Rezerwowy nie znaczy gorszy – najlepsze zmiany w historii futbolu

Czas czytania: 6 m.
0
(0)

Wielka drużyna to nie tylko mocna jedenastka, ale również długa ławka rezerwowych. W krytycznych momentach to właśnie zmiennicy potrafili poderwać resztę drużyny do walki i ostatecznie zmienić losy meczu. Zapraszam do zestawienia piłkarzy, którzy okazali się jokerami w taliach trenerów. Znajdziecie tu zarówno głośne nazwiska, jak i zawodników, po których raczej nikt nie spodziewałby się cudów.

REKLAMA 2

Norweski killer Czerwonych Diabłów

„Morderca o twarzy dziecka” – tak nazywany był w czasie kariery piłkarskiej Ole Gunnar Solskjaer. Norweg był super rezerwowym Manchesteru United, czego dowodem jest 28  bramek po wejściu z ławki. Wielu twierdzi, że napastnik był najlepszym zmiennikiem w historii piłki nożnej. Swój kunszt snajper zaprezentował m.in. w finale Ligi Mistrzów w 1999 r.

Czerwone Diabły mierzyły się wówczas na Camp Nou z Bayernem Monachium. Bawarczycy wyszli na prowadzenie już po sześciu minutach, dzięki uderzeniu z rzutu wolnego Mario Baslera. Alex Ferguson długo głowił się, w jaki sposób złamać opór niemieckiej obrony.

Pierwszym pomysłem było wejście w 67. minucie Teddye’go Sheringhama. Nie przyniosło to efektu, przez co 14 minut później wprowadzony został Solskjaer. Wynik nie ulegał zmianie, a upływał już regulaminowy czas gry. Załamani kibice United nie wiedzieli jeszcze, jak wielką euforię za chwilę przeżyją.

W 91. minucie w polu karnym Bayernu był już nawet Peter Schmeichel. Duńczyk musnął piłkę po rzucie rożnym, ale to nie on był bohaterem tamtej akcji. Ostatecznie piłka powędrowała pod nogi Ryana Giggsa, który oddał celny, ale niemrawy strzał. Na posterunku był jednak Sheringham, który z bliska dobił uderzenie Walijczyka. Wszystko wskazywało więc na dogrywkę.

W 93. minucie United mieli kolejny rzut różny. Piłkę po dośrodkowaniu Davida Beckhama strącił Sheringham, a swój zabójczy instynkt pokazał Solskjaer. Niemożliwe stałe się możliwe w przeciągu trzech minut. Dzięki temu klub z czerwonej części Manchesteru zdobył potrójną koronę, a królowa Elżbieta II nadała Fergusonowi tytuł szlachecki. Dziś Solskjaer zastanawia się, jak rozerwać obronę przeciwnika jako trener Czerwonych Diabłów.

Stary mistrz rozmontowuje szczelną defensywę

Barcelona i Arsenal stworzyły niesamowitą dramaturgię w finale Ligi Mistrzów w 2006 r. W 18. minucie spotkania na Stade de France czerwoną kartkę obejrzał Jens Lehmann. Jednak to Kanonierzy wyszli na prowadzenie dzięki bramce Sola Campbella. Londyńskiej ekipie nie pozostało nic innego, jak skutecznie się bronić i szukać okazji po kontrze.

Duma Katalonii próbowała, ale biła głową w mur. Frank Rijkard wprowadził na boisko młodziutkiego Andresa Iniestę, Henrika Larssona i Juliano Bellettiego. Ostatecznie obrona Arsenalu skapitulowała po raz pierwszy w 76. minucie bo bramce Samuela Eto’o. Blaugrana poszła za ciosem i zdobyła zwycięską bramkę 5 minut później. Jej autorem był Belletti, którego z automatu wielu uznało za bohatera tamtego spotkania. Ja jednak chciałbym przyznać te miano Larssonowi. Zgadza się z tym Thierry Henry, co widać na poniższym nagraniu.

