Matador, ryby w beczce i wielki żal Sir Alexa. Wspominamy mecz Lazio – Manchester United z 1999 roku

Czas czytania: 6 m.
5
(1)

Końcówka ubiegłego wieku to chyba najlepszy czas w 120-letniej historii Lazio. Le Aquile, czyli Orły poszybowały wtedy po siedem trofeów. Jedno z nich odebrali słynnej ekipie Manchesteru United z Keanem i Beckhamem w składzie. Zapraszamy na wycieczkę w czasie do Monte Carlo, gdzie 27 sierpnia 1999 roku rzymianie wydarli Czerwonym Diabłom Superpuchar Europy.

Gdybyśmy dziś pisali zapowiedź meczu Manchester United – Lazio, pewnie wspomnielibyśmy, że możemy być świadkami ciekawej rywalizacji strzeleckiej Marcusa Rashorda i Ciro Immobile czy zaciętych pojedynków w środkowej strefie Bruno Fernandesa z Sergejem Milinkoviciem-Saviciem. Trudno byłoby jednak – biorąc pod uwagę obecną pozycję obu tych klubów – przedstawić to spotkanie jako elektryzującą walkę topowych europejskich drużyn. 21 lat temu nie mielibyśmy z tym najmniejszego problemu.

Plejady gwiazd

26 maja 1999 roku – tę datę zna każdy kibic Czerwonych Diabłów. Tego dnia United rozegrali jeden z najbardziej dramatycznych meczów w historii europejskich pucharów. Od 6. do 91. minuty spotkania decydującego o triumfie w Lidze Mistrzów, przegrywali z Bayernem 0:1. I wtedy, gdy upływała pierwsza minuta doliczonego czasu gry, na Camp Nou stał się cud. Najpierw wyrównał Teddy Sheringham, a kilka chwil później Ole Gunnar Solskjaer dał Manchesterowi zwycięstwo. Beckham, Giggs, Scholes, Keane, Schmeichel, Cole, Yorke, Neville, Ferguson – każdy, kto wtedy interesował się futbolem, znał doskonale te nazwiska – wdrapali się na szczyt.

Tydzień wcześniej wspaniałe chwile przeżywali też zawodnicy Lazio. Chwałę i miejsce w historii przyniósł im triumf nad Mallorcą, który oznaczał zwycięstwo w ostatniej edycji Pucharu Zdobywców Pucharów. Tego sukcesu z pewnością nie było można traktować w kategorii sensacji. W Rzymie zmontowano bowiem piekielnie silną ekipę, którą tworzyli m.in. Pavel Nedved, Alessandro Nesta, Roberto Mancini, Christian Vieri, Sinisa Mihajlović czy Marcelo Salas. Prowadził ich dziś już nieco zapomniany, ale dwie dekady temu będący wielką trenerską gwiazdą, Sven-Goran Eriksson.

Majowe sukcesy Manchesteru i Lazio dały tym klubom szanse na jeszcze jedno cenne trofeum – Superpuchar Europy. Datę starcia o ten laur wyznaczono na 27 sierpnia. Areną pojedynku miał być stadion Louisa II w Monte Carlo.

Brak Scudetto i argentyńskie wzmocnienia

Gracze Manchesteru po zwycięstwie nad Bayernem w dobrych humorach udali się na zgrupowania swoich reprezentacji, tudzież na zasłużony wypoczynek. Z kolei rzymian po wygraniu PZP czekał  w maju jeszcze bardzo ważny mecz – pojedynek z Parmą w ostatniej kolejce Serie A. Orły miały szansę na Scudetto, ale żeby je zdobyć musiały nie tylko wygrać swoje spotkanie, ale liczyć także na to, że liderujący Milan nie wygra z Perugią.

Pierwszy warunek został spełniony. Lazio po dwóch golach Marcelo Salasa ograło Parmę. Tytuł nie trafił jednak do stolicy, ponieważ Milan nie stracił punktów z Perugią. Rzymianie znów musieli odłożyć marzenia o zwycięstwie w Serie A.  

