Prawą nogą. Lewą nogą. Głową. Ochraniaczem. Udem. Biodrem. Z pięciu metrów. Po rykoszetach. Z minimalnych spalonych. W całej swojej karierze Filippo Inzaghi zdobył, różnymi metodami, ponad trzysta goli. Tak naprawdę Włoch nie strzelał tylko w jeden sposób – nigdy nie strzelał pięknie.
Filippo Inzaghi – biogram
- Pełne imię i nazwisko: Filippo Inzaghi
- Data i miejsce urodzenia: 09.08.1973 Piacenza
- Wzrost: 181 cm
- Pozycja: Napastnik
Historia i statystyki kariery
Kariera juniorska
- San Nicolo
- Piacenza Calcio
Kariera klubowa
- Piacenza Calcio (1991-1992, 1994-1995) 44 występy, 17 bramek
- S.C. Leffe (1992-1993) 21 występów, 13 bramek
- Hellas Verona (1993-1994) 37 występów, 14 bramek
- AC Parma (1995-1996) 22 występy, 4 bramki
- Atalanta Bergamo (1996-1997) 34 występy, 25 bramek
- Juventus (1997-2001) 165 występów, 89 bramek
- AC Milan (2001-2012) 300 występów, 126 bramek
Kariera reprezentacyjna
- Włochy U-21 (1993-1994) 14 występów, 3 bramki
- Włochy (1997-2007) 57 występów, 25 bramek
Kariera trenerska
- AC Milan Primavera (2012-2014)
- AC Milan (2014-2015)
- Venezia (2016-2018)
- Bologna FC (2018-2019)
- Benevento (2019-2021)
- Brescia (2021-2022)
- Reggina (2022-nadal)
Kiedy na YouTubie szukamy kompilacji z najładniejszymi trafieniami różnych piłkarzy, to najczęściej trafiamy na filmiki, na których zdobyte bramki możemy oglądać do znudzenia. Inaczej jest w przypadku Super Pippo – tytuł „Top 10 goals for Milan” jest niezwykle mylący, ponieważ nie zobaczymy tam żadnego zapierającego dech w piersiach uderzenia, po którym miałoby się ochotę złapać za głowę i krzyknąć po włosku „mamma mia!”. Dane nam będzie za to ujrzeć dziesięć ważnych i niezwykle typowych goli autorstwa Inzaghiego – prawdopodobnie najbardziej znienawidzonego napastnika w historii piłki nożnej.
Wchodzenie na szczyt
Inzaghi najbardziej znany jest ze swoich występów w Juventusie Turyn oraz Milanie, z którymi zdobywał nie tylko tytuły krajowe, lecz także i europejskie. Zanim jednak trafił na sam szczyt, musiał udowodnić swoją wartość w mniejszych klubach.
Jeżeli twoimi idolami w dzieciństwie są Marco van Basten i Paolo Rossi, to grając w piłkę, musisz w końcu skończyć w pierwszej linii. Właśnie na tych fantastycznych napastnikach lat 80. i 90. wzorował się młody Filippo, kiedy stawiał swoje pierwsze kroki w futbolu. Urodził się w 1973 roku w Piacenzie i właśnie w tym mieście rozpoczynał profesjonalną karierę. Wystąpił tam jedynie w dwóch spotkaniach, zanim został wypożyczony w 1992 roku do AlbinoLeffe, które występowało wówczas w Serie C1. Już tam, zaledwie jako dziewiętnastolatek, Inzaghi strzelił trzynaście bramek w 21 spotkaniach. Taki wyczyn nie mógł nie zostać zauważony – po Filippo zgłosiło się Hellas Verona (wtedy klub z Serie B), które także postanowiło wypożyczyć go na jeden sezon. Tam udało mu się powtórzyć swój wyczyn strzelecki z AlbinoLeffe, ale do zdobycia takiej samej liczby goli potrzebował już 36 meczów. W Piacenzie zrozumiano jednak, że trzeba w końcu dać mu szansę w jego rodzimym zespole.
Na powrocie Inzaghiego skorzystały obie strony – dwudziestodwuletni napastnik trafiał do siatki rywali piętnastokrotnie (w 37 występach), co pozwoliło jego drużynie wygrać Serie B i awansować do najwyższej włoskiej ligi. W taki sposób, po trzech bardzo dobrych sezonach, Filippo trafił na Serie A, gdzie czekały go wyzwania nieporównywalnie większe. Nie dane mu jednak było zdobyć tam bramki dla Piacenzy.
