The Common Market Match, czyli jak futbol pomagał w integracji europejskiej

Czas czytania: 18 m.
0
(0)

Kilkadziesiąt lat temu towarzyskie mecze, w których występowały doraźnie tworzone zespoły złożone z przedstawicieli kilku krajów, nie były niczym niezwykłym. Kalendarz nie był wówczas tak przepełniony, jak dzisiaj, a wybór do reprezentacji Reszty Świata dla wielu był sporym wyróżnieniem. Jednym z takich spotkań było rozegrane 3 stycznia 1973 r. starcie, które na kartach historii zapisało się jako The Common Market Match.

Mecz, który rozegrano w środowy wieczór na londyńskim Wembley, nie był jednak kolejnym pojedynkiem drużyny Reszty Świata z reprezentacją narodową. Został on zorganizowany, żeby uczcić przyjęcie w szeregi Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej trzech nowych członków – Wielkiej Brytanii, Irlandii i Danii. Przedstawiciele tych krajów stworzyli jeden zespół, którym dyrygował Alf Ramsey. Naprzeciw im stanęła drużyna złożona z reprezentantów sześciu dotychczasowych członków wspólnoty – RFN, Francji, Włoch, Holandii, Belgii i Luksemburga (choć Louis Pilot, który reprezentował ten kraj, nie pojawił się na boisku). Z ławki zespołem tym kierował Helmut Schön.

Tło historyczne

Zanim jednak przejdziemy do omówienia samego spotkania, warto na chwilę zatrzymać się, żeby poznać nieco szerszy kontekst historyczny tego meczu. W marcu 1957 r. dotychczasowi członkowie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, czyli RFN, Francja, Włochy, Holandia, Belgia i Luksemburg, podpisali w Rzymie traktaty, które powoływały do życia dwie nowe organizacje – Europejską Wspólnotę Gospodarczą i Europejską Wspólnotę Energii Atomowej.

Nadrzędnym celem EWG stało się stworzenie pełnej unii celnej między członkami. Stopniowo eliminowano bariery handlowe między państwami członkowskimi, wdrażano wspólne polityki dotyczące transportu, rolnictwa i stosunków gospodarczych z innymi krajami. Ostatecznie praca i kapitał mogły swobodnie przemieszczać się w granicach EWG. Kraje wspólnoty szybko zaczęły zbierać owoce takiej polityki i na początku lat 60. odnotowały znaczący wzrost gospodarczy.

Brytyjczycy, którzy początkowo dość sceptycznie podchodzili do tak daleko idącej integracji i w odpowiedzi na powstanie EWG zainicjowali nawet utworzenie Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu, dość szybko zaczęli zmieniać zdanie. Już w 1961 r. po raz pierwszy wyrazili chęć przystąpienia do EWG i perspektywa rozszerzenia ścisłej współpracy gospodarczej na nowe kraje, stawała się coraz bardziej realna.

Na przeszkodzie stało jednak stanowisko Francji, a konkretnie jej prezydenta Charlesa de Gaulle’a. W obawie przed wzrostem wpływów amerykańskich w Europie konsekwentnie sprzeciwiał się on członkostwu Wielkiej Brytanii w EWG. Zawetował pierwszy wniosek o przyjęcie z 1961 r., a także drugi z 1967 r. Zielone światło Brytyjczycy dostali dopiero od jego następcy Georgesa Pompidou, który stanął na czele kraju w czerwcu 1969 r.

Rok później rozpoczęły się negocjacje członkowskie, w których oprócz Wielkiej Brytanii brały też udział Irlandia, Dania i Norwegia. Traktaty akcesyjne podpisano 22 stycznia 1972 r., ale ostatecznie 1 stycznia 1973 r. Wspólnoty Europejskie rozszerzyły się tylko o trzy kraje, gdyż Norwegowie w referendum sprzeciwili się członkostwu.

Fanfare for Europe

Wielka Brytania była jedynym krajem, w którym takiego referendum nie przeprowadzono, co budziło pewne obiekcje u części społeczeństwa. Wielu obawiało się konsekwencji, jakie niosło ze sobą członkostwo. Trudno się dziwić, gdyż po raz pierwszy w epoce nowożytnej Wielka Brytania wiązała swoją suwerenność sojuszem z państwami z kontynentu. Poza tym po raz pierwszy od czasów reformacji jej sądy podlegały władzom spoza Wysp Brytyjskich.

Nie wszyscy byli zadowoleni z kroków poczynionych przez rząd, więc konserwatywny premier Edward Heath wpadł na pomysł zorganizowania szeregu imprez, które miały na celu ocieplenie wizerunku Wspólnot Europejskich, a także przybliżenie dorobku innych krajów członkowskich. Wydarzenia te, które zbiorczo określano mianem Fanfare for Europe rozpoczęły się 2 stycznia od uroczystej „europejskiej” kolacji, na którą zaproszono 258 gości, a która wydana została przez British Council w dawnej królewskiej rezydencji Hampton Court.

Świętowanie trwało przez kolejne kilkanaście dni. W tym czasie w kraju odbyło się ponad 300 różnego rodzaju imprez – sportowych, artystycznych czy muzycznych. W opracowanie programu i organizację zaangażowanych było siedem resortów rządowych oraz dwie specjalnie utworzone tymczasowe komisje. W wielu wydarzeniach osobiście brał udział premier, który był wielkim euroentuzjastą.

