W szyscy niestety wiemy, co dzieje się z Ruchem Chorzów. Ten zasłużony klub, który zdobył mistrzostwo Polski czternaście razy, obecnie stoi na skraju upadku. Kibice tego zespołu patrzą z przerażeniem i obawą na przyszłość swojego klubu. Na szczęście dla nich w XXI wieku były momenty dające przypływ pozytywnych myśli. Klub z Chorzowa był do niedawna zespołem, który był w stanie powalczyć o wyczekiwany, piętnasty tytuł mistrza Polski.
Pierwsza walka
Pierwsza w pełni poważna walka Ruchu Chorzów o tytuł mistrza Polski w XXI wieku miała miejsce dopiero w sezonie 2009/2010. Zanim jednak do tego doszło, Biało – Niebiescy mieli różne przygody w polskiej piłce klubowej. Celowo zostało to uogólnione, ponieważ przez ładnych parę lat Ruch był poza Ekstraklasą.
Nim nadszedł sezon 2009/2010, Ruch miał swoje niezłe momenty. Przełom XX i XXI wieku to dobre czasy dla klubu z Chorzowa, ponieważ dwukrotnie byli blisko mistrzostwa kraju. Szczególnie dobrze szło im w sezonie kończącym XX wiek, gdzie finiszowali w lidze na trzecim miejscu. Sezon później podopieczni trzech różnych trenerów, ponieważ Ruch zaczynał z Janem Żurkiem, miesiąc później trenował ich Jan Rudnow, by sezon 2000/2001 zakończyć na ławce trenerskiej z Bogusławem Pietrzakiem i na szóstym miejscu dwa punkty od europejskich pucharów.
Po tych nieco bardziej tłustych latach Ruch spuścił z tonu aż nadto. Doszło wręcz do tego, że ekipa z Górnego Śląska spadła na kilka lat z najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Ładnych kilka lat zresztą trzeba było czekać na to, aż Ruch wróci do elity. Ten powrót nastąpił w sezonie 2006/2007. Trzy sezony trzeba było jednak poczekać na to, aż piłkarze z Chorzowa będą w stanie nawiązać do swoich złotych czasów.
Sezon 2009/2010 przyniósł wiele niespodziewanych rozstrzygnięć. Tytuł mistrza Polski przypadł Lechowi Poznań na czele z Robertem Lewandowskim, który po tym sezonie odszedł do Borussii Dortmund. Legia Warszawa znalazła się poza podium, w bezpośrednim sąsiedztwie bohatera opowieści, Ruchu. Pierwsze kolejki jednak nie wskazywały na to, że ekipa z Chorzowa znajdzie się na najniższym stopniu podium naszej ligi. Po inauguracji ligi podopieczni wówczas Waldemara Fornalika zajmowali dopiero dwunaste miejsce. Później jednak krok po kroku niwelowali stratę do czołówki ligi.
Jednym z najlepszych meczów w tamtym sezonie, podkreślającym siłę tamtego Ruchu jest spotkanie z późniejszym zwycięzcą Pucharu Polski, Jagiellonią Białystok. O ile zwycięstwo przy Cichej może nie dziwić, tak rozmiary tej wygranej już owszem. Ruch pokonał ekipę z Białegostoku 5:2, a bramki strzelali choćby były reprezentant Polski, Andrzej Niedzielan.
Od dwudziestej kolejki Ruch walczył z Legią o trzecie miejsce. Ta walka była zażarta, ponieważ te dwa kluby co kilka kolejek zamieniały się pozycją w ligowej tabeli. Szczególnie było to wyraźne w ostatnich ośmiu kolejkach, gdzie raz Ruch, a raz Legia były na podium. Ostatecznie jednak to chorzowianie byli wyżej w tabeli.
Ostatni przebłysk
Sezon 2013/2014 był ostatnim dobrym epizodem w historii Ruchu Chorzów. Wtedy to bowiem doszło do walki chorzowian o tytuł mistrza Polski, podobnie jak w sezonie 2009/2010. Jak się później okazało, były to dobre złego początki. Podopieczni najpierw Jacka Zielińskiego, a później Jana Kociana w tamtej kampanii dali ostatni przypływ radości swoim kibicom.
Podobnie jednak, jak w przypadku sezonu 2009/2010, ekipie z Chorzowa na początku nie szło zbyt dobrze. W pewnym momencie jeszcze za kadencji Zielińskiego Ruch był nawet na dwunastym miejscu, co nie zwiastowało zbyt dobrej sytuacji w walce o dobrą pozycję w lidze. Nikt o zdrowych zmysłach nie mógł przypuszczać, że we wrześniu wraz z przyjściem Kociana drużyna z Górnego Śląska aż tak wystrzeli w górę tabeli.
Momentem odbicia się od dna, bo tak trzeba określić to, że Ruch w pewnej chwili znajdował się w strefie spadkowej, była piętnasta kolejka. Wtedy to Ruch pierwszy raz w tamtym sezonie od inauguracji ligi znalazł się w górnej połowie tabeli. Było to o tyle ważne dla nich, ponieważ to siódme miejsce dawało im wtedy grę w rundzie finałowej w grupie mistrzowskiej. Później było już tylko lepiej. Ruch właściwie z każdą kolejką piął się w górę tabeli, aż w rundzie finałowej po tym, jak wcześniej awansowali na trzecie miejsce, którego już nie oddali do końca sezonu. Niestety nikt nie mógł wówczas przewidzieć, co się stanie za kilka lat. Ruch później poszedł wręcz drogą Sunderlandu i spadł dwa razy z rzędu, by teraz dryfować w trzeciej lidze.
WOJCIECH ANYSZEK