Holandia – Argentyna, mundialowy klasyk.

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

Nie można powiedzieć, że historia potyczek Oranje z Albicelestes jest tak długa, jak historia mundiali, ponieważ obydwie reprezentacje po raz pierwszy zmierzyły się ze sobą w 1974 roku. Jednak tylko jeden z pięciu rozegranych dotąd meczów pomiędzy tymi zespołami został zapomniany i nie przeszedł do historii Mistrzostw Świata, wszystkie pozostałe na stałe weszły do mundialowej klasyki.

Niemcy 1974

55 tysięcy kibiców zebranych na stadionie w Gelsenkirchen 26 czerwca 1974 roku było świadkami wielkiego meczu w wykonaniu drużyny Rinusa Michelsa. Holandia bez problemu awansowała do drugiej rundy turnieju, wygrywając swoją grupę, mimo że to Szwecja była przed turniejem wyżej notowanym zespołem. Argentyńczycy mieli dużo trudniejszą grupę ze znakomitymi zespołami Polski i Włoch. Dzięki temu, że podopieczni Kazimierza Górskiego podeszli fair do ostatniego meczu w grupie z Włochami pokonując ich 2:1 Albicelestes udało się wyjść z grupy z drugiego miejsca. Ten mecz jednak nie decydował o awansie do kolejnej rundy, ponieważ mistrzostwa z 1974 roku był pierwszymi z trzech, w których rozgrywano dwie fazy grupowe. Argentyńczycy i Holendrzy trafili do grupy z faworyzowaną Brazylią oraz bardzo silną reprezentacją Niemiec Wschodnich (NRD).

Obydwa zespoły znały się dość dobrze, ponieważ miesiąc wcześnie zmierzyły się w meczu towarzyskim, który Holandia wygrała 4:1. Na Parkstadion różnica klas była jednak jeszcze większa. To był wielki pokaz siły Oranje, wsród których brylowali: grający wówczas w Barcelonie Johan Cruyff oraz znakomity pomocnik Feyenoordu Willem van Hanegem. Do legendy holenderskiej piłki przeszedł pierwszy gol dla Holandii, którego zdobył Boski Johan po cudownym podaniu De Kromme jak nazywano w Kraju Tulipanów Van Hanegema. Kolejne gole zdobywały inne wielkie gwiazdy holenderskiej piłki Ruud Krol oraz Johnny Rep, a dzieła zniszczenia dopełnił ponownie Cruyff. Argentyna mogła być zadowolona z tego, że przegrała tylko 0:4, bo Daniel Carnevali powinien wyciągać piłkę z siatki jeszcze kilka razy.

Kto grał wtedy w reprezentacji Oranje, większość kibiców interesujących się historią piłki z pewnością pamięta, ale warto też wspomnieć jakich graczy miała w składzie drużyna Albicelestes. Héctor Yazalde był jednym z najskuteczniejszych napastników w Europie, grając w barwach portugalskiego Sportingu. Obrońca Cacho Heredia i napastnik Rubén Ayala byli podporami Atletico Madryt. Barwy czterokrotnego zdobywcy Copa Libertadores i najlepszego w tym momencie klubu świata, czyli CA Independiente reprezentowali Francisco Sá i Agustín Balbuena. A pewnie każdy, kto czytał „Aniołów o brudnych twarzach” przypomina sobie nazwiska Roberto Perfumo, Quique Wolffa czy René Housemana. To nie był słaby zespół, a został zmieciony z boiska przez drużynę Rinusa Michelsa.

Argentyna 1978

Na kolejne mundialowe starcie obydwu reprezentacji nie trzeba było długo czekać, jednak ten mecz był dużo ważniejszy od tego rozegranego cztery lata wcześniej w Gelsenkirchen. Tym razem na słynnym El Monumental w Buenos Aires Argentyna i Holandia spotkały się w wielkim finale Mistrzostw Świata. To był pojedynek dwóch wielkich trenerów Césara Menottiego i Ernsta Happela. Jednak dla piłkarzy to było coś więcej niż mecz piłki nożnej. Autokar z piłkarzami Oranje był atakowany przez argentyńskich kibiców, a przed meczem kapitan Albicelestes Daniel Passarella zakwestionował opatrunek na ręku René van de Kerkhofa, co jeszcze zaogniło i tak już mocno napiętą atmosferę. Menotti tak to wspominał po latach:

„Bardzo chcieliśmy wygrać ten turniej. Oni też tego chcieli. Tak, to była bitwa. 22 lwy, które walczyły ze sobą na śmierć i życie. W finale rozegrała się bitwa, której nikt tak naprawdę nie mógł wygrać.”

Menotti miał rację, ponieważ w tym spotkaniu sędzia odgwizdał 49 fauli. Bramkarz Oranje Jan Poortvliet ma podobne wspomnienia co argentyński trener.

„Czy to było coś jak wojna? Tak, można to tak nazwać. Gdyby wtedy był VAR, na boisku pozostałoby dwóch graczy, bramkarze. Nigdy nie byłam tak nakręcony, jak wtedy. To była jedna wielka kopanina, z momentami gry w piłkę nożną.”

