Są piłkarze, o których po latach trochę się zapomniało, chociaż ich zasługi są duże. Do grona tych zawodników można zaliczyć Mariana Kozerskiego. Zdobył Puchar Polski ze Stalą Rzeszów, strzelał gole w europejskich pucharach, grał w reprezentacji Polski u Kazimierza Górskiego. Dlatego warto przypomnieć dokonania jednego z najważniejszych piłkarzy w historii rzeszowskiego futbolu.
Marian Kozerski – biogram
Imię i nazwisko: Marian Kozerski
Data urodzenia: 12 sierpnia 1945 roku
Miejsce urodzenia: Proszowice
Pozycja na boisku: napastnik
Reprezentacja Polski: 8 meczów, 2 gole
Kluby:
- Proszowianka Proszowice (do 1962)
- Stal Kraśnik (1962-65)
- Lublinianka (1965-66)
- Stal Kraśnik (1966-67)
- Stal Rzeszów (1968-76)
- SC Hazebrouck (1976-77)
- Resovia (1978-79)
Rzeszowski puchar
Sezon 1974/75 przyniósł jedną z największych niespodzianek w historii Pucharu Polski i prawdopodobnie najbardziej niespodziewany skład finału w dziejach tych rozgrywek. 1 maja 1975 roku na murawę stadionu Cracovii wybiegli zawodnicy Stali Rzeszów i rezerw ROW Rybnik.
Rzeszowianie, którzy wtedy występowali w drugiej klasie rozgrywkowej, w 1/8 finału wyeliminowali pierwszą drużynę klubu z Rybnika. Trzy lata wcześniej Stal spadła z najwyższej ligi. Wówczas z Rzeszowa odeszli Marian Ostafiński, który przeniósł się do Ruchu Chorzów oraz Jan Domarski, który zasilił szeregi Stali Mielec. Jednym z najważniejszych graczy, którzy mimo spadku pozostali w rzeszowskiej drużynie był Marian Kozerski. Chyba sam nie spodziewał się tego, że w stolicy Podkarpacia czeka go tyle pięknych piłkarskich chwil.
Przez trzy sezony Stal Rzeszów rywalizowała na drugoligowych arenach. Właśnie wspomniany sezon 1974/75 przyniósł dwa wielkie sukcesy. Oprócz triumfu w Pucharze Polski, rzeszowianie wywalczyli także awans do krajowej elity.
Zwycięstwo w Pucharze Polski było największym sukcesem w dziejach klubu. W finale gole nie padły, a rzuty karne lepiej wykonywała drużyna z Podkarpacia. Stal sięgnęła po trofeum jako drugoligowiec, tym samym zapewniając sobie udział w Pucharze Zdobywców Pucharów. Jednym z głównych architektów tego wspaniałego osiągnięcia był właśnie Marian Kozerski.
Piłkarskie początki
Bohater naszego tekstu urodził się w położonych w Małopolsce Proszowicach. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w miejscowej Proszowiance. Jego talent rozkwitł w Stali Kraśnik. Z tą drużyną grał w trzeciej lidze i właśnie z tego szczebla trafił do młodzieżowej reprezentacji Polski.
Już w Kraśniku pokazał się z dobrej strony w Pucharze Polski. Kozerski był jeszcze nastolatkiem, gdy wspólnie z kolegami z zespołu eliminował Śląsk Wrocław i Odrę Opole. Strzelił gola Polonii Bytom, ówczesnemu mistrzowi Polski, i mało brakowało, a i bytomianie zostaliby wyrzuceni z rozgrywek przez kraśniczan.
Drugoligowej piłki Kozerski zasmakował w Lubliniance, do której przeniósł się w ramach odbywania służby wojskowej. Później wrócił do Kraśnika, a dobra gra zaowocowała transferem do Stali Rzeszów.
Uznanie selekcjonerów
Marian Kozerski został piłkarzem rzeszowskiej Stali w 1968 roku. Trenerem tej drużyny był wówczas Kazimierz Trampisz, w przeszłości świetny piłkarz m.in. właśnie Stali, ale przede wszystkim Polonii Bytom i reprezentacji Polski.
Stamtąd zdecydowanie bliżej było Kozerskiemu do reprezentowania narodowych barw. Szybko uwagę zwrócił na niego ówczesny selekcjoner Ryszard Koncewicz. Powołał go do kadry na eliminacje mistrzostw świata 1970.
20 kwietnia 1969 roku to szczególna data w karierze urodzonego w Proszowicach sportowca. Właśnie tego dnia zadebiutował w dorosłej kadrze. Wszedł na murawę krakowskiego stadionu w końcówce spotkania z Luksemburgiem. Polska wygrała aż 8:1, a mecz został zapamiętany głównie dzięki pięciu golom Włodzimierza Lubańskiego.