Starano się, żeby w programie Fanfare for Europe znalazły się takie imprezy, żeby każdy z obywateli mógł znaleźć coś interesującego dla siebie. Nazajutrz po kolacji zainaugurowano obchody uroczystą galą, która odbyła się w Royal Opera House. Wieczór uświetniła swoim przybyciem sama królowa Elżbieta II wraz z księciem Filipem, a parze dodatkowo towarzyszył premier Edward Heath. Na scenie zaprezentowały się takie operowe sławy jak Janet Baker i Elisabeth Schwarzkopf, a także znani z ról w sztukach szekspirowskich Judi Dench i Laurence Olivier. Nad całością pieczę sprawowali uchodzący za najwybitniejszego kompozytora brytyjskiego XX wieku Benjamin Britten oraz piastujący stanowisko dyrektora muzycznego Royal Opera House Colin Davis.

Poprzednikiem Davisa na tym stanowisku był pochodzący z Węgier Georg Solti, który podczas Fanfare for Europe prowadził Orkiestrę Paryską. W Royal Albert Hall zaprezentowali się Filharmonicy Berlińscy, którymi dyrygował jeden z najbardziej znanych i wpływowych dyrygentów tamtych czasów Austriak Herbert von Karajan. Pod batutą Holendra Bernarda Haitinka zagrała z kolei Londyńska Orkiestra Filharmoniczna, która wykonała IV Symfonię Ralpha Vaughana Williamsa.

Rock, folk i balet

Organizatorzy nie zapomnieli również o miłośnikach muzyki rockowej, którzy mogli się bawić na koncercie jednego z najstarszych i najaktywniejszych brytyjskich zespołów, czyli Status Quo. Innymi kapelami, które wystąpiły w ramach tamtych obchodów były The Kinks, którzy zagrali w Theatre Royal przy Drury Lane, a także Slade, którzy rozkołysali London Palladium. Swój czas dostali też przedstawiciele bardziej alternatywnych brzmień, jak Steeleye Span, którzy łączyli rocka z brytyjską muzyką folkową, czy pochodząca z Irlandii grupa The Chieftains grająca muzykę celtycką połączoną z rockiem i folkiem.

Miłośnicy baletu mogli podziwiać występ Margot Fonteyn i Rudolfa Nuriejewa, którzy na deskach Royal Opera House zaprezentowali się w partiach z Jeziora Łabędziego Piotra Czajkowskiego. Znakomity aktor Albert Finney zagrał w napisanej przez Samuela Becketta sztuce teatralnej Ostatnia taśma (oryg. Krapp’s Last Tape), a podczas nocy komedii w Royal Albert Hall publiczność rozśmieszali komicy Bruce Forsyth, Dick Emery i Leslie Crowther.

Sporo działo się także poza gmachami oper i teatrów. W odbudowanej po niemieckich nalotach z czasów II wojny światowej katedrze w Coventry odprawiono transmitowane przez telewizję nabożeństwo dziękczynne. Nie brakowało wystaw poświęconych innym dziedzinom sztuki. Odwiedzający galerie mogli podziwiać dzieła francuskiego impresjonizmu i włoskiego futuryzmu, a także współczesnego designu skandynawskiego.

Oszust z asem karo zamiast Mona Lisy

W Muzeum Wiktorii i Alberta w ramach Festiwalu Sztuki Europejskiej wystawiono eksponaty wypożyczone przez inne kraje członkowskie Wspólnot Europejskich. Duńczycy przekazali dwa instrumenty dęte z epoki brązu, a Włosi wykonane przez Michała Anioła popiersie Brutusa, które w programie opisane zostało jako wysoce ekspresyjny hołd dla walki z tyranią. Bardzo liczono też, że uda się sprowadzić z Luwru Mona Lisę, ale jako że nieco wcześniej British Museum odmówiło Francuzom wypożyczenia Kamienia z Rosetty, zamiary te spełzły na niczym. Zamiast obrazu Leonarda da Vinci na Wyspy przysłano dzieło francuskiego malarza Georges’a de La Toura Oszust z asem karo.

Zorganizowany został też wyścig zabytkowych samochodów z Londynu do Brukseli, którym kierował baron Edward Douglas-Scott-Montagu. W trzecim kanale brytyjskiej telewizji wyemitowano specjalny odcinek popularnego talent show Opportunity Knocks!, w którym wystąpili przedstawiciele różnych rajów EWG.

Znalazło się nawet miejsce na konkurs piękności. Zwyciężyła w nim pochodząca z Holandii Sylvia Kristel, która rok później zyska światową sławę dzięki głównej roli w filmie Emmanuelle. W Whitechapel Gallery we wschodnim Lodynie na specjalnej ekspozycji zgromadzono różnorakie wyroby cukiernicze z całej Europy. Wystawa, którą zatytułowano po prostu Słodycze, musiała jednak zostać przedwcześnie zamknięta po tym, jak spragnieni słodkości uczniowie obezwładnili strażnika i zjedli wszystkie eksponaty.

Jednym z najważniejszych punktów Fanfare for Europe był mecz piłkarski, w którym na Wembley zmierzyły się ze sobą drużyna nowych krajów członkowskich z zespołem starych krajów. Prasa spotkanie to zapowiadała jako starcie Trójki Szóstką (The Three vs. The Six). Zadbano o to, żeby w składach obu ekip nie brakowało gwiazd i liczono, że w styczniowy wieczór na londyńskim stadionie zjawią się rzesze rozkochanych w futbolu kibiców.

Dzisiejszy mecz jest wyjątkowy, ponieważ obejmuje całą powiększoną społeczność i bardzo się cieszymy, że nasi europejscy przyjaciele mogą wziąć w nim udział. Jestem pewien, że razem z nami będą postrzegać ten wieczór jako ważny punkt zwrotny w historii europejskiego futbolu – brzmiała wiadomość od premiera umieszczona w oficjalnym programie meczowym.

