Starcie, w którym Cristano Ronaldo uciszył Highbury

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Sześć bramek, agresywne faule, kilka żółtych kartek oraz jedna czerwona, kontrowersyjne decyzje sędziów, błędy bramkarskie i przede wszystkim niesamowite emocje przez ponad dziewięćdziesiąt minut – to wszystko obejrzeli kibice zebrani na stadionie Highbury w chłodny wieczór, 2 lutego 2005 roku. Arsenal – Manchester United. Tamten mecz był ostatnim tak krwawym bojem w historii potyczek tych zespołów.

Spotkanie miało być rewanżem ze strony Kanonierów, którzy polegli w październiku na Old Trafford. Nie była to zwykła przegrana – zwycięstwo Czerwonych Diabłów w tamtym pojedynku oznaczało, że Arsenal zakończył swoją nieprawdopodobną serię 49 gier bez porażki w lidze. Na Highbury zmierzyły się ze sobą druga (gospodarze) i trzecia (goście) drużyna w Premier League. Wygrany w tym starciu miał teoretycznie pozostać w wyścigu o mistrzostwo, jednak przewaga punktowa i prezentowana przez cały sezon fantastyczna forma Chelsea sprawiały, że pościg był tylko iluzoryczny. Lecz z drugiej strony wiemy przecież, że spotkania Arsenal – Manchester United to coś więcej niż zwykła gra o trzy punkty… szczególnie w erze Ferguson vs Wenger.

Tunel

Ten mecz zaczął się już przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W stadionowym tunelu prowadzącym na boisku, doszło do przepychanek między kapitanami obu drużyn – Royem Keanem oraz Patrickiem Vieirą. Mogliśmy oglądać całe zajście, ponieważ na zawodników w momencie scysji skierowane były kamery. Nikt jednak nie wiedział, od czego całe to spięcie się zaczęło. Dopiero po meczu okazało się, że piłkarze gospodarzy obrali sobie Gary’ego Neville’a za cel swoich ataków, a Keane stanął w jego obronie.

W swojej autobiografii irlandzki pomocnik wspominał, iż agresywne zachowanie Kanonierów względem jego kolegi, było spowodowana grą… Phila Neville’a w październikowym spotkaniu, w którym młodszy z braci niemiłosiernie kopał po nogach londyńczyków. Sędziemu Grahamowi Taylorowi udało się nieco uspokoić piłkarzy, ale emocje opadły prawdopodobnie dopiero w szatniach po meczu. W zakończeniu konfliktu na pewno nie pomógł też fakt, że Vieira w czasie przywitania obu drużyn nie podał ręki Neville’owi, a z kolei uścisk Francuza odrzucili m.in. Keane, Rio Ferdinand oraz Paul Scholes.

Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z tak zaciętą rywalizacją. W dzisiejszym futbolu kontakt fizyczny między zawodnikami nie jest już tak powszechny. Kluby kupują zawodników innego typu – świetnych technicznie, ale nie wojowników. Chociaż może to był po prostu taki czas. Nie chodziło tylko o mnie i Patricka – na murawie było więcej rywali. Dzisiaj zawodnicy, wychodząc przez tunel na boisko, obejmują się przed meczem. Myślę, że wszyscy gracze United zgodziliby się ze mną – my nienawidziliśmy Arsenalu, a chłopaki z Arsenalu nienawidzili nas. (…) Zawsze wchodziłem pierwszy do tunelu. Jako kapitan prowadziłem drużynę. Tunel Highbury jest nietypowy, jak bardzo wąska alejka. Trudno tam uniknąć kontaktu cielesnego z innymi, nawet jeśli usilnie się próbuje. Zawsze było tam napięcie. A nocne mecze jeszcze je potęgują. – tak rywalizację z Arsenalem i początek konfliktu w tunelu wspomina w swojej autobiografii Roy Keane.

