Ostatni puchar Evertonu. Finał Pucharu Anglii 1995

Czas czytania: 8 m.
0
(0)

Everton F.C. to jeden z założycieli ligi angielskiej w 1888 roku. Od 1954 roku gra nieprzerwanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Pod względem liczby tytułów mistrzowskich (9) lepsze są tylko Manchester United, Liverpool i Arsenal. Puchar Anglii klub z Goodison Park zdobywał z kolei 5 razy. Od ostatniego sukcesu „The Toffees” minęło jednak już ponad ćwierć wieku. Ostatni Puchar Anglii trafił do gabloty Evertonu w 1995 roku.


Everton bez błysku


W latach 80. XX wieku Everton radził sobie całkiem nieźle. W epoce rządów premier Margaret Thatcher piłkarze z Goodison Park dwukrotnie zdobyli mistrzostwo Anglii, raz wywalczyli też Puchar Anglii i raz Puchar Zdobywców Pucharów. Początek nowej dekady nie przyniósł Evertonowi żadnych nowych sukcesów. Klub osunął się w przeciętność. W trzech pierwszych sezonach od momentu utworzenia Premier League (1992) Everton zajmował kolejno 13, 17 i 15 miejsce. Sezon 1994/1995 zakończony właśnie na 15 pozycji był dla klubu specyficzny. Zaczęło się od 12 ligowych meczów bez zwycięstwa. Po nich przyszło zwycięstwo z West Hamem, ale nie uratowało to posady trenera Mike Walkera. 8 listopada został on zwolniony, a już po dwóch dniach nowym menadżerem został Joe Royle — prawdziwa legenda klubu. Royle w latach 1966-1974 był piłkarzem „The Toffees” – zagrał wówczas 232 mecze i strzelił 102 gole.

ZOBACZ TEŻ:


Przeciętność w lidze, minimalizm w pucharze


Pracę na Goodison Park jako trener zaczął z wysokiego „C”. Pierwsze trzy mecze wygrał bez straty bramki, w tym w debiucie pokonał w derbach Liverpool FC 2:0. Dalsza część sezonu nie była już tak udana. Mecze Evertonu zdecydowanie zbyt często kończyły się podziałem punktów (w sumie aż 17) i ostatecznie 50 zdobytych punktów wystarczyło na zajęcie 15 miejsca.
Dużo lepiej sytuacja wyglądała w Pucharze Anglii. „The Toffees” zaczęli od 3 rundy. 7 stycznia 1995 roku ich pierwszym rywalem było Derby County. Mecz odbywał się na Goodison Park. Goście stworzyli kilka dobrych sytuacji, ale w bramce skutecznie bronił Neville Southall. Pod koniec spotkania Everton zyskał przewagę. Strzał Watsona przeleciał jeszcze nad poprzeczką, ale już chwilę później Everton zdobył zwycięską, jak się okazało, bramkę. Akcję zaczął Joe Parkinson. Podał piłkę do Duncana Fergusona, a ten zagrał do Andy’ego Hinchcliffe’a, który w 77. minucie umieścił piłkę w bramce.
W kolejne rundzie przeciwnikiem Evertonu było Bristol City. 29 stycznia na błotnistym boisku w Bristol to gospodarze mieli więcej szans na zwycięstwo. W bramce znów doskonale spisywał się Neville Southall. Jedną z nielicznych szans dla Evertonu na gola zamienił Matthew Jackson.



Norwich i Newcastle pokonane


Kolejna runda została rozegrana już 18 lutego. Tym razem mecz rozgrywany był na boisku Evertonu. Rywalem było dołujące w lidze Norwich City. Goście od początku próbowali zaatakować, a już w 7. minucie Everton objął prowadzenie po bramce Szweda Andersa Limpara. W 24 minucie na 2:0 podwyższył Parkinson. W drugiej połowie gospodarze wciąż dominowali i zdobyli jeszcze trzy bramki, co było o tyle łatwiejsze, że czerwoną kartkę dostał gracz gości Jon Newsome. Na 3:0 strzelił głową w 56. minucie Paul Rideout. Czwartą bramkę zdobył w 63. minucie Ferguson, wykorzystując sytuację sam na sam z bramkarzem gości. Ostatnią, piątą bramkę strzelił pod koniec meczu Graham Stuart. Warto dodać, że dwa tygodnie wcześniej Everton wygrał z Norwich 2:1 w meczu ligowym.



