Mistrzostwa świata i Europy zawsze dostarczają wielkich emocji. To na te imprezy kibice czekają najbardziej, to one odmierzają rytm kibicowskiego życia. Słynne mecze dużych turniejów pamiętane są przez lata. Do kultowych spotkań należy rywalizacja Holandii z Rosją w ćwierćfinale Euro 2008. Nie brakowało wielkich piłkarskich wrażeń, ale mecz był tak naprawdę niczym wobec tragedii, jaka dotknęła jednego z holenderskich piłkarzy – Khalida Boulahrouza.
Mechaniczna Pomarańcza
Mistrzostwa Europy 2008 były drugim europejskim czempionatem, który odbył się w dwóch krajach. Osiem lat wcześniej Euro organizowano w Holandii i Belgii. Teraz turniej zagościł w Austrii i Szwajcarii. Holendrzy trafili do grupy śmierci. Ich rywalami byli mistrzowie świata – Włosi, wicemistrzowie – Francuzi, a także teoretycznie najsłabsi, ale solidni i waleczni Rumuni.
„Pomarańczowi” rzucili piłkarski świat na kolana. Najpierw rozbili w Bernie reprezentację Włoch 3:0 po bramkach Ruuda van Nistelrooy’a, Wesley’a Sneijdera i Giovanniego van Bronckhorsta.
Chcemy pokazać, że można zdobyć wielkie trofeum, grając wspaniałą piłkę. To jest coś, w co głęboko wierzymy. Rozegraliśmy przepiękne spotkanie przeciwko mistrzom świata.
Powiedział napastnik reprezentacji Holandii Robin van Persie, a powyższe słowa możemy przeczytać na łamach jego biografii autorstwa Andy’ego Lloyda-Williamsa.
W drugim spotkaniu także rozgrywanym w Bernie, Holendrzy nie zwalniali tempa. Rozgromili Francję 4:1, potwierdzając dominację w grupie. Gole strzelali Dirk Kuijt, van Persie, Arjen Robben i Sneijder. Selekcjoner Marco van Basten zwrócił uwagę na trafione zmiany, jakich dokonał w drugiej części spotkania:
Potrzebowaliśmy większej liczby graczy z przodu, by rozciągnąć Francję po boisku, a wprowadzenie po pierwszej połowie Arjena Robbena i Robina van Persiego dało nam więcej okazji, by przycisnąć przeciwnika. To nam pomogło, ponieważ mieliśmy więcej miejsca. Rywalom ciężko się gra przeciwko tym piłkarzom. Są szybcy i obdarzeni nienaganną techniką, więc wchodząc w drugiej połowie, byli groźniejsi.
Triumf rezerwowych
Po dwóch zwycięstwach „Pomarańczowi” zapewnili sobie awans do ćwierćfinału. Na ostatni mecz trener van Basten wystawił inny skład, dał pograć kilku rezerwowym. To jednak nie przeszkodziło w odniesieniu trzeciego zwycięstwa nad Rumunią. Pierwszą bramkę w turnieju zdobył Klaas-Jan Huntelaar, drugą – van Persie. Berno, gdzie Holendrzy rozegrali wszystkie mecze grupowe, okazało się dla nich szczęśliwe.
Holandia w fazie grupowej pokazała to, za co wielu kibiców kocha tę reprezentację i kibicuje jej na wielkich imprezach. To była definicja holenderskiej piłki. Piękno futbolu w całej okazałości. Nic dziwnego, że „Oranje” wyrośli na faworyta mistrzostw. Wydawało się, że nikt nie jest w stanie ich zatrzymać.
Pogromcy mistrzów
2008 rok był udany dla rosyjskiej piłki. W maju Zenit Petersburg zdobył Puchar UEFA. W drodze do finału rozegrał kilka meczów, które porwały kibiców europejskiego futbolu. Zapamiętane zostały przede wszystkim boje z drużynami niemieckimi. W ćwierćfinale rosyjski zespół pokonał Bayer Leverkusen, a w kolejnej rundzie rozbił Bayern Monachium. W decydującym starciu rozegranym w Manchesterze ekipa prowadzona przez Dick Advocaata okazała się lepsza od Glasgow Rangers.
ZOBACZ TEŻ:
- Euro 2016: 10 pamiętnych momentów
- Holandia 1974 – niekoronowani mistrzowie świata
- Hiszpania – Holandia i gol Iniesty w rytmie wuwuzeli
- Portugalia – Holandia, czyli bitwa o Norymbergę
Nikt jeszcze nie wiedział, że nie był to ostatni sukces rosyjskiej piłki osiągnięty pod wodzą holenderskiego trenera. Nie tylko bowiem Advocaat pracował w Rosji jako szkoleniowiec. Selekcjonerem tego kraju był bowiem Guus Hiddink. Objął rosyjską kadrę w 2006 roku, po tym jak doprowadził reprezentację Australii do finałów mistrzostw świata, a następnie wyszedł z nią z grupy, po czym bardzo pechowo odpadł po porażce z Włochami.