Szwed dołączył do Barcelony na zasadzie wolnego transferu w 2004 r. W paryskim finale miał rocznikowo 35 lat i było wiadomo, że to prawdopodobnie jego ostatnia szansa w karierze na zdobycie europejskiego trofeum. W trudnym momentach na wagę złota jest doświadczenie wielkiego mistrza. Tak właśnie było w ostatnim kwadransie przeciwko Arsenalowi. Larsson dwukrotnie posłał podania, które rozmontowały defensywę Kanonierów.

Wspaniałe podsumowanie kariery napastnika, który wcześniej był przez 7 lat ulubieńcem kibiców Celticu Glasgow. Obecnie Szwed znów pracuje w Barcelonie, tym razem jako asystent trenera.   

Kró(u)l, który przerwał kostarykańską bajkę

Rewelacją mundialu w Brazylii w 2014 r. była Kostaryka. Podopieczni Jorge Luisa Pinto wygrali niespodziewanie silną grupę z Urugwajem, Włochami i Anglią. W 1/8 finału drużyna z Ameryki Środkowej pokonała po rzutach karnych Grecję i zameldowała się ósemce najlepszych drużyn globu. Tam przyszło jej się zmierzyć z Holandią, która miała w składzie kolejnego bohatera tego artykułu.

Po 90 minutach gry na tablicy widniał wynik 0:0. W dogrywce piłka dalej nie chciała wpaść do siatki, przez co obaj trenerzy musieli zacząć zastanawiać się, kogo wyznaczyć do strzelania rzutów karnych. Szkoleniowiec Oranje, Louis van Gaal wiedział, że Kostarykanie byli podbudowani wygraną w karnych z Grecja, przez co trzeba było znaleźć antidotum na czarnego konia turnieju.

Holender nie skorzystał z możliwości wprowadzenia w dogrywce kolejnego napastnika. Zamiast tego dokonał zmiany bramkarzy. Murawę opuścił Jasper Cillessen, a miejsce między słupkami zajął Tim Krul. Świeżo wprowadzony golkiper miał tylko jedno zadanie – popisać dobrymi interwencjami w serii jedenastek.

Pokerowa zagrywka van Gaala przyniosła oczekiwany efekt. Ówczesny bramkarz Newcastle obronił rzuty karne Bryana Ruiza i Michaela Umany, dzięki czemu Holendrzy zwyciężyli 4:3. Krul został bohaterem narodowym i przerwał bajkę, którą żyli Kostarykanie. Holender wykonywał bardzo bojowe miny i gesty, czym udało mu się zdeprymować zawodników z Ameryki Środkowej.  

Golkiper miał szansę powtórzyć swój wyczyn w półfinale przeciwko Argentynie. Tam również doszło do rzutów karnych, a van Gaal miał możliwość  wprowadzenia Krula w dogrywce. Ku zdziwieniu kibiców, Holender jednak tego nie uczynił i pozostawił w bramce Cillessena. Efekt? Wygrana Albicelestes i jedynie mecz o brąz dla Oranje.

Wejść i zniszczyć marzenie Messiego

Przenosimy się do ostatniej odsłony brazylijskiego mundialu z 2014 r. W finale Argentyna toczyła zacięty bój z Niemcami. Obie reprezentacje miały dobre okazje, ale piłka nie chciała wpaść do żadnej z bramek. Wszystko zapowiadało więc dogrywkę, przed którą w 88. minucie Joachim Loew wpuścił z ławki rezerwowych Mario Goetze. 22-latek zmienił wówczas Miroslava Klose, który na tamtym turnieju został najskuteczniejszym strzelcem w historii mistrzostw świata.

Impas strzelecki został przełamany w 113. minucie. Gola na wagę mistrza globu wypracowali dwaj rezerwowi. Andre Schurrle posłał idealne podanie z lewego skrzydła do wspomnianego wcześniej Goetze. Napastnik Bayernu przyjął piłkę klatką piersiową, a następnie umieścił w siatce lewą nogą.