Kanonierzy prowadzą do przerwy

Jak łatwo się domyślić, piłkarze obu stron nie uspokoili się po pierwszym gwizdku Taylora. Wręcz przeciwnie – w tamtym momencie zaczęła się prawdziwa walka. Wrogością kipiały również trybuny, a emocje dodatkowo podgrzał upadek w polu karnym United Ashleya Cole’a po starciu z Keanem. Jak pokazały powtórki, angielski obrońca w teatralny sposób chciał wymusić na arbitrze podyktowanie „jedenastki”, ale doświadczony sędzia nie dał się nabrać.

W spotkanie zdecydowanie lepiej „wszedł” Arsenal, który po świetnej kombinacyjnej akcji. Rozpędzonego Fredrika Ljungberga uprzedził Roy Carroll. Kanonierzy szybko ponownie znaleźli się w polu karnym United, ale strzał Thierry’ego Henry’ego zablokował Ferdinand. Jak się potem okazało, było to ostatnie ostrzeżenie – gospodarze objęli prowadzenie po wywalczonym rzucie rożnym. Strzelcem pierwszej bramki został Vieira, który uprzedził kryjącego go Gabriela Heinze i uderzeniem głową pokonał Carrolla. Była siódma minuta, a Manchester sprawiał wrażenie, jakby na to spotkanie nie dojechał.

Czerwone Diabły na trafienie kapitana londyńczyków potrafiły początkowo odpowiedzieć tylko… żółtymi kartkami – obejrzeli je Heinze oraz Ryan Giggs. Walijczyk szybko zrehabilitował się za swoje zachowanie i w osiemnastej minucie doprowadził, dosyć szczęśliwie, do wyrównania. Wayne Rooney zgrał piłkę przed pole karne, a Giggs bez namysłu skierował ją do siatki. Futbolówka odbiła się po drodze od nóg Cole’a i kompletnie zmyliła stojącego w bramce Manuela Almunię. Był remis, a na murawie znów zapanowały niezdrowe emocje.

Po wyrównującym trafieniu, błąd popełnił sędzia Taylor, który nie podyktował rzutu karnego za faul Mikaela Silvestre’a na Dennisie Bergkampie. Przed przerwą bramce gospodarzy zagrozić próbował jeszcze Heinze, ale jego uderzenie z rzutu wolnego okazało się niecelne. To gospodarze zdobyli w pierwszej połowie kolejnego gola. Henry w piękny sposób obsłużył podaniem Bergkampa, a ten złapał na wykroku Carrolla i umieścił piłkę w siatce. Highbury oszalało z radości. Goście mieli jeszcze szansę na wyrównanie przed przerwą, ale w sytuacji sam na sam z Rooneyem doskonale zachował się Almunia.

Przebudzenie Manchesteru

Z szatni na drugą połowę wybiegły dwie zupełnie inne drużyny. Szybka akcja United przyniosła efekt w postaci bramki w 55. minucie. Keane do Rooneya, Rooney
do Giggsa, ten do Cristiano Ronaldo… i Portugalczyk mierzonym strzałem w długi róg nie dał szans Almunii. Skrzydłowy Manchesteru celebrował zdobytego gola przed kibicami gospodarzy, w charakterystyczny sposób przykładając palec do ust. Chwilę później fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Rooney, ale piłka po jego strzale zatrzymała się na słupku.

Zanim zawodnicy Arsenalu doszli do siebie, Ronaldo uciszył Highbury po raz drugi. Fatalny błąd popełnił Almunia, który niepotrzebnie opuszczał swój posterunek. Został w łatwy sposób minięty przez Giggsa, pomocnik gości dograł do Ronaldo, a ten skierował piłkę do pustej bramki. Tonąc w objęciach kolegów, Portugalczyk powtórzył swój gest uciszenia. Po godzinie gry role na boisku się odwróciły – teraz to gospodarze musieli gonić wynik.

Sytuacja podopiecznych sir Aleksa Fergusona skomplikowała się jednak na dwadzieścia minut przed końcem spotkania – Silvestre obejrzał czerwoną kartkę za uderzenie Bergkampa. Ten incydent wywołał natychmiastowe reakcje ze strony obu trenerów – Szkot wpuścił na boisko Wesa Browna za Ronaldo, a Arsene Wenger posłał do gry skrzydłowego Jose Anotnio Reyesa. Na efekty gry w przewadze nie trzeba było długo czekać, ponieważ gospodarze szybko stworzyli sobie dwie groźne okazje. Carroll jednak skutecznie obronił najpierw strzał Ljungberga, a potem uderzenie przewrotką Henry’ego.

