Bayern – Inter. Milito katem Bawarczyków

Czas czytania: 6 m.
5
(1)

Rok 2010 był dla Ligi Mistrzów szczególny. Po raz pierwszy od pięciu lat w finale tych rozgrywek zabrakło angielskiej drużyny. W ostatecznym meczu na Santiago Bernabeu stanęły naprzeciwko siebie dwa zespoły, które marzyły o zakończeniu sezonu z potrójną koroną. Z kolei trenerzy obu klubów już wcześniej triumfowali w tych rozgrywkach – Louis van Gaal z Ajaksem, a Jose Mourinho z FC Porto. Przypominamy dziś finał Champions League: Bayern – Inter.

Trudne boje grupowe

Historia sezonu 2009/2010 w Lidze Mistrzów mogła wyglądać zupełnie inaczej, ponieważ finaliści aż do ostatniej kolejki fazy grupowej walczyli o awans do 1/8. Bayern potrzebował zwycięstwa w Turynie, gdzie czekał na niego odradzający się powoli z drugoligowych popiołów Juventus. Był to bezpośredni pojedynek o wyjście z drugiego miejsca, a przed samym spotkaniem to Włosi zajmowali premiowane miejsce. Gospodarze objęli prowadzenie, ale Niemcom udało się odpowiedzieć aż czterema trafieniami. Warto dodać, że wyrównującego gola z rzutu karnego zdobył dla gości… bramkarz Hans-Jörg Butt. Sensacyjnym zwycięzcą grupy okazało się francuskie Girondins de Bordeaux.

Dosyć niespodziewane jest to, że problemy z awansem w grupie F miał Inter, gdzie wyrastał na jej zdecydowanego faworyta, obok broniącej tytułu Barcelony. Remisy z Rubinem Kazań i Dynamem Kijów, a także porażka z Hiszpanami sprawiły, iż w ostatnim meczu z rosyjską drużyną Włosi nie mogli przegrać. Gole Samuela Eto’o i Mario Balotellego dały im pewny triumf. Później miało się okazać, że po raz pierwszy w historii w finale nie wystąpi ani jeden zwycięzca swojej grupy.

Inter i Bayern w play-off

W 1/8 finału na Bayern czekała Fiorentina, która stawiała rywalom bardzo silny opór – dwumecz zakończył się wynikiem 4:4, a Bawarczycy przeszli dalej tylko dzięki bramkom strzelonym na wyjeździe. Do historii przeszły ich dwa spotkania w ćwierćfinale, gdzie spotkali się z Manchesterem United. Pierwszy mecz u siebie Niemcy wygrali dzięki trafieniu Ivicy Olicia w doliczonym czasie gry. Rewanż na Old Trafford nie do końca układał się po ich myśli – po 41 minutach przegrywali już 0:3. Przed przerwą gola zdobył jednak niezawodny Olić, a na kwadrans przed końcowym gwizdkiem przepięknym uderzeniem z woleja popisał się Arjen Robben, dzięki czemu Bayern prześlizgnął się do kolejnej rundy, ponownie korzystając z zasad wyjazdowych goli. Półfinałowy dwumecz z Olympiquem Lyon nie pozostawił już żadnych wątpliwości – trzy gole Olicia w rewanżu zapewniły chłopcom van Gaala bilet do Madrytu.

Droga Interu do upragnionego finału miała dla Jose Mourinho kilka osobistych podtekstów. Jego pierwszym rywalem w rundzie pucharowej była Chelsea, z której Portugalczyk jeszcze nie tak dawno został przegoniony przez Romana Abramowicza. Łatwo można się domyślić, ile satysfakcji dały szkoleniowcowi mediolańczyków dwie wygrane w starciach z Anglikami – 2:1 u siebie i 1:0 na wyjeździe. Dwa jednobramkowe zwycięstwa nad CSKA Moskwa dały Interowi przepustkę do swojego pierwszego półfinału od 2003 roku. Tam czekała na nich Barcelona, w której z kolei Mourinho był asystentem i tłumaczem Bobby’ego Robsona, a później współpracował jeszcze… z van Gaalem.

W pierwszym spotkaniu na San Siro gospodarze zagrali być może najlepszy mecz za kadencji portugalskiego trenera i w świetnym stylu pokonali Katalończyków 3:1. Rewanż na Camp Nou dziś należy do klasyków Champions League – czerwona kartka dla Thiago Motty jeszcze przed upływem 30. minuty, potem ponad godzina walenia przez Barcelonę głową w mediolański mur, gol Gerarda Pique, chwilę później nieuznane trafienie gospodarzy i koniec meczu. Następnie miała miejsce celebracja gości na murawie, prowokacje Mourinho i włączone zraszacze… Takie było tło awansu Interu do wielkiego finału Ligi Mistrzów, swojego pierwszego od 1972 roku.

Dla kogo potrójna korona?

