności powołań. Poza personaliami dużo uwag budziła forma przekazania informacji. Piłkarze o jego decyzji dowiedzieli się… z telewizji. Z czasem Janas wyjaśnił powody tajemnicy, która towarzyszyła powołaniom – zgodnie z umową sponsorską pomiędzy PZPN a Polsatem, nazwiska piłkarzy, którzy pojadą na mundial miały być upublicznione na antenie telewizji. Wszelkie wycieki skutkowałyby utratą dużej premii. W efekcie powołanych znał jedynie trener, a zdziwienie zebranych dziennikarzy i prowadzącego ceremonię nie było reżyserowane.
Na ostatniej prostej do mundialu zostały trzy mecze towarzyskie – ten z Kolumbijczykami, który przeszedł do historii za sprawą kuriozalnej bramki wpuszczonej przez Tomasza Kuszczaka. Test z Chorwatami, który zakończył się wygraną oraz sparing z piłkarzami klubów IV ligi niemieckiej. Szczególnie ten ostatni wywołał wiele oburzenia i dyskusji zarówno wśród mediów jak i kibiców. Był początkowo reklamowany jako otwarty dla kibiców i zaplanowany do pokazania w TVP. Został jednak ostatecznie utajniony, a organizatorzy byli zmuszeni do oddania pieniędzy za sprzedane bilety.
Tak zdecydował trener i musimy to respektować. Przepraszamy kibiców, ale czasem i przedstawienia teatralne są odwoływane z powodu choroby aktora – tłumaczył prezes PZPN Michał Listkiewicz.
Nie mniej kuriozalna była konferencja przed pierwszym meczem Polaków na mistrzostwach. Trener odpowiadał na pytania zdawkowo. Poniżej przedstawiamy case study pt. „jak nie rozmawiać z mediami”
W jakiej dyspozycji są Pana piłkarze?
Janas: Przekonamy się w piątek.
W jakim jest Pan nastroju?
Janas: Jak widać.
Czy zagramy systemem 4-5-1?
Janas: Zobaczymy w piątek.
Szczególnie komiczny był wywód dotyczący mundialowych oczekiwań. Cytując Janasa, celem było „zajście jak najdalej” a porażką „gdy nie zajdziemy jak najdalej”. Dziennikarze musieli wykazać się niemałą kreatywnością, by z tych odpowiedzi stworzyć artykuły zapełniające łamy w gazetach.
Zupa się rozlała
Postawa trenera mogła budzić wątpliwości, jednak mecz otwarcia z Ekwadorem miał być formalnością, zwłaszcza wobec niedawnego tryumfu nad tą ekipą w meczu towarzyskim. Polacy wygrali z Ekwadorczykami w Barcelonie aż 3:0, więc nikt nie spodziewał się dramatu, który rozegrał się na boisku w Gelsenkirchen. Ten jednak okazał się faktem. Przegrana 0:2 przebiła tak długo pompowany balon.
Bardziej od porażki mogła zaskoczyć decyzja Janasa, który zamiast udziału w konferencji i rozmowy z dziennikarzami postanowił… wziąć z piłkarzami wolne. Zaskoczenie było tym większe, że na konferencję został oddelegowany kucharz reprezentacji. Tę sytuację trafnie skomentował Mateusz Borek, twierdząc, że mogą z nim porozmawiać podczas wizyty w Sheratonie, a nie na konferencji. Na ataki dziennikarzy musieli odpowiadać prezes PZPN – Michał Listkiewicz oraz wiceprezes Antonii Piechniczek. To nie było łatwe zadanie, zwłaszcza wobec wielkiego niezadowolenia i krytyki, jaka spadła na drużynę po niespodziewanej porażce na inaugurację turnieju. Czuć bezradność prezesa związku. Całość można obejrzeć poniżej:
Sekundy od remisu
W pewnym sensie można zrozumieć Pawła Janasa i jego decyzję dotyczącą braku udziału w konferencji. Bez wątpienia było to wejście do jaskini lwa. Trener był już wcześniej znany z tego, że ograniczał relacje z dziennikarzami do minimum, a udział w tej konferencji był wojną, której nie był w stanie przetrwać. Zamiast tego zdecydował wyciszyć siebie i zespół przed meczem z Niemcami. W czasie, gdy prezes i wiceprezes związku oraz Bogu ducha winny kucharz świecili twarzą za piłkarzy i trenera, ci wędkowali, spędzali czas z rodzinami, w ten sposób się motywując. Niewiele zabrakło, żeby ta strategia przyniosła oczekiwany efekt. Gospodarze turnieju przez 90 minut nie mogli znaleźć drogi do bramki strzeżonej przez Boruca. Katem okazał się Oliver Neuville, który wykorzystał świetne podanie Odonkora w jednej z ostatnich akcji meczu. Po meczu Paweł Janas pochwalił postawę zespołu, zwłaszcza wobec gry w osłabieniu. Jednocześnie zwrócił uwagę na problemy drużyny w wykańczaniu akcji.
Niestety, nie potrafimy na razie jeszcze bramek strzelać, chociaż parę sytuacji też mieliśmy.
Ostatni mecz drużyny z Pawłem Janasem u sterów zakończył się zwycięstwem, jednak wygrana z Kostaryką nic nie zmieniała w kontekście awansu do dalszej fazy mistrzostw. Drużyna uratowała honor, jednak trener nie uratował stanowiska.
Kozioł ofiarny
Wielu uważa, że Paweł Janas został kozłem ofiarnym. Fani drwili z całej kadry, a jedną z bardziej oryginalnych akcji była propozycja zmiany hasła na autokarze reprezentacji. Zamiast „Waleczni i niebezpieczni” proponowano „Tragiczni, ale komiczni”, „Prawie jak drużyna” „My tylko przejazdem”, czy „Polakom gratulujemy autobusu”. Jak widać, kreatywność naszych rodaków nie znała granic. Trener został zdymisjonowany po odpadnięciu z mistrzostw, jednak po latach Michał Listkiewicz komentował tę decyzję jako pochopną i wynikającą z presji kibiców. Nie jest to jednak zaskoczeniem, zwłaszcza wobec niepopularnych decyzji trenera, jego nie najlepszych relacji z mediami czy raportu, który przygotował po mistrzostwach, a który z powodu swojego braku szczegółowości został oceniony jako żart. Przed Euro 2012 pojawił się pomysł, żeby to Paweł Janas a nie Franciszek Smuda poprowadził drużynę narodową. Plan ten nie został wdrożony w życie. Kto wie, może turniej, podczas którego gościliśmy najlepsze drużyny Starego Kontynentu potoczyłby się inaczej…
A jak po latach skomentował te mistrzostwa sam zainteresowany? Przede wszystkim zwrócił uwagę, że to nie związek go zdymisjonował, tylko sam podał się do dymisji po meczu z Niemcami, jednak zgodnie z prośbą Listkiewicza wstrzymał się z ogłoszeniem decyzji na czas mistrzostw. Poza tym bronił swoich powołań – wybrani przez niego piłkarze stanowili trzon drużyny w kolejnych latach. Dziś Paweł Janas jest kojarzony nie jako trener, który w wielkim stylu awansował z drużyną do MŚ, a jako osoba, która „nie wzięła Dudka na mundial” i uciekała od kontaktów z dziennikarzami. Część piłkarzy do dziś ma żal o jego decyzje kadrowe.
BARTŁOMIEJ MATULEWICZ