The Common Market Match – składy

Minister sportu Wielkiej Brytanii, którym był znany ze swojego dość ponurego usposobienia Eldon Griffiths, wyraził nadzieję, że w meczu zagrają jacyś dobrzy piłkarze, bo w przeciwnym razie może on stać się wielkim niewypałem. Kiedy spojrzymy na zestawienie osobowe obu ekip, to od razu rzucą się nam w oczy nazwiska kilku angielskich mistrzów świata z 1966 r., a także niemieckich mistrzów Europy z 1972 r. Do tego dołożyć trzeba paru piłkarzy z Holandii, którzy rok później dotrą do finału mundialu w RFN, a także klasowych graczy z innych krajów, jak choćby Włocha Dino Zoffa czy urodzonego na Gwadelupie i reprezentującego Francję Mariusa Trésora.

Zakładając, że pan Schön zdoła przekonać resztę zespołu do szybkiego i płynnego dopasowania się do zachodnioniemieckiego rdzenia, to odwiedzający Wembley powinni czerpać przyjemność z pokazu ofensywnego futbolu rzadko widywanego po tej stronie Kanału – przewidywał Donald Saunders na łamach The Daily Telegraph.

Wydawać by się mogło, że tak znane nazwiska z łatwością sprawią, że trybuny Wembley się wypełnią, ale mroźna styczniowa aura nie zachęcała do wyjścia z domu. Na dodatek mecz został zaplanowany w środku tygodnia, co też raczej nie wpłynęło dobrze na frekwencję. Bilety na miejsca stojące kosztowały tylko 50 pensów, a najdroższe miejscówki siedzące to wydatek rzędu 2,5 funta.

Na parę dni przed meczem ciągle jeszcze trwały kampanie reklamowe w prasie, którymi próbowano wzbudzić większe zainteresowanie spotkaniem. Podjęto nawet decyzję o przeznaczeniu 500 funtów na zakup biletów, które potem zostały rozdysponowane wśród emerytów, ale na nie wiele się to zdało. Ostatecznie bowiem na trybunach zgromadziło się około 36,5 tys. widzów, co na stadionie, który mógł spokojnie pomieścić ponad 90 tys. kibiców, musiało wyglądać dość marnie.

The Three

Sir Alf Ramsey, który wówczas ciągle jeszcze piastował stanowisko selekcjonera reprezentacji Anglii, skład Trójki oparł na zawodnikach angielskich. W drużynie znalazło się miejsce dla trzech mistrzów świata z 1966 r. Byli to wieloletni kapitan reprezentacji Bobby Moore, Alan Ball, którego nazwiska próżno jednak szukać w meczowym programie i Bobby Charlton, który od 1970 r. nie grał już w drużynie narodowej i powoli zbliżał się do końca kariery. Pomimo tego to jemu właśnie przypadł zaszczyt wyprowadzenia zespołu na boisko w roli kapitana. Oprócz nich Anglię reprezentowali jeszcze Emlyn Hughes z Liverpoolu i Colin Bell z Manchesteru City. Obaj doskonale pamiętali bolesną ćwierćfinałową porażkę z RFN na mundialu w Meksyku. Nadarzała się więc dobra okazja do rewanżu. Piątym spośród grających w polu Anglików, był wychowanek Arsenalu Peter Storey.

W oficjalnym programie znajdziemy jeszcze nazwisko Raya Clemence’a, który strzegł angielskiej bramki w eliminacyjnych meczach z Walią, a także jedynego w tym gronie Walijczyka, którym był Gary Sprake. Krótko przed terminem spotkania walijski golkiper jednak zrezygnował z udziału w meczu i Ramsey musiał powołać kogoś na jego miejsce. Tym, na którego postawił, był pochodzący z Irlandii Północnej Pat Jennings. Nie był początkowo brany pod uwagę, bo obawiano się, że termin meczu będzie kolidował z jego klubowym terminarzem. Kiedy jednak okazało się, że będzie mógł zagrać, Ramsey nie zawahał się i to właśnie Jennings strzegł bramki The Three.

Oprócz bramkarza Tottenhamu północnoirlandzką federację reprezentowali jeszcze obrońcy Allan Hunter i Pat Rice, ale tylko pierwszy z tej dwójki pojawił się na boisku. Irlandia z kolei mogła się pochwalić dwoma swoimi przedstawicielami. Byli nimi jeden z najlepszych zawodników Liverpoolu lat 70. skrzydłowy Steve Heighway oraz Johnny Giles, którego w 2004 r. z okazji Jubileuszu UEFA wybrano najlepszym graczem Irlandii ostatnich 50 lat. Szansę pokazania się przed londyńską publicznością otrzymał jednak tylko Giles. Heighwayowi występ uniemożliwiły problemy żołądkowe, z którymi się zmagał tamtego wieczoru.

Jesienią 1973 r. okazało się, że jedyną brytyjską federacją, która uzyskała awans na mistrzostwa świata była Szkocja. W składzie The Three znaleźć możemy nazwiska trzech szkockich piłkarzy. Dwóch z nich – Billy Bremner i Peter Lorimer występowało na co dzień w Leeds United i dzisiaj uznawani są za klubowe legendy. Trzecim był Colin Stein, który kilka miesięcy wcześniej świętował z Rangersami triumf w Pucharze Zdobywców Pucharów, po którym przeniósł się do Coventry City. Lorimer i Stein znaleźli się w podstawowej jedenastce, podczas gdy Bremmera z udziału w spotkaniu wykluczyła grypa.