Bayern – Inter. 22 maja 2010 roku (po raz pierwszy mecz był rozgrywany w sobotni wieczór!) w Madrycie stanęły naprzeciw siebie dwie wspaniałe europejskie firmy prowadzone przez dwóch wielkich taktyków. Było to piąte starcie w historii pomiędzy tymi zespołami. W ciągu paru tygodni poprzedzających ten finał zarówno monachijczycy, jak i mediolańczycy wygrali swoje ligi oraz krajowe puchary. Jedni i drudzy mieli zatem jasny cel: wywalczyć trofeum numer trzy i szczycić się zdobyciem potrójnej korony. Stawką był nie tylko puchar – zwycięstwo Bayernu oznaczało, że Bundesliga otrzyma w kolejnym sezonie dodatkowe miejsce w Champions League kosztem… Serie A. Inter zatem musiał wygrać nie tylko dla siebie, lecz także i dla całego calcio.

Van Gaal i Mourinho – obaj panowie mieli szansę na swój ponowny triumf w tych rozgrywkach. Holender po raz pierwszy wygrał je w 1995 roku, gdy prowadzony przez niego młodziutki Ajax dosyć niespodziewanie pokonał AC Milan. Nie mniejszą sensacją była wygrana w 2004 roku FC Porto, którym dowodził Portugalczyk. Smoki ograły wówczas w finale AS Monaco 3:0. Ernst Happel i Ottmar Hitzfeld zdobywali Puchar Europu z dwoma różnymi zespołami. Pewne było to, że tej nocy dołączy do nich trzeci szkoleniowiec. Pytanie tylko brzmiało: który?

Moją filozofią jest zawsze atakowanie. Mourinho woli stawiać na defensywę, ale ma zawodników, którzy mogą przesądzić o wyniku meczu – Louis van Gaal przed spotkaniem finałowym.

Po raz czwarty na arenę finału wybrano Santiago Bernabeu. Wcześniej takie mecze rozgrywane były tutaj w 1957, 1969 oraz 1980 roku. Ten drugi raz był szczęśliwy dla innej drużyny z Mediolanu. AC Milan pokonał wówczas Ajax aż 4:1. W majowy wieczór 2010 roku na trybunach zasiadło ponad 73 tysiące widzów. Sędzią był dobrze znany polskim kibicom Howard Webb.

Oba zespoły do finału przystępowały bez swoich kluczowych zawodników. Van Gaal nie mógł skorzystać z Francka Ribery’ego, który pauzował za czerwoną kartkę obejrzaną w dwumeczu z Lyonem. Z tego samego powodu zabrakło w składzie Włochów Motty. Gdy jedni i drudzy ustawili się już wreszcie w tunelu, można było rozpoczynać finał. Bayern na ponowny sukces w rozgrywkach czekał dziewięć lat, z kolei Inter – aż czterdzieści pięć.

Wielki Diego

Jak można się było spodziewać, od początku zaatakowali Bawarczycy. Szczególnie aktywny na prawym skrzydle Robben przez cały sezon był motorem napędowym ofensywnych akcji klubu z Monachium. Holender w dziesiątej minucie łatwo ograł Cristiana Chivu oraz Waltera Samuela i dograł do Olicia, ale napastnik nie trafił w bramkę. Chwilę później były gracz Realu Madryt dorzucił piłkę na głowę Daniela Van Buytena, a ta po jego strzale trafiła w rękę Maicona. Sędzia nie odgwizdał rzutu karnego, chociaż śmiało mógł to zrobić. Inter, stojący za podwójną gardą, odpowiedział dwoma mocnymi uderzeniami Wesleya Sneijdera z rzutów wolnych ustawionych ponad trzydzieści metrów od bramki Butta.

 

Bayern miał dużą przewagę w posiadaniu piłki, ale nie potrafił udokumentować tego trafieniem. Zespół Mourinho w tym sezonie przyzwyczaił do bardzo defensywnej gry, ale w odpowiednich momentach potrafił zadać zabójczy cios. Tak też się stało w 35. minucie finału. Julio Cesar wykopał piłkę z własnego pola karnego, Diego Milito zgrał ją głową do Sneijdera, a ten oddał mu ją natychmiast po przyjęciu, dzięki czemu Argentyńczyk znalazł się w sytuacji sam na sam z niemieckim bramkarzem. Napastnik Interu nie zwykł marnować takich okazji i celnym strzałem dał prowadzenie swojemu zespołowi. Jeszcze przed przerwą Włosi mogli zdobyć drugiego gola. Tym razem to Milito podawał do Sneijdera, ale Holender z dwunastu metrów trafił prosto w Butta. Pierwsza połowa zakończyła się zatem jednobramkową przewagą mediolańczyków.

Zaledwie dwadzieścia sekund po rozpoczęciu drugiej części młodziutki Thomas Müller mógł wyrównać, ale fantastyczną interwencją nogami popisał się Cesar. Bayern wyszedł po przerwie niezwykle zdeterminowany. Dziesięć minut później groźnie uderzał Hamit Altintop. W polu karnym Interu robiło się coraz gorąco – ponownie próbował Müller, lecz tym razem jego strzał został sparowany przez Estebana Cambiasso. Po ponad godzinie Cesar znów musiał się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności, broniąc mocne uderzenie Robbena.