Albicelestes próbowali doprowadzić do rzutów karnych, ale nie znaleźli już sposobu na niemiecką defensywę. Leo Messi nie zrealizował swojego marzenia, a kolejne nieudane podejście zaliczył cztery lata później w Rosji. Za rok w Katarze stanie prawdopodobnie przed swoją ostatnią szansę na zdobycie mistrzostwa świata.

Goetze stał się z miejsca bohaterem całych Niemiec. Napastnik był najmłodszym strzelcem gola w finale mundialu od czasów Wolfganga Webera w 1966 roku. Na mundialu w Rosji to osiągnięcie poprawił Kylian Mbappe. Goetze był także pierwszym graczem, który strzelił zwycięskiego gola jako rezerwowy w finale mistrzostw świata.

Wydawało się wówczas, że zdolny Niemiec ma u stóp piłkarski świat. Niestety, z pewnością nie wykorzystał w pełni swojego potencjału. Napastnik nie podbił serc kibiców Bayernu, a następnie próbował się odbudować w Borussi Dortmund, gdzie wcześniej usłyszał o nim cały piłkarski świat. Jednak również i tam zawodnk nie zdołał nawiązać do formy z wcześniejszych lat. Obecnie jest piłkarzem PSV Eindhoven, co dobrze odzwierciedla, jak bardzo obniżył swój poziom gry.

Zmiana, której już nikt nigdy nie powtórzy

O tym wyczynie Roberta Lewandowskiego z 2015 r. pisałem już tutaj. Takie historie pasują do bardzo wielu zestawień i nigdy się nie nudzą. Bowiem to, co uczynił Polak, nie powtórzy zapewne już nigdy nikt inny.

„Lewy” wszedł na boisko w 51. minucie i dosłownie zmiażdżył obronę Wolfsburga. W ciągu 8 minut i 59 sekund gry Polak wpisał się pięć razy na listę strzelców. Trenujący wówczas Bayern Pep Guardiola złapał się za głowę.

Bawarczycy wygrali ostatecznie 5:1, a Lewandowski zaliczył cztery rekordy Guinnessa. Najszybszy hattrick, najszybsze cztery gole strzelone w meczu Bundesligi, najszybsze pięć goli strzelonych w meczu Bundesligi, a także najwięcej bramek strzelonych przez gracza rezerwowego. Ciekawe jaki dorobek „Lewy” miałby na koncie, gdyby zaczynał mecz w pierwszym składzie…

Eder, czyli napastnik znikąd

Powracamy na Stade de France, gdzie w finale Euro 2016 mierzyły się Portugalia z Francją. Ten mecz pozostanie na długo w pamięci kibiców. Po 25-ciu minutach gry boisko musiał opuścić kontuzjowany Cristiano Ronaldo. Wydawało się wówczas, że Portugalczycy nie mieli już żadnych argumentów w ataku.

Francuzi byli jednak nieskuteczni, co doprowadziło ostatecznie do dogrywki. Na kilkanaście minut przed jej startem na murawie zameldował się napastnik Lille, Eder. 29-letni snajper był praktycznie anonimową postacią, na którą rzecz jasna nikt nie zwracał szczególnej uwagi. Aż do strzału, który miał miejsce w 109. minucie.

Trójkolorowi chcieli uniknąć rzutów karnych i nie przestawali atakować. To nie oni jednak zadali ostateczny cios. Eder urwał się Laurentowi Koscielnemu i oddał strzał sprzed pola karnego. Jak się okazało, strzał życia. Piłka wylądowała idealnie przy słupku bramki bezradnego Hugo Llorisa. Portugalia broniła się zaciekle do końca i nie dała już sobie wyrwać tytułu. Oprócz bramki Edera w pamięci kibiców pozostał kontuzjowany Ronaldo, który dowodził drużyną z ławki rezerwowych wraz z trenerem Fernando Santosem.