Skład uzupełniło dwóch Duńczyków. Mimo że duński futbol wówczas nie należał do europejskiej czołówki, to obaj jego reprezentanci dostali szansę zaprezentowania się na Wembley. Pomocnik John Steen Olsen, który imponował skutecznością w barwach holenderskiego FC Utrecht, pojawił się na murawie w drugiej połowie, a napastnik Henning Jensen wybiegł na boisko w pierwszej jedenastce. Jensen na co dzień występował w Borussii Mönchengladbach, gdzie u jego boku pierwsze kroki w poważnej piłce stawiał jedyny Duńczyk, który zdobył Złotą Piłkę Allan Simonsen. W późniejszym etapie swojej kariery Jensen występował też w madryckim Realu, gdzie przetarł szlak innym duńskim piłkarzom, a także w Ajaxie. W obu tych klubach prezentował równy wysoki poziom i z oboma wywalczył krajowe mistrzostwo.

PozycjaImię i nazwiskoNarodowośćKlubData urodzeniaCzas gry
BRPat JenningsIrlandia PółnocnaTottenham Hotspur12 czerwca 194590’
BRRay ClemenceAngliaLiverpool5 sierpnia 19480’
BRGary SprakeWaliaLeeds United3 kwietnia 19450’
OEmlyn HughesAngliaLiverpool28 sierpnia 194790’
OAllan HunterIrlandia PółnocnaIpswich Town30 czerwca 194690’
OBobby MooreAngliaWest Ham United12 kwietnia 194190’
OPat RiceIrlandia PółnocnaArsenal17 marca 19490’
PAlan BallAngliaArsenal12 maja 194530’
PColin BellAngliaManchester City26 lutego 194674’
PBilly BremnerSzkocjaLeeds United9 grudnia 19420’
PBobby CharltonAngliaManchester United11 października 193790’
PJohnny GilesIrlandiaLeeds United6 listopada 194090’
PJohn Steen OlsenDaniaFC Utrecht4 stycznia 194316’
PPeter StoreyAngliaArsenal7 września 194590’
NSteve HeighwayIrlandiaLiverpool25 listopada 19470’
NHenning JensenDaniaBorussia Mönchengladbach17 sierpnia 194960’
NPeter LorimerSzkocjaLeeds United14 grudnia 194690’
NColin SteinSzkocjaCoventry City10 maja 194790’
 Sir Alf RamseyAnglia22 stycznia 1920 

The Six

W czerwcu 1972 r. prowadzona przez Helmuta Schöna reprezentacja RFN nie miała sobie równych na belgijskich boiskach i pewnie sięgnęła po swój pierwszy tytuł mistrzów Europy. Nic więc dziwnego, że pół roku później Schön skład Szóstki w dużej mierze oparł na bohaterach tamtego turnieju. W meczu na Wembley w pierwszym składzie wybiegło trzech graczy, którzy zagrali w finale z ZSRR na Heysel. Pierwszym był znakomity Franz Beckenbauer, drugim czarujący w środku pola Günter Netzer, a trzecim będący wówczas niemal nie do zatrzymania Gerd Müller.

Czwartym z grona mistrzów Europy był Herbert Wimmer, który w Londynie pojawił się na boisku po przerwie, a piątym Paul Breitner, który jednak nie zagrał tamtego wieczoru ani minuty. Całe spotkanie rozegrał za to inny Niemiec – Horst Blankenburg, przy którym warto na chwilę się zatrzymać. Na początku lat 70. występował on w wielkim Ajaxie, z którym trzy razy z rzędu sięgał po prymat w Europie. Grał u boku Cruijffa, Neeskensa czy Krola, ale nigdy nie został powołany do reprezentacji RFN. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy był fakt, że na tej samej pozycji w kadrze grał Beckenbauer, który był wówczas nie do ruszenia. Przed mundialem w 1974 r. pojawił się nawet pomysł, żeby Blankenburg otrzymał holenderskie obywatelstwo i w barwach swojej nowej ojczyzny pojechał na turniej, ale sam zainteresowany odmówił. Ciągle liczył na powołanie od Schöna, na które jednak nigdy się nie doczekał.

W pierwszej jedenastce znalazło się jeszcze miejsce dla dwóch niemieckich zawodników. Na prawej obronie zgrał Berti Vogts, który dzięki swojemu nieustępliwemu stylowi gry dorobił się wiele mówiącego przezwiska Der Terrier. Drugim był będący tego dnia parterem Müllera w ataku Jürgen Grabowski, który całą swoją seniorską karierę związał z Eintrachtem Frankfurt.

Dość zaskakująca dla niektórych mogła być obsada bramki. Między słupkami Schön postawił na Christiana Piota. Belg, który przez całą karierę reprezentował barwy Standardu Liège, był podstawowym zawodnikiem drużyny narodowej, która w 1972 r. zajęła trzecie na mistrzostwach Europy. W gronie wyselekcjonowanych nie mogło też zabraknąć miejsca dla jednego z najlepszych belgijskich piłkarzy w historii, czyli Paula Van Himsta. Niestety nie było mu dane się zaprezentować, podobnie zresztą jak pochodzącemu z Luksemburga Louisowi Pilotowi.