Niestety, to był jeden z zaledwie dwóch meczów o punkty w reprezentacyjnej przygodzie Kozerskiego. W spotkaniu o stawkę zagrał w swoim ostatnim biało-czerwonym występie, gdy Polacy zremisowali w Tiranie z Albanią w eliminacjach mistrzostw Europy 1972, już za kadencji Kazimierza Górskiego.
Kozerski miał okazję zagrać też w sześciu meczach towarzyskich. Do statki trafiał dwa razy – najpierw w Poznaniu w wygranym spotkaniu z Irlandią, a później w Pradze w zakończonej remisem rywalizacji z Czechosłowacją.
Ważne były dla niego dwa mecze, które rozegrał w biało-czerwonym stroju, a które nie mogą zostać uznane za oficjalne występy w reprezentacji. Najpierw w kwietniu 1970 roku doszło w Moskwie do rywalizacji drużyn lig polskiej i rosyjskiej. Przedstawiciele naszych klubów wygrali 2:0, a jedną z bramek zdobył właśnie Kozerski.
Drugim występem wartym odnotowania był mecz przeciwko Hajdukowi Split. Odbył się on w lutym 1971 roku na zgrupowaniu reprezentacji Polski w Jugosławii. Były to początki selekcjonerskiej pracy Kazimierza Górskiego. Urodzony we Lwowie trener, stojący wówczas u progu wielkich sukcesów, chciał sprawdzić kadrowiczów w kilku sparingach. Bodaj najmocniejszym rywalem był wspomniany Hajduk, który zdobył później tytuł mistrza Jugosławii. Reprezentanci Polski nie mieli jednak problemów z drużyną ze Splitu. Wygrali 3:0, a Kozerski już na początku zdobył pierwszą bramkę.
Dlaczego kariera reprezentacyjna zakończyła się tak szybko? Trudno powiedzieć. Po pierwsze konkurencja na pozycji napastnika była wtedy ogromna. Po drugie Kozerski doznał poważnej kontuzji podczas zgrupowania kadry przy okazji rywalizacji o awans na igrzyska olimpijskie w Monachium. Po tym zdarzeniu trudno było wrócić do silnej reprezentacji. Drużyna pojechała na igrzyska i zdobyła złoty medal, co było początkiem wielkich sukcesów polskiego piłkarstwa. Niestety Kozerski nie miał w nich udziału. O przyczynach takiej sytuacji opowiadał Antoniemu Bugajskiemu, dziennikarzowi „Przeglądu Sportowego”, na łamach drugiej części jego książki „Był sobie piłkarz”:
Najprościej chyba powiedzieć, że inni byli lepsi. Sam pan widzi, jakich miałem konkurentów do gry w reprezentacji. Przecież nie będę się kłócił, że byłem tak samo dobry. Inna rzecz, że gdyby nie kontuzja, której zresztą doznałem na zgrupowaniu kadry, może na igrzyska w Monachium bym jednak pojechał. Ale wie pan co? Trzeba mieć pokorę i cieszyć się swoimi osiągnięciami.
Blisko Górnika
W 1970 roku Górnik Zabrze jako jedyny polski klub w historii dotarł do finału europejskiego pucharu. Walczył o triumf w Pucharze Zdobywców Pucharów z Manchesterem City. Ostatecznie przegrał, ale sam udział w finale był wielkim osiągnięciem, a półfinałowe boje z AS Roma wspominane są do dziś.
Do wielkiego Górnika mógł dołączyć Marian Kozerski. Wkrótce po największym sukcesie w dziejach klubu doszło do rozmowy, którą były zawodnik Stali Rzeszów przywoływał na łamach wspomnianej już książki Antoniego Bugajskiego:
Kiedy byliśmy razem z kadrą na tournée na terenie Związku Radzieckiego, Włodek Lubański zapytał, czy byłbym zainteresowany ofertą z Górnika. Mówię mu, czemu nie, zawsze można pogadać. No i potem przyjechał do Rzeszowa działacz zabrzan, ale akurat wtedy nie było mnie przez kilka dni w domu. Zostawił dla mnie list, w którym napisał, że chcieliby mnie sprowadzić. Prosił o odpowiedź. Wypadły mi sprawy rodzinne i tak się złożyło, że… nie odpisałem. Nawet więc nie wiem, czy byśmy się dogadali.
Grając w Górniku, Kozerski miałby większe szanse na pokazanie się na europejskich arenach. Do Zabrza nie trafił, ale kilka lat później i tak miał okazję wystąpić w rozgrywkach międzynarodowych. Długo ta przygoda nie trwała, ale była całkiem efektowna.
