Mówisz wybitny angielski łowca bramek, myślisz Alan Shearer. Zanim jednak były gracz Blackburn Rovers oraz Newcastle United zdążył stać się postrachem bramkarzy, pierwszym prawdziwym hurtowym strzelcem goli na Wyspach był zmarły nieco ponad rok temu James „Jimmy” Greaves. Warto przypomnieć sobie sylwetkę tej odrobinę zakurzonej postaci, która pakowanie piłki do siatki uczyniła czynnością dla siebie momentami wręcz banalną.
Jimmy Greaves – Biogram
- Dane osobowe: James Peter Greaves
- Data i miejsce urodzenia: 20 lutego 1940, Londyn
- Wzrost: 1,73
- Pozycja: Napastnik
Kluby i reprezentacja (statystyki ligowe, oficjalne):
- Chelsea (1957–61) –157 występów, 124 gole
- AC Milan (1961) – 12 występów, 9 goli
- Tottenham Hotspur (1961–70) – 321 występów, 220 goli
- West Ham United (1970–71) –38 występów, 13 goli
- Brentwood Town (1975–76) – brak danych
- Chelmsford City (1976-77) – brak danych
- Barnet (1977–79) – 56 występów, 16 goli
- Woodford Town (1979-80) – brak danych
- Anglia (1959-67) – 57 występów, 44 gole
Greaves i Shearer, czyli stara bieda kontra nowy rozdział
Anglia, choć jest kolebką futbolu, ma na swoim koncie zaledwie jeden tytuł mistrza świata i żadnego innego medalu z tej imprezy. Nie udało się jej także wygrać mistrzostw Starego Kontentu. Pomyślmy o najlepszych piłkarzach w historii. Pierwszych z brzegu przychodzących do głowy. Pele, Cruyff, Maradona, Van Basten, Beckenbauer, Messi, Ronaldo, brazylijski Ronaldo, Maldini, Müller, Platini, Eusebio, Garrincha… Ciąg nazwisk pisany bez głębszego zastanowienia. Po głębszym zastanowieniu wniosek dalej ten sam: ani jednego Anglika. Oczywiście, zakochani w angielskiej piłce sympatycy krzykną głośne „sprzeciw” i wymienią kilka futbolowych znakomitości, ale czy będzie to na pewno miało związek z tym szeregiem person, który od dziesiątek lat przebijał się do umysłu masowego kibica?
Czy wymieniając absolutne legendy tej dyscypliny, choć niewielkiej części fanów przyjdzie na myśl Jimmy Greaves, który w angielskiej ekstraklasie strzelił 357 bramek, czyli znacznie więcej od Shearera? Pod tym względem dzierży on rekord w klasyfikacji najlepszych strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Greaves jest mistrzem świata z 1966 roku, głównym architektem jedynego sukcesu Anglii na arenie międzynarodowej, ale występował on jednocześnie w ligowej rzeczywistości, która niekoniecznie chce być szczególnie zapamiętana. Dopiero utworzenie Premier League w 1992 roku i wyjście klubów z szeregów English Football League w celu komercjalizacji i zwiększenia dochodów m.in. poprzez zawieranie umów z telewizjami i sponsorami wywindowało ligową angielską piłkę do obecnych sfer, czyli niesamowitego poziomu sportowego i finansowego. Wcześniej kojarzyła się ona z brzydkimi stadionami, wieczną pogonią za futbolową jakością rodem z Hiszpanii czy Włoch oraz z wulgarnymi kibicami.
Świeży, niezależny twór sprawił, że wszelkie rekordy indywidualne i klubowe zaczęto liczyć od nowa, dlatego też wyczyny piłkarzy przed 1992 rokiem stoją w cieniu wyczynów Shearera. Natomiast najwyższa liga to najwyższa liga, niezależnie czy przed, czy po 1992 roku, więc Greaves na tym polu ma swoje do powiedzenia. Co więcej, aż czterech piłkarzy w historii ligi bez rozdzielania na First Division i Premier League zdobyło więcej bramek od Shereara. Mianowicie: Gordon Hodgson (288 goli), Dixie Dean (310 goli), Steve Bloomer (314) i oczywiście Jimmy z wypchanym 357 golami bagażem.