Holandia mogła się poszczycić czterema przedstawicielami. Próżno jednak wśród nich szukać największej gwiazdy holenderskiego futbolu, jaką bez wątpienia był wówczas Johan Cruijff. Nie zabrakło za to jego boiskowego partnera z klubu i reprezentacji, którym był Johan Neeskens. Obok niego w podstawowym składzie wyszedł też Willem van Hanegem. Ten grający w Feyenoordzie zawodnik imponował wyszkoleniem technicznym i znany był ze swoich uprzedzeń do Niemców, gdyż w czasie wojny stracił ojca, siostrę i dwóch braci. Pozostali dwaj Holendrzy, czyli Ruud Krol i Wim Suurbier spotkanie na Wembley zaczęli na ławce, ale pojawili się na boisku po przerwie.

Na drugą połowę wyszedł też cieszący się już wówczas dużym uznaniem Dino Zoff, który w bramce zastąpił Piota. Bramkarz Juventusu był tego wieczoru jedynym przedstawicielem włoskiego calcio w Londynie, gdyż drugi z Włochów Luigi Riva, do którego należy rekord strzelonych goli w reprezentacji (35), nie zagrał ani minuty.

W podstawowej jedenastce swoich reprezentantów mieli jeszcze Francuzi. Pierwszym był Piłkarz Roku 1972 we Francji Marius Trésor, który występował w barwach Olympique Marsylia. Ten pochodzący z Gwadelupy obrońca zagrał jednak tylko w pierwszej połowie, a w drugiej został zastąpiony przez Suurbiera. Skład uzupełnił mający polskie korzenie Georges Bereta. Urodził się w Saint-Étienne w polskiej rodzinie robotniczej, a jego rodzice w poszukiwaniu lepszego życia wyemigrowali do Francji z Bochni. Na co dzień występował na pozycji lewego skrzydłowego w AS Saint-Étienne, gdzie do dzisiaj uznawany jest za jednego z najlepszych piłkarzy w historii klubu. Dwa razy z rzędu (1973 i 1974) magazyn France Football uhonorował go tytułem Piłkarza Roku we Francji.

PozycjaImię i nazwiskoNarodowośćKlubData urodzeniaCzas gry
BRChristian PiotBelgiaStandard Liège4 października 194745’
BRDino ZoffWłochyJuventus28 lutego 194245’
OFranz BeckenbauerRFNBayern Monachium11 września 194545’
OHorst BlankenburgRFNAFC Ajax10 lipca 194790’
OPaul BreitnerRFNBayern Monachium5 września 19510’
ORuud KrolHolandiaAFC Ajax24 marca 194945’
OWim SuurbierHolandiaAFC Ajax16 stycznia 194545’
OMarius TrésorFrancjaOlympique Marsylia15 stycznia 195045’
OBerti VogtsRFNBorussia Mönchengladbach30 grudnia 19460’
PWillem van HanegemHolandiaFeyenoord20 lutego 194445’
PPaul Van HimstBelgiaRSC Anderlecht2 października 19430’
PJohan NeeskensHolandiaAFC Ajax15 września 195190’
PGünter NetzerRFNBorussia Mönchengladbach14 września 194490’
PLouis PilotLuksemburgRoyal Antwerp FC11 listopada 19400’
PHerbert WimmerRFNBorussia Mönchengladbach9 listopada 194445’
NGeorges BeretaFrancjaAS Saint-Étienne15 maja 194690’
NJürgen GrabowskiRFNEintracht Frankfurt7 lipca 194400’
NGerd MüllerRFNBayern Monachium3 listopada 194590’
NLuigi RivaWłochyCagliari Calcio7 listopada 19440’
 Helmut SchönRFN15 września 1915 

The Common Market Match – początek

Sędzią głównym tego prestiżowego pojedynku był Anglik Norman Burtenshaw. Pod koniec sezonu 1972/73 arbiter ten przeszedł na emeryturę, a w trakcie swojej kariery, w której nie brakowało paru nieco kontrowersyjnych momentów, prowadził m.in. finał Pucharu Anglii w 1971 r., finałowy pojedynek Pucharu Ligi w 1972 r., a także rewanżowe starcie półfinału Pucharu Europy w 1972 r. pomiędzy Benfiką i Ajaxem. Spotkanie na Wembley stanowiło niejako dopełnienie i ukoronowanie jego kariery. Nigdy jednak nie było mu dane sędziować na mistrzostwach świata. Tamtego styczniowego wieczoru na liniach pomagali mu Szkot T.T. Gray i Walijczyk Kenneth Sweet.

Wśród widzów zabrakło premiera Edwarda Heatha, który w tym samym czasie musiał towarzyszyć królowej Elżbiecie II w Royal Opera House. Rodzina królewska na meczu była reprezentowana przez księcia Kentu Edwarda. W 1971 r. stanął on na czele The Football Association i pozostawał na tym stanowisku aż do 2000 r., kiedy to zastąpił go książę Yorku Andrzej. Przedstawiciele brytyjskiej rodziny królewskiej tradycyjnie stoją na czele angielskiej federacji już od 1939 r.

Przed rozpoczęciem spotkania obsada sędziowska i obie drużyny zostały oficjalnie przedstawione księciu Edwardowi. Uczestnicy tego wydarzenia otrzymali też na pamiątkę specjalnie na tę okoliczność przygotowane krawaty. Prezentacji zawodników towarzyszyła oczywiście uroczysta oprawa. Wśród starannie dobranych utworów zagranych przez orkiestrę, znalazł się m.in. Marsz Wejściowy (oryg. Einzugsmarsch) z operetki Baron cygański autorstwa Johanna Straussa syna.