W tym meczu sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry, Manchester United przeprowadził zabójczy kontratak. Lewą stroną pognał Heinze, zagrał do rezerwowego Louisa Sahy, ten odegrał do Scholesa, a Anglik kapitalnym podaniem zewnętrzną częścią stopy wykreował sytuację sam na sam… Johnowi O’Shea, tak, Johnowi O’Shea. Wówczas zdarzyło się coś naprawdę niesamowitego – Irlandczyk, niewiele myśląc, w efektowny sposób podciął piłkę nad interweniującym Almunią i w taki sposób ustalił wynik spotkania na 4:2 dla Czerwonych Diabłów. Mina O’Shea po zdobyciu tego gola świadczyła o tym, że sam był równie zaskoczony, co świadkowie tego strzału. Takiego gola spokojnie mógłby pozazdrościć mu Henry, który tamten pojedynek zakończył bez trafienia na koncie.

Spotkanie w pełni zasługuje na miano klasyków wśród starć Arsenalu z Manchesterem United. Obecnie kibice obu zespołów tęsknią za takimi pojedynkami, gdzie żaden z zawodników nie odstawia nogi, a na boisku trzeszczą kości. Tęsknią też za bespośrednimi pojedynkami Fergusona i Wengera o tytuł mistrzowski. Wówczas zwycięstwo niewiele dało Czerwonym Diabłom, ponieważ Chelsea okazała się dla obu klubów za mocnym rywalem. Podopieczni Fergusona rozgrywki ostatecznie zakończyli i tak za plecami Kanonierów. Arsenal dodatkowo udanie zrewanżował się w maju, kiedy po rzutach karnych wygrał z United finał Pucharu Anglii.

Myślę, że dziś futbol nie ma już tej energii, nie ma w nich takich napięć. To było fantastyczne. Niemniej po upływie tylu lat wszyscy wciąż pamiętają historię z tunelu, a meczu – raczej nie – Roy Keane.

Arsenal – Manchester United 2:4 (2:1)
Bramki: Vieira 7, Bergkamp 39 – Giggs 18, Ronaldo 55 i 60, O’Shea 89

A tutaj możemy prześledzić jacy zawodnicy zmierzyli się w tym szlagierze:

Arsenal: Almunia – Lauren (Fabregas), Campbell (Hoyte), Cygan, Cole – Ljungberg, Vieira, Flamini (Reyes), Pires – Henry, Bergkamp
Manchester United: Carroll – Neville, Ferdinand, Silvestre, Heinze – Scholes, Keane, Fletcher (O’Shea) – Ronaldo (Brown), Rooney, Giggs (Saha)

Oba cytaty pochodzą z autobiografii Roya Keane’a „Druga połowa” (tł. Anna Wajs-Magierska).

KUBA GODLEWSKI

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Kuba Godlewski
Kuba Godlewski
Licencjat filologii polskiej. Początkujący trener. Kibic Manchesteru United i cichy wielbiciel czarnych koszul Diego Simeone.

Więcej tego autora

Najnowsze

Jimmy Glass i jego wielka ucieczka

Historia kariery Jimmy'ego Glassa, który przez kibiców jest kojarzony przede wszystkim dzięki jego słynnej bramce, która dała jego ówczesnej drużynie, Carlisle United, utrzymanie w Division Three, a jemu samemu – sporą sławę.

Europejski triumf siatkarskiej Resovii – wizyta na finale Pucharu CEV

19 marca 2024 roku Retro Futbol było obecne na wyjątkowym wydarzeniu. Siatkarze Asseco Resovii podejmowali w hali na Podpromiu niemiecki SVG Luneburg w rewanżowym...

Jerzy Dudek – bohater stambulskiej nocy

Historia kariery jednego z najlepszych polskich bramkarzy ostatnich dziesięcioleci