W ćwierćfinale, 12 marca Evertonowi przyszło się zmierzyć na własnym boisku z jedną z lepszych angielskich drużyn tamtego czasu, czyli Newcastle United. W pierwszej połowie gracze gości byli szybsi, sprawniejsi i bardziej zdeterminowani. Szybko odzyskiwali piłkę. Venison i Peacock z NUFC nie pozwalali rozwinąć skrzydeł Fergusonowi. W drugiej połowie Everton zaczął stwarzać więcej sytuacji. W 66. minucie w zamieszanie podbramkowym piłkę głową uderzył Dave Watson. Bramkarz „Srok” zdołał dotknąć piłki, ale nie zapobiegł utracie gola. Everton do końca meczu mądrze się bronił i groźnie kontrował. Awans do półfinału stał się faktem.



Zwycięski półfinał na Elland Road


Mecze półfinałowe rozgrywane były na neutralnych boiskach. 9 kwietnia 1995 roku „The Toffees” musieli udać się do Leeds, gdzie na Elland Road mieli zmierzyć się z Tottenhamem. „Spurs” w poprzedniej rundzie wyeliminowali Liverpool i to raczej oni uważani byli za faworyta spotkania.
W 35. minucie meczu po rzucie rożnym gola głową zdobył Matthew Jackson. W 55. minucie w sytuacji oko w oko z bramkarzem Tottenhamu Walkerem znalazł się Rideout. Jego strzał golkiper zdołał odbić, ale dobitka Stuarta była już skuteczna. Nieco wątpliwości w serca kibiców Evertonu zasiała sytuacja z 63. minuty. Sędzia spotkania podyktował dość kontrowersyjny rzut karny dla „Spurs”, który na bramkę zamienił Klinsmann. Trener drużyny z Goodison Park postanowił wówczas wzmocnić atak Evertonu i wpuścić na boisko Daniela Amokachiego. Nigeryjski napastnik odwdzięczył się trenerowi za okazane zaufanie w najlepszy z możliwych sposobów. Najpierw w 82 .minucie głową, a następnie w 90. prawą nogą zdobył dwie bramki, które przesądziły o zwycięstwie Evertonu 4:1.

„Zasłużenie wygraliśmy mecz. Mogliśmy wygrać nawet wyżej. Ze wszystkich zasadzek rywala wyszliśmy obronną ręką. Byłem rozczarowany, gdy Spurs otrzymało rzut karny. Wyglądało to na dość kontrowersyjne” – mówił po meczu uradowany Royle.


Trener Evertonu za najlepszego zawodnika meczu uznał Grahama Stuarta, ale zdaniem dziennikarzy nie wiele gorsi byli Joe Parkinson i David Unsworth. Pochwały zbierał także autor dwóch goli Daniel Amokachi. Wiele ciepłych słów usłyszał też Dave Watson, który tydzień przed meczem zmagał się z chorobą i miał prawo być w nieco gorszej kondycji.

„W drugiej połowie czułem się, jakby ktoś ukradł mi nogi” – mówił po meczu doświadczony obrońca.


Everton świętował awans do finału i czekał, na rywala, którym okazał się być Manchester United.