Wreszcie wszystkie formalności zostały dopełnione. Losowanie wygrała ekipa gości, która pozostała na swojej połowie, oddając piłkę gospodarzom, po czym kapitanowie obu ekip uścisnęli sobie dłonie i wielkie sportowe widowisko mogło w końcu się zaczynać. Kiedy wskazówki tarczy zegarowej słynnego Big Bena wskazywały dokładnie godzinę 7:45 wieczorem, 14 kilometrów dalej na zachód, na murawie stadionu Wembley sędzia Burtenshaw zagwizdał po raz pierwszy i The Common Market Match oficjalnie się rozpoczął.

Embed from Getty Images

The Common Market Match – pierwsza połowa

Stroje Trójki były całe białe, natomiast Szóstka zagrała w czerwonych kompletach z białymi paskami. Ci z sympatyków futbolu, którzy spodziewali się twardej i zaciętej wymiany ciosów od pierwszych minut, srogo się zawiedli. Mecz toczył się raczej w spokojnym tempie, a zawodnicy obu ekip unikali ostrych starć, nie chcąc zrobić sobie krzywdy. Nic dziwnego, bo przecież kontuzje w środku sezonu nikomu nie są potrzebne, a sama stawka pojedynku wbrew oczekiwaniom organizatorów też raczej nie napawała ekscytacją.

Zmarznięci kibice w trakcie trwania pierwszej połowy nie mieli zbyt wielu okazji, żeby poderwać się z miejsc i choć trochę rozgrzać smagane zimnem ciała. Mimo że mecz, jak to zwykle przy podobnych okazjach bywa, był dość otwarty, to oba zespoły stworzyły sobie właściwie tylko po jednej w miarę klarownej sytuacji. Po stronie Trójki najbliżej wpisania się na listę strzelców był Peter Lorimer. Jego uderzenie na bramkę zdołał jednak nogą odbić Christian Piot i natychmiast rzucił się w kierunku piłki, przygarniając ją do piersi.

Z kolei w szeregach Szóstki bliski szczęścia był Günter Netzer. Kiedy zegar wskazywał 30. minutę gry, ten występujący na co dzień w barwach Borussii Mönchengladbach pomocnik podszedł do piłki, żeby wykonać rzut wolny sprzed linii pola karnego. Beztrosko, nieco nonszalancko uderzona przez niego futbolówka minęła skromny, dwuosobowy mur i nabierając rotacji, poszybowała w kierunku słupka strzeżonej przez Jenningsa bramki. Urodzony w Newry golkiper zdołał tylko odprowadzić ją wzrokiem i z ulgą odetchnął, kiedy zobaczył, jak odbijając się od zewnętrznej krawędzi słupka, opuszcza plac gry.

Nieznaczna przewaga rysowała się po stronie Trójki, której gracze byli wyraźnie lepiej zgrani od rywali. Sporo fanów wiele obiecywało sobie po występie dawno niewidzianego na arenie międzynarodowej Charltona. 35-letni zawodnik zbliżał się już wówczas do końca kariery, a w kwietniu 1973 r. ostatni raz zagrał w barwach Manchesteru United. Pomimo wieku kilkukrotnie potrafił dać kolegom impuls do ataku, próbując rozerwać szyki obronne rywali. Obok Charltona dobrze w drugiej linii radził sobie Giles, a pod bramką przeciwników odważnie i bez kompleksów poczynał sobie Lorimer. Ostatecznie jednak pierwsze 45 minut nie przyniosło na Wembley goli.

Druga odsłona

Spośród zawodników Szóstki na wyróżnienie zasłużył Franz Beckenbauer, który zdążył już przyzwyczaić, że niemal zawsze stanowił pewny punkt zespołu i trzymał w ryzach całą defensywę. Z przodu swoją kocią zwinnością imponował Johan Neeskens, którego sposób poruszania po boisku Beckenbauer przyrównał do ruchów pantery. Sam Holender z kolei z nieskrywanym podziwem patrzył na grę Gerda Müllera.

Podczas tego meczu bardzo dobrze zrozumiałem Müllera, jego nieomylną zdolność do ustawienia się na właściwej pozycji i precyzję ruchów. Był mistrzem w swoim fachu – zachwycał się po meczu Neeskens.

Żaden z tych znakomitych zawodników nie potrafił jednak znaleźć sposobu na pokonanie dobrze tego dnia dysponowanego Pata Jenningsa. Helmut Schön w przerwie zdecydował się dokonać aż czterech zamian. Trudno powiedzieć, czy chciał w ten sposób wpłynąć na wynik meczu, czy też może postanowił dać szansę pokazania się jak największej liczbie zawodników.

I tak na drugie 45 minut zamiast dobrze spisującego się w bramce Christiana Piota wyszedł Dino Zoff, miejsca Franza Beckenbauera i Mariusa Trésora w defensywie zajęli Ruud Krol i Wim Suurbier, a Wima van Hanegema zmienił Herbert Wimmer. Jeśli zespołowi brakowało tamtego wieczoru zgrania, to tymi ruchami niemiecki szkoleniowiec raczej mu nie pomógł.

Alf Ramsey wykazał się większym spokojem i nie dokonując żadnych korekt w składzie, cierpliwie czekał na rozwój wypadków. Już kilka minut po zmianie stron okazało się, że to on miał większego trenerskiego nosa i po ładnej, zespołowej akcji, jego podopieczni wyszli na prowadzenie. Bobby Charlton dostał podanie od Colina Bella z lewej strony pola karnego i bez przyjęcia miękko dośrodkował w kierunku bliższego słupka. Do piłki wyskoczył Henning Jensen i pięknie składając się w locie do uderzenia, posłał ją głową obok bezradnego Dino Zoffa. Włoski mistrz Europy z 1968 r. nie zdążył jeszcze nawet poczuć atmosfery boiska, a już musiał wyciągać piłkę z siatki.

