Złota Jedenastka: Manchester City

Czas czytania: 9 m.
3.4
(10)

Dzisiaj będzie ode mnie trochę prywaty. Jak widać w opisie, sympatyzuję z Manchesterem City. Na naszym portalu popularne są Złote Jedenastki. Postanowiłem więc wreszcie sporządzić taką w historii mojego ulubionego klubu. Nie spodziewałem się, szczerze mówiąc, że będzie to aż tak trudne zadanie. Starałem się wybierać obiektywnie, choć czasami górę wziął sentyment. Do licha, to przecież moja jedenastka!

Bramkarz: Bert Trautmann

Wybierałem spośród czterech bramkarzy i najbardziej na miejsce w mojej jedenastce zasługuje Bert Trautmann. To jedna z najbarwniejszych postaci, nie tylko w całej historii The Citizens, ale i europejskiej piłki. Niemiec, który od młodego był wychowywany w duchu hitlerowskiego nazizmu walczył na ziemiach polskich i rosyjskich. Cudem uniknął śmierci podczas bombardowania. Walczył też rzecz jasna – przeciwko Anglikom. Trautmann po wojnie osiedlił się w Anglii, a podczas meczów amatorskich wypadał tak świetnie, że zainteresowanie nim wyrażać zaczęły profesjonalne kluby. Kontrakt zaoferował mu Manchester City. Prasa miała swój moment i jak się nietrudno domyślić – cała Anglia nienawidziła Niemca. Bramkarz musiał być silny psychicznie i udowadniać swoją wartość. Punkt kulminacyjny nastapił wtedy, gdy w finale FA Cup w 1956 roku, niemal nie stracił życia na boisku. Po starciu z napastnikiem Birmingham, doznał strasznej kontuzji. Złamał pięć kręgów szyjnych. Jeden z nich zablokował kolejny, co uratowało Trautmanna przed śmiercią. Dograł ten mecz do końca i wygrał swoje jedyne trofeum w City. Wystąpił w sumie w 545 meczach (1949-1964) i zajmuje czwarte miejsce wśród klubowych rekordzistów.

Więcej o Trautmannie: Bert Trautmann – nazista, którego pokochała Anglia

Lewy obrońca: Glyn Pardoe

Najwybitniejszy lewy obrońca Manchesteru City, do którego nikt prędko się nie zbliży. One club man, całe życie związany tylko z The Citizens. Gdybym miał wskazać jednego zawodnika, który najbardziej zasługuje na miejsce w tej jedenastce, to byłby to właśnie Glyn. Nietuzinowy piłkarz. Prawonożny, a grał na lewej obronie. To do dziś rekordzista w pewnej kwestii. W 1962 roku zadebiutował w Manchesterze City, mając dokładnie 15 lat i 315 dni. Jeśli w obecnych czasach mówimy o graczach uniwersalnych, to co powiedzieć o Pardoe, który w swojej przygodzie z City nie grał jedynie na bramce i na środku obrony? Pozycję na lewej stronie defensywy ustabilizował w 1966 roku. Wystąpił tam za kontuzjowanych: Bobby’ego Kennedy’ego i Davida Connora. Lewemu obrońcy karierę zmarnował George Best w 1970 roku. Dokładnie pół roku wcześniej – Pardoe był w raju, strzelając gola w finale Pucharu Ligi, który dał City zwycięstwo. Bestowi jednak na chwilę odcięło prąd, nie mógł pogodzić się z tym, że jego zespół przegrywa w derbach. Pardoe mówił później, że zabrakło 20 minut do amputacji. Po tej kontuzji stał się innym zawodnikiem. Nie grał tak regularnie. Po dwóch latach walki z urazem, wrócił do gry, jednak do pełni formy nawet się nie zbliżył. Związany z Manchesterem City aż do 1993 roku. Po zawieszeniu butów na kołku w 1976, zaczął pracę z juniorami (zdobył jako trener m.in juniorskie FA Cup w 1986). Jako piłkarz: mistrz Anglii, zdobywca FA Cup, Pucharu Ligi i Pucharu Zdobywców Pucharów. 378 występów i 22 bramki w City.