Strzelec zwycięskiej bramki występował w swojej karierze m.in. w Swansea, Bradze, wspomnianym Lille i Lokomotiwie Moskwa. W żadnych z tych klubów nie wyróżnił się jednak niczym szczególnym. Bramka z finału Euro zapewniła mu jednak piłkarską nieśmiertelność. Kibice przypomnieli sobie o nim właściwie dopiero 11 lipca tego roku, kiedy przed finałem mistrzostw Europy wniósł na murawę Wembley puchar, który zgarnęli później Włosi.

Magiczne wejście walijskiego golfisty

Finał Ligi Mistrzów z 2018 r. między Realem Madryt i Liverpoolem kojarzony jest z dramatem Lorisa Kariusa i kunsztu Garetha Bale’a. Do naszego zestawienia trafia oczywiście rezerwowy wówczas Walijczyk. Sadio Mane zdobył w 55. minucie bramkę na 1:1, co przywróciło wiarę zespołowi The Reds. Zinedine Zidane musiał na to zareagować i sięgnął po Bale’a, z którym najdelikatniej mówiąc, nie miał dobrych relacji.

Walijczyk zmienił Isco w 61. minucie i potrzebował zaledwie 120 sekund., aby wyprowadzić Królewskich na prowadzenie. Marcelo dośrodkował z lewej strony, a Bale oddał fantastyczne uderzenie przewrotką. Akrobatyczny strzał podciął skutecznie skrzydła piłkarzom z miasta Beatlesów. Wówczas 28-letni zawodnik nie powiedział jednak ostatniego słowa.

Trzecie i rozstrzygające mecz trafienie miało miejsce w 83. minucie. Bale przymierzył lewą nogą zza pola karnego i posłał mocną piłkę w kierunku bramki Kariusa. Futbolówka leciała prosto w ręce Niemca, ale ten i tak wpuścił ją do siatki. Było to szczęśliwe trafienie, ale stara prawda mówi, że szczęściu trzeba pomóc.

Real triumfował dwunasty raz w najważniejszych rozgrywkach europejskiej piłki, a Bale przynajmniej na chwilę wrócił do łask Zidane’a. Później skrzydłowy był bardziej znany z tego, że ważniejsza dla niego od gry dla Los Blancos była gra w golfa.

Cierpliwość popłaca

Jak widać, rezerwowy wcale nie oznacza gorszy. Cierpliwość popłaca, a świetnym przykładem z zakończonego niedawno Euro 2020 jest także Federico Chiesa. Skrzydłowy Juventusu zaczynał pierwsze spotkania na ławce kosztem Domenico Berardiego. Później jednak Chiesa przebił się do pierwszego składu i został bohaterem Squadra Azzurra.

Bardzo lubię tworzyć różnego rodzaju piłkarskie zestawienia, w których zakończeniach muszę zawsze przypomnieć o podstawowej kwestii.  Każdy tego typu artykuł można rozbudowywać w nieskończoność. Historia piłki zna tak wielu świetnych rezerwowych, że nie dałoby się ich wszystkich zmieścić w jednym tekście. Przedstawiłem moje wybory, ale jestem bardzo ciekawy, którzy super zmiennicy zapadli szczególnie w waszej pamięci?

REKLAMA 2

MATEUSZ SZTUKOWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Mateusz Sztukowski
Mateusz Sztukowski
Fanatyk Juventusu i wielki pasjonat włoskiego futbolu. Na gruncie polskim wierny kibic Jagielloni Białystok. W wolnych chwilach lubi oddawać się bieganiu, nauce języków obcych i słuchaniu muzyki. Z wykształcenia historyk, który od zawsze stawiał na pierwszym miejscu wszystko, co wiązało się z historią piłki nożnej.

Więcej tego autora

Najnowsze

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...

Siatkarski klasyk w Rzeszowie – wizyta na meczu Asseco Resovia – PGE GiEK Skra Bełchatów

Siatkarskie mecze pomiędzy Resovią a Skrą Bełchatów od lat uznawane są za jeden z największych klasyków. Kluby te walczyły o największe laury, nie tylko...