Kilka minut później zawodnicy Trójki przeprowadzili niemal bliźniaczą akcję. Znów z lewej strony pola karnego świetnie znalazł się Charlton i dośrodkował wzdłuż bramki Zoffa. Do piłki najwyżej wyskoczył Bell, ale jego strzałowi zabrakło nieco precyzji i futbolówka o centymetry minęła słupek. Gospodarze zwietrzyli swoją szansę i coraz częściej starali się zagrozić bramce rywali. Kiedy piłkarze mieli już godzinę gry za sobą, Emlyn Hughes wystawił przed polem karnym piłkę nadbiegającemu Charltonowi. Strzał Anglika został zablokowany, ale do futbolówki zdołał dopaść Lorimer, który bez namysłu uderzył na bramkę. Piłka przeleciała obok wyciągniętego jak struna Zoffa i odbijając się od słupka wyszła w pole, po czym wolno potoczyła się za końcową linię i opuściła boisko z drugiej strony bramki.

Bell, Ball, Stein i gol

Zawodnikom Szóstki wyraźnie brakowało argumentów, żeby poważnie zagrozić bramce Trójki. Mimo że z przodu dobrze ze sobą współpracowali Netzer z Müllerem, to żaden z nich nie zmusił Jenningsa do większego wysiłku. Dość powiedzieć, że podopieczni Helmuta Schöna najbliżej zdobycia gola byli po niefortunnej interwencji Colina Bella. Przecinając dośrodkowanie omal nie skierował on piłki do własnej bramki, ale na szczęście dla niego odbiła się od poprzeczki i spadła pod nogi jednego z kolegów z drużyny, który zażegnał niebezpieczeństwo.

W międzyczasie Alf Ramsey dokonał pierwszej zmiany. W 60. minucie pojawił się na boisku Alan Ball, który zastąpił strzelca bramki Jensena. Dziesięć minut później gospodarze wywalczyli rzut rożny. Piłkę w narożniku ustawił Peter Lorimer i posłał ją głęboko w pole karne. Tu po nieudanej interwencji obrońcy spadła pod nogi Colina Bella, który zagrał do ustawionego na piątym metrze Alana Balla. Wprowadzonemu przed paroma minutami na boisko zawodnikowi nie pozostawało już nic innego, jak tylko zgrać futbolówkę do nadbiegającego Colina Steina, który z bliska wpakował ją do bramki.

Trafienie Szkota okazało się rozstrzygające i więcej goli tego wieczora na Wembley kibice nie zobaczyli. Cztery minuty po zdobyciu drugiej bramki Ramsey dokonał jeszcze jednej korekty w składzie. Na murawie pojawił się John Steen Olsen, który zastąpił Colina Bella. Kilkanaście minut później sędzia Norman Burtenshaw zagwizdał po raz ostatni.

Pomeczowy niedosyt

36,5 tys. widzów wracało do domów raczej w dobrych humorach, choć mogli czuć mały niedosyt. Ich ulubieńcy co prawda odnieśli pewne zwycięstwo, ale kibice z pewnością woleliby zobaczyć kilka bramek więcej. O poziomie emocji, jaki panował wśród fanów wiele jednak mówi fakt, że największy aplauz na trybunach wybuchł, kiedy spiker przekazał informację, że Norwich City pokonało Chelsea w rewanżowym pojedynku półfinału Pucharu Ligi.

Kto wie, jak potoczyłyby się losy tego starcia, gdyby oba zespoły potraktowały to spotkanie w równym stopniu poważnie. Wśród obserwatorów dość powszechną stała się opinia, że Alf Ramsey i jego podopieczni potraktowali ten mecz dużo bardziej prestiżowo. Grali na własnym terenie, a znając przekonanie Anglików o własnych umiejętnościach i dużą, nierzadko nadmierną, pewność siebie, można przypuszczać, że porażka, czy nawet remis, nie wchodziły tego dnia w grę. Liczyła się dla nich tylko wygrana.

https://twitter.com/m60_programmes/status/932918111740874753

Zdają się to potwierdzać ruchy Ramseya na ławce trenerskiej. Trzon zespołu oparł na zgranych ze sobą zawodnikach, a zmian dokonał ostrożnie i z wyczuciem, chcąc w pierwszej kolejności zabezpieczyć korzystny wynik. Schön z kolei raczej zbytnio się tego dnia ustawieniem taktycznym i motywacją swoich piłkarzy nie przejmował, wymieniając w przerwie niemal pół zespołu, w tym jednego z liderów drużyny. Być może chciał, żeby zawodnicy po prostu cieszyli się chwilą i czerpali radość z gry, ale Anglicy skutecznie te zamiary udaremnili.

Nasz zespół być może trochę za bardzo skupił się na artyzmie, podczas gdy Anglia chciała wygrać za wszelką cenę – mówił po końcowym gwizdku z przymrużeniem oka Johan Neeskens.

Piłkarze o polityce

Przy okazji tego specjalnego meczu postanowiono zapytać zawodników, co sądzą o poszerzeniu się obszaru Wspólnego Rynku, jak potocznie określano Wspólnoty Europejskie. Nie jest tajemnicą, że nie wszyscy piłkarze interesują się polityką międzynarodową i część z pytanych miała problem z odpowiedzią na tak postawione pytanie. Tak było choćby z Patem Jenningsem, który stwierdził, że cała ta sprawa go nie interesuje. Pochodzący z Irlandii Johnny Giles wykazał się większą świadomością otaczającego go świata i dostrzegał szanse, jakie otwierały się przed jego ojczystym krajem.

