Złota Jedenastka: Ruch Chorzów Grzegorza Joszko

Czas czytania: 7 m.
0
(0)

Rekordziści, mistrzowie i legendy. Najlepsza jedenastka Ruchu Chorzów. 

Zostałem poproszony o wykonanie najtrudniejszego zadania, jakie w mojej krótkiej pisarskiej przygodzie przede mną postawiono. Najlepsze jedenastki hajduckiego, a później chorzowskiego Ruchu można byłoby układać co dekadę. Dlatego poniższy wybór należy traktować wyłącznie w kategorii subiektywnej. Został dokonany na podstawie mojej wiedzy i dokonań poszczególnych zawodników.

Oto moja jedenastka w ustawieniu 3-5-2:

Bramkarz: Ryszard Wyrobek

Golkiper o niezwykłych umiejętnościach. Rozpoczynał, grając na pozycji lewego łącznika. Po zakończeniu wojny, zaczął trenować w Ruchu Chorzów. Występował w tym zespole przez 17 lat. To jeden z największych symboli chorzowskiej drużyny. Do gry na pozycji bramkarza namówiły Wyrobka, w 1948 roku, inne przedwojenne legendy Ruchu: Paweł Buchwald i Teodor Peterek. Tak wspominał to wydarzenie sam Ryszard Wyrobek: „Przyglądałem się przez kilka spotkań grze naszego bramkarza (Walter Brom – wtedy bramkarz Ruchu – przyp.autora) potem spróbowałem swoich sił. Udało się.” W koszulce z R-ką na piersi, Ryszard Wyrobek wystąpił w 259 meczach. Zdobył cztery tytuły mistrza Polski, w latach: 1951, 1952, 1953 oraz 1960. Wygrał też Puchar Polski w 1951 roku. Zachował czyste konto bramkowe w 85 meczach, co dało mu średnią 33% we wszystkich rozegranych spotkaniach. Żaden inny bramkarz w historii Ruchu nie rozegrał na tej pozycji tylu spotkań.

Obrona: Giemsa, Bartyla, J.Wyrobek 

Edmund Giemsa – był wychowankiem zespołu Naprzód Lipiny. Treningi w Ruchu rozpoczął w 1932 roku. Zdecydowanie najlepszy piłkarz Ruchu w roku 1933, kiedy klub świętował pierwszy tytuł mistrzowski. W meczach towarzyskich pobijał rekordy strzeleckie. 11 marca 1934 roku strzelił 9 bramek drużynie Orła Wełnowiec. 25 lipca 1937 roku, w spotkaniu ze Śląskiem Świętochłowice, zdobył 8 goli. Grał na prawym łączniku, ale kiedy zmieniono mu pozycję na obrońcę, stał się podporą Ruchu i reprezentacji Polski. Bardzo często grając na obronie, prasa uznawała go najlepszym graczem meczu. Oprócz reprezentowania Ruchu, występował również z orzełkiem na piersi. 27 sierpnia 1939 roku Giemsa po raz dziewiąty i ostatni wybiegł na boisko w meczu, w którym Polska zwyciężyła wicemistrzów świata – Węgrów 4:2. Był powoływany do niej osiemnastokrotnie, z czego aż dziewięć razy siadał na ławce rezerwowych, w tym na Mistrzostwach Świata w 1938 roku. Zmiana pozycji na obrońcę wyszła mu na dobre. W sumie, 5 razy świętował mistrzostwo Polski z Niebieskimi.

Jerzy Wyrobek – syn Ryszarda Wyrobka, bramkarza Ruchu w latach 50-tych. Grał w obronie, praktycznie na wszystkich defensywnych pozycjach. Doskonały w ustawieniu, nie było dla niego straconych piłek. Z jego kryciem nie potrafił sobie poradzić sam Johan Cruyff. W Ruchu Chorzów, w ciągu 13 sezonów spędzonych na Cichej,  rozegrał 264 mecze, w których zdobył pięć bramek. Był trzykrotnym mistrzem Polski (1974, 1975, 1979) oraz zdobywcą Pucharu Polski (1974). W reprezentacji Polski rozegrał 15 meczów i strzelił jedną bramkę. Był laureatem prestiżowego rankingu „Złotych butów” w plebiscycie „Sportu”. Później został trenerem  drużyny Ruchu. W tej roli dołożył swój czwarty tytuł mistrzowski, który zdobył w 1989 roku.