Przygoda z Europą
Jak już w tym tekście wspomniano, Stal Rzeszów niespodziewanie zdobyła Puchar Polski w 1975 roku. Sukces ten był przepustką do reprezentowania Polski w Pucharze Zdobywców Pucharów. Przed sezonem 1975/1976 w rzeszowskim zespole doszło do zmiany trenera. Henryk Krajczy, architekt sukcesów, jakimi były sięgnięcie po krajowy puchar i wywalczenie przepustki do najwyższej klasy rozgrywkowej, odszedł do GKS-u Katowice. Nowym szkoleniowcem został Zenon Książek i to pod jego wodzą drużyna z Podkarpacia rozpoczęła europejską przygodę.
W 1/16 finału rywalem Stali był norweski Skeid Fotball Oslo. Polska piłka klubowa stała wówczas na zdecydowanie wyższym poziomie niż norweska. Ekipa ze stolicy Podkarpacia była więc faworytem tego dwumeczu.
Pierwsze spotkanie rozegrane zostało na Ullevaal w Oslo. Najjaśniejszą postacią widowiska był właśnie Marian Kozerski. Strzelił dwa gole, czym mocno przyczynił się do efektownego zwycięstwa 4:1. Chwalony był przez norweskie media. Gazeta „Aftonbladet” umieściła na okładce tytuł „Oh, Kozerski”. Rewanż w Rzeszowie wydawał się formalnością. Stal znów udowodniła wyższość, tym razem wygrywając 4:0. Kozerski zdobył jedną z bramek. Tak pisał o tym zwycięstwie Stefan Szczepłek na łamach tygodnika „Piłka Nożna”:
Pomijając klasę zdobywcy Pucharu Norwegii, trzeba przyznać, że zaaplikowanie mu czterech bramek na boisku w Oslo i takiej samej ilości w Rzeszowie świadczy o dobrym przygotowaniu zespołu trenera Książka. Kto wie, czy psychiczna podbudowa, jaką stały się te zwycięstwa, nie przyniesie rzeszowianom sukcesów również w rozgrywkach ligowych.
W kolejnej rundzie Stal mierzyła się z walijskim Wrexham AFC. Nie było już tak dobrze jak w rywalizacji z Norwegami, chociaż Kozerski znów trafił do siatki. Stało się to w rewanżu w Rzeszowie. Mecz zakończył się remisem 1:1, a wynik ten nie dawał awansu „Żurawiom”, bowiem pierwsze spotkanie Walijczycy wygrali 2:0.
Był to jak do tej pory jedyny sezon, w którym Stal Rzeszów zagrała w europejskich pucharach. Wiodącą postacią rzeszowian był Marian Kozerski. Niestety, był to także sezon, po którym rzeszowianie spadli do drugiej klasy rozgrywkowej. Pobytem w elicie nie cieszyli się długo.
Kozerski zdecydował się w końcu na odejście ze Stali. Przeniósł się do Francji, gdzie występował w drugoligowym SC Hazebrouck. Grał tam krótko. Wrócił, by dokończyć studia na krakowskiej AWF. Pod koniec kariery został jeszcze zawodnikiem Resovii. Miał więc okazję reprezentować barwy dwóch największych rzeszowskich klubów.
Po zakończeniu piłkarskiej przygody pracował przez wiele lat w szkole jako nauczyciel wychowania fizycznego. Wiedzę zdobytą na studiach oraz na polskich i europejskich boiskach przekazywał młodym ludziom, dzielił się z nimi doświadczeniem wykutym przez lata gry na wysokim poziomie, zarażał uczniów sportową pasją. Może i mógł wycisnąć z kariery więcej. Kto wie jak potoczyłyby się jego piłkarskie losy, gdyby nie kontuzja? Nie dowiemy się też, co Kozerski osiągnąłby, gdyby trafił do Górnika Zabrze. To już zwykłe gdybanie, które nie ma wielkiego sensu.
Bohater tego tekstu napisał piękną kartę w dziejach podkarpackiej piłki, był współtwórcą największego sukcesu w historii Stali Rzeszów, zaistniał w reprezentacji, gdzie miał okazję grać u boku najwybitniejszych polskich piłkarzy, strzelał gole w europejskich pucharach. O zawodnikach takich, jak Marian Kozerski warto pamiętać.
GRZEGORZ ZIMNY
Źródła, z których korzystałem:
- Antoni Bugajski – „Był sobie piłkarz… cz. II”
- Grzegorz Ignatowski, Andrzej Potocki, Mariusz Świerczyński (pod redakcją) – „Polskie kluby w europejskich pucharach”
- „Piłka Nożna”
- „Przegląd Sportowy”
- „Nowiny”