Mały kraj, taki jak Irlandia, potrzebuje bliskich powiązań biznesowych i handlowych z innymi krajami europejskimi, więc z pewnością jestem za – mówił.

Angielski pomocnik Alan Ball nie patrzył na świat tak szeroko i zdecydowanie bardziej skupiał się na swoim najbliższym otoczeniu, a na pytanie o Wspólny Rynek pół żartem odpowiedział:

Jedyną rzeczą, która mnie interesuje w dołączeniu do Wspólnego Rynku, jest to, czy przyczyni się to do tego, że wakacje mojej rodziny będą tańsze, czy nie.

Spośród zawodników Szóstki najbardziej przychylnie do integracji europejskiej odnosił się Franz Beckenbauer, który dostrzegał w niej gwarancję utrzymania pokoju na kontynencie.

Wspólny Rynek jest dla nas niezbędny, ponieważ zachęca nas do bliższej współpracy, a to, miejmy nadzieję, oznacza, że Europa pozostanie kontynentem pokoju – oceniał.

Abstrahując od sportowego poziomu widowiska na Wembley, oczekiwane zainteresowanie meczem zostało dość mocno przeszacowane. Duża część biletów nie została wyprzedana, co w konsekwencji oznaczało straty rzędu 25 tys. funtów. Kwota ta blednie jednak w porównaniu z kosztami całych obchodów Fanfare for Europe. Szacowano, że cykl tych imprez kosztował angielskich podatników 350 tys. funtów, co dzisiaj przełożyłoby się na około 4,2 mln funtów.

Społeczne wątpliwości

Patrząc na to, jakimi kwotami obraca się dzisiaj w angielskiej lidze, wartość ta raczej nie robi na nikim wrażenia. W latach 70. było jednak inaczej. Wbrew oczekiwaniom rządu obchody dołączenia Wielkiej Brytanii do Wspólnot Europejskich nie okazały się wielkim sukcesem, a frekwencja na dużej części organizowanych wydarzeń dość mocno kulała.

Sondaże opinii publicznej, które w styczniu wskazywały niewielką przewagę zwolenników EWG nad przeciwnikami, szybko zaczynały spadać. W sierpniu już ponad połowa respondentów uważała, że członkostwo było błędem, a w grudniu przeciwników było o 14 procent więcej niż zwolenników. Wreszcie w lutym 1974 r. Edward Heath w obliczu groźby strajku górników musiał ustąpić i rozpisać przedterminowe wybory.

Po nich władzę przejęła Partia Pracy pod przewodnictwem Harolda Wilsona, który obiecywał renegocjację warunków członkostwa. Kiedy jednak okazało się to niemożliwe, zapowiedział przeprowadzenie referendum, czym wywołał niemałe kontrowersje. Zwolennicy i przeciwnicy członkostwa rozpoczęli kampanię, która miała przekonać niezdecydowanych. Angażowano do niej aktorów, udzielających się publicznie intelektualistów, a także sportowców. W tej ostatniej grupie wśród euroentuzjastów byli m.in. medaliści olimpijscy, a w gronie eurosceptyków jedną z twarzy kampanii został George Best.

Referendum odbyło się 5 czerwca 1975 r., czyli po niecałym półtora roku członkostwa. Jego wynik nie pozostawił żadnych wątpliwości. Ponad 2/3 głosujących opowiedziało się za pozostaniem Wielkiej Brytanii w strukturach Wspólnot Europejskich, co stanowiło praktycznie odwrócenie sondaży z jesieni 1974 r. Harold Wilson komentując ten wynik, powiedział dziennikarzom, że debata europejska jest już w końcu zamknięta, a 14 lat narodowej kłótni minęło.

Sam The Common Market Match z biegiem czasu stawał się coraz bardziej odległym wspomnieniem i jeszcze kilka lat temu mało kto o nim pamiętał. Sytuacja ta zmieniła się po tym, kiedy stało się jasne, że Wielka Brytania opuści Unię Europejską. Dopiero wtedy zaczęto sobie przypominać o obchodach Fanfare for Europe i o samym meczu na Wembley.

Dzisiaj nie ma już miejsca na organizację podobnych spotkań, a piłka nożna zamiast łączyć ludzi z różnych krajów wokół wspólnej pasji, jak bez mała 50 lat temu, coraz częściej staje się narzędziem podziału. Na szczęście większość kibiców dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że w miłości do futbolu o wiele więcej nas łączy niż dzieli. I pozostaje nam mieć nadzieję, że tak już pozostanie.

BARTOSZ DWERNICKI

Przy pisaniu posiłkowałem się następującymi publikacjami:

[/su_spoiler]

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Dwernicki
Bartosz Dwernicki
Pierwsze piłkarskie wspomnienia to dla niego triumf Borussii Dortmund w Lidze Mistrzów i mecze francuskiego mundialu w 1998 r. Później przyszła fascynacja Raúlem i madryckim Realem. Z biegiem lat coraz bardziej jednak kibicuje konkretnym graczom niż klubom. Wielbiciel futbolu latynoskiego i afrykańskiego, gdzie szuka pozostałości futbolowego romantyzmu. Ciekawych historii poszukuje też w futbolu za żelazną kurtyną. Lubi podróże i górskie wędrówki.

Więcej tego autora

Najnowsze

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...

Jakie witaminy i minerały są ważne dla biegaczy?

Bieganie to nie tylko pasjonująca forma aktywności, ale także sposób na zadbanie o zdrowie i kondycję. Odpowiednia dieta, bogata w witaminy i minerały, może...