Stoper: Vincent Kompany

Belga chyba przedstawiać nie trzeba. Jeden z bardziej inteligentnych piłkarzy tego pokolenia. W Manchesterze City od 2008 roku. To tutaj rozwinął swoje skrzydła i stał się światowej sławy środkowym obrońcą. Idealny wizerunkowo reprezentant nowego, bogatego pokolenia właścicieli Manchesteru City. Elokwentny erudyta. Najbardziej utytułowany kapitan w historii Obywateli. Podnosił: 2x puchar Premier League, 2x Puchar Ligi i Tarczę Wspólnoty. Jego zmorą są niestety kontuzje, które dopadają go na każdym kroku. Oficjalnie najlepszy gracz w klubie i w lidze angielskiej w sezonie 2011/2012. W sumie rozegrał 299 spotkań na 450, natomiast  należy pamiętać, że większość z tego nabił właśnie do sezonu 2011/2012. Niezwykle silny psychicznie wojownik. ESPN wyliczył mu 34 kontuzje, odkąd dołączył do klubu w 2008 roku. Zadziwiające, że ten chłop ma siłę dalej walczyć. Uważam, że w pełni zasługuje na to miejsce w 11 gwiazd.

Sprawdź: „Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

Stoper: Richard Dunne

Irlandczyk to postać kochana w błękitnym Manchesterze. Zawsze zostawiał 100% serca na boisku, choć często brakowało mu umiejętności. Fani to jednak doceniali. Absolutny rekordzista pod względem wyróżnień od klubu – czterokrotny zdobywca nagrody dla najlepszego piłkarza Manchesteru City w sezonie (2005, 2006, 2007, 2008). Niechlubny rekordzista Premier League, pod względem liczby czerwonych kartek – osiem i pod względem samobójów – dziesięć. Potraktowany niestety jak szmaciana lalka, przez byłego dyrektora City – Gary’ego Cooke’a. Chiny i Indie oglądają futbol i patrzą na Manchester City. Richard Dunne to nie jest ten, o którym chcą rozmawiać. Po dziewięciu latach oddania klubowi. Gary Cooke był idiotą. Do dziś mam o to żal. Dunne rozegrał 352 mecze w błękitnej koszulce, w większości z nich będąc kapitanem.

Prawy obrońca: Tony Book

Jego ojciec był oficerem brytyjskiej armii. Book spędził siedem lat w Indiach. Tam ojca wysłano na delegację. Młody Tony w czasie wojny mieszkał więc z matką i braćmi w kwaterach wojskowych. Do Manchesteru City dołączył późno, bo mając 31 lat, jednak reprezentował błękitne barwy prawie do ukończenia czterdziestki. Wielu zadziwiała jego forma fizyczna w tym wieku. Od razu, w pierwszym roku podbił serca fanów, którzy wybrali go najlepszym graczem sezonu. Było to niebywałe, ponieważ Joe Mercer wyłożył 17 tysięcy funtów na obrońcę, który nigdy nie grał w pierwszej lidze. Kapitan w kolejnym sezonie (1967/1968), który zakończył się drugim w historii mistrzostwem City. Book z opaską na ramieniu reprezentował City w debiutanckim sezonie w Pucharze Europy, w którym Obywatele zapłacili frycowe, odpadając z Fenerbahce. W tym samym sezonie zdobyli jednak Puchar Anglii, za co mogli wystąpić w Pucharze Zdobywców Pucharów. Resztę historii znamy: Manchester City – Górnik Zabrze 2-1. To Tony Book pod parasolką podnosił jedyne europejskie trofeum City. Był najbardziej utytułowanym kapitanem, którego przebił ostatnio Kompany. Book trzykrotnie obejmował też posadę trenera City. (1973-1979, 1989, 1993). Jako coach, wygrał Puchar Ligi w 1976 roku. Obecnie jest Honorowym Prezydentem Manchesteru City a także Prezydentem Oficjalnego Klubu Kibica.