Trudny sezon Fergusona

Do sezonu 1994/1995 piłkarze Manchesteru United przystąpili jako obrońcy zarówno mistrzostwa, jak i Pucharu Anglii. Przed rozpoczęciem kampanii z klubem rozstał się Bryan Robson. Po 13 latach gry dla „Czerwonych Diabłów” odszedł do Middlesbrough.
Sezon podopieczni Fergusona rozpoczęli od zdobycia Tarczy Dobroczynności — w meczu z Blackburn wygrali 2:0 po bramkach Cantony i Ince’a. Na przełomie września i października pojawił się w klubie mały kryzys — porażki z Leeds, Ipswich i Sheffield Wednesday zepchnęły mistrzów Anglii w pewnym momencie na 5. miejsce w tabeli. Później jednak klub z Old Trafford kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa. Między 15 października a 10 grudnia United wygrali 8 z 9 meczów ligowych. W znakomitej formie byli Cantona i Andriej Kanczelskis. Nie wiele gorzej poczynali sobie Giggs, Scholes czy Lee Sharpe. Trochę słabiej sytuacja wyglądała w Lidze Mistrzów. Porażki z Barceloną i IFK Göteborg sprawiły, że „Czerwonym Diabłom” nie udało się wyjść z grupy.


Blackburn wyprzedza United


W styczniu 1995 roku doszło do jednego z bardziej znanych incydentów w historii angielskiego futbolu. W trakcie meczu Crystal Palace-Manchester United Eric Cantona, obrażany przez kibiców gospodarzy zaatakował jednego z nich ciosem kung-fu. Dyskwalifikacja Cantony i ogromne zamieszanie wokół tej sprawy z pewnością odbiły się na psychice kolegów z drużyny, ale nie na wynikach. United nadal grali bardzo dobrze, a prym wiódł pozyskany z Newcastle Andy Cole. To właśnie on zdobył 5 bramek w wygranym 9:0 meczu z Ipswich Town. Niemniej jednak gracze z Old Trafford ponieśli w drugiej części sezonu dwie ligowe porażki (z Evertonem i z Liverpoolem), które w ostatecznym rozrachunku przyczyniły się do utraty tytułu. Walka trwała do ostatniej kolejki, ale summa summarum nowymi mistrzami Anglii zostali piłkarze Blackburn Rovers, wyprzedzając United o punkt.


Z Cantoną i bez

Sezon ligowy zakończył się 14 maja, a już 20 dnia tego samego miesiąca zaplanowano finał Pucharu Anglii. Drogę Evertonu do tego wydarzenia już znamy. Prześledźmy zatem pokrótce, jaką ścieżkę musiał przejść Manchester United, aby zagrać na Wembley.
W styczniu 1995 roku rozegrano mecze 3 i 4 rundy Pucharu Anglii. 9 dnia roku po golach Hughesa i Cantony „Czerwone Diabły” wygrały na wyjeździe z Sheffield United 2:0 i awansowały do kolejnej rundy. 28 stycznia na Old Trafford przyjechało Wrexham i już w 9. minucie meczu sensacyjnie objęło prowadzenie. Gola dla gości strzelił Kieron Durkan. Gospodarze szybko jednak otrząsnęli się i zdobyli kilka bramek. Najpierw w 16 minucie celnym strzałem z rogu pola karnego popisał się Denis Irwin. W 27. minucie trafił Giggs po asyście młodziutkiego Phila Neville’a, w 66. minucie bramkę zdobył Brian McClair, a w 73. minucie rzut karny wykorzystał Irwin. W 79. minucie samobójczą bramkę zdobył jeden z obrońców Wrexham. Chwilę potem goście odpowiedzieli trafieniem Jon Crossa i mecz skończył się wynikiem 5:2. Pojedynek ten odbywał się raptem kilka dnia po słynnych wydarzeniach z Cantoną w roli głównej. Z oczywistych względów Francuza zabrakło nawet na ławce rezerwowych.

Leeds i QPR odprawione z kwitkiem


19 lutego w meczu kolejnej rudny Pucharu Anglii gracze Fergusona mieli za zadanie pokonać Leeds United. Trzeba przyznać, że z wykonaniem swojej pracy nie ociągali się nawet przez chwilę. W 5. minucie było już 2:0 dla „Czerwonych Diabłów”, a gole po strzałach głową zdobyli Bruce i McClair. Dla gości bramkę kontaktową zdobył Anthony Yeboah, ale w 72. minucie trzeciego gola dla MU strzelił Hughes, ustalając wynik spotkania na 3:1.