Gdy wydawało się, że remis wisi w powietrzu, dwadzieścia minut przed końcem mediolańczycy zadali drugi cios. Samuel Eto’o podał piłkę do Milito, który wdał się
w pojedynek z Van Buytenem. Argentyński snajper w piękny sposób ograł rywala i nie dał żadnych szans Buttowi. Co prawda belgijski obrońca karierę zakończył rok później, ale El Principe wysłał go na przedwczesną emeryturę tamtej nocy. Istnieją podejrzenia, że Big Danowi do tej pory kręci się w głowie po tamtej akcji. Wynik zmienił się na 2:0 i wyglądało na to, że nic już nie odbierze Interowi pucharu. Mourinho gestami uspokajał swoich zawodników, ale w środku czuł już wielki triumf. Wszystko przebiegało według jego planu.

Do końca spotkania pozostawały już sekundy, a rezerwowi piłkarze mediolańczyków przygotowywali się do świętowania zwycięstwa. Wówczas Mourinho dokonał trzeciej zmiany tej nocy – zdjął bohatera Milito, a w jego miejsce wprowadził Marco Materazziego. Do ucha nie przekazał mu jednak żadnych uwag taktycznych, a jedynie słowa:

Byłeś na boisku w pierdolonym finale mistrzostw świata i będziesz w dzisiejszym pierdolonym finale Ligi Mistrzów.

Zaraz po tym Howard Webb zagwizdał po raz ostatni. Inter wygrał Champions League, zdobył potrójną koronę, a Jose dołączył do Happela oraz Hitzfelda. Dla niego i dla klubu to był wielki i niezapomniany sezon.

W piłkarskim sensie to była prowokacja ze strony van Gaala, gdy powiedział, że Inter jest defensywną drużyną. Ale wiem, czego chciał, a ja pragnąłem tej samej rzeczy – zwycięstwa. Nie zatraciliśmy naszej osobowości, jesteśmy bardzo zwartą drużyną i udało nam się wygrać po kontratakach. Po drugiej bramce mecz był już skończony – Jose Mourinho.

34% – zaledwie tyle czasu przy piłce utrzymywali się mediolańczycy. Wystarczyło to jednak, aby strzelić dwa gole. Parę dni po finale Materazzi wyjawił, że jego trener już dużo wcześniej wiedział, jak potoczy się to spotkanie. Na początku maja Portugalczyk był w Berlinie, gdzie oglądał starcie Bayernu z Herthą. Gdy włoski obrońca wysłał do niego SMS-a z pytaniem, jak prezentują się Bawarczycy, Mourinho odpisał mu: Wygramy 2:0.

Epilog

28 maja Jose zrezygnował z posady trenera Interu, aby podjąć pracę w Realu Madryt. Zastąpił tam Manuela Pellegriniego, który z Królewskimi odpadł z Champions League w 1/8 finału po dwumeczu z Lyonem. Swoje odejście z Mediolanu portugalski szkoleniowiec zapowiedział już chwilę po triumfie nad Bayernem, gdy stał przed telewizyjnymi kamerami:

To był wspaniały, niesamowity sezon. Brakuje mi słów, aby opisać, jak się czuję. Jestem bardzo szczęśliwy i dumny, ale… jednocześnie jestem smutny, bo to prawdopodobnie mój ostatni mecz z Interem, a Inter jest moim domem – w taki sam sposób, w jaki moim domem jest Chelsea. Trudno było mi opuszczać Chelsea, a teraz równie ciężko jest zostawić Inter. Ale takie jest życie, taki jest futbol. 

Na Santiago Bernabeu nie udało się Mourinho wywalczyć upragnionego trofeum Ligi Mistrzów – trzeciego dla niego i dziesiątego dla klubu. Po zwolnieniu z Realu powrócił do Chelsea, gdzie w drugim sezonie wygrał Premier League. Co łączy natomiast Mourinho i Van Gaala? Ten pierwszy próbuje sprzątnąć po bardziej doświadczonym koledze, który zawiódł w Manchesterze United. Próbuje udowodnić, że The Special One wciąż jest wyjątkowy. Czy uda mu się kiedykolwiek jeszcze wywalczyć swoją własną, trenerską potrójną koronę albo choć wygrać Champions League?

Bayern Monachium – Inter Mediolan 0:2 (0:1)
Bramki:
Milito 35, 70

Bayern: Butt – Lahm, Van Buyten, Demichelis, Badstuber – van Bommel, Schweinsteiger, Robben, Müller, Altintop (Klose) – Olić (Gomez)

Inter: Cesar – Maicon, Lucio, Samuel, Chivu (Stanković) – Zanetti, Cambiasso, Sneijder – Eto’o, Milito (Materazzi), Pandev (Muntari)

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Kuba Godlewski
Kuba Godlewski
Licencjat filologii polskiej. Początkujący trener. Kibic Manchesteru United i cichy wielbiciel czarnych koszul Diego Simeone.

Więcej tego autora

Najnowsze

Piłkarskie losy Radosława Majewskiego – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów ze Zniczem Pruszków

W rozegranym 10 listopada 2024 roku meczu 16. kolejki Betclic 1. Ligi Stal Rzeszów podejmowała Znicz Pruszków. Dla obu drużyn było to starcie o...

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...