Przed kampanią 1995/1996 zgłosiła się po niego AC Parma. W prowadzonym przez Nevio Scalę zespole występowali wówczas tacy zawodnicy jak Fernando Couto, Gianfranco Zola, Faustino Asprilla czy młodzi Gianluigi Buffon oraz Fabio Cannavaro. Ten krótki okres jest tak naprawdę jedyną plamą na karierze Włocha – w swoim pierwszym i zarazem ostatnim sezonie strzelił zaledwie dwie bramki w lidze. Z perspektywy czasu jest w to niesamowicie trudno uwierzyć.
Kolejne rozgrywki, które spędził już w Atalancie Bergamo, udowodniły, że Parma była po prostu wypadkiem przy pracy – dwadzieścia cztery gole zapewniły mu tytuł Capocannoniere (król strzelców Serie A). Co ciekawe, udało mu się trafić do bramki każdego rywala w lidze! Ukoronowaniem fenomenalnego sezonu była nagroda Młodego Piłkarza Roku w Serie A oraz możliwość założenia opaski kapitana w ostatnim spotkaniu rozgrywek. W wieku 24 lat Inzaghi był gotowy na kolejne wyzwania.
To nie Inzaghi kochał gole; to gole kochały jego – Emiliano Mondonico, trener prowadzący go w Atalancie Bergamo
Zawód: napastnik
Filippo musiał w końcu trafić do zespołu z topu włoskiej ligi. Jego popisy w Bergamo przykuły uwagę największych i najbogatszych klubów. Kolejne cztery sezony spędził w szeregach Juventusu, gdzie partnerowali mu Alessandro Del Piero i Zinedine Zidane. Była to pierwsza drużyna, w której udało mu się zostać na dłużej.
Jak najlepiej przedstawić się nowym kibicom? Inzaghi przywitał się z nimi, zdobywając dwa gole w Superpucharze Włoch, gdzie Juve pokonało Vicenzę. W barwach Starej Damy sięgnął po pierwsze w swojej karierze Scudetto, przyczyniając się do jego zwycięstwa osiemnastoma trafieniami ligowymi. W meczu z Bologną, który zadecydował o mistrzostwie, zdobył hat-tricka. „Dzień dobry, nazywam się Inzaghi i po prostu nie mogę przestać strzelać” – tak najkrócej mógłby opisać siebie włoski snajper. Czy debiutancki sezon mógł być lepszy? O dziwo, tak – Juventus przegrał jednak finał Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Po drodze do niego Super Pippo zdobył sześć goli.
Spójrzcie, w zasadzie to on w ogóle nie potrafi grać w piłkę. Po prostu zawsze znajduje się w odpowiednim miejscu – Johan Cruyff
Miłe złego początki – Filippo ze Starą Damą zdobył jeszcze tylko Puchar Intertoto w 1999 roku, zanim odszedł z drużyny dwa lata później. Jego licznik bramek dla Juve zatrzymał się na 89 trafieniach. Do opuszczenia Turynu zmusiły go nie za dobre relacje z Del Piero i przyjście Davida Trezegueta, który posadził Włocha na ławie. Jego usługami zainteresował się Milan. Na San Siro trafił przed rozpoczęciem sezonu 2001/2002. Reszta jest już historią.
Przypomnijmy szybko: dwa tytuły krajowe, Coppa Italia, dwa Superpuchary Włoch, dwa zwycięstwa w Lidze Mistrzów, dwa Superpuchary Europy oraz jedno Klubowe Mistrzostwo Świata. Wszystkie te trofea okrasił Inzaghi 126 golami w trzystu występach w czerwono-czarnej koszulce. W Milanie Super Pippo dał się poznać przede wszystkim jako specjalista od bramek zdobywanych w finałach i prestiżowych spotkaniach. Jego największym meczem zdecydowanie był finał Champions League w 2007 roku, w którym Rossoneri zmierzyli się z Liverpoolem. Włosi zwyciężyli 2:1, a Filippo był autorem obu trafień. To był udany rewanż Milanu za pamiętny mecz w Stambule sprzed dwóch lat.