Do legendy przeszła ostatnia akcja w regulaminowym czasie gry, kiedy to po błędzie Ubaldo Fillola Rob Rensenbrink trafił w słupek. Nigdy później Holandia nie była tak blisko tytułu mistrza świata jak w tamtym momencie. Załamani Oranje w przegrali w dogrywce i Albicelestes zdobyli upragniony tytuł, wprawiając w ekstazę tysiące swoich rodaków.

To była wielka Argentyna z Mario Kempesem, Fillolem, Pasarellą, Alberto Tarantinim, Osvaldo Ardilesem, Danielem Bertonim oraz z Leopoldo Luque. Holendrzy już bez Cruyffa i Van Hanegema, ale za to z braćmi Van de Kerkhof. Dwie wspaniałe drużyny, ale wygrać mogła tylko jedna.

Francja 1998

Na kolejny mecz Holandia – Argentyna na mundialu musieliśmy czekać aż 20 lat. Głównie z powodu Holendrów, którzy nie zakwalifikowali się na MŚ w 1982 i 1986 roku, a w roku 1990 bardzo szybko odpadli z turnieju. Jednak warto było czekać, bo obydwie reprezentacje obdarzyły nas w ćwierćfinale turnieju niezapomnianym spektaklem.

Faworytami byli Oranje, którzy przywieźli do Francji swoje kolejne wybitne pokolenie piłkarzy z takimi gwiazdami jak Bergkamp, Kluivert, bracia De Boer, Davids, Stam czy Van der Sar. By wymienić tylko tych największych. Jednak Albicelestes to też nie była drużyna z łapanki. Batistuta, Simeone, Veron, Ortega czy Zanetti to były gwiazdy europejskich klubów.

W tym meczu było wszystko, wspaniałe akcje, parady bramkarzy, czerwone kartki, słupek i oczywiście piękne gole z tym jednym, który po latach przeszedł do legendy. Chodzi oczywiście o gola Dennisa Bergkampa po cudownym podaniu Franka de Boera.

Edwin van der Sar po latach wspomina, że przyaktorzył w sytuacji, kiedy Ariel Ortega otrzymał czerwoną kartkę.

„Nie jestem z tego dumny, ale to było dobre dla zespołu”

Wcześniej boisko z drugą żółtą kartkę opuścił Arthur Numan i Oranje mieli duże kłopoty. Kartka dla Ortegi przywróciła ich do gry i dodała sił co zaowocowało decydującym golem Bergkampa. Argentyna też miała swoje szanse, a szczególnie Gabriel Batistuta, który trafił w słupek holenderskiej bramki. Ostatecznie Oranje wygrali 2:1 i awansowali do półfinału.

Niemcy 2006

To spotkanie to jedynym mecz pomiędzy Argentyną i Holandią, który nie miał dla obydwu zespołów wielkiego znaczenia. Obie reprezentacje już wcześniej zapewniły sobie wyjście z grupy i nikt nie chciał ryzykować kontuzji oraz niepotrzebnie tracić siły przed fazą pucharową.

Mecz praktycznie bez historii, ale z kilkoma smaczkami. W drużynie Oranje zagrał, wchodząc z ławki, obecny asystent Johna van den Broma w Lechu Poznań Denny Landzaat. W drużynie Albicelestes zagrał zaś Lionel Messi, który jest jedynym piłkarzem z obecnie znajdujących się w kadrach obydwu drużyn, który pamięta to spotkanie z boiska. Trzeba podkreślić słowo piłkarzem, ponieważ na ławce rezerwowych Argentyny siedział ich obecny trener Lionel Scaloni.

Brazylia 2014

Po raz ostatni obydwie drużyny spotkały się w półfinale Mistrzostw Świata rozgrywanych w 2014 roku w Brazylii. Na Arena Corinthians w Sao Paulo Holendrów do walki poprowadził tak jak i w dzisiejszym meczu Louis van Gaal. Jednak legendarny holenderski trener liczy, że tym razem to jego zespół awansuje do kolejnej fazy turnieju.

W tamtym meczu zdecydowanym faworytem byli Albicelestes z Messim, Higuainem, Mascherano, Lavezzim, Zabaletą i Agüero w składzie. Oranje wprawdzie z takimi gwiazdami jak Robben, Van Persie i Sneijder, ale i z wieloma przeciętnymi piłkarzami, mogli liczyć głównie na kontrataki i ewentualne rozstrzygnięcie w rzutach karnych. Do konkursu jedenastek ostatecznie doszło, ale to drużyna prowadzona przez Alejandro Sabellę okazała się w nim lepsza i awansował a do wielkiego finału.

Z piłkarzy, którzy brali udział w tamtym spotkaniu, w drużynie Argentyny jest tylko Lionel Messi. Oranje mają więcej piłkarzy pamiętających tamto spotkanie. Stefan de Vrij i Daley Blind grali wówczas w pierwszym składzie, a młodziutki Memphis Depay oglądał poczynania kolegów z ławki rezerwowych.

Kto wygra w dzisiejszym meczu, przekonamy się wieczorem.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Mariusz Moński
Mariusz Moński
Zakochany w piłce z Beneluksu oraz w futbolu z końca XX wieku. W czerwcu 2020 zakończył trwające ponad 30 lat oczekiwanie na kolejne mistrzostwo ukochanego Liverpoolu. 

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!