To dwie różne twarze i dwie inne rzeczywistości Ta zamierzchła, brudna i biedna, reprezentowana przez Greavesa oraz ta bogata, młoda i pełna sukcesów, która wiele lat firmowana była masowymi zdobyczami bramkowymi legendy „Srok”. Licznik Alana stanął na 260 golach, choć de facto jest ich na najwyższym poziomie rozgrywkowym więcej, bo aż 283. 23 z nich strzelił bowiem jeszcze przed utworzeniem Premier League, w ówczesnej First Division. Gdy 19 września 2021 roku Jimmy zmarł w wieku 81 lat, Shearer powiedział tylko:
– Spoczywaj w pokoju, legendo. Gole, gole i jeszcze raz gole. Po prostu niezwykły strzelec
Bezwzględny dzieciak
Jest synem Jamesa Greavesa, byłego maszynisty londyńskiego metra i jego żony Mary. Jimmy urodził się pół roku po rozpoczęciu drugiej wojny światowej w dzielnicy mieszkaniowej Manor Park, a wychował w dzielnicy Dagenham, wraz z siostrą Marion i bratem Paulem. Można było się spodziewać, że jako mieszkaniec wschodniego Londynu dołączy do West Hamu United, jednak Chelsea w tamtym czasie miała słynny system skautingu i finalnie w 1955 roku wylądował właśnie na Stamford Bridge.
Mając za sobą udaną grę dla Chelsea (114 bramek w jednym sezonie dla młodzieżowego zespołu!) i Anglii na poziomie juniorskim, w wieku 17 lat zaliczył spektakularny debiut w seniorach klubu w meczu inaugurującym sezon 1957–58 First Division przeciwko Tottenhamowi na White Hart Lane. Grając w białych, workowatych spodenkach, raz po raz nękał obronę Tottenhamu i zdobył bramkę dającą Chelsea remis, zapoczątkowując tym samym niezwykłą sekwencję zdobywania bramek w debiucie dla wszystkich swoich klubów. Tamten sezon zakończył z 22 ligowymi trafieniami w 35 spotkaniach. Robi wrażenie, zważywszy na fakt, że miał wówczas zaledwie 17 lat. W polu karnym przeciwnika ten dzieciak po prostu nie miał litości.
W następnym sezonie, 1958–59, podwyższył sobie poprzeczkę, kończąc zmagania z 32 bramkami w 42 meczach, nie opuszczając żadnego z nich i zapisał na swoim koncie pierwszy tytuł króla strzelców. Kolejny sezon również kapitalny, 29 bramek w 40 meczach, a następny, najlepszy ze wszystkich, to niezwykłe 41 bramek w 40 meczach (sezon 1960–61, drugi tytuł króla strzelców). W tamtej kampanii w pamiętnym pojedynku z Wolves na Stamford Bridge wykorzystał powolność słynnego Billy’ego Wrighta i pięciokrotnie ulokował piłkę między słupkami. Mając 20 lat na karku, był już absolutną gwiazdą ligi z dwoma tytułami króla strzelców na swoim koncie i mianem pierwszego zawodnika w najwyższej angielskiej klasie rozgrywkowej ze 100 golami w dorobku. W tamtym czasie obrońcy urządzali sobie prawdziwe polowania na nogi atakujących, a sędzia naprawdę pozwalał na wiele. Taka była specyfika dawnego futbolu na Wyspach. Jimmy rzucił kiedyś żartobliwie:
– Jeśli wtedy na boisku nie miałeś ze sobą maczety, sędzia raczej nie był skłonny do ukarania cię
Szybki powrót z Italii
W reprezentacji zadebiutował 17 maja 1959 roku w przegranej 1:4 potyczce z Peru. Strzelił jedynego gola dla Anglików. Międzynarodowa kariera Greavesa naprawdę nabrała rozpędu w fenomenalnym dla niego sezonie 1960–61, kiedy to w ośmiu spotkaniach kadry zdobył 13 bramek. Wkrótce mocne zainteresowanie nim zaczęły przejawiać włoskie kluby. W Londynie trwała długa walka pomiędzy agentami Milanu i Romy, kiedy okazało się, że Chelsea może być gotowa do sprzedaży swojej gwiazdy. Ostatecznie, na krótko przed tym, jak Anglia wyruszyła w letnie tournée po Europie w 1961 roku z Gravesem na pokładzie, Chelsea zaakceptowała ofertę Milanu w wysokości 80 000 funtów.
W krótkim czasie szefowie „The Blues” uznali, iż popełnili ogromny błąd, próbując odkupić Greavesa za 95 000 funtów. Milan odmówił. Greaves był niechętny do wyjazdu. W połowie lotu, gdy kierował się z reprezentacją Anglii do Wiednia na mecz z Austrią, zorganizował improwizowaną konferencję prasową, na której ogłosił, że zostaje w Chelsea. Próbujący drzemać swoim fotelu Sir Stanley Rous, wszechwładny sekretarz angielskiego związku piłkarskiego, mruknął tylko: „Nie wiem czemu on myśli, że może robić, co chce”.