Mecz ćwierćfinałowy lub inaczej mówiąc spotkanie 6. rundy Pucharu Anglii pomiędzy Manchesterem United a QPR rozegrane zostało 12 marca. Tego samego dnia odbywał się wspomniany wyżej mecz Evertonu z Newcastle. Pozostańmy jednak na Old Trafford. W słoneczne popołudnie piłkarze gospodarzy tego słynnego stadionu bez większych problemów rozprawili się z Queens Park Rangers. Gole zdobywali Lee Sharpe i Denis Irwin z rzutu wolnego.

Czas półfinałów


W półfinale United miało zmierzyć się na stadionie Villa Park w Birmingham z Crystal Palace. Przez długi czas to piłkarze z Londynu prowadzili po bramce Dowie’iego z 33 minuty. Dopiero piękny gol Irwina z rzutu wolnego w 70 minucie meczu dał podopiecznym Fergusona remis. Dogrywka zaczęła się od mocnego uderzenia Crystal Palace. W 92. minucie skutecznym lobem popisał się Chris Armstrong i „The Eagles” znów wyszli na prowadzenie. W 97. minucie wyrównał strzałem głową Pallister. Dogrywka zakończyła się remisem, więc zgodnie z regulaminem Pucharu Anglii zarządzono powtórkę meczu.


Trzy dni później Manchester rozstrzygnął kwestię awansu już przed przerwą. Bramki Bruce’a i Pallistera dały „Czerwonym Diabłom” zwycięstwo 2:0 i awans do finału.

Przed finałem


Piłkarze Manchesteru United po nieudanej próbie obrony mistrzostwa Anglii chcieli „na pocieszenie” zdobyć Puchar Anglii. W finale Alex Ferguson nie mógł skorzystać z zawieszonego Erica Cantony, kontuzjowanego Kanczelskisa i Andy’ego Cole’a.
Ten ostatni, zgodnie z obowiązującymi zasadami, nie mógł grać w rozgrywkach FA Cup w barwach Manchesteru, ponieważ we wcześniejszych rundach pucharu występował w barwach Newcastle. Łącznie ta trójka strzeliła 41 bramek w trakcie sezonu, więc osłabienie było dość poważne. Na ławce rezerwowych musiał zasiąść też Ryan Giggs, który dopiero dochodził do siebie po kontuzji
Mecz finałowy, jak się później okazało, był ostatnim w barwach United dla Paula Ince’a i Marka Hughesa. Ferguson chciał przebudować skład i dać więcej szans zdolnej młodzieży, więc pozbył się kilku doświadczonych zawodników.


Everton też miał swoje problemy. Duncan Ferguson nie został uznany za wystarczająco sprawnego po niedawnej operacji przepukliny i zajął miejsce tylko na ławce rezerwowych. W podstawowym składzie nie znalazł się też bohater półfinału, Amokachi. W ataku Evertonu zagrali Rideout i Stuart.

Pierwsza połowa


Od początku spotkania piłkarze obu drużyn nie odstawiali nóg. Pierwszą prawdziwą szansę stworzyło United. Po dośrodkowaniu Nicky’ego Butta piłkę nad poprzeczką posłał Lee Sharpe. Piłkarze Evertonu szybko postanowili pokazać, do czego są zdolni. Po pół godziny gry objęli prowadzenie. Paul Ince stracił piłkę pod polem karnym rywali i piłkarze Evertonu wyszli z szybką kontrą. W pewnym momencie mieli przewagę liczebną czterech na dwóch. Limpar rozciągnął grę szeroko na skrzydło do Matta Jacksona po prawej stronie. Jackson ograł Pallistera i podał sprytnie do Stuarta. Jego strzał trafił w poprzeczkę, ale po chwili do piłki doskoczył Rideout i strzałem głową umieścił ją w bramce. Steve Bruce i Peter Schmeichel nie mogli pogodzić się ze stratą bramki i przez dobrą chwilę obarczali się wzajemnie winą za tę sytuację.
Po bramce Everton złapał wiatr w żagle. Obronę United co rusz niepokoił Szwed Limpar. Defensywa United miała wyraźny problem, szczególnie że kontuzji doznał Bruce. W przerwie Ferguson zdjął kontuzjowanego kapitana. Jego miejsce na boisku zajął Giggs. Na prawą obronę przeszedł Keane, na środek powędrował Gary Neville, a Giggs zajął miejsce na skrzydle.