Lewe skrzydło: Eric Brook

To przedstawiciel najstarszego pokolenia w mojej jedenastce, jednak nie mogłem pominąć najlepszego strzelca w historii klubu. 177 bramek w 493 występach, w tym 8 hat-tricków. Wybuch wojny w 1939 roku przerwał jego karierę. Miał wówczas zaledwie 31 lat, więc mógł wyśrubować spokojnie jeszcze lepszy bramkowy wynik. Po wojnie nie wrócił już do futbolu. Piłkarz omal nie trafił do Manchesteru United, jednak The Citizens wykorzystali słabszy moment rywala.

Przeczytaj także: Ci, którzy grali w obu Manchesterach

Był najważniejszą postacią pierwszego zespołu, który zdobył mistrzostwo w sezonie 1936/1937. Pierwszy tytuł mistrzowski dla City. Zagrał we wszystkich 46 spotkaniach, zdobywając 22 bramki. W kolejnym, w którym Obywatele mieli bronić mistrza, stało się coś niebywałego. Strzelili najwięcej goli w lidze (80), mieli bilans bramkowy +3 i spadli, plasując się na przedostatnim, 21. miejscu. W czasie trwania wojny, Brook został wybrany do reprezentowania Anglii w meczu ze Szkocją. Niestety uległ wypadkowi samochodowemu, w którym pękła mu czaszka. Po tym incydencie, nie wrócił do gry w piłkę. Po wojnie zajął się amatorskim trenowaniem. Otworzył pub w Halifax, jednak później zatęsknił za Manchesterem i wrócił, by pracować jako… operator żurawia. Tylko dwóch lewoskrzydłowych w historii angielskiej pierwszej ligi było od niego skuteczniejszych. Minęło 77 lat, a jego rekord bramkowy w City wciąż jest aktualny.

Defensywny środek pomocy: Alan Oakes

17 lat gry w Manchesterze City pozwoliło mu na bycie rekordzistą w drużynie, z 676 występami. W tym względzie wyprzedza aż o 72 mecze słynnego golkipera – Joe Corrigana. W tamtych czasach nie doceniało się tak defensywnych pomocników. Alan był graczem box-to-box. 34 gole na tyle występów świadczą o tym, że potrafił także podłączać się do akcji ofensywnych. Jeden z wychowanków, z których klub może być dumny. Podobnie zresztą jak z jego kuzyna – Glyna Pardoe, który również znalazł się w mojej jedenastce. Jest więc trochę rodzinnie. Oakes potrafił zagrywać lewą noga pięćdziesięciometrowe podania do szybkiego prawoskrzydłowego Mike’a Summerbee – i to na centymetr. Gdy miał tylko 23 lata, już wówczas na swoim koncie posiadał 239 występów w barwach Obywateli. Przez trzy kolejne sezony (od 63/64) wystąpił aż w 41 na 42 spotkań ligowych. Trzy lata i zawsze brakowało jednego meczu do kompletu, choć wynik i tak jest imponujący. W sezonie mistrzowskim 1967/1968… także opuścił jeden mecz. Jeśli strzelał bramki, to zwykle zza pola karnego. Prawdziwy profesjonalista, którego można nazwać dżentelmenem piłkarskim. Grał niezwykle czysto, biorąc pod uwagę, że był przecież defensywnym zawodnikiem, który miał piłkę raczej odbierać. Członek złotego pokolenia City przełomu lat 60. i 70. Zdobył: mistrzostwo kraju (1967/1968), Puchar Anglii (1969), dwa Puchary Ligi (1970, 1976), dwie Tarcze wspólnoty (1968, 1972) i najważniejsze trofeum – Puchar Zdobywców Pucharów w 1970. W 1975 roku uhonorowany tytułem klubowego gracza sezonu.

Ofensywny pomocnik: Colin Bell

Colin Bell był graczem kompletnym. Strzał, prostopadłe podanie, gra głową – nic z tych rzeczy nie było słabym punktem tego zawodnika. Colin Bell zajmuje trzecie miejsce w historii strzelców The Citizens, z dorobkiem 153 trafień. Z 498 występami jest także piąty, wśród graczy z największą liczbą występów. Ze względu na swoją kondycyjną wytrzymałość, koledzy nazwali go przydomkiem Nijinsky. W oryginale był to koń, który w 1969 i 1970 roku prezentował wybitną formę w wyścigach. Do City Colin dołączył w wieku 20 lat i grał przez kolejne 13. Wiąże się z nim identyczna historia jak z Glynem Pardoe. Jego karierę także zakończył faul sfrustrowanego gracza Manchesteru United, który przegrywał w derbach.