Hiddink na autriacko-szwajcarski turniej zabrał pięciu piłkarzy, którzy sięgnęli z Zenitem po Puchar UEFA. Byli to Andriej Arszawin, Roman Szirokow, Wiaczesław Małafiejew, Konstantin Żyrianow i Aleksandr Aniukow. Gdyby nie kontuzja, w kadrze znalazłby się także Pawieł Pogriebniak. Rosjanie mieli podstawy do dużych nadziei.
Los przydzielił im rozpoczynających podbój piłkarskiego świata Hiszpanów, broniących sensacyjnie wywalczonego cztery lata wcześniej tytułu Greków oraz uznanych na arenie międzynarodowej Szwedów. Pierwszy mecz był dla Sbornej niczym kubeł zimnej wody. Hiszpania wygrała w Innsbrucku 4:1. Rosjan było stać jedynie na bramkę Romana Pawluczenki.
W kolejnym spotkaniu, rozegranym w Salzburgu, gol wspomnianego Żyrianowa wystarczył do ogrania Greków. Na koniec grupowych zmagań Rosjanie wrócili do Innsbrucka, gdzie po trafieniach Pawliuczenki i Arszawina wygrali 2:0 i wywalczyli przepustkę do 1/4 finału.
Piłka w cieniu tragedii
21 czerwca o 20.45 na St. Jakob-Park w Bazylei na boisko wyszli piłkarze z Holandii i Rosji, by stoczyć bój o awans do półfinału mistrzostw Europy. Wszystko to było jednak niczym w obliczu tragedii, jaka miała miejsce trzy dni wcześniej.
Po udanym zakończeniu rozgrywek grupowych holenderskim zawodnikom pozwolono na sprowadzenie żon i dziewczyn. Zamieszkały one w innym hotelu, ale były w tym samym mieście, blisko swoich ukochanych mężczyzn. 18 czerwca Marco van Basten oglądał wspomniany mecz Rosjan ze Szwedami. Uważnie przyglądał się temu, co działo się na boisku, by przeanalizować grę przyszłych rywali.
Pod koniec pierwszej połowy zadzwonił telefon selekcjonera. Van Basten usłyszał w słuchawce głos Edwina van der Saara. Kapitan „Oranje” przekazał trenerowi tragiczną wiadomość. W szpitalu w Lozannie żona Khalida Boulahrouza urodziła przedwcześnie, w szóstym miesiącu ciąży, córeczkę, która niedługo później zmarła. W trakcie jednego z najważniejszych turniejów życia holenderskiemu obrońcy zawalił się świat.
Sytuacja była skrajnie idiotyczna. Jestem odpowiedzialny za drużynę narodową, a przed nami końcowa faza turnieju. Wszystkie moje wysiłki skupiają się na tym, co nas czeka, a tymczasem jednego z moich zawodników dotyka prawdziwy dramat. Przyznaję uczciwie, że przez chwilę miałem moment zawahania. W przypadku takich sytuacji nie ma instrukcji obsługi
Opowiadał van Basten na łamach swojej autobiografii „Basta. Moje życie, moja prawda” napisanej wspólnie z Edwinem Schoonem.
Trudna decyzja
Szkoleniowiec pojechał do szpitala, by wesprzeć swojego zawodnika, dodać mu otuchy, być w tych chwilach obok niego. Na miejscu byli już Edwin van der Saar, Robin van Persie, Ruud van Nistelrooy i Nigel de Jong, którzy towarzyszyli swemu przyjacielowi w najtrudniejszym momencie jego życia. Raz jeszcze oddajmy głos van Bastenowi, który następnego dnia przeprowadził rozmowę z Boulahrouzem:
Po treningu miałem z nim rozmowę w cztery oczy. Spytałem go, czy nie wolałby wrócić do domu z żoną, żeby wspólnie mogli się wspierać w tej smutnej chwili. Odpowiedział mi, że koniecznie chce zostać i że przedyskutował to już z żoną, a ona też chciała, żeby nie rozstawał się z drużyną.
Kontuzja Robbena
Kolejnym, chociaż bez porównania mniejszym zmartwieniem, była kontuzja Arjena Robbena. W piątek, na porannym treningu, zawodnik występujący wówczas w Realu Madryt zaczął utykać. W czasie Euro był oszczędzany. Nie wybiegł na boisko w potyczce z Włochami, w spotkaniu z Francją wszedł z ławki rezerwowych, zaś w meczu przeciwko Rumunii grał przez godzinę. Szykowany był na fazę pucharową. Sztab szkoleniowy miał nadzieję na jego dobrą formę w najważniejszej części turnieju.
W niedzielę, w dniu meczu z Rosją, jego szanse na grę zostały pogrzebane. Problemy z pachwiną okazały się zbyt poważne. Robben nie mógł wystąpić przeciwko Sbornej. Dla van Bastena był to duży problem. Sytuacja przed ćwierćfinałem mocno się skomplikowała.
Ćwierćfinał
W tym miejscu pora wrócić, a właściwie przejść, do meczu w Bazylei. Jak już wspomniano Rosjanie i Holendrzy wyszli na St. Jakob-Park z marzeniami o grze w najlepszej czwórce. Słowacki sędzia Lubos Michel rozpoczął rywalizację, której faworytem byli „Pomarańczowi”.
