Szczęściu trzeba pomóc, czyli piłkarskie przesądy

Czas czytania: 4 m.
5
(1)

Jeśli myśleliście, że zabobony i przesądy to tylko czcze gadanie naszych mam i babć, a przechodzenie pod drabiną nie przyniesie pecha, to zdecydowanie się mylicie. Są ludzie, którzy pomagają swojemu szczęściu i umiejętnością jak tylko mogą i nie, nie są to szamani z lasu, albo stare wiedźmy. Są to zawodowi sportowcy. W dzisiejszym artykule przedstawimy wam zachowania piłkarzy, które, według nich gwarantują trofea i same wygrane mecze.

Muszę na stronę

Sergio Goycochea to argentyński bramkarz reprezentacji. W roku 1990 musiał zastąpić podstawowego goalkeepera Argentyńczyków, który w fazie grupowej mistrzostw świata złamał nogę. W ćwierćfinałach Argentyna spotkała się Jugosławią, a mecz miał się rozstrzygnąć na podstawie rzutów karnych. Przed rozpoczęciem karnych, bramkarz zdecydował  się opróżnić swój pęcherz… na boisku. Argentyna wygrała w rzutach karnych, a Goycochea postanowił siusiać przed każdymi karnymi, twierdząc, że przynosi mu to szczęście.

Tylko moje

Nie jest to może rzecz, która szokuje, bo kto nie ma swojego ulubionego miejsca przy rodzinnym stole, albo ulubionej szafki na siłowni. Co innego, jeśli wierzymy, że ten sam wybór za każdym razem przyniesie nam szczęście. Angielski obrońca John Terry miał właśnie takie przekonanie. Piłkarz przed każdym meczem, w drodze na stadion zawsze wybierał to samo miejsce w autokarze i słuchał tych samych utworów, które miały nastrajać go na nadchodzącą rywalizacje. Ponadto mówi się, że używał tego samego pisuaru i nie zmieniał ochraniaczy przez kilka lat. Terry miał także swoje ulubione miejsce parkingowe na Stanford Bridge. „Jestem wyjątkowo przesądny” mówi o sobie.

Niebieska bielizna

Podstawowym element wyprawki meczowej rumuńskiego piłkarza Adriana Mutu była zawsze ta sama bielizna w kolorze niebieskim. Tak samo jak Mutu, niebieskie bokserki przynosiły szczęście także kolumbijskiemu bramkarzowi Rene Higuita. Niebieską bieliznę poleciła mu wróżka. Po wygraniu Copa Libertadores kolombijczyk nie rozstawał się z tą częścią garderoby. Przynajmniej na czas ważnych spotkań.

Całus na szczęście

Możemy zadać sobie pytanie, czy można stać się mistrzem świata i Europy dzięki łysinie kolegi z drużyny? No chyba można. Udowodnił to francuski piłkarz Laurent Blanc. Kiedy drużyna reprezentacji Francji szykowała się do mistrzostw świata, presja spoczywająca na drużynie, przyciągnęła myśl o rytuale, który pomógłby im wygrać najważniejsze piłkarskie trofeum. Pomysł pojawił się przed meczem z Paragwajem, kiedy to Blanc podszedł do bramkarza swojej drużyny i pocałował go w lśniącą łysinę. Jak można się domyślić, Paragwaj poniósł porażkę, a od tego czasu łysa głowa francuskiego goalkeepera była całowana przez Blanc’a przed każdym ważnym meczem. Patrząc na historię, rytuał ten ewidentnie się sprawdził.

Letni sweter

Czasami wierzymy w coś tak bardzo, że zrezygnujemy nawet z naszego komfortu. Tak było w przypadku Gennaro Gattuso w 2006 roku podczas mundialu w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi nie słyną z upałów jak np. w Hiszpanii, ale jednak nawet w Niemczech lipiec jest jednym z najcieplejszych miesięcy. Ale cóż, talizman musi być! W tym przypadku był to sweter. Tak, sweter w lipcu. I chociaż każdy zna osobę, której zawsze zimno, w tym przypadku chodziło o szczęście, które miało przynieść noszenie go. Gattuso, chociaż pocił się w nim niemiłosiernie, swoje wypocił też na boisku, dzięki czemu włosi wygrali mistrzostwa.