Druga połowa


Całą drugą połowę piłkarze „Czerwonych Diabłów” mieli przewagę, ale niewiele z tego wynikało. Giggs starał się dośrodkowywać do Hughesa i McClaira, ale prawie zawsze na drodze stało dwóch nieustępliwych stoperów Evertonu — Unsworth i Watson. W 69. minucie po centrze Giggsa i uderzeniu McClaira piłkę sobie tylko znanym sposobem odbił Southall.
Everton wprowadził bohatera półfinału, Amokachiego, a United młodego Paula Scholesa. Rudowłosy pomocnik w 77. minucie znalazł się w znakomitej sytuacji, ale jego dwa strzały z bliskiej odległości obronił walijski bramkarz Evertonu. Southall ponownie wykazał się znakomitym refleksem w 81. minucie, gdy złapała piłkę po strzale Pallistera
Im bliżej końca meczu, tym częściej realizator transmisji telewizyjnej pokazywał zaniepokojonych fanów United. Peter Schmeichel kilkukrotnie wbiegał w pole karne rywali, żeby stworzyć przewagę liczebną. Na nic się do jednak zdało. Everton utrzymał przewagę do samego końca.

„Sposób, w jaki wygraliśmy ten półfinał, dał nam ogromną pewność siebie przed finałem” – wspominał po latach Andy Hinchcliffe


Triumf Evertonu


Kilka minut po zakończeniu meczu Dave Watson odebrał z rąk księcia Karola puchar i uniósł go (puchar, nie księcia) dumnie do góry. Dla Evertonu było to pierwsze trofeum od czasów mistrzostwa Anglii w 1987 roku. W sierpniu 1995 roku piłkarzom Evertonu udało się zdobyć też Tarczę Dobroczynności po pokonaniu Blackburn. Ekipa Royle’a ze względu na swoją nieustępliwą i twardą grę zyskała pseudonim „Psy Wojny”. Niestety dla fanów The Toffees od tego czasu klub z Goodison Park nie potrafi nawiązać do lat swojej świetności.
Dla Manchesteru sezon 1994/1995 okazał się tylko wypadkiem przy pracy. Ferguson ze swoimi podopiecznymi przez kolejne 18 lat zdobył jeszcze mnóstwo trofeów.

Na koniec oddajmy jeszcze głos trenerowi Royle’owi:

„Długo nie byliśmy zainteresowani Pucharem Anglii. Mieliśmy za wąską kadrę, żeby rywalizować i w lidze i w Pucharze. Dopiero po pokonaniu Tottenhamu uwierzyłem, że możemy wygrać.

JAKUB TARANTOWICZ

Źródła
  • en.wikipedia.org
  • https://www.evertonfc.com/
  • https://www.skysports.com/
  • https://www.toffeeweb.com/history/
  • https://inews.co.uk/sport/football/everton-fa-cup-1995-manchester-united-joe-royle-429220







Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Jakub Tarantowicz
Jakub Tarantowicz
Rocznik 1987. Kibic Łódzkiego Klubu Sportowego i Manchesteru United. Szczęśliwy mąż. Dumny tata dwóch córeczek. Z wykształcenia historyk. Od wielu lat pracownik księgarni historycznej w Łodzi

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!