Do Mediolanu musiał udać się wbrew własnej woli, wszak podpisano dokumenty i dopełniono formalności. Zdyscyplinowana atmosfera włoskiego futbolu irytowała Greavesa, a w prawdziwą złość wpadł, gdy Milan odmówił mu zgody na opuszczenie Półwyspu Apenińskiego w celu wylotu na mecz reprezentacji. Wprawdzie zarabiał znacznie więcej niż w Chelsea (7000 funtów w Milanie przy zaledwie 1000 funtów w Londynie), ale nie czuł się szczęśliwy.
Nowy początek
Nawet w nieprzyjaznym dla siebie środowisku, Greaves robił to, co potrafił najlepiej – strzelał gole. Zdobył dziewięć bramek w 10 meczach Serie A, które rozegrał dla Milanu. W grudniu 1961 roku, po zaledwie sześciu miesiącach, Milan pozwolił mu wrócić do Londynu. Nie do Chelsea, ale do Tottenhamu Hotspur. W ten sposób Jimmy zaliczył swoisty reset. Wrócił do kraju, gdzie zawsze szło mu wybornie. Tottenham musiał przelać na konto włoskiego giganta… 99 999 funtów. Zabrakło funta, by stał się pierwszym brytyjskim piłkarzem, za którego zapłacono 100 000 funtów.
Oczywiście w pierwszym meczu w nowych barwach zdobył gola, a sezon zakończył z wynikiem 22 trafień w 21 meczach, wszak rozegrał jedynie połowę kampanii. Wraz z zespołem sięgnął również po Superpuchar oraz Puchar Anglii, a w finale tego drugiego otworzył wynik, który ostatecznie brzmiał 3:1 dla „Kogutów” w boju przeciwko Burnley, rozgrywanym na Wembley.
To właśnie Tottenham nosił w sercu. White Hart Lane było jego miejscem na ziemi, przystanią, w której osiadł na dziewięć długich lat. Był zmorą obrońców i golkiperów, posiadał wszystkie cechy, niezbędne do ciągłego umieszczania futbolówki w siatce. Miał wyjątkowe wyczucie pozycji, niesamowitą umiejętnością bycia we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Potrafił równie dobrze wykończyć akcje obiema stopami i był znany z inteligencji w szesnastce przeciwnika, która pozwalała mu uderzać sprytnie, a nie jak wielu piłkarzy, jedynie na siłę.
– Geniusz. Stawiam go na równi z Leo Messim. Absolutnie genialny piłkarz. Jeden z tych największych. Graliśmy przeciwko niemu regularnie, a mój kolega z zespołu Norman Hunter go nienawidził… Norman powiedział kiedyś: „Nie wiem, jak on to robi. Nie dotknął piłki przez cały mecz, a mimo to strzelił nam gola. On strzela wszystkim i zawsze”. Może nie zaliczał cudownych strzałów zza pola karnego, ale potrafił sprawić, że bramkarz wydawał się zbędny, bo i tak nie miał najmniejszych szans na skuteczną interwencję
– wspominał Johnny Giles, były pomocnik m.in. Manchesteru United i Leeds, wielokrotnie grający przeciwko Jimmy’emu.
Słodko-gorzki mundial
W kampanii 1962–63, którą zakończył z 37 ligowymi trafieniami, walnął dwie sztuki w finale Pucharu Zdobywców Pucharów Europy, a Tottenham pokonał Atletico Madryt aż 5:1. W północnym Londynie wychodziło mu wszystko, kontynuował swoją zadziwiająco płodną drogę. Sześć następnych sezonów to kolejno 35, 29, 15, 23, 23 i 27 bramek. Wyjątek, iż w sezonie 1965–66 zgromadził „jedynie” 15 bramek, można wytłumaczyć chorobą. Cierpiał na żółtaczkę i nawet po powrocie do pełni sił był wyraźnie osłabiony. Do dwóch statuetek najlepszego strzelca rozgrywek zdobytych w Chelsea, dołożył cztery w Tottenhamie. W 1967 roku powtórzył wraz z drużyną sukces sprzed pięciu lat – wygrał Puchar oraz Superpuchar Anglii.