Pierwsza połowa nie przypominała tego, co Holendrzy prezentowali podczas meczów grupowych. Rosjanie postraszyli ich już w 6. Minucie, kiedy Jurij Zhirkow oddał strzał w kierunku holenderskiej bramki. Powstrzymał go jednak van der Saar. Chwilę później groźnie uderzał głową Roman Pawluczenko, ale jego próba była niecelna.
Dopiero po pół godziny rywalizacji Holandia zdołała zagrozić rywalom. Van Nistelrooy nie sięgnął jednak piłki po dośrodkowaniu Rafaela van der Vaarta. Właśnie zawodnik Hamburger SV miał w końcówce pierwszej połowy świetną okazję, ale nie wykorzystał błędu rosyjskiej defensywy i trafił w Igora Akinfiejewa.
Van der Saar skutecznie chronił Holendrów przed utratą gola. Obronił choćby strzał z dystansu bardzo dobrze tego dnia dysponowanego Denisa Kolodina. Fantastyczny mecz rozgrywał także Andriej Arszawin, który również był bliski skierowania piłki do bramki.
Sborna triumfuje
Pierwsza połowa nie przyniosła goli. Kibice doczekali się bramki w 56. Minucie, kiedy po precyzyjnym dośrodkowaniu Siergieja Siemaka trafił Roman Pawluczenko. Przez pewien czas po utracie bramki Holendrzy dominowali. Ruszyli do ataku, ale nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Rosjanie nie dali się zepchnąć do defensywy, przewaga piłkarzy z Beneluksu nie trwała długo, mecz się wyrównał.
Holendrzy walczyli do końca, wreszcie po asyście Wesley’a Sneijdera gola strzelił van Nistelrooy. Do końca pozostawały wówczas cztery minuty. Już nic nie mogło się wydarzyć. O losach meczu zadecydować miała więc dogrywka.
Była ona popisem Rosjan. Zawodnicy Hiddinka grali lepiej, przeważali. Pawluczenko trafił w poprzeczkę. W 112. minucie rosyjscy kibice oszaleli ze szczęścia. Rezerwowy Dmitrij Torbinski zdobył bramkę po dośrodkowaniu Arszawina. Cztery minuty później trafił jeszcze sam Arszawin, dobijając załamanych Holendrów. To był wielki wieczór rosyjskiego futbolu. Sborna awansowała do półfinału, w którym przegrała 0:3 z późniejszym triumfatorem mistrzostw – reprezentacją Hiszpanii. Holandia musiała pożegnać się z turniejem. Porywająca gra w fazie grupowej stała się tylko wspomnieniem.
Zakończenie
Od opisywanego w tym tekście meczu minęło już 13 lat. Niestety, dziś mało kto pamięta o tym, w jakich okolicznościach przyszło Holendrom przygotowywać się do starcia z Rosjanami. Byli w psychicznym dołku, pogrążeni w smutku, jednemu z nich życie złamało się na pół. Piłka zeszła na dalszy plan, była niczym wobec tego, co spotkało Khalida Boulahrouza.
Rosjanie po tym spotkaniu zasłużyli na gratulacje. Zagrali porywająco, oczarowali piłkarski świat, zaprezentowali piękny futbol. Należy jednak pamiętać o dramatycznych chwilach, do których doszło przed ćwierćfinałem. W obliczu takiej tragedii piłka nie może być najważniejsza, nie ma możliwości skupienia na niej uwagi. Smutek przybija, zostaje w głowie, nie pozwala na stuprocentowe skupienie.
Często mówi się, że Holendrzy przegrali przez zbyt dużą pewność siebie, że zgubiło ich rozluźnienie po świetnych meczach w fazie grupowej. Analizuje się decyzję trenera, który na mecz z Rumunią wystawił rezerwowy skład. Także przy okazji Euro 2020 wiele osób przypomina historię Holendrów, zapominając o najważniejszym.
Lekceważenie rywala, nadmierna pewność siebie, rozluźnienie po łatwej grupowej przeprawie. Takie hasła przewijają się najczęściej przy okazji wspomnień tego meczu. Stały się pewnego rodzaju mitem, jakich w historii piłki nożnej jest sporo. Dlatego warto pamiętać o okolicznościach holendersko-rosyjskiego boju z czerwca 2008 roku. Rosja zagrała pięknie, zasłużyła na ogromne uznanie, ale mówienie o lekceważącym podejściu Holendrów do tego meczu, doszukiwanie się przyczyn ich porażki w rozluźnieniu, zbyt dużej pewności siebie czy nieodpowiednim podejściu trenera jest uproszczeniem. Tego dnia w głowach Holendrów piłka nie zajmowała najważniejszego miejsca. Myśleli o czymś zupełnie innym niż walka o półfinał mistrzostw Europy. Futbol, chociaż piękny, jest tylko zabawą, wspaniałym dodatkiem do życia. Na świecie są rzeczy o wiele ważniejsze niż nawet najważniejszy mecz.
GRZEGORZ ZIMNY