Marzyłem o strzeleniu dwóch goli w finale, odkąd byłem dzieckiem. Te bramki, które zdobyłem wczoraj wieczorem, były najważniejszymi w moim życiu. To był niezapomniany mecz. To coś, co zostanie już ze mną na zawsze – Inzaghi, dzień po wygraniu Ligi Mistrzów w 2007 roku.
Innym jego wspaniałym osiągnięciem był zdobyty dublet w finale Klubowych Mistrzostw Świata, który pomógł Milanowi pokonać Boca Juniors 4:2 na zakończenie 2007 roku. Pamiętajmy, że te najważniejsze bramki w swoim życiu Inzaghi zdobywał mając… 34 lata. Był przedstawicielem wspaniałej włoskiej długowieczności.
Nie tylko drużynowe osiągnięcia Filippo są godne podziwu – jego indywidualne rekordy są jeszcze bardziej imponujące, zwłaszcza na arenie międzynarodowej. Włoski napastnik zajmuje trzecie miejsce na liście najstarszych zawodników, którzy zdobywali gola w Lidze Mistrzów. Ostatni raz tej sztuki dokonał, kiedy miał 37 lat i 85 dni. Jego łupem padł sam Iker Casillas i Real Madryt (mecz zakończył się remisem 2:2). Starsi od niego byli tylko dwaj inni długowieczni zawodnicy – Ryan Giggs oraz Francesco Totti. Najwspanialsze w tej historii jest to, że miejsce na podium Inzaghi zajął kosztem… Marco van Bastena, czyli swojego idola. Można zatem śmiało napisać, że uczeń przerósł mistrza.
Filippo może być dumny także z innego osiągniecia – jest czwartym najlepszym strzelcem w historii Champions League. W tej klasyfikacji wyprzedzają go Raul, a także Leo Messi i Cristiano Ronaldo, którzy prześcigają się w kolejnych rekordach. W tych rozgrywkach udało mu się zdobyć okrągłe 70 bramek. Jednego tytułu już mu jednak nikt nie odbierze – Włoch został pierwszym graczem w historii, który w Lidze Mistrzów ustrzelił dwa hat-tricki.
Ten chłopak musiał urodzić się na spalonym – sir Alex Ferguson
Inzaghi błyszczał także na arenie międzynarodowej w barwach kadry Italii. Co ciekawe jednak odegrał małą rolę w jej największym osiągnięciu XXI wieku, czyli złotym medalu na mistrzostwach świata w Niemczech. W tamtym czasie musiał ustąpić miejsca w składzie Del Piero, Luce Toniemu oraz Francesco Tottiemu. Na mundialu spędził mało czasu na placu gry, ale nie przeszkodziło mu to w zdobyciu bramki w starciu z Czechami. To trafienie sprawiło, że Inzaghi został najstarszym strzelcem gola na mistrzostwach światach w historii narodowej kadry. W sumie dla swojego kraju strzelił 25 bramek, co daje mu szóste miejsce w klasyfikacji najlepszych napastników – do pierwszego Luigiego Rivy zabrakło mu dziesięciu zdobyczy.
Irytujący farciarz czy piłkarski fenomen?
Inzaghi jest prawdopodobnie najbardziej znienawidzonym piłkarzem w najnowszej historii futbolu. Większość Czytelników na pewno pamięta go z czasów boiskowych. To, że był on wspaniałym strzelcem, przyzna każdy. Tylko dlaczego nikt go nie lubi (poza kibicami drużyn, w których występował)?
Na zagranicznym forum internetowym trafiłem na ciekawą dyskusję, która została bardzo jednoznacznie zatytułowana: „Nienawidzę Pippo Inzaghiego, ponieważ…”. To nie było nawet postawione pytanie – ktoś po prostu uznał, że do Włocha nie da się czuć sympatii. Internauci mieli jednak trochę ułatwione zadanie, ponieważ swoje zdanie mogli wyrażać w ankiecie. Odpowiedzi, które tam znalazłem, wcale mnie nie zdziwiły. Najwięcej głosów otrzymały zarzuty „nie ma żadnych umiejętności” oraz „nienawidzę sposobu, w jaki celebruje gole”. Można było także zaznaczyć takie opcje, jak: „symuluje”, „nienawidzę Juve”, „nienawidzę jego stylu gry”, a nawet „nienawidzę jego głupich czarnych rękawiczek i opaski”. Cały Inzaghi.