Jimmy zachwycał na krajowych boiskach, a jednocześnie prowadził karierę reprezentacyjną. Były w niej słabsze momenty, choćby mistrzostwa świata w Chile w 1962 roku, tak bardzo nieudane dla niego oraz całej kadry „Synów Albionu”. Anglicy odpadli w ćwierćfinale, po porażce z Brazylią. Greaves zdobył tylko jedną bramkę, w grupowym, wygranym 3:1 spotkaniu z Argentyną. Tamten mundial zapamięta na pewno przez pewną zabawną sytuację. Podczas wspomnianego meczu Anglii z Brazylią na murawę wbiegł pies, którego żaden z piłkarzy nie mógł złapać. Zrobił to dopiero Jimmy, ale niesforny czworonóg obsikał mu koszulkę. Brazylijczyk Garrincha, dość swobodnie wymieniony już w tym tekście, był tak rozbawiony sytuacją, że postanowił przygarnąć tego psa i zabrać go do domu.
Mundial na ojczystej ziemi w 1966 roku przyniósł Anglii upragniony sukces. Jedyny jak do tej pory tytuł światowego czempiona. A jaki był to turniej dla obecnego rzecz jasna na nim Greavesa? Można rzec, iż pechowy. W grupowych starciach z Urugwajem, Meksykiem i Francją nie zdobył gola, a w ostatnim z nich doznał kontuzji. W ćwierćfinale przeciwko Argentynie w składzie zastąpił go Geoff Hurst z West Hamu, który zapewnił zwycięstwo. Później nie było już żadnych szans na wygryzienie Hursta, a ten rozegrał kolejne świetne zawody w półfinale z Portugalią. Pojawiła się pewna perspektywa na zajęcie miejsca Rogera Hunta z Liverpoolu w dniu finału mistrzostw, kiedy rywalem była reprezentacja RFN. W decydującej batalii na Wembley jednak zabrakło go w wyjściowej jedenastce. Anglia wygrała 4:2, a Hurst sieknął hat-tricka i stał się narodowym bohaterem.
Udręka związana z brakiem udziału w najwspanialszym momencie angielskiego futbolu prześladowała go przez wiele lat i – choć temu zaprzeczał – być może to ona wyraźnie przyczyniła się do długiej walki z alkoholizmem w późniejszym okresie jego życia. Nie krył żalu i w rozmowach z mediami jasno dawał do zrozumienia, że ominęły go prawdopodobnie najważniejsze mecze, jakie tylko mógł sobie wymarzyć.
– Tańczyłem wokół boiska ze wszystkimi innymi, jednakże nawet w tej chwili triumfu i wielkiego szczęścia, w głębi duszy czułem smutek – żalił się po latach.
Problemy z alkoholem i własny program w telewizji
Dobra karta odwróciła się w sezonie 1969–70, kiedy zdobył tylko osiem bramek w 28 ligowych bataliach. W marcu 1970 roku, po tym, jak stał się najlepszym strzelcem w historii Spurs z 266 bramkami, odszedł do West Hamu w ramach wymiany za Martina Petersa. W barwach „Młotów” zaliczył ostatnie 13 z 357 goli w najwyższej lidze. Później tego samego roku, został pominięty w składzie reprezentacji Anglii na mistrzostwa świata w Meksyku, lecz pojechał tam na własną rękę, ale nie jako piłkarz, tylko początkujący kierowca rajdowy. Zajął szóste miejsce na prawie 100 startujących w rajdzie z Londynu do Meksyku.
Straciwszy motywację do gry i żałując przeprowadzki na Upton Park, Greaves popadł w kłopoty z alkoholem. Rozegrał tylko 40 meczów dla West Hamu, a po przejściu na emeryturę w wieku 31 lat w 1971 roku, przez dwa lata prawie w ogóle nie grał. Wrócił, by pokopać jeszcze trochę dla Brentwood, Chelmsford City, Barnet i Woodford Town, to nie zdołał już nigdy nawiązać do najlepszych chwil.
– Byłem pijany od 1972 do 1977 roku. Lata 70. mignęły mi tylko, nic z nich nie pamiętam. Największym błędem w całej mojej karierze było opuszczenie White Hart Lane w 1970 roku. Po tym wydarzeniu moje zainteresowanie futbolem osłabło. Miałem złamane serce – wyjaśniał.
Uporał się z alkoholizmem, podejmując w 1979 roku zadanie felietonisty dla gazety „The Sun”, a w 1985 roku znalazł nowy sposób na życie. Otrzymał fuchę w telewizyjnym programie wraz z byłym graczem Liverpoolu i Szkocji Ianem St. Johnem. Show nosiło nazwę Saint and Greavsie i było nadawane aż przez siedem lat, do momentu utworzenia Premier League. Jimmy mógł pokazać widzom swoje ogromne poczucie humoru i fachową wiedzę. Trwający 30 minut program, który emitowano w sobotnie popołudnia w ITV, regularnie przyciągał ponad 5 milionów ludzi dzięki swojemu w dużej mierze lekkiemu spojrzeniu na piłkę, którą Greaves opisywał jako „zabawną, starą grę”. Podczas gdy Jimmy serwował swój humor, St. John w większości przypadków odgrywał rolę chichoczącego prostaka, ale żaden z prezenterów nie traktował siebie zbyt poważnie.