Henryk Bartyla – treningi w Ruchu rozpoczął w 1938 roku, w wieku 13 lat. Pozostał wierny niebieskim barwom przez kolejnych dwadzieścia. Trzykrotnie sięgał po tytuł mistrza Polski w latach: 1951, 1952 i 1953 oraz po Puchar Polski w 1951 roku. Grał na pozycji środkowego obrońcy. Był nazywany „chińskim murem” ze względu na swoją posturę i postrach, jaki siał wśród napastników drużyn przeciwnych. Choć, jak wspominał w 1992 roku: „Nie lubiłem grać przeciwko zawodnikom niskiego wzrostu. Do dzisiaj wspominam napastnika z ówczesnego Kolejarza Poznań, Wojciechowskiego, który potrafił czasami mnie oszukać”. Henryk Bartyla był symbolem jednej z najlepszych formacji obronnych drużyny Ruchu Chorzów w całej jego historii. Zagrał 168 spotkań ligowych i strzelił 6 bramek. Grał również w reprezentacji Polski, w której debiutował 25 maja 1952 w meczu z Rumunią. Bartyla tak wspominał swoje występy po latach: „Życiowy mecz rozegrałem z Bułgarią”. W sumie rozegrał w biało-czerwonych barwach 7 spotkań. Występował także w reprezentacji Śląska.

Pomoc: E.Faber, Maszczyk, Bula, Suszczyk, Wodarz 

Zygmunt Maszczyk – przez 14 sezonów na pierwszoligowych boiskach bronił barw „Niebieskich” łącznie w 375 meczach (310 w lidze, 41 w Pucharze Polski i 24 w europejskich rozgrywkach), w których strzelił 54 bramki (41 w lidze, 8 w PP i 5 w pucharach europejskich). Zdobył trzykrotnie mistrzostwo Polski w latach: 1968, 1974, 1975 oraz Puchar Polski w 1974 roku. Z Ruchem dotarł do ćwierćfinału Pucharu UEFA w 1974 roku i do ćwierćfinału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych w 1975. Z reprezentacją Polski na Mistrzostwach Świata w 1974 roku zdobył srebrny medal. Dwukrotnie odbierał medale olimpijskie: złoty w 1972 roku i srebrny na kolejnych igrzyskach, w Montrealu. Na pytanie czy mógł trafić do innego klubu niż Ruch odpowiadał: „Wolne żarty. Urodziłem się i wychowałem w Siemianowicach, naturalną koleją rzeczy było więc reprezentowanie barw „Niebieskich”. Cóż to była za drużyna (…) „France Football” w 1974 roku pisał o Maszczyku: „Waleczny podróżnik na boisku. Posiada niesamowity instynkt do gry zespołowej. Znakomity piłkarz, jedno z największych odkryć tegorocznych Mistrzostw Świata. Jego najsilniejszą bronią jest umiejętność zmiany tempa gry oraz rzadko spotykana dokładność podań. Potrafi z niesłychaną dokładnością podać piłkę partnerowi na odległość 40-50 metrów”.

Bronisław Bula – tacy zawodnicy jak Bula rodzą się raz na 50 lat, pokazując swój niezwykły talent na boisku. Monografie klubu w samych superlatywach piszą o tym graczu, który reprezentował niebieskie barwy przez 12 lat. W Ruchu rozegrał w sumie 399 spotkań i strzelił 110 bramek. Popularny „Bulik” był jednym z najlepszych pomocników w historii chorzowskiego Ruchu. Trzykrotnie świętował zdobycie mistrzostwa Polski (1968, 1974, 1975), raz Pucharu Polski (1974) oraz w 1960 roku mistrzostwa Polski juniorów. Wystąpił również 26 razy w reprezentacji Polski, dla której strzelił 5 bramek. Jan Rudnow, mówił o swoim koledze z boiska: „Bronek Bula to był człowiek, który urodził się dla piłki, miał wszystko. Prawa noga, lewa noga, ogólnie technikę miał niewiarygodną i jedną istotną cechę, którą mało ludzi podkreślało – był świetny w ofensywie, ale również pracował w defensywie. Miał niesamowitą ilość przechwytów, on czytał grę piłkarzy drużyny przeciwnej, wiedział, co przeciwnik chce z piłką zrobić. Świetnie odczytywał sytuacje boiskowe. Wrzucał piłki na nos, z takim talentem trzeba się urodzić”.