Przeczytaj także: Historia wojny o Manchester

Bell nie grał przez dwa lata. Niejeden zakończyłby wówczas karierę. Ogromny szacunek dla Nijinsky’ego za powrót, jednak nie śweicił dawnym blaskiem. Bell to tak kompletny zawodnik, że zdaniem wielu starszych fanów – jest to najlepszy gracz w historii zespołu. Na Etihad jedna z trybun nosi nazwę Colina Bella. Rozgrywający był też etatowym reprezentantem Anglii, gdzie wystapił w 48 spotkaniach.  Dopiero niedawno w tej statystyce wyprzedził go Joe Hart, mając 50 występów w kadrze, będąc jednocześnie graczem The Citizens. Tytuły Bella są identyczne jak u Oakesa. Podobnie jak Alan, miał on udział we wszystkich. Całości jego kunsztu nie da się opisać słowami. Musicie mi po prostu zaufać, tak jak ja ufam historycznym przekazom.

Prawy skrzydłowy: Giorgi Kinkladze

O Gruzinie pisałem już kiedyś. Był to gracz fenomenalny. Dość powiedzieć, że pokolenie z Maine Road lat 90. często podkreśla w ankietach wideo, że to najlepszy zawodnik w historii klubu. Nie akceptują nawet Sergio Aguero przed Kinkym. Tak niewyobrażalnie Gruzin potrafił czarować. Kinkladze był indywidualistą. Kibice przychodzili oglądać jego slalomy między przeciwnikami. Przeszedł do City z Dinama Tibilisi za dwa miliony funtów, 14 lipca 1995 roku. Uciekał w ten sposób przed wojną domową. Podpisał kontrakt po tym, jak właściciel City – Francis Lee (były świetny napastnik zresztą) postanowił go monitorować przez pół roku. Kinkladze w błękitnych barwach grał przez trzy lata. Ten mikrus z fryzurą na Marka Mostowiaka wrył się jednak tak mocno w głowy kibiców, że musiał się znaleźć w moim zestawieniu. Raz okiwał cały zespół Southampton i strzelił gola podcinką. „Nieważne czy byliśmy w tej samej lidze, nieważne, że oni zdobywali wszystko i grali w europejskich pucharach – bo to my mieliśmy najlepszego zawodnika w całym Manchesterze” – tak mówił słynny fan City – Noel Callagher. Doskonale wiem, że Kinky nienawidził prawego skrzydła, a ja go po chamsku właśnie tu upycham. Przepraszam, Giorgi, masz do dyspozycji całe boisko, rób co chcesz, nie musisz trzymać się linii w stylu Jesusa Navasa. W defensywie zaasekuruje cię Alan Oakes. Ty, Giorgi, po prostu graj swoje i czaruj publikę.