Bandaż

Aktualnie bandaż owinięty wokół dłoni kojarzy się z byłym kapitanem Realu Madryt – Karimem Benzemą, jednak kilkanaście lat temu kojarzył się z innym zawodnikiem grającym w madryckim klubie. Ivan Zamorano zawsze nosił biały bandaż na swoim prawym nadgarstku. Ta nietypowa praktyka wzieła się z incydentu, kiedy to grając dla szwajcarskiego klubu St. Gallen doznał kontuzji ręki. Założył więc bandaż, a w kolejnym meczu strzelił aż trzy gole. Ciekawe jest to, że po tym wydarzeniu Zamorano postanowił pozostawić bandaż na swojej ręce, kontynuując zdobywanie bramek.

Ostatni będą pierwszymi

Nieżyjący już były reprezentant Anglii, Bobby Moore, oraz Paul Ince, mieli taką samą zasadę, żeby opuszczać szatnię jako ostatni. Ich rytuałem było ubranie się w strój klubowy w samotności, natomiast samą koszulkę zakładali już w drodze na boisko.  Kolo Toure, zawodnik Arsenalu, który również praktykował taką postawę, dostał nawet żółtą kartę za to, że odmówił wyjścia na boisko przed swoim kolegą, Williamem Gallasem, który przechodził testy medyczne.

Żółć

Kolejny przesąd i kolejny kolor. Mieliśmy niebieskie majtki to teraz czas na żółte ubrania. Były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii twierdził, że kolor żółty jest kolorem pechowym i jego podopieczni mieli całkowity zakaz noszenia ubrań w tym kolorze. Sam ograniczał obecność tego koloru w swoim życiu do całkowitego minimum. Jest to dość ciekawe ze względu na fakt, że akurat w reprezentacji Hiszpanii unikanie żółtego kolor jest praktycznie niemożliwe, skoro flaga tego kraju składa się z czerwonego i żółtego koloru.

Skarpety na lewą stronę

Nawet Iker Casillas, grając jeszcze w Realu, wpadł w pułapkę przesądów. Nigdy ponownie nie założył tej samej koszulki po przegranym meczu, a przed spotkaniem zawsze musiał dotknąć poprzeczki. Najciekawsza jednak jest historia jego skarpet, które nosił na lewą stronę. Według hiszpańskich mediów zaczął je ubierać w taki sposób po porażce w „El Clasico” w kampanii 2008/2009. Po burzliwym okresie, kiedy to szatnią zarządzał Jose Mourinho, Casillas, który przez większość czasu w swoich ostatnich sezonach siedział na ławce, stwierdził, że skarpetowa passa się skończyła i zaprzestał tych praktyk.  

To tylko kilka z wielu przykładów piłkarzy, którzy mieli swoje małe rytuały lub talizmany. Dużo piłkarzy wchodzi na boisko prawą nogą, całuje ochraniacze lub robi wiele innych rzeczy. Czy to naprawdę pomaga drużynie odnieść zwycięstwo, czy bramkarz ma pewniejszy chwyt jak kopnie lewym korkiem w prawy słupek, albo czy dzięki temu piłkarz strzeli „petardę” zza szesnastki? Wiara czyni cuda, wizualizacje, afirmacje te sprawy. Marie von Ebner-Eschenbach, austriacka pisarka powiedziała kiedyś „Sąd da się obalić, przesąd nigdy”, a noblista André Gide twierdził, że przesądy są podporami cywilizacji. Wychodzi na to, że są też sporymi podporami w piłkarskim świecie.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img

Więcej tego autora

Najnowsze

“Nie poddawaj się! Lukas Podolski. Dlaczego talent to zaledwie początek” – recenzja

Autobiografie piłkarzy, którzy jeszcze nie zakończyli jeszcze kariery, budzą kontrowersje. Nie można bowiem w takiej książce stworzyć pełnego obrazu danej osoby. Jednym z takich...

Resovia vs. Stal – reminiscencje po derbach Rzeszowa

12 kwietnia 2024 roku Retro Futbol gościło na wyjątkowym wydarzeniu. Były nim 92. derby Rzeszowa rozegrane w ramach 27. kolejki Fortuna 1. Ligi. Całe...

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.