Gerard Wodarz – jako 13-latek rozpoczął grę w Ruchu i jego barwom pozostał wierny do końca swojej wspaniałej kariery. Grał na pozycji lewoskrzydłowego. Rozegrał 183 mecze ligowe i strzelił w nich 51 bramek. Był pięciokrotnie mistrzem Polski w latach: 1933, 1934, 1935, 1936, 1938. Gdyby w czasach przedwojennych liczono asysty, z pewnością miałby ich setki. Na pierwszy mecz, prosto z juniorów, pojechał 16 czerwca 1929 roku do Lwowa, jako rezerwowy bramkarz. Gerard uczęszczał jeszcze do szkoły i to Peterek musiał postarać się aby go zwolnić z sobotnich zajęć w Szkole Handlowej. W meczu nie zagrał, a cały mecz leżał za bramką i oglądał swoich kolegów, którzy przegrali 3:4. Zadebiutował w lidze trochę później jako 15 latek. Genialny zawodnik, któremu II Wojna Światowa zabrała najlepsze lata piłkarskie. Jego asysty nie wzięły się z niczego, gdy piłkarze trenowali 2-3 godziny, 2-3 dni w tygodniu, Gerard wspólnie z Peterkiem ćwiczyli tak długo, aż nie było widać piłki. Swoje dośrodkowania doprowadził do perfekcji, zachwycała się nimi cała Europa. Gerard Wodarz to reprezentant Polski (28 spotkań, 9 goli), olimpijczyk z 1936 roku (4 miejsce, 5 bramek, w tym 4 przeciwko Anglii), uznany za najlepszego piłkarza w całym turnieju olimpijskim, uczestnik Mistrzostw Świata w 1938 roku.

Czesław Suszczyk – doskonały pomocnik o niezwykłej wydolności. Cały czas pod grą, nie było dla niego straconych piłek, bo walczył na boisku o każdą. Przy Cichej łącznie rozegrał 233 ligowe spotkania, w których strzelił 17 bramek. Jak już strzelał, to były to gole z cyklu „stadiony świata”. Z chorzowskim klubem świętował zdobycie trzykrotnie mistrzostwa Polski (1951, 1952 i 1953) oraz Pucharu Polski (1951). Był również reprezentantem Polski. Uczestniczył w Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach w 1952 r.

Eugeniusz Faber – grał na pozycji lewoskrzydłowego, nawiązując tradycją do najlepszego gracza przedwojennego na tej pozycji – Gerarda Wodarza. W sumie we wszystkich rozgrywkach (liga i puchary) rozegrał w niebieskich barwach 333 mecze (z tego 284 w lidze) i strzelił 131 bramek (w lidze 104). Zdobył dwukrotnie mistrzostwo Polski w latach: 1960 i 1968. Jedną z najważniejszych bramek w swoich początkach kariery zdobył, w wygranym meczu z Wisłą Kraków 30.10.1960 roku. Ta dała klubowi dziewiąty tytuł mistrza Polski. Już wtedy był noszony na rękach przez kibiców. Był jednym z tych piłkarzy, którego dokonania na boisku i poza nim zapewniły mu nieśmiertelność na kartach historii Ruchu Chorzów. Po latach okazało się, że nie tylko w Chorzowie, ale również we Francji go uhonorowano – Stadion Parc de Rollencourt (gra tam drużyna U.S.A. Lievin Football) nosi jego imię.

Atak: Cieślik, Wilimowski

Ernest Wilimowski – grał na pozycji lewego łącznika. W barwach Ruchu zdobył czterokrotnie mistrzostwo Polski w latach: 1934, 1935, 1936, 1938. Trafiał do bramki rywali w niebieskich barwach 112 razy, w 86 meczach ligowych. Był lewonożny i leworęczny. Kochała go piłka różnej wielkości, a także krążek. Uwielbiała go śląska publiczność. Na czym polegało to uwielbienie? Nie chodziło tylko o umiejętność zdobywania bramek, bo to potrafiło wielu zawodników grających w Ruchu. Chodziło o sposób w jaki to robił. Kiedy Wilimowski po raz pierwszy wyjechał na zagraniczne tournée z drużyną Ruchu, to strzelił bramkę, o której prasa napisała: „Sam minął z piłką 4 graczy, a w końcu znalazł się w bramce przeciwnika, podwyższając wynik do 4:1”. Uwielbiał czekać na bramkarzy. Kiedy mijał obrońców i bramkarza – zatrzymywał się na linii bramkowej, aby poczekać aż przeciwnik dobiegnie, a potem się uśmiechał i popychał piłkę lekko do bramki. Jego rekordy na boisku zawsze miały jakiś podtekst, a to zakład, a to chęć ośmieszenia przeciwnika, ale najczęściej po prostu, żeby wygrać mecz. „Ezi” zdecydowanie wyprzedził swoją epokę.