Latem 1999 roku w kasie Lazio nie brakowało pieniędzy na wzmocnienia. Sergio Cragnotti, prezydent klubu i szef koncernu spożywczego Cirio, sprowadził wówczas na Stadio Olimpico trzech Argentyńczyków. Najdroższy był kupiony z Parmy Juan Sebastian Veron. Kosztował 30 milionów euro (choć we Włoszech wciąż obowiązywały liry, euro mogło być już wówczas wykorzystywane w transakcjach bezgotówkowych).

Tą samą drogą co Veron podążył jego rodak i doświadczony defensor Nestor Sensini, którego transfer oznaczał wydatek 7,5 mln euro. Natomiast, by wyciągnąć z Interu Diego Simeone, trzeba było poświęcić 10,9 mln euro. Duże nadzieje wiązano także z przybyciem do Rzymu Simone Inzaghiego. Brat Filippo w sezonie 1998/99 zdobył dla Piacenzy aż 15 goli. Kadrę Orłów uzupełniono wypożyczonym z Bolonii doświadczonym Szwedem Kennethem Anderssonem.

Obraza biednych ludzi

Lazio w tamtym czasie opuścił w zasadzie tylko jeden kluczowy piłkarz. Mowa oczywiście o znakomitym napastniku Christianie Vierim. Odejście popularnego Bobo do Interu z jednej strony równało się osłabieniu siły ofensywnej, a z drugiej – potężnemu zastrzykowi gotówki do klubowej kasy. Ówczesny właściciel Nerazzurri Massimo Moratti zapłacił za niego w gotówce około 35 milionów euro. W rozliczeniu do Rzymu powędrował też Simeone.

Transfer Vieriego odbił się szerokim echem we Włoszech. 25-letni kibic Elio Di Cristofalo nie mógł zrozumieć, jak można wyłożyć taką kwotę za zawodnika. Chłopak popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg. W liście pożegnalnym napisał:

„Do widzenia. Nawet nie wiem, dlaczego wciąż żyję. Lazio sprzedało Vieriego za 30 milionów funtów. Przecież pieniądze to nie wszystko”.

Głos w sprawie tej transakcji zabrał watykański dziennik „L’Osservatore Romano”. Gazeta nazwała transfer „obrazą biednych ludzi” i „wydarzeniem szkodliwym edukacyjnie”.

Dużo spokojniej na rynku transferowym działali United. Główny ruch, jaki wówczas wykonali, polegał na zakontraktowaniu Marka Bosnicha. Sir Alex Ferguson widział w Australijczyku następcę Petera Schmeichela, który po zwycięstwie w Lidze Mistrzów pożegnał się z Old Trafford. Oprócz Bosnicha do Czerwonych Diabłów przed pojedynkiem z Lazio dołączył też reprezentant RPA Quinton Fortune.

Napięty kalendarz United

Nowy sezon, jeśli nie liczyć gier towarzyskich, zawodnicy Manchesteru rozpoczęli 1 sierpnia przegranym meczem o Tarczę Wspólnoty z Arsenalem. Tydzień później, w pierwszej ligowej kolejce, zanotowali remis z Evertonem. Premierowe zwycięstwo odnieśli w drugiej serii gier, a ich moc poznało Sheffield Wednesday, któremu zaaplikowali cztery bramki, nie tracąc przy tym żadnej. Zanim wybrali się do Monte Carlo, ograli jeszcze Leeds, Arsenal i Coventry.

Z tym ostatnim przeciwnikiem mierzyli się 25 sierpnia, zaledwie dwa dni przed pojedynkiem z Lazio. Czasu na regenerację nie było więc zbyt wiele, toteż Ferguson musiał bardzo umiejętnie szafować siłami swoich piłkarzy. Tym bardziej że trzy dni po spotkaniu o Superpuchar Europy czekała ich kolejna batalia w Premier League.

Takich problemów nie miał Eriksson. Mecz z Czerwonymi Diabłami był dla jego podopiecznych inauguracją nowego sezonu. Dopiero trzy dni potem Orły miały rozpocząć rywalizację w Serie A

Polska czwórka i pośladki Manciniego

Nadszedł dzień meczu o Superpuchar. Z jednej strony Beckham, Keane czy Scholes, z drugiej Nesta, Verón i Nedvěd. A pomiędzy nimi… czwórka polskich arbitrów. Do poprowadzenia zawodów wyznaczono Ryszarda Wójcika. Na linii pomagali mu Jacek Pocięgiel i Eugeniusz Koczar, a obowiązki sędziego technicznego powierzono Tomaszowi Mikulskiemu.