Pomimo sukcesów w futbolu i tych w szeroko pojętym show-biznesie, Greaves nigdy nie zgromadził wielkiego majątku. W 2009 roku on i inni członkowie drużyny mistrzów świata, którzy nie zagrali w finale, z opóźnieniem otrzymali medale zwycięzców w ramach kampanii przeprowadzonej przez Football Association. Greaves sprzedał swój medal w 2014 roku za 44 tysiące funtów, a w następnym roku doznał udaru, który znacznie pogorszył jego zdrowie.
– Powinienem być martwy, ale nadal tu jestem i walczę. Chcę pożyć co najmniej do 90 roku życia
Jimmy zmarł sześć lat później. Przeżyła go jego żona, Irene Barden, z którą ożenił się w 1958 roku jako 18-letni chłopak. Mają czwórkę dzieci.
Kane goni i dogoni
Czy Harry Kane to współczesny James „Jimmy” Greaves? Na pewno ich talent do strzelania goli jest podobny. 29-latek kilka dni temu wykorzystując rzut karny w meczu z Evertonem przybliżył się do Greavesa i obecnie do nieodżałowanej legendy brakuje mu ośmiu trafień w klasyfikacji wszech czasów najlepszych snajperów Tottenhamu. 266 do 258. Kane – jeśli dobrze pójdzie – powinien objąć fotel lidera w tym rankingu jeszcze przed zbliżającymi się wielkimi krokami mistrzostwami świata w Katarze.
Jeśli chodzi o ligowy dorobek obu genialnych napastników, oczywiście ich porównanie oficjalnie przestało mieć znaczenie wraz z utworzeniem Premier League, bowiem wtedy, jak już zostało napomknięte na początku tekstu, wszelkie rekordy i cyferki zaczęto liczyć od nowa. Dla ścisłości jednak warto zaznaczyć, że Greaves w angielskiej ekstraklasie ma 357 sztuk (z czego 220 w Tottenhamie), Kane 192. W pojedynku na statuetki króla strzelców ligi prowadzi gwiazda lat 60. stosunkiem sześć do trzech.
Kane przegonił Jimmy’ego w liczbie goli dla kadry. Ma ich 51 i jest o krok do zdetronizowania Wayne’a Rooney’a jako tego najskuteczniejszego w reprezentacji. Greaves w 57 występach skolekcjonował imponujące 44 trafienia. Ma jednak coś, czego Kane nie ma i być może już nie będzie miał. Mowa oczywiście o tytule mistrza świata i to nawet jeśli nie grał w decydujących fazach turnieju.
– To porażające, naprawdę porażające, jak dobrym był graczem. Współczynnik gola na mecz, strzelane bramki seriami, rok po roku, rok po roku… Dla kogoś takiego jak ja byłoby to niesamowite, gdybym pewnego dnia pobił te osiągnięcia
– mówił Kane dla „Sky Sports” tuż po śmierci Greavesa.
***
Prawdopodobnie wielu z was czytając ten artykuł dawno po dacie premiery, żyje już w realiach, kiedy to Kane zdystansował Greavesa w zestawieniu super strzelców Tottenhamu. Kto wie, może nawet podobnie jak on sięgnął także wraz z Anglią po mistrzostwo świata? Pobicie Shearera i jego 260 bramek w Premier League jest więcej niż bardzo prawdopodobne.
Kane podobnie jak Shearer są twarzami tej piękniejszej, bogatszej, chętniej oglądanej angielskiej piłki nożnej. Teksty takie jak ten są po to, by odkurzać trochę zapomniane postacie, pochodzące z mniej urokliwych i godnych czasów. Ktoś taki jak James „Jimmy” Greaves na pewno zasługuje na większą pamięć i mocniejsze zakorzenienie w świadomości kibiców. Jimmy strzelał więcej od masy często wynoszonych na piedestał legend, a przecież w zdobywaniu goli chodzi o to samo, nieważne czy mamy rok 1961, czy 2022, prawda?
Osiągnięcia zespołowe:
Tottenham:
- 2x Puchar Anglii (1962, 1967)
- 2x Superpuchar Anglii (1962, 1967)
- Puchar Zdobywców Pucharów (1963)
Anglia:
- Mistrzostwo świata (1966)
Osiągnięcia indywidualne:
- 6x król strzelców ligi angielskiej
Źródła: