Pod koniec września Retro Futbol gościło na dwóch wyjątkowych meczach Stali Rzeszów. Drużyna Marka Zuba w pierwszej rundzie STS Pucharu Polski podejmowała występującą na szczeblu PKO BP Ekstraklasy Koronę Kielce. Kilka dni później odbyły się zaś pierwszoligowe derby Podkarpacia, w których rywalem zespołu z Hetmańskiej była Stal Mielec.
Do wspomnianych potyczek rzeszowianie przystępowali po wyjazdowej porażce 1:2 z Odrą Opole. Najpierw czekało ich starcie z Koroną Kielce. Doszło do niego 23 września. Niemal dokładnie rok wcześniej (24 września 2024 roku) Stal na tym samym etapie pucharowych rozgrywek mierzyła się z Pogonią Szczecin, o czym więcej pisaliśmy tutaj.
Cztery dni po rywalizacji z zespołem ze stolicy województwa świętokrzyskiego, doszło do walki dwóch podkarpackich ekip występujących w Betclic 1. Lidze. Oba spotkania wzbudziły w Rzeszowie duże zainteresowanie i dostarczyły sporych emocji zarówno na boisku, jak i poza nim.
Świetna forma Korony
W niniejszym tekście poruszymy kilka wątków związanych z zapowiadanymi meczami. Zaczniemy od przyjazdu do Rzeszowa piłkarzy Korony. Drużyna prowadzona przez Jacka Zielińskiego jest ostatnio w znakomitej formie. Kielczanie rozpoczęli obecny sezon ligowy od dwóch porażek – wyjazdowej z Wisłą Płock i domowej z Legią Warszawa, ale później pozostawali niepokonani.
Przed wizytą na Podkarpaciu mieli na koncie cztery zwycięstwa i trzy remisy. Postaciami wyróżniającymi się w kieleckim zespole są pomocnik Dawid Błanik i napastnik Wiktor Długosz. Pierwszy z wymienionych wyszedł przy Hetmańskiej w podstawowej jedenastce, drugi wszedł na boisko pół godziny przed końcem.

Kilka minut później jego drużyna objęła prowadzenie, po tym jak Pau Resta uderzył głową piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego. Był to jedyny gol w tym spotkaniu, choć okazji nie brakowało. W pierwszej połowie dominowali goście, ale ich ataki zatrzymywał Marek Kozioł, w jednej sytuacji gospodarzy uratował Sebastien Thill, interweniując blisko linii bramkowej.
Tuż przed przerwą Stal zaatakowała. Najlepszą okazję miał Thill, który trafił w słupek. Miejscowi pokazali, że są w stanie powalczyć z przedstawicielem najwyższej klasy rozgrywkowej i chwilę przed zejściem do szatni wlali nieco nadziei w serca swoich kibiców.
W drugiej części przyjezdni szybko odzyskali przewagę i częściej zagrażali bramce rywala. Dwukrotnie obijali nawet obramowanie rzeszowskiej bramki, kilka razy interweniował Kozioł, ale poza wspomnianym trafieniem z 64. minuty więcej goli tego dnia nie padło.

Urok pucharów polega na tym, że chodzi o awans do kolejnej rundy. My ten awans mamy po bardzo trudnym meczu. Stal postawiła nam się mocno, czego się spodziewałem, bo to jest dobry, czołowy zespół pierwszej ligi. Musieliśmy trochę pocierpieć – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Korony Jacek Zieliński.
Marek Zub tak z kolei podsumował porażkę, która wyeliminowała jego drużynę z rozgrywek o Puchar Polski:
Z mojej perspektywy to nie był mecz ze scenariuszem Pucharu Polski, w którym wiele się dzieje, przede wszystkim niespodziewanych i niespotykanych rzeczy, nieoczekiwanych, zmiennych wydarzeń. Wydaje mi się, że wygrała drużyna wyraźnie dojrzalsza, mająca dużo umiejętności oraz zawodników prezentujących ekstraklasowy poziom.
Awans Korony był w pełni zasłużony. W kolejnej rundzie STS Pucharu Polski zespół trenera urodzonego w leżącym na Podkarpaciu Tarnobrzegu zmierzy się na wyjeździe ze Zniczem Pruszków. Dobrą dyspozycję kieleccy zawodnicy potwierdzili w ligowej potyczce z Lechią Gdańsk. Ograli drużynę z Trójmiasta 3:0, lecz w końcówce poważnej kontuzji doznał zdobywca dwóch bramek, wspomniany Długosz, który uszkodził mięsień dwugłowy uda i będzie musiał pauzować około dwóch miesięcy.
Emocjonujące derby
Sporo emocji dostarczyły derby Podkarpacia. Do Rzeszowa przyjechała Stal Mielec, która w zeszłym sezonie spadła z PKO BP Ekstraklasy po pięciu latach obecności w elicie. O historii klubu z lotniczego miasta kilka lat temu pisał na naszych łamach Mariusz Zięba, a owoce jego pracy dostępne są tutaj.
W tym miejscu przypomnijmy tylko, że mielczanie dwa razy w historii – w 1973 i 1976 roku – zdobywali mistrzostwo Polski. W krajowym pucharze dotarli do finału, a trzykrotnie znaleźli się w półfinale. Osiągali też dobre wyniki na arenie międzynarodowej, o czym świadczy ćwierćfinał Pucharu UEFA wywalczony w sezonie 1975/1976.
Jest kilku piłkarzy, którzy łączą historię klubów z Rzeszowa i Mielca. Niektórzy podczas derbowej rywalizacji pojawili się w loży VIP Gold. Byli to Paweł Kloc, Krzysztof Łętocha, Andreja Prokić, a także Jan Domarski oraz jego syn Rafał.
Wszyscy wymienieni, podobnie jak kibice, którzy zasiedli na trybunach w liczbie grubo przekraczającej 5 tysięcy, zobaczyli świetne i emocjonujące widowisko. Początkowo problemy z wejściem na stadion mieli sympatycy z Mielca, ale w końcu znaleźli się w sektorze gości i mogli dopingować swoją drużynę.
Pierwsza połowa jeszcze nie dostarczyła wielkich fajerwerków. Krótko przed jej zakończeniem Jonathan Junior efektownym strzałem dał prowadzenie gospodarzom. W drugiej części działo się zdecydowanie więcej.