Od pierwszych minut piłkarze obu drużyn narzucili szybkie tempo. Już w 4. minucie Czerwone Diabły mogły wyjść na prowadzenie, ale Sheringham główkował niecelnie. W odpowiedzi Nedvěd przeprowadził dynamiczną akcję zakończoną zablokowanym strzałem. Szczęścia zabrakło też rzymianom w sytuacji, gdy futbolówka po uderzeniu z rzutu wolnego Mihajlovicia nieznacznie minęła słupek.

Lazio nie przestawało nacierać. Jaap Stam w walce o piłkę ostro potraktował Simone Inzaghiego. Gwizdek Ryszarda Wójcika jednak milczał, więc Holender kontynuował grę i zagrał do Raimonda van der Gouwa. Golkiper przyjął futbolówkę, ale niezbyt spieszył się z wykopem. W końcu zdecydował się ją zagrać daleko przed siebie. Przeszkodził mu w tym Roberto Mancini. Piłka po odbiciu się od pośladków doświadczonego Włocha minimalnie minęła bramkę United. Kuriozalny gol był bardzo blisko.  

Kilka minut później Simone Inzaghi z rozbitym przez Stama nosem opuścił murawę. Eriksson wprowadził za niego długowłosego Chilijczyka Marcelo Salasa noszącego przydomek El Matador.

Wolej Salasa i „ryba w beczce”

Wymiana ciosów trwała. Cole główkował nad poprzeczką, zaś van der Gouw odbił potężną bombę Mihajlovicia z rzutu wolnego.

Wreszcie nadeszła 35. minuta. Giuseppe Pancaro uruchomił Manciniego. Włoch zgrał piłkę głową do wbiegającego w pole karne Salasa, który znakomicie przyjął ją na klatkę, a następnie oddał sytuacyjny strzał z woleja. Ani Stam, ani Phil Neville nie zdążyli z blokadą. Van der Gouw był bliski skutecznej interwencji, ale ostatecznie nie zdołał powstrzymać futbolówki przed wylądowaniem w siatce. Rzymianie zasłużenie wyszli na prowadzenie.

Strata bramki najwyraźniej podrażniła zawodników United, bo ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków. Najpierw próbował z ostrego kąta Sheringham, a następnie Paul Scholes uderzał głową. W obu przypadkach rzymian przed stratą gola ratował Luca Marchegiani.

W doliczonym czasie pierwszej części gry znów przed szansą stanął El Matador. Kopnął piłkę między nogami van der Gouwa, a następnie zderzył się z nim albo – jeśli zinterpretujemy to zdarzenie jak Włosi – został staranowany przez Holendra. Prasa w Italii nie miała wątpliwości – w tej sytuacji Le Aquile powinni dostać rzut karny. „La Gazetta Dello Sport” napisała nawet, że Wójcik zrobił „ryby w beczce” (Wojcik fa il pesce in barile), co oznacza, iż po prostu udał, że tego nie widzi (tak jak niczego nie widzi jedna z wielu ryb trzymanych w beczce).  

Puchar w rękach Nesty

Chilijczyk na początku drugiej połowy powinien był zdobyć drugiego gola. W sytuacji sam na sam ograł van der Gouwa, ale mając przed sobą pustą bramkę, kopnął niecelnie. Nawet biorąc pod uwagę, że kąt był dość ostry, napastnik tej klasy musi w dogodnej sytuacji trafić do siatki.

Jeszcze przed upływem godziny gry Ferguson zdecydował się na zaskakujące zmiany. Zdjął z boiska Jaapa Stama i Davida Beckhama. Ich miejsce na murawie zajęli John Curtis oraz Jordi Cruyff.

