Przegląd kadr
W miejsce graczy z Wrocławia na obóz dowołani zostali Jan Karaś i Krzysztof Pawlak. Drugi z nich był pewnym punktem obrony poznańskiego Lecha, który w 1983 i 1984 r. świętował dwa tytuły mistrza kraju. Debiut w reprezentacji zaliczył już we wrześniu, ale na stałe w kadrze zadomowił się podczas azjatyckiej wyprawy.
Na wyjazd do Indii dostałem się kuchennymi drzwiami. Ktoś wypadł w ostatniej chwili, zostałem powołany przed wyjazdem i trochę dla mnie nieoczekiwanie zagrałem na prawej obronie we wszystkich meczach tego turnieju – wspominał zawodnik.
Piechniczek chciał wykorzystać wyjazd i zgrupowanie, żeby z bliska przyjrzeć się kilku kandydatom do gry w reprezentacji. Zbliżał się początek eliminacji, więc postanowił zrobić przegląd kadr. W kończącym się właśnie roku reprezentacja grała dość kiepsko. Zawodnikom nie szczędzono krytyki i wyliczano kolejne miesiące bez zwycięstwa.
Obóz w ośrodku Start rozpoczął się od przeprowadzenia kontrolnych badań lekarskich. Miały one pomóc w określeniu aktualnej dyspozycji zawodników. Po przeprowadzonych testach wszyscy wzięli się ostro do pracy.
Program zgrupowania w Wiśle obejmuje ćwiczenia o charakterze wytrzymałościowym, wyrabiające siłę, sprawność i kondycję. Trenować będziemy dwa razy dziennie, raz w terenie i raz na hali. W górach nie ma obecnie śniegu, skorzystamy więc chyba z dobrej płyty boiska – mówił dziennikarzowi PAP asystent selekcjonera Bernard Blaut cytowany przez Dziennik Polski 29 grudnia 1983 r.
Selekcjoner próbował zadbać o kameralną, rodzinną atmosferą. Piłkarze wiedzieli, że trzeba solidnie popracować nad formą, żeby udanie rozpocząć wiosenne zmagania. Każdy chciał jechać do Indii i zaprezentować się tam jak najlepiej. Nikt więc nie protestował przeciwko pomysłowi trenera, żeby w sylwestra wszyscy zostali w ośrodku.
Była dobra kolacja, tańce, o północy tradycyjny toast i koniec zabawy. Wszyscy wiedzieli, że rano czeka ich normalny trening. Nikt się nie buntował, panie mogły się poznać, a piłkarze byli zadowoleni, że mogą być z rodzinami – wspominał trener.
Na noworoczny trening, którego początek wyznaczono w południe, stawili się wszyscy zawodnicy. I wszyscy byli trzeźwi. Nikt się nie wyłamał, a zawodników przejawiających zamiłowanie do dobrej zabawy w tamtej kadrze przecież nie brakowało. Po solidnie przepracowanym obozie piłkarze dostali dzień wolnego, żeby się przepakować i 5 stycznia mieli się zameldować w Warszawie, skąd dzień później odlecieli do Frankfurtu i dalej do Kalkuty. Przed wylotem na Okęciu kilkukrotnie bardzo dokładnie sprawdzono bagaże ekipy w poszukiwaniu towarów, które mogły zostać przeznaczone na handel.
Do Azji trener zabrał tylko siedemnastu zawodników. W skład ekipy weszli następujący piłkarze: bramkarze Józef Młynarczyk (Widzew) i Józef Wandzik (Ruch), obrońcy Stefan Majewski (Legia), Roman Wójcicki (Widzew), Jan Jałocha i Piotr Skrobowski (obaj Wisła), Krzysztof Urbanowicz (Pogoń), Józef Adamiec i Krzysztof Pawlak (Lech) oraz rozgrywający i napastnicy Jan Karaś i Andrzej Buncol (obaj Legia), Włodzimierz Ciołek (Górnik Wałbrzych), Czesław Jakołcewicz i Mirosław Okoński (Lech), Andrzej Iwan (Wisła), Włodzimierz Smolarek i Dariusz Dziekanowski (obaj Widzew). Selekcjonerowi Antoniemu Piechniczkowi pomagał jego asystent Bernard Blaut oraz dr Henryk Soroczko. Kierownikiem drużyny był Jerzy Wilkosz, a szefem ekipy sekretarz generalny PZPN Zbigniew Kaliński. Oprócz zawodników w Indiach reprezentował nas jeszcze sędzia Alojzy Jarguz. Powoli zbliżał się już wtedy do końca swojej przygody z gwizdkiem, a w Kalkucie, jak sam wspominał, sędziował mało, bo nasza drużyna szła jak burza.