Rzeszowska drużyna podwyższyła prowadzenie w 61. minucie, po tym jak w niecodziennych okolicznościach bramkę zdobył Szymon Łyczko, w którego trafił Michał Matys, bramkarz zespołu gości.
Mielczanie nie zamierzali jednak rezygnować z walki o punkty i niedługo później strzelili kontaktowego gola, wykorzystując błąd Marka Kozioła. Golkiper miejscowych nie zdołał złapać piłki po strzale z dużej odległości, a Mario Losada dobił z bliska, przedłużając nadzieję swojej ekipy.

Na minutę przed końcem Stal Rzeszów przeprowadziła świetną kontrę, która została zwieńczona efektowną asystą Sebastiena Thilla i trafieniem Kacpra Masiaka. W doliczonym czasie gol Macieja Domańskiego nieco przedłużył wiarę spadkowicza w wywalczenie remisu, ale więcej bramek kibice nie obejrzeli. Stal Rzeszów wygrała 3:2. Marek Zub, szkoleniowiec zwycięzców, tak podsumował to spotkanie podczas pomeczowej konferencji prasowej:
Wygraliśmy derby i chyba jesteśmy zespołem, który króluje na Podkarpaciu. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie doping naszych kibiców. Miałem wrażenie, że gramy na angielskim stadionie. Było to pozytywnym impulsem dla chłopaków. Gdy weszła grupa kibiców z Mielca, to stadion jeszcze dodatkowo się wypełnił. Na boisku działo się wiele. Wydaje mi się, że w pierwszej połowie było sporo ciekawych akcji, szkoda, że padła tylko jedna bramka, bo mogliśmy do przerwy prowadzić wyżej. Drugą istotną rzeczą, jak to w derbach, były błędy bramkarzy. Wynik do końca był niepewny, mimo że mielecka Stal zrobiła dużo, żeby ciągle być groźna.
Trener pokonanych, Ivan Djurdevic, był w dużo gorszym nastroju, lecz pomeczową wypowiedź rozpoczął od gratulacji dla przeciwnika:
Gratuluję rywalom zwycięstwa. Bardzo fajnym gestem Stali Rzeszów było wpuszczenie naszych kibiców, bo dzięki temu mecz nabrał powagi i koloru. Co do meczu – piłka nożna jest złożoną grą i zawsze się dzieje coś nowego, ale pewnych rzeczy nie rozumiem. W kolejnym spotkaniu prezentujemy bramkę rywalowi. W pierwszej połowie mieliśmy okazje, mogliśmy strzelić, ale przeszkodziła nerwowość. W drugiej części ruszyliśmy mocno, chcieliśmy wyrównać, wiedzieliśmy, że musimy gonić. Nie możemy szukać winnych, tylko odpowiedzialnych. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni i musimy się wziąć w garść.
Serbski szkoleniowiec dostał później sporo pytań od podkarpackich dziennikarzy. Na wszystkie odpowiadał cierpliwie i spokojnie, choć widać było po nim duży smutek związany nie tylko z derbową porażką, ale ogólnie z sytuacją mieleckiej drużyny. Jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem, klub z Solskiego ogłosił, że Djurdevic został zwolniony.
W Mielcu zatrudniono go jeszcze w ubiegłym sezonie. Serbowi nie udało się uratować drużyny przed spadkiem, lecz kontynuował on pracę w podkarpackim zespole. Obecna kampania zaczęła się jednak źle. Ogólnie w dwudziestu meczach pod wodzą byłego piłkarza Lecha Poznań ekipa Stali wygrała tylko cztery razy, co jest bardzo słabym wynikiem.
Debiut nowego trenera w Mielcu
Nowym trenerem Stali Mielec został Ireneusz Mamrot, który w 2018 roku zdobył z Jagiellonią Białystok wicemistrzostwo Polski. Od prawie siedmiu miesięcy pozostawał bez pracy. Jego debiut przypadł na rozegrane 3 października spotkanie 12. kolejki Betclic 1. Ligi. Stal podejmowała Chrobrego Głogów.
Mimo że od 57. minuty grała w dziesiątkę, zdołała objąć prowadzenie po bramce Alejandro Dieza. W końcówce gole dla gości strzelali jednak Myroslav Mazur i Robert Mandrysz, w związku z czym to zespół z Dolnego Śląska odniósł zwycięstwo.
Krótko po zakończeniu tego starcia do boju ruszyła Stal Rzeszów. Piłkarze Marka Zuba mierzyli się na wyjeździe z Polonią Warszawa. Dwie bramki zdobył Filip Wolski, jedna padła po strzale Oliwiera Sławińskiego, dzięki czemu na początku drugiej połowy gracze znad Wisłoka prowadzili już 3:0.
Gospodarze walczyli do końca. Najpierw trafił Przemysław Szur, a gdy w doliczonym czasie rzut karny wykorzystał Łukasz Zjawiński, emocje przy Konwiktorskiej weszły na najwyższy poziom. Rzeszowianie wygrali jednak 3:2 i mogli wracać ze stolicy w znakomitych nastrojach.