Tymczasem Lazio chciało iść za ciosem. Poza okazją Salasa zawodnicy Erikssona skonstruowali jeszcze dwie groźne sytuacje. A Manchester? Ich gra w drugiej części nie wyglądała zbyt dobrze. Anemiczne i niezbyt dokładne ataki nie mogły zrobić krzywdy defensywie rzymian. W efekcie po upłynięciu trzeciej minuty doliczonego czasu gry Ryszard Wójcik zakończył zawody przy stanie 0 do 1 dla włoskiej ekipy. Kilkanaście minut później kapitan Lazio Alessandro Nesta wzniósł do góry Superpuchar Europy.

Błękitna część Rzymu świętowała. Kibice Lazio wylegli na ulice.

O 23:20 dojazd do Piazza del Popolo od Via Ferdinando di Savoia jest już zablokowany. Nie wiadomo skąd pojawiają się stragany z t-shirtami, szalikami […] Procesja kilku tysięcy świętujących fanów z Piazza del Popolo idzie przez Via del Corso w kierunku Piazza Venezia

–  relacjonowała gazeta „Corriere della Serra”, która wspomniała również o tym, że tej nocy niektóre witryny sklepowe zostały potraktowane kamieniami.

Pomeczowa analiza

Tuż po meczu Sir Alex Ferguson przyznał>

Nie zasłużyliśmy na zwycięstwo. W tym tygodniu mieliśmy o jeden mecz za dużo. Zostawiłem Dwighta Yorke’a i Ryana Giggsa na ławce, a w drugiej połowie zdjąłem z boiska Stama i Beckhama. Nie stać mnie na więcej kontuzji. To był zdrowy rozsądek

Co oczywiste, włoska prasa rozpływała się w zachwytach nad podopiecznymi Erikssona.

Lazio pokazało równowagę, kontrolowali pole gry, byli pewni w konstruowaniu kolejnych kontrataków, którymi Manchester został unicestwiony. Cole i Solskjær zginęli. Beckham był bardzo dobrze pilnowany przez Pancaro […]” – pisała o meczu „La Gazetta Dello Sport”.

Być może byli bardziej zmęczeni. Rozegrali wiele meczów, ale to nie umniejsza naszych zasług

Stwierdził z kolei Sven-Goran Eriksson. Decyzje, które Ferguson podjął na stadionie Louisa II, wielokrotnie były przedmiotem dziennikarskich analiz. Prasa niejednokrotnie pytała Sir Aleksa o tamten wieczór.

Szczerze mówiąc, gdy odnieśliśmy sukces [wygranie Ligi Mistrzów – red.], nie uważałem Superpucharu za najważniejsze trofeum. Graliśmy z Lazio w piątek wieczorem. A w poniedziałek czekał nas mecz w Premier League. Mieliśmy więc tylko dwa dni na przygotowania. W meczach przeciwko Lazio i Zenitowi [Manchester przegrał z Zenitem mecz o Superpuchar Europy w 2008 roku – red.] dałem pograć wielu młodym zawodnikom. Przykro mi, że to zrobiłem i powiem ci dlaczego. Ponieważ Lazio potraktowało ten mecz jak finał Mistrzostw Świata. Myślę, że to jeden z tych wielkich żalów.

DOMINIK GÓRECKI

jh

Źródła

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Dominik Górecki
Dominik Górecki

Samorządowiec, dziennikarz, sadownik, miłośnik podróży i fan futbolu. Entuzjasta Serie A, Bundesligi i piłki afrykańskiej. Od dzieciństwa zakochany w Juventusie.

Więcej tego autora

Najnowsze

Walka w Pucharze Polski, przyjazd finalisty, piłkarskie losy Rafała Kurzawy – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów z Pogonią Szczecin

Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP...

„Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w powstaniu warszawskim” – recenzja

Powstanie Warszawskie to czas, gdy wielu Polaków zjednoczyło się w obronie stolicy Polski. O sportowych bohaterach walk zbrojnych przeczytacie poniżej. Autorka Agnieszka Cubała jest pasjonatką historii...

„Nadzieja FC. Futbol, ludzie, polityka”. Nowa książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka

Cztery lata po premierze niezwykle ciepło przyjętej książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, Anita Werner i Michał Kołodziejczyk powracają z nowymi reportażami, w...