Gerard Cieślik – już w 1945 roku w pierwszych powojennych meczach towarzyskich z R-ką na piersi, 18-letni Cieślik wyróżniał się na tle innych zawodników. Chyba nikt jednak wtedy nie sądził, że zostanie prawdziwą legendą Ruchu Chorzów. W barwach tego zespołu został trzykrotnym mistrzem Polski (1951, 1952, 1953) i zdobywcą Pucharu Polski (1951). W drużynie „Niebieskich” rozegrał w sumie 249 spotkań, strzelając w nich 177 bramek. Był dziesięciokrotnie najlepszym strzelcem ligowym drużyny Ruchu. W reprezentacji Polski w 45 spotkaniach zdobył 27 bramek. Dziennikarze z Trybuny Robotniczej w 1959 roku pokusili się nawet o stwierdzenie, że Gerard Cieślik w sumie rozegrał ok. 700 meczy i strzelił w nich ok. 600 bramek, podczas trwania kariery sportowej. O jego ostatnim występie w chorzowskim zespole 15 listopada 1959 roku, prasa pisała: „Gorącą owację zgotowała blisko 20-tysięczna widownia żegnającemu się z ligową murawą Zasłużonemu Mistrzowi Sportu – Gerardowi Cieślikowi. Spotkanie „Ruchu” z Wisłą (2:1) było ostatnim występem Cieślika w I lidze. Nim sędzia oznajmił początek meczu, odbyła się miła – aczkolwiek nie pozbawiona sentymentalnej łezki – uroczystość pożegnania Cieślika. W długiej kolejce ustawili się ci wszyscy, którzy chcieli uścisnąć rękę tego świetnego piłkarza, najpopularniejszego i najlepszego w ciągu 15-lecia.

Trener: Michał Vičan – żeby zrozumieć fenomen tego trenera trzeba popatrzeć na jego dokonania, nim został trenerem Ruchu Chorzów. W 1969 roku, prowadząc Slovan Bratysława, pokonał FC Barcelonę i zdobył Puchar Zdobywców Pucharów. 2 lata później objął drużynę „Niebieskich” i pod jego rządami w klubie zmieniło się wszystko na lepsze. Od murawy po boisko, stroje, zagranicznych sparingpartnerów i transfery. Problem z dotarciem na mecz? Żeby piłkarze nie byli zmęczeni podróżą do Warszawy, klub wynajmował samolot. Powiało wielkim światem i za tym wszystkim przyszły duże sukcesy. Dwa mistrzostwa Polski, puchar Polski, ćwierćfinał Pucharu UEFA i ćwierćfinał Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Vičan wycisnął z piłkarzy wszystko, co najlepsze. Był genialnym strategiem. Podczas jednego ze spotkań, celowo kazał zawodnikom zagrać słabo, aby zmylić swojego późniejszego przeciwnika. Rządy Vičana przypadły na okres, kiedy reprezentacja Polski osiągała największe sukcesy na światowych arenach, pod skrzydłami Górskiego. A to właśnie wtedy Ruch Chorzów był najlepszą drużyną w Polsce i najlepszą drużyną w całej historii. Tak renomowanego trenera jak Michał Vičan chorzowski klub nie miał nigdy wcześniej, ani nigdy później.

Trudno było wybrać piłkarzy na ławkę rezerwowych. Wybrałem więc dlatego drugą jedenastkę: Piotr Czaja  – Marian Ostafiński, Antoni Nieroba, Karol Dziwisz – Eugeniusz Pohl, Albin Wira, Bernard Bem – Eugeniusz Lerch, Henryk Alszer, Teodor Peterek, Jan Benigier.

Rekordziści, doskonali piłkarze i wielokrotni mistrzowie Polski tylko na ławce rezerwowej, dlatego tak trudno zestawić jedenastu zawodników. W przypadku chorzowskiego klubu najlepszych drużyn mogłoby być spokojnie kilka. Każda drużyna Ruchu miała swoją własną historię, która została napisana na boisku przez następne pokolenia piłkarzy. A ta historia ciągle trwa.

 GRZEGORZ JOSZKO

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Walka w Pucharze Polski, przyjazd finalisty, piłkarskie losy Rafała Kurzawy – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów z Pogonią Szczecin

Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP...

„Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w powstaniu warszawskim” – recenzja

Powstanie Warszawskie to czas, gdy wielu Polaków zjednoczyło się w obronie stolicy Polski. O sportowych bohaterach walk zbrojnych przeczytacie poniżej. Autorka Agnieszka Cubała jest pasjonatką historii...

„Nadzieja FC. Futbol, ludzie, polityka”. Nowa książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka

Cztery lata po premierze niezwykle ciepło przyjętej książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, Anita Werner i Michał Kołodziejczyk powracają z nowymi reportażami, w...