Oglądanie Inzaghiego w akcji nauczyło mnie, jak zdobywa się bramki – Daniel Sturridge
Ta ankieta, trochę zabawna, trochę smutna, pokazuje, jak bardzo Filippo był niedoceniany przez zwykłych kibiców. Czy napastnik, który jest „drewniany” i „nie umie grać w piłkę”, byłby w stanie zdobyć 313 goli w ciągu całej kariery? Można się zgodzić z tym, że Super Pippo miał irytujący styl gry – ale był on irytujący dla rywali, ponieważ nie byli sobie w stanie z nim poradzić. Do Inzaghiego zdecydowanie bardziej niż „drewniak” pasuje określenie „fenomen”.
Kiedy o nim myślimy, to mamy przed oczami przede wszystkim te bramki, które zdobywał w sposób, jaki został przedstawiony na początku artykułu. Dlatego przyjęło się, że Włoch przez całe życie po prostu miał szczęście, ponieważ cały czas piłka spadała mu pod nogi w polu karnym. Szczęście? To była raczej najpiękniejsza definicja instynktu snajpera. Tam nie było żadnego przypadku, co zresztą potwierdza Gennaro Gattuso, kolega Filippo z Milanu i reprezentacji kraju:
Inzaghi dostawał nagrania naszych przeciwników i oglądał je całymi dniami. Wiedział o nich wszystko. Miał na tym punkcie obsesję. Wielu uważa, że Pippo był po prostu farciarzem, ale to nie miało żadnego związku ze szczęściem – wszystko sprowadzało się do jego umiejętności i perfekcyjnego przygotowania – Gennaro Gattuso.
Dziś żyjemy w czasach, kiedy umiejętności piłkarskie są sprowadzane do dryblingu, sztuczek czy strzałów z rzutów wolnych. Inzaghi miał inne zalety – boiskowa inteligencja, ustawienie, czytanie gry, przewidywanie, zabójcza wprost skuteczność czy perfekcyjne przygotowanie do meczów. Filippo nie wybaczał błędów obrońcom rywali. A przecież było jeszcze to jego legendarne życie na krawędzi spalonego, które tak rewelacyjnie opisał sir Alex Ferguson. I ten wieczny głód bramek.
Z czym jeszcze będziemy go zawsze kojarzyć? Z jego niezapomnianymi celebracjami zdobytych goli. Dlaczego tak wszystkich irytowały? Ponieważ zawsze cieszył się, jakby właśnie zdobył bramkę dającą jego drużynie mistrzostwo świata w ostatniej sekundzie spotkania, nawet jeżeli był autorem trafienia na 5:0 w pojedynku z najsłabszą drużyną w tabeli. Przez to był znienawidzony, ale czy właśnie to nie było u niego najpiękniejsze – że każdego gola traktował jak tego pierwszego? Albo ostatniego?
Raczej nie zdziwi nikogo to, że z piłkarską karierą pożegnał się strzeloną bramką w ostatnim ligowym meczu z Novarą na San Siro w 2012 roku. Zdobył ją przed trybuną Curva Sud, potem utonął w objęciach fanów, a następnie schował twarz w dłoniach i rozpłakał się na środku boiska, po drodze całując jeszcze koszulkę Milanu. Trafienie było dla niego typowe – otrzymał podanie zza linii obrońców, zgasił piłkę na klatkę piersiową i przerzucił ją nad bezradnym bramkarzem. W taki sposób z boiska zszedł jeden z największych piłkarskich zabójców w historii futbolu. Jak go porównać do dzisiejszych zawodników? Trafiłem na świetne zdanie – Leo Messi i Cristiano Ronaldo są strzelcami wspaniałych goli, a Inzaghi był wspaniałym strzelcem goli. Drugiego takiego już nie będzie.
Wobec Super Pippo nie można być obojętnym – jedni go kochają, drudzy nienawidzą. Najbardziej doceniany był na pewno przez kolegów z drużyny i trenerów, ale rywale również musieli go doceniać. O klasie Włocha najlepiej świadczy to, że każdy szkoleniowiec wolałby mieć go w swoim zespole, niż grać przeciwko niemu. Bo w każdej chwili mógł swoim piszczelem zdobyć zwycięską bramkę.
PRZECZYTAJ TEŻ: SIMONE INZAGHI – NIEDOCENIANY BRAT
KUBA GODLEWSKI