Przeczytaj więcej: Giorgi Kinkladze – gruziński Messi z Manchesteru City

Napastnik: Neil Young

Young zdobył najważniejszego gola w finale Pucharu Anglii, w 1969 roku. Silnym strzałem lewą nogą po podaniu od Mike’a Summerbee, strzelił jedyną bramkę w spotkaniu z Leicester City, przyczyniając się do czwartego w historii tytułu FA Cup dla Obywateli. Wychowanek Manchesteru City wystąpił w 413 spotkaniach, notując na swoim koncie 108 goli. To kolejny gracz fantastycznego przełomu lat 60. i 70. Mam wielki sentyment do tamtych zawodników. Można go nazwać człowiekiem od ważnych bramek. Strzelił także jedną Hubertowi Kostce, w finale Pucharu Zdobywców Pucharów, a w półfinale tego turnieju – dwukrotnie pokonał golkipera Schalke. Zdobył również bramkę z Newcastle, w meczu, w którym Manchester City zapewnił sobie mistrzostwo kraju (sezon 1967/1968). Trafiał dla drużyny, której kibicował od dzieciństwa. Spełniał swoje marzenia, mogąc uszczęśliwiać fanów, tak jak 12-letniego Younga uszczęśliwiały interwencje Trautmanna w 1956 roku. Szczupły lis pola karnego był uwielbiany przez kibiców. Po zakończeniu swojej kariery, zajmował się sprzedażą ubezpieczeń czy też rozwożeniem mleka, ale ciągle rezygnował z pracy, z powodów kłopotów ze zdrowiem. Pod koniec 2010 roku zdiagnozowano u niego raka. Nadarzyła się okazja, by zagrać dla Younga. Był styczeń 2011, Manchester City grał w pucharze z Leicester. Mecz zadedykowano Neilowi. To przecież z Leicester zdobył on gola w finale FA Cup w 1969 roku. Kibice ubrali się w czarno-czerwone barwy. W 2011/2012 Manchester City zdobył mistrzostwo kraju, a stroje wyjazdowe z tamtego sezonu były oddaniem hołdu m.in Youngowi, który zmarł 3 lutego 2011 roku. Young, jako wieloletni fan City, gdzieś tam na górze, musiał pękać z dumy po bramce Aguero.

Napastnik: Sergio Aguero

Chyba nawet nie muszę tego specjalnie uzasadniać. Aguero już w debiucie ze Swansea zachwycił kibiców dwoma trafieniami. Jego instynkt snajperski jest nie do zastąpienia. Golem z Queens Park Rangers, którym wydarł mistrzostwo z gardeł United – już na zawsze wpisał się w karty historii, choć był to przecież jego pierwszy sezon w City. Argentyńczyk jest kochany po błękitnej stronie. Wiele razy mówiło się o jego odejściu do Realu Madryt, natomiast Kun nie ma zamiaru się nigdzie ruszać. Proste dryblingi, na które nabierają się kolejni obrońcy. Potrafi obiec kilku i strzelić obok bramkarza. Podwójny mistrz Anglii, podwójny zdobywca Pucharu Ligi, do których to zdecydowanie się przyczynił. Już w tej chwili zajmuje 7. miejsce na liście najskuteczniejszych graczy w historii City. Pozwala mu na to 147 bramek, ale uwaga – do szóstego Francisa Lee brakuje mu jednej, do piątego miejsca (które zajmują Joe Hayes i Billy Meredith) pięciu, a do trzeciego Colina Bella sześciu. Wieloletni rekordzista Eric Brook ma na koncie o 30 goli więcej, ale to tylko kwestia czasu, kiedy Kun Aguero przebije ten rekord. Z pewnością gdyby nie kontuzje, to już dawno by to zrobił. 30, 17, 28, 29, 29 – to liczby bramek z jego pięciu sezonów w City. W erze Guardioli, przy jednoczesnym unikaniu kontuzji, jest szansa na gruby rekord. 11 goli ma już na początku października, a przecież pauzował w Premier League za własną głupotę. Sergio, prowadź nas!

Żeby innym nie było smutno, postanowiłem dla wewnętrznej równowagi i spokoju – sporządzić alternatywną jedenastkę. Po to, żebym miał mniej wyrzutów sumienia, że ktoś się tu nie znalazł. Tym razem bez opisów. Tutaj wrzuciłem więcej obecnych graczy:

Bramkarz: Joe Corrighan
LO: Paul Power, ŚO: Sun Jihai, Richard Edhill, PO: Pablo Zabaleta
LP: David Silva, ŚP: Yaya Toure, wyżej na 10, Mike Doyle, niżej na ŚPD, PP: Mike Summerbee
Napad: Shaun Goater, Francis Lee

To by było na tyle. Wszyscy tutaj to moi ludzie. Dzięki za uwagę.

PATRYK IDASIAK

 Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 3.4 / 5. Licznik głosów 10

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Piłkarskie losy Radosława Majewskiego – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów ze Zniczem Pruszków

W rozegranym 10 listopada 2024 roku meczu 16. kolejki Betclic 1. Ligi Stal Rzeszów podejmowała Znicz Pruszków. Dla obu drużyn było to starcie o...

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...